czwartek, 1 października 2020

2018-04-28 Jelczem po ROW-ie

Autobusy marki Jelcz zawsze darzyłem sympatią. Wielu moich znajomych je krytykowało, że to szajs i tandeta, ale ja je lubię. Być może dlatego, że wychowałem się na nich. Krakowskie MPK do końca istnienia fabryki w Jelczu kupowała autobusy tej marki i przez Kraków przewinęło się bardzo wiele modeli Jelczy. W 2008 r. podwrocławska fabryka jednak ogłosiła upadłość i w kolejnych latach stopniowo we wszystkich miastach Jelcze się wykruszały. Od 2017 r. gdy w eksploatacji zostały już tylko niedobitki, zacząłem się rozglądać za imprezami komunikacyjnymi z udziałem Jelczy. I tak dowiedziałem się o zaplanowanej na 28 kwietnia 2018 r. imprezie „Jelczami po ROW-ie”. Firma Transgór Rybnik miała wówczas na stanie ostatnie sztuki Jelczy M081MB, 120M/3, 120MM/2, M121M i M125M i tamtejsi miłośnicy zaplanowali przejazd z udziałem dwóch wozów. Wytypowane zostały Jelcze: 120MM/2 #3285 i 120M/3 #3290. Z zewnątrz te pojazdy się od siebie nie różniły. Inny miały silnik i skrzynię biegów. 120MM/2 to model z silnikiem MAN-a i automatyczną skrzynią biegów Voitha, a 120M/3 ma silnik WSK Mielec i ręczną skrzynię biegów FPS Tczew. Tuż po tym jak wysłałem zgłoszenie, organizator odpisał, że w imprezie weźmie udział tylko wóz #3290 (czyli impreza będzie się nazywała „Jelczem po ROW-ie”). Ok, mówi się trudno.

Wyjechałem z Krakowa około 5 rano pociągiem Przewozów Regionalnych do Katowic zestawionym z Impulsa EN63A, a dalej do Rybnika pojechałem Kolejami Śląskimi (Elf I generacji). Po dotarciu na miejsce miałem około godziny czekania na rozpoczęcie imprezy. Obserwowałem więc liniowy tabor Transgóru, który stanowiły w większości Mercedesy i SOR-y. Punktualnie o 9:30 zjawił się imprezowy Jelczyk, który na początek zawiózł nas przez centrum miasta do położonej w jego północnej części pętli Rybnicka Kuźnia. W jej sąsiedztwie znajduje się Elektrownia Rybnik oraz Rybnicka Strefa Aktywności Gospodarczej. Pierwsze zdjęcia naszego kwadrata wykonaliśmy z elektrownią. Trzeba było się nieźle nagimnastykować, żeby zmieścić kominy na zdjęciu. 

Jelcz 120M/3 #3290 przy Elektrowni Rybnik


Kolejne zdjęcia wykonaliśmy na ulicy Strefowej. 

Rybnik, ulica Strefowa

Następnie przemieściliśmy się na ulicę Rudzką, czyli drogę wojewódzką nr 920, którą podążyliśmy wzdłuż Zalewu Rybnickiego. Przekroczyliśmy też jego dwie odnogi: Zalew Gzel i Zalew Pniowiec. Tak dotarliśmy do osiedla Stodoły, gdzie odbył się fotostop na ulicy Stalowej.

Rybnik Stodoły, ulica Stalowa

Stamtąd cofnęliśmy się do osiedla Chwałęcice, gdzie pożegnaliśmy się z drogą nr 920 i skręciliśmy w lokalną drogę, którą wyjechaliśmy poza granice Rybnika. Dotarliśmy nią do wsi Zwonowice, gdzie zatrzymaliśmy się na zdjęcia oraz na zakupy. 

Zwonowice

Kontynuując jazdę lokalną drogą wjechaliśmy w tereny leśne, gdzie również nie omieszkaliśmy wykonać zdjęć. Fotostop był najazdowy. Autobus pojechał dalej zawrócić i zdjęcia wykonaliśmy jak wracał w naszym kierunku.

Leśny odcinek między Zwonowicami a Górkami Śląskimi

Dalej droga zaprowadziła nas na stację kolejową Sumina. Kursują tędy pociągi z Katowic i Rybnika do Raciborza. Zajechaliśmy pod budynek stacyjny, gdzie ustawiona jest jako pomnik lokomotywa SM03. Dodatkowo na stacji pozowała lokomotywa 311D. Zjawił się też na chwilę Elf Kolei Śląskich.

Stacja Sumina

W dalszej części imprezy jechaliśmy lokalną drogą przez Bogunice i Adamowice. Za tą drugą wsią odbył się polny fotostop. O jak dobrze, że wynaleziono Street Viev. Jest ono niezwykle pomocne, jak nie jestem pewien miejsca wykonania zdjęcia :D 

Droga z Adamowic do Raszczyc

Następnie zawróciliśmy i znaleźliśmy się ponownie w Adamowicach. Tak nasz kwadrat pozował do zdjęć z kaplicą.

Adamowice, skręt z ulicy Rybnickiej w Ligonia

Z głównej ulicy Rybnickiej skręciliśmy w boczną ulicę Ligonia, która szybko zamieniła się w szutrową drogę. Ostatnimi czasy bowiem na imprezach autobusowych bardzo modne są odcinki off-route i każdy organizator stara się żeby na imprezie znalazł się fragment trasy po drodze szutrowej, leśnej lub polnej. Ponoć nie zawsze wychodziło to autobusom na zdrowie i zdarzały się przypadki zakopania w błocie. Tym razem wszystko wypadło pomyślnie. Przez najbliższe pół godziny wykonywaliśmy zdjęcia naszego Jelcza najpierw w lesie a potem w polach nieopodal wsi Żytna.

Leśny off-route za Adamowicami

Polny odcinek koło Żytnej

Na asfalt powróciliśmy przed Dzimierzem. Kierowaliśmy się wąską ulicą Powstańców w kierunku centrum wsi. Znajduje się tam hodowla zwierząt gospodarskich Zakątek Zwierzątek. Nie omieszkaliśmy wykonać więc zdjęć z konikami. 

Dzimierz, ulica Powstańców

W centrum Dzimierza wjechaliśmy na drogę wojewódzką nr 923, którą kierowaliśmy się na południe. Na kolejne zdjęcia zatrzymaliśmy się we wsi Pstrążna. 

Pstrążna

Jadąc dalej dotarliśmy do drogi nr 935 Rybnik – Racibórz w Rzuchowie. Pojechaliśmy nią kawałek w kierunku Raciborza, ale zaraz odbiliśmy w drogę nr 933 do Wodzisławia Śląskiego. Następny postój odbył się w Pszowie przy ulicy Oskara Kolberga.
Pszów, ulica Oskara Kolberga

Niedługo potem znaleźliśmy się przy dawnej Kopalni Węgla Kamiennego „Anna” założonej w 1832 roku. W 2004 roku została ona połączona z kopalnią „Rydułtowy”, a 7 lat później na skutek wyczerpania się złóż węgla, pszowska kopalnia została zamknięta. W 2012 r. miałem okazję przyjechać tu pociągiem specjalnym dla miłośników kolei uruchomionym na pożegnanie kopalni. Dziś tory kopalniane są rozebrane, a szyb „Chrobry II” jest w trakcie wyburzania. Nasz Jelcz pozował do zdjęć na placu, skąd przed laty odjeżdżały autobusy pracownicze z górnikami, a w tle majaczyły pozostałości szybów kopalnianych. 

Przy dawnej kopalni węgla "Anna" w Pszowie

Kolejne zdjęcia wykonaliśmy na ulicy Karola Miarki w Pszowie. 
Pszów, ulica Karola Miarki

Następnie znów wjechaliśmy do lasu, po czym znaleźliśmy się we wsi Syrynia. Jadąc ulicą Powstańców Śląskich trafiliśmy na pole kwitnącego rzepaku, które obowiązkowo wykorzystaliśmy na fotostop. 
Pole rzepaku w Syryni

Kawałek dalej zaczyna się wieś Lubomia. Przejechaliśmy przez nią, a następnie lokalną drogą jechaliśmy pod górę i osiągnęliśmy miejscowość Pogrzebień. 
Pętla w Pogrzebieniu

Byliśmy już tylko kilka kilometrów od Raciborza. Do Pogrzebienia docierają autobusy tamtejszej komunikacji miejskiej. Jednak to miasto nie było celem naszej wycieczki. Zawróciliśmy i zmierzaliśmy z powrotem do Lubomi zatrzymując się przy punkcie widokowym, skąd roztaczał się ładny widok na dolinę Odry. 
Punkt widokowy w Pogrzebieniu

Wróciliśmy do Lubomi, a następnie skierowaliśmy się drogą prowadzącą niegdyś do wsi Nieboczowy. Przekroczyliśmy linię kolejową Racibórz Markowice – Olza, którą kursowały niegdyś pociągi z węglem z kopalni „Anna”. Na szczęście linia nie podzieliła losu kopalni. Opiekuje się nią Towarzystwo Entuzjastów Kolei, które organizuje przejazdy drezynami. Odcinek którym jechaliśmy w dalszej części imprezy przebiegał przez księżycowy krajobraz. Mijaliśmy praktycznie same gruzowiska lub pojedyncze opuszczone domy. Teren ten ma bowiem zostać zalany przez zbiornik retencyjny na Odrze, a wieś Nieboczowy która się tu znajdowała, została przeniesiona w inne miejsce. Na zdjęcia zatrzymywaliśmy się przy żwirowni w Ligocie Tworkowskiej. 

Przy żwirowni w Ligocie Tworkowskiej

Zajechaliśmy też nad staw z łabędziami w okolicach Bukowa. 
Przy stawie koło Bukowa

Następnie skręciliśmy w lewo w  drogę wojewódzką nr 936. Przekroczyliśmy ponownie linię kolejową Racibórz Markowice – Olza, a kawałek dalej jej odgałęzienie z Syryni do Pszowa. Niedługo potem znaleźliśmy się we wsi Nieboczowy, w jej nowej lokalizacji. Na zdjęcia zatrzymaliśmy się przy kościele św. Józefa Robotnika. 
Przy kościele we wsi Nieboczowy (w jej nowej lokalizacji)

Później wróciliśmy na drogę nr 936, którą skierowaliśmy się do Zawady. Jest to najdalej na zachód wysunięte osiedle Wodzisławia Śląskiego. Naszym celem była ulica Szybowa. Aby się tam dostać zahaczyliśmy o terytorium Pszowa. Przebieg granicy między tymi miastami jest tu bowiem dość pokręcony. Wiejski klimat ulicy Szybowej bardzo nas urzekł. 
Ulica Szybowa w Wodzisławiu Śląskim

Dotarliśmy znów do linii kolejowej Syrynia – Pszów. Kojarzyłem to miejsce, bo był tu fotostop na imprezie pociągiem specjalnym w 2012 r. Wykonaliśmy zdjęcia autobusu przy linii kolejowej oraz na ulicy Hożej. 
Przy linii kolejowej Pszów - Syrynia

Wodzisław Śląski, ulica Hoża

Zmieniając klimat z wiejskiego na przemysłowy skierowaliśmy się przez Pszów pod kopalnię Rydułtowy. Autobus zaparkował na pętli, a my wdrapaliśmy się na pobliską kładkę nad torami linii kolejowej Rybnik – Racibórz. Nad okolicą góruje hałda Szarlota, najwyższa sztuczna góra w Polsce (wybitność 134 m.). 
Rydułtowy, pętla przy kopalni o tej samej nazwie

Zaczekaliśmy na pociąg osobowy z Raciborza do Katowic, w obsłudze którego przyjechał klasyczny EN57. 
Spotkanie z EN57-1753 jadącym z Raciborza do Katowic

Z Szarlotą był zaplanowany jeszcze jeden fotostop od jej południowej strony, z ulicy Orlovskiej. 

Rydułtowy, ulica Orlovska

Pozostając w kopalnianych klimatach przejechaliśmy północnym skrajem Radlina aż osiągnęliśmy południowe osiedla Rybnika. Na zakończenie imprezy organizatorzy zafundowali nam wspinaczki górskie po hałdach w okolicach kopalni Jankowice. Fotostopy odbyły się na ulicach Przez zwał oraz Kożdoniów. 
Rybnik, ulica Przez zwał. W tle kopalnia "Jankowice"

Widok z hałdy przy kopalni "Jankowice"

Rybnik, ulica Kożdoniów

Przed godziną 18 impreza się zakończyła przy dworcu w Rybniku. Do Katowic wróciłem osobówką Kolei Śląskich zestawioną z jednostki EN57AKŚ. W Orzeszu Jaśkowicach mieliśmy krzyżowanie z klasycznym EN57 relacji Katowice – Bohumin. 
EN57-675 jako pociąg Kolei Śląskich relacji Katowice - Bohumin
wjeżdża na mijankę w Orzeszu Jaśkowicach

W Katowicach przesiadłem się na osobówkę Przewozów Regionalnych do Krakowa i do domu dotarłem około godziny 22. Dziękuję organizatorom za ciekawą imprezę Jelczem po Rybnickim Okręgu Węglowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz