czwartek, 30 września 2021

2010-02-06 Parowozem do Sieniawy Lubuskiej

Na początku grudnia 2009 roku Towarzystwo Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni zorganizowało imprezę kolejową. Główną okazją było pożegnanie parowozu Tr5-65, któremu w połowie grudnia upływa termin rewizji kotła. Tempo wykonywania napraw rewizyjnych parowozów nie napawa optymizmem, więc zapewne nieprędko znów zobaczymy w ruchu jedynego zachowanego przedstawiciela serii Tr5. Żeby jeszcze bardziej uatracyjnić imprezę, organizatorzy postanowili odwiedzić którąś ze stacji, do której nie docierają już pociągi pasażerskie. Wybór padł na Sieniawę Lubuską położoną na lokalnej linii Międzyrzecz - Toporów. Lina ta ma długość 42 kilometrów i została otwarta w 1909 roku. Ruch pasażerski prowadzono na niej do końca 1988 roku, a ruch towarowy na całej linii do końca roku 1993. W dalszej eksploatacji pozostał siedmiokilometrowy odcinek od Międzyrzecza do stacji Nietoperek oraz liczący 15 kilometrów odcinek Toporów - Sieniawa Lubuska. Klientem pierwszego odcinka jest baza wojskowa w Wędrzynie, drugiego - Kopalnia Węgla Brunatnego w Sieniawie. Sporadycznie pociągi towarowe docierały jeszcze do Staropola, następnej stacji za Sieniawą Lubuską. Odcinek z Międzyrzecza do Nietoperka został na potrzeby wojska gruntownie wyremontowany i wymieniono na nim całą nawierzchnię. Reszta linii niestety była w stanie śmierci technicznej i w 2002 roku ostatecznie zamknięto ją dla ruchu. Od tego czasu linia zaczęła popadać w coraz większą ruinę stając się łupem dla złomiarzy. Na szczęście brak transportu kolejowego poważnie utrudniał pracę kopalni w Sieniawie Lubuskiej, która zabiegała o remont odcinka do Toporowa. Spółka PKP PLK uległa żądaniom kopalni i od 2008 roku odcinek Toporów - Sieniawa Lubuska ponownie przemierzają wahadła z węglem brunatnym.

Na sobotę 5 grudnia 2009 roku Towarzystwo Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni zaplanowało imprezę parowozem Tr5-65 ze składem czterech przedwojennych wagonów pasażerskich na trasie Wolsztyn - Zbąszynek - Toporów - Sieniawa Lubuska i z powrotem. Chętnych na imprezę było tak wielu, że miejsca skończyły się już 4 dni po ogłoszeniu imprezy. Przez to ja z kolegą Tomkiem znaleźliśmy się już na liście rezerwowej. Co prawda na skutek rezygnacji części uczestników z udziału w imprezie załapaliśmy się jednak na listę podstawową, ale nie było nam dane dotrzeć na imprezę, gdyż przeszkodził nam... jeleń, który wpadł pod pociąg, którym udawaliśmy się na imprezę. Opóźnienie spowodowane tym zdarzeniem było tak duże, że nie mieliśmy szans dotrzeć na imprezę. Wydawałoby się, że okazja przejechania się pociągiem parowym do Sieniawy Lubuskiej przepadła bezpowrotnie, aż tu stała się rzecz zupełnie niespodziewana. Towarzystwo Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni doceniło to że chętnych na imprezę było znacznie więcej niż miejsc w pociągu, jak i że części uczestników nie było dane dojechać na imprezę i zorganizowali... drugą identyczną imprezę na tej samej trasie, która odbyła się 6 lutego 2010 roku! Dodatkowym sprzyjającym czynnikiem było odroczenie rewizji kotła parowozu Tr5-65 o pół roku. Nie wahając się długo zapisaliśmy się na imprezę licząc, że tym razem nic nie stanie nam na przeszkodzie. Dosłownie na kilka dni przed imprezą okazało się że Tr5 jest niesprawny i nie będzie w stanie poprowadzić pociągu imprezowego i jego miejsce zajął parowóz Ol49-7.

Wyprawę na imprezę rozpoczęliśmy dzień wcześniej, na stacji Kraków Płaszów, skąd planowaliśmy podróż do Poznania tradycyjnie pociągiem TLK 38200 Przemyśl - Szczecin (dawny pospieszny "Przemyślanin"). Gdy przychodzę na peron tuż przed przyjazdem pociągu, Tomka jeszcze nie ma. Nie zdziwiło mnie to specjalnie, gdyż rzadko bywa on punktualny. Na wszelki wypadek do niego zadzwoniłem i dobrze zrobiłem gdyż go obudziłem 😉. Na szczęście TLK 38200 ma 20 minut postoju w Płaszowie i 15 na głównym, więc zdążył bez problemu. W składzie pociągu były tylko 4 wagony klasy 2, frekwencja 2-4 osób na przedział. Na szczęście udało mi się obczaić przedział, który opróżnił się na głównym, więc mogliśmy spokojnie ułożyć się do snu. We Wrocławiu dosiadł się kolega Krzysiek również jadący na imprezę do Sieniawy Lubuskiej. Podróż do Poznania upłynęła bardzo spokojnie, żadnego jelenia nie spotkaliśmy i u celu podróży zameldowaliśmy się planowo, tuż przed godziną 6. Nie chwaliliśmy jednak dnia, gdyż nie wiadomo co się wydarzy za parę godzin. Poranek w Poznaniu był mroźny i śnieżny, więc jak tylko otworzyli pobliski bar, udaliśmy się na ciepłe śniadanie. Potem wróciliśmy pospiesznie na dworzec, gdyż o 7:40 odjeżdża "Malta" do Zielonej Góry. Chcieliśmy nią podjechać do Zbąszynka, gdzie była zaplanowana przesiadka na pociąg imprezowy. W sumie tym pociągiem na imprezę zdążało 8 osób, w tym trzech gości zza granicy. Mimo że z Poznania do Zbąszynka jest nieporównywalnie mniej kilometrów niż z Krakowa do Poznania, to o ten odcinek się dużo bardziej obawialiśmy. Podstawą naszych obaw były liczne defekty poznańskich jednostek EN57 spowodowane długotrwałymi mrozami. Doprowadziło to do takich braków taborowych, że część pociągów osobowych w rejonie Poznania została odwołana lub zastąpiona składami wagonowymi. Nasze obawy były jak najbardziej zasadne, gdyż wszystkie pociągi osobowe podstawiano przynajmniej 5 minut po planowym odjeździe. Nie ominęło to także naszej "Malty", której zapowiedziano odjazd z 5-minutowym opóźnieniem. Później to opóźnienie rosło do 20, potem 30 minut a nasza przesiadka na pociąg imprezowy stawała się coraz bardziej zagrożona. W końcu 35 minut po planowym odjeździe naszym oczom ukazała się upragniona jednostka z Zieloną Górą na wyświetlaczu (EN57-1347). O grzaniu mogliśmy raczej zapomnieć, ale ten szczegół akurat w tym momencie dla nas się nie liczył, najważniejsze było zdążyć na przesiadkę w Zbąszynku. Jazda przebiegała bezproblemowo jedynie do następnej stacji, Poznania Górczyna. A tam 10 minut postoju i kierpoć biegający nerwowo wzdłuż składu zaglądając pod wagony. Dalej turlaliśmy się z prędkością, która nie wyglądała nam na rozkładową. Opóźnienie sięgało już 50 minut. A na polu mnóstwo śniegu, momentami sięga do główki szyny. Pogoda jednak dopisuje i zapowiada się słoneczny dzień.

Dopiero przed Nowym Tomyślem kibel rozpędził się do prędkości 100 km/h i w składzie zrobiło się ciepło. Chociaż to ostatnie nie wiadomo dokładnie czy od włączonego ogrzewania czy od podniesionego ciśnienia. Jeden z nas odebrał bowiem telefon od znajomego jadącego pociągiem imprezowym, że właśnie wyjeżdżają ze Zbąszynka, bo kierownik pociągu podał sygnał odjazdu. Natychmiast w naszym pociągu zapanowała nerwowa atmosfera. Część z nas próbowała dodzwonić się do organizatorów z pytaniem jak mamy dojechać na imprezę. Część próbowała wytłumaczyć zaistniałą sytuację jadącym z nami obcokrajowcom. Kolega zadzwonił do znajomego, który akurat siedział w domu, żeby szybko poszukał w rozkładzie tamtejszych PKS-ów czy nie znalazłoby się jakieś połączenie. Napięcie potęgował fakt, że dojeżdżaliśmy już do Zbąszynka i trzeba było się zdecydować czy wysiadamy czy jedziemy gdzieś dalej. Jeżeli mielibyśmy jechać PKS-em, to trzeba by podjechać do Babimostu lub Sulechowa, bo Zbąszynek leży z dala od ważniejszych dróg. Na szczęście tuż przed Zbąszynkiem dostaliśmy telefon, że o 10:27 z Sulechowa jedzie PKS do Łagowa, leżącego przy linii do Sieniawy Lubuskiej i podjęliśmy decyzję, że skorzystamy z tego kursu. Gdy nasz pociąg stał już na stacji w Zbąszynku dostaliśmy telefon od organizatorów, że mogą nam załatwić zatrzymanie w Zbąszynku jadącego za nami pociągu Eurocity do Berlina, którym dogonilibyśmy ich w Świebodzinie. Wydawało nam się jednak mało wiarygodne, żeby udało im się zatrzymać ten pociąg i w obawie że zostaniemy na lodzie, postanowiliśmy jednak pojechać do Sulechowa na PKS. Po dotarciu do tego miasteczka do odjazdu autobusu mieliśmy około 5 minut więc rozpoczęło się nerwowe poszukiwanie przystanku PKS. Na szczęście z pomocą tubylców udało nam się szybko odnaleźć wiatę przystankową z rozkładem jazdy, na którym widniał nasz upragniony kurs. Po chwili zza zakrętu wyłonił się Autosan A1012 z zielonogórskiego PKS-u, którym udaliśmy się do Łagowa, gdzie organizatorzy imprezy obiecali że będą na nas czekać do skutku. W czasie jazdy tym autobusem obiecaliśmy sobie, że jak dorwiemy tego ich kierownika pociągu, to w najłagodniejszym przypadku wyciągniemy mu portfel i weźmiemy sobie zwrot kosztów za podróż tym PKS-em. Na całe szczęście przyjazd autobusu do Łagowa zgrał się idealnie z przyjazdem pociągu, więc po szybkiej przesiadce siedzieliśmy już w pociągu do Sieniawy Lubuskiej. Organizatorzy imprezy przepraszali nas za zaistniałą sytuację. Przyczyną był brak przepływu informacji, kierownik pociągu podał sygnał odjazdu bez wiedzy organizatorów. Z racji tego że nie straciliśmy za wiele, nasza agresja rozeszła się po kościach.

Pogoda na imprezie dopisuje, świeci słońce, a śniegu jest ponad pół metra. Organizatorzy zadbali nie tylko o odśnieżenie szlaku, ale i o odgarnięcie śniegu z większości miejsc planowanych fotostopów. Następną stacją za Łagowem jest już Sieniawa Lubuska, czyli ostatnia stacja do której da się dojechać pociągiem od strony Toporowa.

Ol49-7 w trakcie oblotu składu w Sieniawie Lubuskiej

Parowóz obleciał tu skład, po czym wycofał go najdalej jak się da w kierunku Międzyrzecza. Dodatkowym motywem dla manewrującej oelki był stanowiący już coraz większą rzadkość samochód Żuk. Oczekiwanie na pozorowany wjazd od strony Międzyrzecza się przedłużyło o kilkanaście minut, gdyż jedna ze zwrotnic nieco przymarzła i trzeba było ją rozkuć. Czekanie na takim trzaskającym mrozie nie należało do przyjemnych, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu był czas na wycięcie krzaków utrudniających wykonanie zdjęcia. Gdy w końcu ujrzeliśmy skład pociągu cofający w kierunku Międzyrzecza, przywitaliśmy go gromkimi brawami. 

Pozorowany wjazd do Sieniawy Lubuskiej od strony Międzyrzecza.
Jak widać zadbano nawet o wycinkę krzaków. Niestety kawałek dalej
kończy się przejezdny tor.

Oprócz wjazdu od Międzyrzecza w planie były jeszcze zdjęcia pociągu z budynkiem stacyjnym oraz z bunkrem ładunkowym kopalni węgla brunatnego, z którego odbywa się załadunek węgla na wagony. 

Na stacji w Sieniawie Lubuskiej

Przemieszczanie się po terenie stacji nie było zadaniem łatwym, gdyż trzeba było brodzić po kolana w śniegu. Najczęściej stosowaną metodą było chodzenie po śladach osoby idącej wcześniej. 

Obok bunkra ładunkowego Kopalni Węgla Brunatnego w Sieniawie
Lubuskiej.

Po zrealizowaniu wszystkich fotostopów w Sieniawie Lubuskiej ruszyliśmy w drogę powrotną do Toporowa. Pomiędzy Sieniawą Lubuską a Łagowem zaplanowany był fotostop przy stawach hodowlanych. Stanowią one własność prywatną, jednak właściciel nie miał nic przeciwko wykorzystaniu ich do zdjęć kolejowych, a nawet zadbał o odśnieżenie drogi do nich prowadzącej. Parowóz ze składem przejeżdżał kilka razy tam i z powrotem dając możliwość wykonania kilku ujęć pociągu z zamarzniętym stawem.

Przy zamarzniętym stawie między Sieniawą Lubuską a Łagowem

Kolejne zdjęcia wykonywaliśmy w Łagowie. Łagów jest miejscowością letniskową malowniczo położoną na przesmyku między jeziorami: Ciecz i Łagowskim. Znajdują się tu liczne zabytki, z których najbardziej znany jest gotycko-barokowy zamek z XIV wieku oraz fragmenty murów miejskich z bramami. Linia kolejowa przekracza tu głęboką dolinkę nad którą przerzucony został wysoki ceglany wiadukt, będący największym obiektem inżynierskim na całej linii Międzyrzecz - Toporów. Z racji tego, że przez parę lat pociągi tędy nie kursowały i turyści upodobali sobie przesiadywanie na wiadukcie, postawiono tablicę zabraniającą chodzenia po obiekcie. Przy czym widać, że tekst pisał jakiś pasjonat kolei, gdyż uwzględniono w nim terminy kursowania pociągów, a nawet dołączono zdjęcie pociągu towarowego na wiadukcie! 

Tablica zabraniająca wstępu na wiadukt w Łagowie. Jak widać
zadbano nawet o terminy kursowania pociągów, zdjęcie ST43 na
obiekcie, jak i niemieckojęzyczną wersję ostrzeżenia,

Podobnie jak na poprzednim fotostopie, tak i tu pociąg wykonał kilka najazdów na wiadukt, żeby umożliwić wykonanie zdjęć z obu stron. 

Największy obiekt inżynieryjny na całej linii Międzyrzecz - Toporów.
Duży wiadukt w Łagowie.

Duży wiadukt w Łagowie od drugiej strony

Następnie skład wycofał na stację, gdzie przez najbliższe pół godziny trwało wodowanie parowozu z wozów strażackich z miejscowej OSP. 

Wodowanie parowozu na stacji w Łagowie

Gdy lokomotywa została nawodniona, przemieściliśmy się na tzw. mały wiadukt w Łagowie, przerzucony nad lokalną drogą do Gronowa. Pociąg wykonał najazd, po czym na pełnej prędkości przemknął po wiadukcie dając możliwość wykonania dynamicznego ujęcia. 

Fotostop na małym wiadukcie w Łagowie

Parę kilometrów dalej skład zatrzymał się ponownie. Nie był to fotostop, lecz obsługa pociągu musiała wysiąść, żeby zamknąć szlabany na przejeździe przez bardzo ruchliwą drogę numer 2 prowadzącą do przejścia granicznego w Świecku. Zaraz za przejazdem jest stacyjka Gronów, gdzie zaplanowany był kolejny fotostop. Wysiedliśmy z pociągu, po czym wydeptując ścieżkę w półmetrowym śniegu przemieściliśmy się na dawną drogę ładunkową celem wykonania zdjęcia pociągu z budynkiem stacyjnym. Trzeba było tylko uważać, żeby nie mieć w kadrze jednego z wielu TIR-ów przejeżdżających w tle po drodze nr 2. 

Stacja Gronów

To już była ostatnia stacja przed Toporowem. Pod wiaduktem magistrali E-20 przewidziany był jeszcze jeden fotostop, który był zarazem najbardziej ekstremalny. Pociąg fotografowaliśmy ze stromego i śliskiego zbocza, które dodatkowo było pokryte półmetrową warstwą śniegu. Mało kto się jednak tym przejmował, gdyż większość z nas miała już i tak buty przemoczone na wcześniejszych fotostopach. 

Wyjazd spod wiaduktu magistrali E-20 przed Toporowem

Po dotarciu do Toporowa parowóz obleciał skład i udał się w drogę na biegu do Zbąszynka i dalej do Wolsztyna. Ja opuściłem tu pociąg imprezowy, gdyż przesiadałem się na osobówkę do Rzepina, gdzie miałem przesiadkę na Szczecin, skąd planowałem wrócić do Krakowa nocnym pociągiem TLK.

Zmiana czoła pociągu w Toporowie

Mimo, że Toporów praw miejskich nigdy nie posiadał, w przejściu podziemnym dumnie widnieje napis "wyjście do miasta". W czasie gdy na chwilę wyszedłem na "miasto", w stronę Zbąszynka przemknął Traxx PKP Cargo z bruttem kontenerowym. Trochę żałowałem że nie zrobiłem zdjęcia, ale to i tak pod słońce. Za to w drugą stronę miał wnet pojechać Eurocity do Berlina, z którym często śmiga najnowszy nabytek spółki PKP Intercity, czyli Taurus vel "Husarz". Gdy wróciłem na stację, parowóz z pociągiem imprezowym właśnie opuszczał stację. Zaraz po tym jak skład zniknął za łukiem, jego miejsce zajął Eurocity Berlin - Warszawa - Express prowadzony tak jak przypuszczałem Taurusem EU44-001 (183 601). 

EU44-001 z pociągiem Berlin Warszawa Express mija na biegu
stację Toporów

Tuż po jego przejeździe na semaforze wyjazdowym w kierunku Rzepina znów wyświetliło się zielone. Po cichu liczyłem na jakiegoś Traxxa z towarem. Nie myliłem się, po paru minutach przemknęła EU43-006 z kontenerami. 

EU43-006 z pociągiem kontenerowym mija Toporów

Semafor tylko na chwilę pokazał czerwone światło, po czym znów wyświetlił zielone. Byłem przekonany, że to już dla mojej osobówki do Rzepina, więc schowałem aparat i przemieściłem się na właściwy peron. Patrzę, a tu jedzie kolejny Traxx z towarem, więc w tył zwrot i szybko wyciągać aparat. Tym razem jechała EU43-001 ze transportem samochodów Fiat. 

Kolejny pociąg towarowy z Traxxem (tym razem EU43-001) mija
Toporów

W sumie w przeciągu 20 minut przez stację przejechał Taurus i 3 Traxxy. Gdybym urwał się z księżyca, przyleciał do Toporowa na te 20 minut i wrócił na księżyc, pomyślałbym że kolej w Polsce jest bardzo nowoczesna. Ale w końcu trzeba było zejść na ziemię, gdyż nadszedł czas przyjazdu mojej osobówki. Do Rzepina zawiózł mnie EN57-1770 z raczej mizerną frekwencją. W Rzepinie mam ponad pół godziny czekania na osobówkę do Szczecina. Tuż przed jej przyjazdem pod dworzec zajechał bus z tablicą "zastępcza komunikacja autobusowa na odcinku Międzyrzecz - Rzepin". W porównaniu ze stojącym niedaleko Traxxem wyglądało to jak zderzenie standardów krajów trzeciego świata z krajami zachodnimi. W końcu przyjechała osobówka z Zielonej Góry do Szczecina w postaci EN57-1291, którym udałem się na zaliczanie fragmentu magistrali nadodrzańskiej. Z powodu niskich prędkości szlakowych kilka lat temu wycofano z tej linii wszystkie całoroczne pociągi dalekobieżne. Obecnie jest już nieco lepiej, kibel wlókł się tylko przez pierwsze kilka kilometrów, potem jechał szybko (na oko 80 km/h). Ostatnimi czasy na tej linii zapanowała moda na pociągi osobowe dalekich relacji typu Wrocław - Kamień Pomorski czy Wrocław - Świnoujście. Frekwencja w pociągu początkowo kiepska, ale im bliżej Szczecina tym więcej ludzi. W Szczecinie na przesiadkę miałem ponad 3 godziny, więc było dużo czasu na zwiedzanie stacji i okolic. Studiując rozkład jazdy zauważyłem takową ciekawostkę: o 23:02 ze stacji odjeżdża TLK ze Świnoujścia do Lublina i Krakowa, a 18 minut później TLK do Terespola i ...Krakowa. Potem w Poznaniu te pociągi wymieniają się grupami wagonów. Jest to działanie dla mnie lekko niezrozumiałe powoduje tylko dezorientację u podróżnych. Być może zamiarem było, żeby w jednym pociągu jechały tylko wagony ze Świnoujścia, a w drugim tylko ze Szczecina. W końcu przed godziną 23 przyjechał mój pociąg TLK ze Świnoujścia do Krakowa i Lublina prowadzony przez EU07-076, którym udałem się w drogę powrotną do Krakowa. Wyprawę zakończyłem następnego dnia przed godziną 10.

Ogólnie samą imprezę można raczej uznać za udaną. Co prawda główny bohater imprezy, parowóz Tr5-65 nie mógł w niej wziąć udziału, ale Ol49 również był wdzięcznym tematem do zdjęć na łagowskim wiadukcie. Na początku imprezy był mały zgrzyt, gdy pociąg imprezowy nie poczekał na skomunikowanie, ale stało się to nie z winy organizatorów. Szczęśliwie tym razem wszyscy uczestnicy imprezy wzięli w niej udział. W ogóle należą się w tym miejscu gorące podziękowania dla Towarzystwa Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni, że pomyśleli o tych, którym nie było dane uczestniczyć w grudniowej imprezie z Tr5 do Sieniawy Lubuskiej i specjalnie dla nich podjęli się zorganizowania drugiej edycji. Organizatorzy wzięli również poprawkę na pogodę i zadbali o odśnieżenie szlaku i niektórych miejsc fotostopów. A trzeba przyznać, że tak ekstremalnej imprezy jeżeli chodzi o ilość śniegu już dawno nie było. Na szczęście przez prawie cały dzień było pogodnie i większość uczestników imprezy mimo totalnie przemoczonych spodni i butów wracała do domu zadowolona. Życzę organizatorom jeszcze niejednej udanej imprezy z udziałem wolsztyńskich parowozów.

wtorek, 28 września 2021

2014-07-30 Woodstock 2014

 

Pociągi dowożące uczestników festiwali muzycznych Przystanek Woodstock zawsze leżały w kręgu moich zainteresowań. Pamiętam jak za dzieciaka oglądałem w telewizji reportaże z Żar, gdzie pierwotnie odbywały się te wydarzenia. Na stację co chwilę wjeżdżały lokomotywy spalinowe serii ST43, SU45 lub SU46 ciągnące po dwa czteroczłonowe zestawy wagonów piętrowych wypełnione po brzegi ludźmi. Po 2000 roku Przystanki Woodstock przeniosły się do Kostrzyna nad Odrą i od tego czasu pociągi woodstockowe wpisały się w krajobraz magistrali nadodrzańskiej Szczecin – Zielona Góra – Wrocław oraz ostbahnu Kostrzyn – Krzyż. Z czasem stały się one jednym z ostatnich w kraju bastionów zestawu piętrusów prowadzonych lokomotywami serii SU45. Liczba sprawnych lokomotyw spalinowych oraz wagonów piętrowych stopniowo malała, tak że z czasem wszystkie pociągi dodatkowe kierowano przez nadodrzankę i zestawiano z potrójnych jednostek EN57. Na ostbahnie zaś kursowały wyłącznie planowe pociągi osobowe relacji Krzyż – Kostrzyn – Krzyż, które na czas festiwalu były obsługiwane składami wagonowymi. Przyciągały one corocznie tłumy miłośników kolei zarówno z kraju jak i zagranicy. Pewien już śp. miłośnik kolei nawet to skomentował, że Jerzy Owsiak chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że przy okazji organizuje drugą imprezę, może mniej medialną ale też w obsadzie międzynarodowej. Nosiłem się oczywiście z zamiarem wizyty na ostbahnie podczas Przystanku Woodstock, ale zawsze na przeszkodzie stawało to, że odbywa się on na przełomie lipca i sierpnia. U mnie w robocie na przełomie miesięcy zawsze było najwięcej pracy i był problem z wzięciem urlopu. Dopiero w 2014 roku zmienił mi się nieco zakres czynności i była większa swoboda z urlopami. I tak się szczęśliwie złożyło, że Marcin do mnie zadzwonił że jest zainteresowany dwudniowym wypadem na ostbahn w okresie woodstockowym. Zgodziłem się od razu i wplotłem to w plan swojego urlopu. Przy okazji postanowiłem też zajrzeć na chwilę na sam festiwal, żeby poczuć jego klimat o którym dotychczas tylko słyszałem z opowieści znajomych. W roku 2014 przy obsłudze pociągów osobowych na odcinku Krzyż – Kostrzyn pracowały ostatnie cztery czynne lokomotywy serii SU45 w Przewozach Regionalnych (numery 079, 089, 115 i 241) oraz dwie lokomotywy SP32 (204 i 206). Na bazę noclegową wybraliśmy Drezdenko, gdzie zlokalizowaliśmy hotel o dobrym standardzie, chociaż położony dość daleko od ostbahnu.

 

Dzień 1, środa 30 lipca 2014 r.

Wyruszyliśmy z Krakowa nie tak bardzo rano bo tuż po godzinie 9 i na początek cisnęliśmy na zachód autostradą A4. Przed Legnicą skręciliśmy w lokalną drogę do Prochowic. Stamtąd przedostaliśmy się do Lubina skąd kierowaliśmy się na północ krajową trójką. Przez niemal całą drogę towarzyszyło nam słońce i upał, ale tuż przed celem naszej podróży przyszła burza, która przyniosła załamanie pogody i o zdjęciach ze słońcem przez najbliższą dobę mogliśmy zapomnieć. Z drogi S3 zjechaliśmy w Skwierzynie i kierowaliśmy się skrajem Puszczy Noteckiej. Jechaliśmy wzdłuż trupa linii kolejowej do Starych Bielic rozebranej w 1991 roku, chociaż zachował się po niej okazały most na Warcie. Za Lipkami Wielkimi skręciliśmy w lokalną drogę, która doprowadziła nas do przystanku Sarbiewo położonego na ostbahnie. Już za parę minut miał jechać pociąg osobowy z Krzyża do Kostrzyna, więc nie zastanawiając się długo zaczailiśmy się na pierwszym lepszym przejeździe. Przyjechał fiat SU45-089 z trzema bohunami. Lokomotywa ta była wówczas nazywana gwiazdą ostbahnu, gdyż parę miesięcy wcześniej została świeżo odmalowana. 

SU45-089 z pociągiem osobowym z Krzyża do Kostrzyna
w rejonie przystanku Sarbiewo

Do następnych pociągów mieliśmy 1,5 godziny, więc mogliśmy spokojnie penetrować szlak. Tego dnia operowaliśmy między Nowym Drezdenkiem a Górkami Noteckimi, gdyż tam sieć dróg pozwala na gonienie pociągów. Wszystkie stacje położone na tym odcinku są wyposażone w semafory kształtowe. Po godzinie 17 zjeżdżały się pociągi z obu kierunków, które postanowiliśmy uwiecznić wjeżdżające na stację Stare Kurowo. Najpierw przyjechał skład od Kostrzyna prowadzony łaciatym fiatem SU45-241. 

SU45-241 z pociągiem osobowym z Kostrzyna do Krzyża
wjeżdża na stację Stare Kurowo

Kilka minut później zjawił się pociąg z Krzyża, który przyprowadziła SU45-115. 

SU45-115 z pociągiem z Krzyża do Kostrzyna wjeżdża do Starego
Kurowa

Ruszyliśmy w pościg za tym składem łapiąc go jeszcze na wyjeździe ze stacji Strzelce Krajeńskie Wschód. Stacja ta w rzeczywistości leży 6 kilometrów od miasta Strzelce Krajeńskie, we wsi Zwierzyn. Niemal dokładnie 3 lata wcześniej wydarzył się tu wypadek w którym zginęły 3 osoby. 7 wagonów towarowych, które stało niezabezpieczone na bocznicy nagle się stoczyło i wbiło w budynek stacyjny. Budynek stacyjny prowizorycznie zabezpieczono i zamurowano dziurę po wagonach. 

Wyjazd ze stacji Strzelce Krajeńskie Wschód

Dalej do Górek Noteckich biegnie wąska i kręta lokalna droga, więc nie ryzykowaliśmy pogoni za pociągiem. Pojechaliśmy tam na spokojnie znaleźć miejscówkę na kolejny pociąg od Kostrzyna, który już do nas zmierzał. Dojechaliśmy na przejazd kolejowy położony na samym końcu Górek Noteckich, najdalej jak się dało dotrzeć autem. I tu trafiła nam się kolejna duża ciekawostka. Pociąg z Kostrzyna prowadził strażacki fiat SU45-079, a w składzie była bipa. Jeden z dwóch ostatnich czynnych czteroczłonowych zestawów piętrowych tego typu. Na co dzień stacjonuje on w Chojnicach. 

SU45-079 z bipą jako pociąg z Kostrzyna do Krzyża zbliża się
do stacji Górki Noteckie

Taki zestaw obowiązkowo musieliśmy pogonić. Ruszyliśmy czym prędzej do centrum Górek Noteckich i dalej wzdłuż ostbahnu. Udało się skład dogonić za Starym Kurowem i potem jeszcze na stacji Nowe Drezdenko.

Na szlaku Stare Kurowo - Nowe Drezdenko

Odjazd ze stacji Nowe Drezdenko

Za około godzinę jechał pociąg od Krzyża, którego pierwsze ujęcie chcieliśmy wykonać z belami siana na szlaku za Nowym Drezdenkiem. Powrotny skład ku naszej uciesze również obsługiwała bipa. 

SU45-079 z pociągiem z Krzyża do Kostrzyna na szlaku Nowe
Drezdenko - Stare Kurowo

Ruszyliśmy za nią w pościg na odwiedzony całkiem niedawno przejazd w Górkach Noteckich. 

Na szlaku za stacją Górki Noteckie

Następny pociąg był planowo dopiero po godzinie 20. Jak na takie warunki pogodowe jest to dość kiepska pora do zdjęć. Zdecydowaliśmy się złapać go z semaforami wyjazdowymi z Górek Noteckich. W tym miejscu nie jechał pełną prędkością i zdjęcie wyszło nie najgorzej. Tym razem jechał fiat 115. 

SU45-115 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża rusza z Górek
Noteckich

Udało nam się jeszcze go dorwać z dworkiem koło Starego Kurowa, ale tam parametr był już kiepski. 

Na szlaku koło Starego Kurowa

To by było na tyle jeżeli chodzi o pierwszy dzień. Zjechaliśmy do hotelu na kolację i nocleg.

 

Dzień 2, czwartek 31 lipca 2014 r.

Ten dzień rozpoczęliśmy wcześnie, bo już o godzinie 4. Naszym pierwszym celem był bowiem jedyny wówczas pociąg dalekobieżny docierający do Gorzowa Wielkopolskiego, który w Nowym Drezdenku meldował się o w pół do piątej nad ranem. Był to łącznik od pociągu TLK „Szczecinianin” z Warszawy Wschodniej do Świnoujścia wypinany w Krzyżu. To były czasy kiedy PKP Intercity linie niezelektryfikowane traktowało bardzo po macoszemu i do Gorzowa Wielkopolskiego rzuciło ochłap w postaci jednego połączenia z Warszawy, które przyjeżdżało po godzinie 5 i ruszało w drogę powrotną tuż przed północą. Rozstawiliśmy się ze statywami na placu ładunkowym stacji Nowe Drezdenko i czekaliśmy na przyjazd gorzowskiej grupy „Szczecinianina”. Przyjechała lokomotywa SP32-206 z dwoma wagonami, dwójką i jedynką. Co ciekawe przez 3 miesiące łącznik ten prowadził też wagon sypialny, ale został wycofany z powodu braku zainteresowania. 

SP32-206 z grupą wagonów od pociągu TLK "Szczecinianin"
z Warszawy Wschodniej do Gorzowa Wielkopolskiego przystanęła
w Nowym Drezdenku

Po odjeździe „Szczecinianina” wybraliśmy się do Krzyża aby porobić trochę zdjęć stacyjnych póki parametr nie pozwalał na robienie zdjęć szlakowych. Po drodze podziwialiśmy okazały most na Noteci pozostały po linii kolejowej Skwierzyna – Stare Bielice. Przed godziną 5 zameldowaliśmy się na stacji w Krzyżu. Sfotografowaliśmy małe żelazko SA105-002, które podstawiło się jako osobówka do Piły. W dalszej części stacji na zatrudnienie oczekiwała bipa. 

SA105-002 jako pociąg osobowy do Piły na stacji w Krzyżu

Natomiast do odjazdu w kierunku Kostrzyna szykowała się strażacka SU45-079 z bohunami. Ten skład postanowiliśmy uwiecznić na postoju w Starych Bielicach. Niegdyś była to stacja węzłowa, do 1991 roku odgałęziała się tu lokalna linia do Skwierzyny. Obecnie Stare Bielice są tylko przystankiem osobowym, chociaż pozostałości torów dodatkowych leżą do dziś w trawie. 

SU45-079 z porannym pociągiem z Krzyża do Kostrzyna
w Starych Bielicach

Po wykonaniu zdjęcia pociągu w porannej szarówce, ruszyliśmy niespiesznie w stronę stacji Nowe Drezdenko. Tam zastaliśmy opuszczone szlabany. Zaskoczyło nas to, gdyż żadna osobówka o tej porze nie jedzie. Okazało się, że to SP32-206 po przyprowadzeniu TLK „Szczecinianin” do Gorzowa Wielkopolskiego wracała luzem do Krzyża. Do kolejnej osobówki mieliśmy jeszcze godzinę, więc udaliśmy się na miasto na zakupy. O w pół do siódmej ponownie zjawiliśmy się na stacji Nowe Drezdenko, gdyż zaraz miała nadjechać osobówka od Krzyża. Okazało się że to właśnie niedawno widziana przez nas SP32-206 podjęła w Krzyżu bipę i ruszyła w obieg. Zrobiliśmy jej dwa ujęcia w Nowym Drezdenku i podgoniliśmy jeszcze pod kościół w Nowym Kurowie. 

SP32-206 z pociągiem z Krzyża do Kostrzyna wjeżdża na stację
Nowe Drezdenko

Odjazd ze stacji Nowe Drezdenko

Na szlaku Nowe Drezdenko - Stare Kurowo

Dalej już bipy nie goniliśmy, gdyż jechała osobówka od Kostrzyna. Zaczekaliśmy na nią na stacji Stare Kurowo, gdzie znaleźliśmy motyw z kościołem i skrajnikiem. Skład bohunów przyprowadziła SU45-115.

SU45-115 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża na stacji Stare
Kurowo

Udało nam się pociąg dopaść jeszcze raz na szlaku do Nowego Drezdenka. 

Na szlaku Stare Kurowo - Nowe Drezdenko

Potem odpuściliśmy sobie na chwilę gonienie. Była godzina 7 i w naszym hotelu zaczęło się wydawanie śniadań. Zajechaliśmy więc na przerwę posiłkową. Ponownie na szlaku pojawiliśmy o w pół do dziewiątej. Zajechaliśmy ponownie na dawną stację Stare Bielice, gdyż chcieliśmy mieć ujęcie pociągu do Krzyża z budynkiem stacyjnym. Na czele składu tym razem była SU45-089. 

SU45-089 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża rusza ze Starych
Bielic

Pół godziny później zestaw będzie jechał w drogę powrotną do Kostrzyna. Tym razem postanowiliśmy udać się do Sarbiewa, bo tam jak na razie byliśmy tylko raz, na samym początku po przyjeździe z Krakowa. Pogoda zaczęła się stopniowo poprawiać i w Sarbiewie wykonaliśmy pierwsze na tym wyjeździe zdjęcia ze słońcem. 

SU45-089 z pociągiem z Krzyża do Kostrzyna rusza z przystanku
Sarbiewo

Uznaliśmy, że przyszedł czas się przenieść na dalszy odcinek ostbahnu w kierunku Gorzowa Wielkopolskiego. Następną stacją za Górkami Noteckimi jest Santok. Żeby się tam dostać musieliśmy nadłożyć nieco drogi. Wyjechaliśmy parę kilometrów na północ do drogi krajowej nr 22, przejechaliśmy nią kawałek w kierunku Gorzowa, po czym lokalnymi drogami dotarliśmy do Santoka. Wioska jest malowniczo położona u ujścia Noteci do Warty. Ostbahn biegnie tu u podnóża wysokiej skarpy, która często jest odwiedzana przez miłośników fotografii kolejowej. Mieliśmy w planie ją odwiedzić, ale najpierw udaliśmy się na stację kolejową. Znaleźliśmy miejscówkę przy semaforze wjazdowym od strony Krzyża, gdzie zachowały się pozostałości po teletechnice. Uwieczniliśmy tu SU45-079 z osobówką z Kostrzyna. 

SU45-079 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża rusza z Santoku

Tuż po 12, czyli za niespełna 2 godziny mają się zameldować osobówki w obu kierunkach. Wykorzystaliśmy ten czas na penetrację skarpy ciągnącej się wzdłuż linii kolejowej. Ostatecznie uznaliśmy, że najciekawszy widok na oba kierunki jest przy pierwszych zabudowaniach wsi Czechów. Niegdyś ta wieś miała przystanek kolejowy, jednak został zlikwidowany w połowie lat 90-tych. Jako pierwszy nadjechał od strony Krzyża skład z SU45-115 a kilka minut później wykonaliśmy piękne ujęcia składu od Kostrzyna prowadzonego SU45-089 na tle zakoli Warty. 

SU45-115 z pociągiem z Krzyża do Kostrzyna w dolinie Warty
między Santokiem a Gorzowem Wielkopolskim

SU45-089 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża mija wieś Czechów

Do następnych osobówek mieliśmy znów 2 godziny czekania. Z Czechowa były już dwa kroki do Gorzowa Wielkopolskiego i postanowiliśmy tam spędzić ten czas. Na stacji stał skład wagonów od pociągu TLK „Szczecinianin”, który stoi tu cały dzień i w trasę wyruszy dopiero przed północą. Obok na zatrudnienie oczekiwał szynobus SA105-101. 

SA105-101 oraz wagony od pociągu TLK "Szczecinianin" na
stacji Gorzów Wielkopolski

Z kolei przy peronie stał link SA139-004 obsługujący połączenia do Zielonej Góry przez Zbąszynek. Wyruszy w trasę po godzinie 14 po przyjeździe osobówek z Krzyża i Kostrzyna. 

SA139-004 stoi przy peronie w Gorzowie Wlkp.

Gdy już zbliżała się pora ich przyjazdu, ulokowaliśmy się na moście drogowym przez Wartę, żeby złapać je na znanym i lubianym miejscówce na gorzowskiej estakadzie. Od Krzyża przyjechał strażacki fiat z bohunami, a od Kostrzyna SP32 z bipą. Przy przejeździe tego pierwszego pociągu słońce pięknie współpracowało. 

SU45-079 z pociągiem z Krzyża do Kostrzyna pokonuje estakadę
w Gorzowie Wielkopolskim

SP32-206 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża na gorzowskiej
estakadzie

Następnie dla odmiany postanowiliśmy udać się na szlak w kierunku Zbąszynka zrobić zdjęcie linka do Zielonej Góry. Kluczyliśmy trochę po gorzowskich ulicach i o mało nie wpadliśmy na ekspresówkę S3, którą musielibyśmy jechać do Skwierzyny. Na szczęście ostatecznie wydostaliśmy się na dawny przebieg drogi krajowej nr 3. Zajechaliśmy nim pod przystanek Gorzów Wielkopolski Karnin, gdzie uwieczniliśmy linka w obsłudze osobówki do Zielonej Góry. Linia Gorzów Wielkopolski – Zbąszynek stanowi obecnie ważny ciąg łączący stolice Województwa Lubuskiego. Chociaż był okres takiej zapaści, kiedy nawet na tej linii ruchu pasażerski był zawieszony (przełomi lat 2002/2003). 

SA139-004 jako pociąg osobowy z Gorzowa Wlkp. do Zielonej
Góry zatrzymuje się na przystanku Gorzów Wielkopolski Karnin

Po tym jak wykonaliśmy zdjęcie linka Marcin zaczął się pomału ewakuować do Krakowa. Ja zaś miałem jeszcze wykupiony jeden nocleg w Drezdenku, po którym udawałem się na dalszą część urlopu (już niekolejową). Marcin odwiózł mnie do centrum miasta i pojechał w drogę powrotną, a ja udałem się na kolejne zdjęcia które zaplanowałem sobie w gorzowskiej dzielnicy Wieprzyce. Wsiadłem do tramwaju udającego się w tamtym kierunku, który zawiózł mnie pod samą stację Gorzów Wielkopolski Wieprzyce. Od ostbahnu odgałęzia się tu nieczynna linia kolejowa do Myśliborza, nieczynna w ruchu osobowym od 1991 roku. Ruch towarowy odbywał się tu jeszcze w 2010 r., kiedy kursowały składy z kruszywem pod budowę ekspresówki S3. Według stanu na rok 2014 linia ta była już skazana na zagładę. Podczas remontu ulicy przekraczającej tory przy stacji w Wieprzycach, przęsło toru do Myśliborza zostało wycięte. Torowisko odbija później w lewą stronę i wznosi się na coraz wyższy nasyp, bo przejść wiaduktem na ostbahnem. I właśnie z nasypu linii do Myśliborza w tym miejscu można wykonać niezłe zdjęcia, szczególnie pociągów jadących od Krzyża. Po godzinie 16 znowu w krótkim odstępie czasu zjawił się najpierw skład z Kostrzyna z SU45-115, a potem z Krzyża z SU45-089. 

SU45-115 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża zbliża się do stacji
Gorzów Wielkopolski Wieprzyce

SU45-089 z pociągiem z Krzyża do Kostrzyna ruszył ze stacji
Gorzów Wielkopolski Wieprzyce

Na tym zakończyłem zdjęcia kolejowe na dziś i postanowiłem udać się na pole woodstockowe, zobaczyć na własne oczy jaki klimat ma ten festiwal. Wróciłem na stację w Wieprzycach i czekałem na skład do Kostrzyna. W międzyczasie napatoczył się jeszcze skład do Krzyża z SU45-079. 

SU45-079 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża zatrzymuje się
w Gorzowie Wielkopolskim Wieprzycach

Akurat miałem szczęście i na pociągu do Kostrzyna trafiła się bipa z SP32-206. Do samego Kostrzyna nie dojeżdżałem, lecz wysiadłem stację wcześniej w Dąbroszynie. Jakoś wypatrzyłem na mapie, że stamtąd jest ciutkę bliżej na pole festiwalowe. Od stacji szedłem leśną drogą wzdłuż torów, potem chodnikiem wzdłuż drogi wojewódzkiej, po czym przy parkingu odbijała leśna droga w stronę woodstockowego pola. Dukt po chwili przekraczał dawną linię kolejową do Myśliborza, obecnie prowadzącą tylko do terminala paliwowego w Barnówku. Kilkaset metrów dalej osiągnąłem wielką polanę, gdzie po horyzont rozstawione były namioty i campery. Przeszedłem przez całe pole i bardzo mi się tam podobało. Ludzie byli bardzo otwarci. Wielu się za mną witało jakbyśmy się znali od dawna, choć widziałem ich pierwszy raz w życiu. Co kawałek trafiałem na osobą rozdającą uściski i buziaki. Jak usiadłem na chwilę na krawężniku, zaraz ktoś się dosiadał i zagadywał. Oj dlaczego takich ludzi nie spotyka się na co dzień. Wracałem stamtąd naładowany pozytywnymi emocjami i byłem już pewien, że w kolejnych latach będę musiał wpadać tu na dłużej. Na stacyjkę w Dąbroszynie wróciłem po godzinie 20, żeby złapać ostatni wieczorny pociąg, który w Nowym Drezdenku będzie jeszcze o w miarę ludzkiej porze. Na peronie jedna dziewczyna do mnie zagadała i poczęstowała puszką piwa. Jechaliśmy razem pociągiem dzieląc się wrażeniami z Woodstocku. W Gorzowie Wielkopolskim wysiadła razem z większością pasażerów, tak że w dalszą drogę na moim pokładzie wagonu jechało tylko kilka osób. Wtedy inna dziewczyna siedząca kilka rzędów przede mną zaprosiła mnie do siebie. Opowiadała, że jedzie do Gdańska z przesiadkami w Krzyżu i Poznaniu i pytała czy przypadkiem też nie jadę w tym kierunku. Odpowiedziałem, że niestety nie dotrzymam jej towarzystwa tak długo, bo jadę tylko do Drezdenka. Ale miło, że miałem okazję poznać kolejna tak otwartą osobę. Pożegnaliśmy się na stacji Nowe Drezdenko i ruszyłem pieszo przez śpiące już miasteczko do hotelu na kolejny nocleg.

 

Dzień 3, piątek 1 sierpnia 2014 r.

Dzień powrotu przywitał mnie piękną słoneczną pogodą. Już wiedziałem, że wyjazd pozostawi u mnie sporo niedosytu zarówno pod względem zdjęć pociągów na ostbahnie w dobrej pogodzie jak i klimatu samego Woodstocku. Po śniadaniu ruszyłem w 20-minutowy spacer na stację, żeby zdążyć na pociąg do Krzyża odjeżdżający o 8:30. Skład bohunów przyprowadziła SU45-089.

SU45-089 z pociągiem z Kostrzyna do Krzyża zatrzymuje się
w Nowym Drezdenku

Po 20 minutach dotarliśmy do Krzyża skąd po 15 minutach skład będzie jechał z powrotem do Kostrzyna. 

Pociąg osobowy z Kostrzyna skończył bieg w Krzyżu

Spodziewałem się, że fiat zrobi szybko oblot, potem próba hamulca i w drogę. A tu fiat zjechał na szopę, a z drugiej strony składu podpięła się SP32-204! Fajnie, że na koniec pobytu udało mi się popełnić chociaż peronówkę z zieloną SP32. Wówczas były jeszcze na chodzie trzy pojazdy tej serii. Trzecią była 202, która już dogorywała na manewrach w Poznaniu. 

SP32-204 podjeżdża do składu pociągu osobowego do Kostrzyna

SP32-204 rusza z Krzyża z pociągiem do Kostrzyna

Równo godzinę po odjeździe SP32-204 ze składem do Kostrzyna przyjechała inna przedstawicielka tej serii, czyli widziana już wczoraj czerwona SP32-206. Przyprowadziła osobówkę z Piły zestawioną z dwóch bohunów. 

SP32-206 przybyła do Krzyża z pociągiem osobowym z Piły

Akurat w dalszą drogę planowałem jechać do Piły, więc po cichu liczyłem że pojadę takim składem. SP32 zjechała ze składem na boczny tor i pół godziny później podstawiła się, ale tylko z jednym Bihunem. I faktycznie pojedzie z nim do Piły.

SP32-206 podstawia się z pociągiem osobowym do Piły

Nie zagrzewałem jednak miejsca w składzie, gdyż do odjazdu było jeszcze 40 minut i w międzyczasie pojedzie po jednym pociągu do i z Kostrzyna. Punktualnie o godzinie 11 podstawiła się SU45-115 ze składem do Kostrzyna, do którego przesiadł się spory tłumek ludzi z osobówki z Poznania. 

SU45-115 podstawia się z pociągiem osobowym do Kostrzyna

Kwadrans później zaś przyjechał pociąg z Kostrzyna, który przyprowadziła SU45-241. Zdjęcie tego fiata również było dla mnie cenne, gdyż udało się go złapać tylko raz we środę a cały czwartek nie pojawiał się na odcinku Krzyż – Kostrzyn. 

SU45-241 z pociągiem z Kostrzyna kończy bieg
w Krzyżu

Kilka minut później ruszyłem już w trasę na pokładzie pociągu do Piły. Rodzinne miasto Grabaża rozsławione przez niego w piosence „Piła tango”, przywitałem tuż po godzinie 12. Miałem tu 2 godziny przerwy, które wykorzystałem na fotografowanie pociągów na wyjeżdżających ze stacji w kierunku Krzyża, Szczecina lub Kołobrzegu. Niedługo po moim przyjeździe nadjechał TLK „Zefir” z Kołobrzegu do Krakowa prowadzony przez EU07-230, a kilka minut później EU07-085 ruszyła w trasę z „Gwarkiem” z Katowic do Słupska. 

EU07-230 z pociągiem TLK "Zefir" z Kołobrzegu do Krakowa
wjeżdża na stację Piła Główna

EU07-085 z pociągiem TLK "Gwarek" z Katowic do Słupska
opuszcza Piłę Główną

Na zatrudnienie oczekiwał EN57-1027 z barwach Województwa Wielkopolskiego, a na grupie towarowej manewrowała SM42-937. 

EN57-1027 oczekuje na zatrudnienie w Pile Głównej

SM42-937 manewruje na grupie towarowej stacji Piła Główna

O godzinie 13:15 w trasę wyruszył zachodniopomorski Link SA139-001 w obsłudze osobówki do Szczecina. 

SA139-001 jako pociąg osobowy do Szczecina rusza z Piły Gł.

Niedługo później przyjechało regio z Koszalina do Poznania obsługiwana przez EN57-1252, a kilka minut później ruszył w trasę to na co czekałem, czyli SP32-206 z bohunem do Krzyża. 

EN57-1252 jako pociąg osobowy z Koszalina do Poznania Gł.
wjeżdża do Piły Gł.

SP32-206 rusza z Piły Głównej z pociągiem osobowym do Krzyża

Tym optymistycznym akcentem zakończyłem kolejową część tego wyjazdu.