środa, 30 września 2020

2020-09-25 Weekend na Sądecczyźnie

 No i wykrakałem! W czerwcu jadąc na urlop do Rytra widziałem zamknięty most drogowy na Kamienicy w Nowym Sączu, co zaowocowało zwiększoną wymianą pasażerską w pociągach na stacjach Ptaszkowa i Kamionka Wielka oraz przystanku Nowy Sącz Jamnica. Pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasunęło to czy będą dodatkowe pociągi. Nie minął miesiąc, a w rozkładzie pojawiło się 15 nowych kursów relacji Nowy Sącz – Ptaszkowa – Nowy Sącz. Bardzo dobrze, wreszcie będę miał motywację, żeby wybrać się na ten odcinek, który kusił mnie już od dawna. Gdy w poprzednich latach jechałem na urlopy do Piwnicznej czy Muszyny, zastanawiało mnie jakie widoki mogą być z pagórków między Ptaszkową a Jamnicą. Teraz w końcu się przekonam. Jako termin wyjazdu do Ptaszkowej wybrałem piątek 25 września, dlatego że dzień później zaplanowane były kursy pociągu retro z Nowego Sącza do Muszyny, Żegiestowa i Krynicy. Zrobiłem więc w sumie 3-dniowy wyjazd na Sądecczyznę, a na bazę noclegową wybrałem pensjonat w Muszynie, ten sam gdzie spałem w trakcie zeszłorocznego urlopu. Plan na sobotę przewidywał wypożyczenie roweru oraz łapanie parowozu na miejscówkach obczajonych w zeszłym roku. Odcinek Żegiestów – Muszyna retro przemierzy tego dnia 4 razy, więc będzie można ponownie zdobyć pagóry po słowackiej stronie. Prognozy na weekend nie napawały optymizmem. Akurat na piątek zaplanowane było załamanie pogody, ochłodzenie i deszcze. Ale raz że nie chciało mi się już odwoływać noclegów, a dwa że jak jechałem w czerwcu do Rytra też zapowiadano codziennie deszcze, a ze słońca jednak się udało skorzystać.

Dzień 1, piątek 25 września

Wyruszyłem z przystanku Kraków Bronowice pociągiem SKA1 o godzinie 5:28, a na Głównym przesiadłem się do „Jaworzyny” zestawionej z EN64-002. Ten pociąg obecnie robi za komunikację zastępczą za zamknięte mosty drogowe w dwóch miejscach. Poza mostem w Nowym Sączu nieczynny jest również most na Dunajcu w Ostrowiu koło Tarnowa, dzięki czemu wzrosła znacznie liczba pasażerów w pociągach na odcinku Bogumiłowice – Tarnów. Poranek póki co wita mnie pięknym słońcem, ciekawe jak długo tak się utrzyma. Na mijance Kłokowa krzyżujemy się z osobówką z Piwnicznej (EN64-003+EN99-004). W Siedliskach koło Tuchowa z kolei przepuszczamy „Nikifora” Kolei Małopolskich, a w Bobowej regio z Muszyny do Tarnowa (EN57-1949). W Stróżach na wyjazd w kierunku Nowego Sącza czekał słowacki skład talbotów z lokomotywą 183 023-1. Od Ptaszkowej rozglądam się uważnie po pagórkach. Zdecydowałem się wysiąść w Kamionce Wielkiej i pójść wzdłuż szlaku w kierunku Ptaszkowej. W Kamionce wsiada spora grupka osób, pytają się kierpocia czy w weekend ten pociąg też kursuje. Do kolejnych osobówek mam około godziny. To dobrze, bo najpierw czeka mnie obejście tunelu kolejowego. Następnie sprawdzam boczne drogi biegnące na zbocze doliny. Za drugim podejściem udało mi się znaleźć w miarę dobrą miejscówkę. Gospodarze z jednego domu pytają się mnie z ciekawości gdzie idę. Odpowiadam, że robić zdjęcia. W krótkim odstępie czasu pojechały dwie osobówki: Muszyna – Tarnów w postaci EN71-004 oraz Tarnów – Piwniczna zestawiona z EN99-004+EN64-003. Dodatkowo między nie wcisnął się jeszcze luzak w postaci lokomotywy serii 183.

EN71-004 jako osobowy z Muszyny do Tarnowa wyjechał
przed chwilę z tunelu w Kamionce Wielkiej


Lokomotywa serii 183 luzem

EN99-004+EN64-003 jako regio z Tarnowa do Piwnicznej


Wróciłem do głównej drogi i dotarłem do wsi Królowa Polska. Dolina jest tu szersza i pojawiło się więcej bocznych dróg na jej południową stronę. Wypróbowałem drogę która zaprowadziła mnie na polankę z pięknym widokiem. Można było pociąg upolować w kilku miejscach. Zostałem tu do „Doliny Popradu”, której wykonałem aż 4 ujęcia. 




"Dolina Popradu" w dolinie Królówki w rejonie przystanku
Mszalnica

Potem zająłem się penetracją kolejnych bocznych dróg. Niektóre okazywały się zdradliwe i kończyły się po 200 metrach między domami, a niektóre wyprowadzały mnie na polanki z ładnymi widokami. Podczas tych penetracji złapałem skład towarowy który widziałem w Stróżach, jednostkę EN57 do Ptaszkowej oraz TLK „Małopolska”. Z czasem chmur przybywało aż całkiem zakryły słońce. Ciekawe, czy to już koniec słońca na cały mój pobyt? 

183 023-1 ze składem towarowym

EN57-1170 jako regio Nowy Sącz - Ptaszkowa

Ta sama jednostka w drodze powrotnej do Nowego Sącza

TLK "Małopolska" z Krynicy do Gdyni

Kolejnym moim celem był pagór po wschodniej stronie wsi, w widłach dróg do Ptaszkowej i Boguszy. Po drodze zatrzymał się przy mnie samochód i kierowca proponował podwózkę do Ptaszkowej. Podziękowałem i powiedziałem, że ja tylko tu na tę górę. Ale nie da się ukryć, że zaskoczyło jacy ludzie potrafią być życzliwi. Widok z góry był piękny. Linię kolejową było widać prawie po tunel w Kamionce Wielkiej. Zaczekałem tu na kolejny kurs wahadełka do Ptaszkowej, a także na EN64-002 wracającego z Krynicy do Tarnowa. Nawet udało mi się go złapać razem z EN57 wracającym z Ptaszkowej.

Kolejny kurs wahadełka do Ptaszkowej

EN64-002 jako regio z Krynicy do Tarnowa

Spotkanie EN64-002 jadącego z Krynicy do Tarnowa z EN57-1170
wracającym z Ptaszkowej

EN64-002 wije się na łukach za przystankiem Mszalnica

Pierwotnie miałem stąd wyjechać osobówką do Muszyny po godzinie 17. Patrząc jednak na pogarszający się parametr zdecydowałem zabrać się 2 godziny wcześniej regio do Krynicy. Przynajmniej zajadę na przystanek Muszyna Zdrój pod sam pensjonat i nie będę musiał iść ze stacji w Muszynie. Po drodze zajrzałem jeszcze raz na polanę po południowej stronie Królowej Polskiej. Nie chciało mi się już szukać nowej miejscówki. Zrobiłem stamtąd trzy ujęcie jednostki EN57 wykonującej kolejny kurs do Ptaszkowej.

I jeszcze raz wahadełko do Ptaszkowej

Potem udałem się na przystanek w Mszalnicy. Ogólnie okolica mi się podoba. Jeszcze kiedyś tu przyjadę. Punktualnie o 15:30 zjawiła się osobówka z Tarnowa do Krynicy w postaci EN57-1949 z siedzeniami z dermy :D na pokładzie około 20 osób. W Nowym Sączu na peronie czeka spora grupa ludzi. Odjeżdżamy z zapełnieniem średnio po 2 osoby na czwórkę, czyli około setki osób na skład. W Barcicach i Rytrze wysiada po kilkanaście osób, w Piwnicznej ponad 20. Dalej wysiadają pojedyncze osoby. Do Muszyny dojeżdża około 20 osób. Pogoda coraz bardziej deszczowa. Zakwaterowałem się w pensjonacie i udałem się na miasto na obiad. Sympatyczna pani z baru zagadała do mnie „a wie pan ile dziś było zakażeń? Ponad 1500..”. Pierwsze co mi się nasunęło, to żeby Słowacja nie zamknęła nam granic. Na to pani odpowiedziała, że byli dziś u niej Słowacy i gadali coś że jak tak dalej u nas będzie, to dadzą nam szlaban. Miałem cichą nadzieję że chociaż jutro uda mi się porobić zdjęcia ze słowackiego brzegu Popradu. Natomiast w Muszynie podobnie jak rok temu Rynek dalej rozgrzebany, choć widać postęp prac. Ładnie za to jest zrobiona ulica Kościelna.

Dzień 2, sobota 26 września

Tak jak się obawiałem sobotni ranek przywitał mnie ołowianymi chmurami i deszczem. Pani z pensjonatu na szczęście zdementowała plotki o zamknięciu granicy ze Słowacją, więc można jechać. Przed godziną 9 na chwilę przestało padać, więc wypożyczyłem rower i ruszyłem na Zapopradzie, a stamtąd ścieżką rowerową w kierunku granicy. Rok temu jak tędy jechałem, to na granicy elegancka betonowa ścieżka rowerowa po polskiej stronie przechodziła w wąską błotnistą po stronie słowackiej. Teraz się to zmieniło. Słowacy poszerzyli i utwardzili swój odcinek oraz postawili drewniane barierki. Na części trasy położyli też asfalt. Kolejną nowością jaką zastałem była kładka przez Poprad, którą można się dostać do przystanku w Miliku. No proszę, nie było mnie tu rok z hakiem, a takie zmiany :D Przy pierwszych zabudowaniach wsi Legnava skręciłem na ścieżkę prowadzącą na pagór, skąd ładnie widać linię kolejową przed i za Milikiem. Oj nie będzie mi dane zrobić stąd dobrego zdjęcia. Zaczęło znów padać i wiać. Jak jechało TLK „Pogórze” z Wrocławia do Krynicy, było jeszcze znośnie, ale parowóz przyszło mi łapać w iście ekstremalnych warunkach.

EP07-379 z pociągiem TLK "Pogórze" z Wrocławia do Krynicy
w rejonie przystanku Milik

Ty42-107 z pociągiem retro z Nowego Sącza do Muszyny


Nie poddałem się jednak i ruszyłem w dalszą drogę w kierunku gór na wysokości Andrzejówki. Tam planowałem łapać kursy retra do Żegiestowa i z powrotem. Wiata przystankowa przy skrzyżowaniu z drogą do wsi Starina okazała się zbawienna i pozwoliła nieco przeczekać deszcz. Gdy zbliżała się pora przyjazdu parowozu deszcz nieco zelżał, więc ruszyłem na wysoką górę, skąd pięknie widać szlak z Muszyny. Po dotarciu na miejsce znów zaczęło mocniej lać, jednak nie tak intensywnie jak w Legnavie. 

Retro z Muszyny do Żegiestowa w Andrzejówce


Droga powrotna była mocno ryzykowna. Nie dość że kilka razy cudem uniknąłem poślizgu, to jeszcze pod koniec złapała mnie ściana deszczu. Na szczęście do wiaty przystankowej było blisko. Gdy tak wyczekiwałem pory odjazdu retra z Żegiestowa, na niebie zaczynały pojawiać się szanse na przejaśnienia. Ruszyłem więc na kolejny pagór położony po drugiej strony Stariny, z którego widać stację w Andrzejówce. Tu z kolei robienie zdjęć było dużym wyzwaniem z uwagi na kontrasty między jasnym niebem a ciemną ziemią. Mimo ekstremalnie trudnych warunków pogodowych efekt mi się podobał.

Retro wracające z Żegiestowa do Muszyny w Andrzejówce

Dobra, parowóz pojechał do Muszyny, trza go gonić. Po drodze przystanąłem przy nowej kładce w Miliku, żeby spisać numer loka od TLK „Małopolska”. Przy kładce póki co wisi kartka „zakaz użytkowania”. Czyżby w papierkach jeszcze coś się nie zgadzało? Przed Muszyną wypogodziło się i pojawiła się szansa, że kurs parowozu do Krynicy uda się sfotografować w pełnym słońcu. Ochoczo ruszyłem więc ulicą Rolanda w Muszynie na polanę na wysokości Rynku. Wykonałem stąd dwa ujęcia retra przed przystankiem Muszyna Zdrój oraz kawałek za przystankiem. Słońce rzeczywiście dopisało. 

Retro w drodze z Muszyny do Krynicy. Okolice przystanku
Muszyna Zdrój

Dalej ruszyłem na kolejną znaną z zeszłego roku miejscówkę w postaci pagóra w Powroźniku z widokiem na stację. Dodatkową atrakcją tu było krzyżowanie „Doliny Popradu” z osobówką Krynica – Tarnów.

"Dolina Popradu" z Krakowa do Krynicy wjeżdża do Powroźnika

Krzyżowanie "Doliny Popradu" z osobówką Krynica - Tarnów

W zeszłym roku nie udało się z tego miejsca wykonać ładnego zdjęcia pociągu ze słońcem. Tradycji stało się zadość i tym razem też słońce się schowało. Chociaż w porównaniu z tym, co się działo na kursie do Żegiestowa nie było co narzekać. 

Retro z Krynicy do Muszyny mija stację Powroźnik

Tuż po odjeździe parowozu słońce na chwilę wyszło, ale zaraz znów nadciągnęła ciemna chmura. Po przyjeździe retra do Muszyny, na szlak do Krynicy wyruszył TLK „Malinowski”. Dla niego wybrałem również znaną miejscówkę między Muszyną a Powroźnikiem. Ostatnimi czasy poprawił się standard tego pociągu i jest zestawiany z bardziej wypasionych wagonów.

TLK "Malinowski" z Warszawy do Krynicy na szlaku Muszyna -
Powroźnik

Ciemna chmura przyniosła kolejną porcję deszczu. Tym razem był on przelotny i przeczekałem go pod wiatą na przystanku. Po godzinie 14 na stacji w Muszynie był szczyt popołudniowy. Zjawiła się „Dolina Popradu” z Krynicy do Krakowa, zaraz po niej w drogę powrotną do Nowego Sącza ruszy retro, a następnie powrotny „Malinowski”. Uznałem, że najlepszym miejscem do uwiecznienia tego zlotu będzie zachodni stok Malnika z pięknym widokiem na miasto. Gdy wyspindrałem się na górę okazało się że przejrzystość powietrza jest tak dobra, że widać Tatry! Niestety z tego miejsca nie zrobi się ich z pociągiem, ale podejmę taką próbę jutro rano z innej polany. Najpierw uwieczniłem wyjazd „Doliny Popradu”, potem przyjazd „Malinowskiego”, a na koniec wyjazd parowozu.

"Dolina Popradu" z Krynicy do Krakowa opuszcza Muszynę

TLK "Malinowski" z Krynicy do Krakowa wjeżdża na stację
w Muszynie

Retro rusza z Muszyny w drogę powrotną do Nowego Sącza

Retro opuszczało Muszynę w pięknym słońcu. Trochę przez to żałowałem, że nie pojechałem go łapać ze słowackiego brzegu Popradu, ale pogoda była tak nieprzewidywalna, że nie podjąłem się tego ryzyka. Zresztą kilka minut po odjeździe pociągu słońce zakryła chmura i wcale nie ma pewności, czy w Miliku czy Andrzejówce nie jechałby już w cieniu. Na odjazd „Malinowskiego” nie chciało mi się już czekać i ewakuowałem się do centrum na obiad. Na koniec dnia z balkonu mojego pokoju uwieczniłem jednostkę EN71-004 obsługującą osobówkę z Tarnowa do Krynicy. To się nazywa mieć pokój z dobrym widokiem :D

EN71-004 jako regio z Tarnowa do Krynicy hamuje przed
przystankiem Muszyna Zdrój

Dzień 3, niedziela 27 września

W niedzielny poranek spróbowałem zrobić podejście do zdjęcia z Tatrami. Wspiąłem się na polankę na wysokości Rynku, tę z której w sobotę fotografowałem retro do Krynicy. Po dotarciu na miejsce okazało się, że niski stan chmur zasłaniał Tatry. Ale skoro już tu dotarłem, to zaczekałem na „Pogórze” i „Jaworzynę”. Jeżeli chodzi o czasy naświetlania zdjęć, to dotychczas pod tym względem pozwalałem żeby aparat myślał za mnie i miałem ustawiony tryb automatyczny. Ale gdy przy zdjęciu „Pogórza” aparat ustawił taki czas, że wyjarało mi prawie całe niebo, uznałem że najwyższy czas poeksperymentować trochę z trybem manualnym i samemu ustawiać czas.

TLK "Pogórze" z Wrocławia do Krynicy wjeżdża do Muszyny
Ten sam pociąg po zmianie czoła w Muszynie kieruje się do Krynicy

Czekając na „Jaworzynę” testowałem więc różne czasy naświetlania. W międzyczasie chmury stopniowo się rozchodziły i odsłaniały widok na Tatry. Tak więc „Jaworzynie” udało się zrobić piękne ujęcia z odpowiednim czasem naświetlania. Było to wspaniałe zwieńczenie tego pobytu. 

EN71-004 jako "Jaworzyna" wjeżdża do Muszyny

Pora się pomału pakować. Niedziela była znacznie bardziej pogodna niż sobota. Pojawiały się ciemne chmury, ale nie przyniosły deszczu i słońce często się przebijało. Na pożegnanie zrobiłem jeszcze zdjęcie „Doliny Popradu” z balkonu mojego pensjonatu. 

"Dolina Popradu" na szlaku między Muszyną a Muszyną Zdrój

Potem udałem się na obiad, po czym zabrałem się powrotną „Doliną Popradu”. Skład był zestawiony z jednego pięcioczłonowego Impulsa. Trochę moim zdaniem słabo, zwłaszcza że słoiki będą się już zjeżdżać do Krakowa. Dotychczas w niedzielę jeździły przeważnie dwa czteroczłony. Pierwszy dłuższy postój mamy w Łowczowie na krzyżowanie z „Dunajcem”. Pomyślałem, że postoimy ze 4 minuty i pojedziemy dalej. Niestety „Dunajec” raczył się spóźnić i złapaliśmy 9 minut spóźnienia. Do Tarnowa wjeżdżamy już z zajętym kompletem miejsc siedzących. Nikt jednak potem nie musiał jechać na stojąco, bo dołączyli drugiego Impulsa. Minusem tego było to, że dołożyliśmy kolejne 4 minuty spóźnienia. Później do Krakowa trochę zgubiliśmy i u celu podróży byliśmy 8 minut po planie.

2 komentarze: