wtorek, 21 marca 2023

2019-04-27 Migiem do macierzy

 

Wygrzebałem jeszcze jeden wpis z archiwum. Tym razem nieco nowszy, bo z kwietnia 2019 r. Wybrałem się wówczas do Sochaczewa na imprezę „Migiem do macierzy”. To leżące niedaleko Warszawy miasto było wówczas ostatnim bastionem autobusów Jelcz M11. Tamtejszy Zakład Komunikacji Miejskiej na początku 2019 r. eksploatował ich aż 5 sztuk, co jak na koniec drugiej dekady XXI wieku było już ewenementem na skalę światową. W sobotę 27 kwietnia 2019 r. do Sochaczewa przyjechał dodatkowo szósty przedstawiciel tej serii, który również był niegdyś eksploatowany w ZKM Sochaczew, ale w 2016 r. został zakupiony przez miłośników komunikacji miejskiej z Warszawy. Nowi właściciele przyjechali swoim migiem do Sochaczewa na jego stare śmieci. Tam dołączył jeden z miejscowych Jelczy i na dwa wozy jeździliśmy po Sochaczewie i okolicach.

Imprezowy Jelcz wyjeżdżał z Warszawy, ale ja dosiadłem się przy dworcu PKP w Sochaczewie. Dojechałem tam najpierw pendolino do Warszawy Zachodniej a następnie Kolejami Mazowieckimi. Tuż po godzinie 10 imprezowy mig zajechał pod sochaczewski dworzec. Pomimo, że od 3 lat stacjonował on w Warszawie, zachował barwy ZKM Sochaczew, dzięki czemu do złudzenia przypominał wóz liniowy. Na początek zajechaliśmy pod największą atrakcję turystyczną Sochaczewa, jaką jest Muzeum Kolei Wąskotorowej. 

Jelcz M11 #95 z Klubu Miłośników Komunikacji Miejskiej
w Warszawie (ex ZKM Sochaczew) przy Muzeum Kolei
Wąskotorowej w Sochaczewie

Kolej wąskotorowa w Sochaczewie jest obecna od 1922 roku. Wówczas rozpoczęto przewozy na trasie Sochaczew – Tułowice, którą później wydłużono do Piasków Królewskich i Wyszogrodu. Linią kursowały pociągi towarowe wywożące drewno z Puszczy Kampinoskiej oraz pasażerskie. Regularne kursy zawieszono w roku 1984 a już dwa lata później w Sochaczewie otwarto Muzeum Kolei Wąskotorowej stanowiące oddział Muzeum Kolejnictwa w Warszawie (obecnie Stacja Muzeum). Dziś jednostka szczyci się największą w Europie kolekcją wąskotorowego taboru kolejowego. Zanim ruszyliśmy w podróż migami, mieliśmy okazję zwiedzić muzeum sochaczewskie muzeum. Większość eksponatów stanowią parowozy wywodzące się zarówno z kolei publicznych jak i cukrowniczych, leśnych i przemysłowych. Poza tym są też lokomotywy spalinowe, wagony, drezyny oraz tramwaj konny. Niewielka część taboru jest utrzymywana w stanie czynnym i eksploatowana w składach pociągów turystycznych kursujących na trasie do Wilczy Tułowskich. 

Parowóz CT1 produkcji niemieckiej (Aktiengesellschaftfür
Lokomotivbau Hohenzollern z Dusseldorfu) z wagonami do
przewozu drewna

Lokomotywa spalinowa Wls75 z wagonami do przewozu kruszywa

Po lewej parowóz Tw53 pochodzący z Górnośląskich Kolei
Wąskotorowych

Drezynka paradująca po terenie skansenu

Parowóz Ty6-3286 wyprodukowany w zakładach Linke Hoffman
Werke we Wrocławiu. Pracował początkowo w Katowicach
w zakładach przemysłowych a potem trafił na PKP na kolej 
grójecką, gdzie kolejarze nadali mu pieszczotliwą nazwę "bocian"

Parowóz Tya6-3326 produkcji zakładów Arnold Jung Lokomotivfabrik
GmbH w Jugenthal. Pracował na PKP na kolejach: Ełckiej,
Pomorskich i Warszawskich

Parowóz Tyb6-3406 produkcji  J.A. Maffei. Pracował na PKP
na kolei Grójeckiej

Parowóz Tx5-1431 produkcji zakładów Krauss-Maffei AG

Drezyna na bazie samochodu Warszawa

Parowóz Px29-1708 wyprodukowany w Warszawskiej Spółce
Akcyjnej Budowy Parowozów - PAROWÓZ

Parowóz Kp4 produkcji zakładów Fablok w Chrzanowie

Pruski parowóz CT3 produkcji Lokomotivfabrik L. Zobel, Bromberg

Wąskotorowe elektrowozy produkcji VEB w Hennigsdorfie.
Ten po prawej służył w Hucie im. Ludwika Waryńskiego
w Piekarach Śląskich

Tramwaj konny z linii Mrozy - Rudka

Parowóz Tx 1958 produkcji Orenstein & Koppel AG. Pochodzi
z kolei leśnej w Hajnówce

Parowóz  typu "Hutnik" Jedność Robotnicza z fabryki w Chrzanowie

Lokomotywa spalinowa Wls75 paradująca po terenie skansenu

Parowóz typu Ryś z fabryki w Chrzanowie

Po zwiedzeniu muzeum udaliśmy się naszym migiem na teren zajezdni ZKM mieszczącej się przy alei 600-lecia. Tam mieliśmy wyjątkową okazję do uwiecznienia na jednym zdjęciu aż pięciu Jelczy M11. Było to już ostatnie miejsce na świecie, gdzie można było naraz zobaczyć taką liczbę tych autobusów (no chyba że zostanie gdzieś zorganizowany zlot migów na wzór zlotów ogórków odbywających się w Warszawie na Noc Muzeów). Chociaż przydałby się obiektyw rybia łuska, żeby zmieścić wszystkie pięć autobusów na jednym zdjęciu. 

Wizyta na zajezdni ZKM w Sochaczewie. Ostatnia okazja
uwiecznienia naraz pięciu Jelczy M11

Ogółem tego dnia na zajezdni było sześć migów, łącznie z naszym imprezowym. Tyle że jeden stał na warsztacie i nie dało się go zmieścić na wspólnym ujęciu. 

Był jeszcze szósty mig, który stał na hali

Dla większości z tych Jelczy to już były ostatnie miesiące eksploatacji w Sochaczewie. Pracownicy ZKM poinformowali nas, że z pięciu posiadanych migów sprawne są trzy, a za kilka miesięcy planowany jest zakup nowych i używanych autobusów niskopodłogowych. Jeden Jelcz M11 zostanie zachowany a reszta będzie wystawiona na sprzedaż. Dalsza część imprezy odbyła się na dwa Jelcze.  Towarzyszył nam jeden z miejscowych migów. Tak się złożyło, że dzień imprezy „Migiem do macierzy” zbiegł się z inauguracją sezonu turystycznego na Sochaczewskiej Kolei Muzealnej, kiedy to na wąskotorówkę do Wilczy Tułowskich ruszyły pierwsze w 2019 roku pociągi. Po cichu więc liczyłem na fotostop z pociągiem wąskotorowym. Ku mojej uciesze organizatorzy mieli to w planie i z zajezdni udaliśmy się prosto na stację Chodaków, gdzie zaczekaliśmy na pociąg. 

Dwa Jelcze M11 (sochaczewski #SNB 6522 i warszawski #95)
oczekują na wąskotorówkę przy stacji Chodaków.

Skład był zestawiony z lokomotywy spalinowej Lxd2-342 i siedmiu zabytkowych wagonów osobowych. 

Spotkanie z pociągiem wąskotorowym z Sochaczewa do Wilczy
Tułowskich

Po zaliczeniu fotostopu z wąskotorówką, przemieściliśmy się na zachodnie krańce Sochaczewa, zlokalizowane na lewym brzegu rzeki Bzury. Zdjęcia wykonaliśmy na ulicy Lazurowej. Napatoczył się tu dodatkowo liniowy Solaris U9. 

Spotkanie z liniowym Solarisem U9 na ulicy Lazurowej

Fotostop na ulicy Lazurowej

Kolejnym punktem w planie dnia była pętla Energomontaż, zlokalizowana na południowym krańcu miasta. 

Pętla Energomontaż

Na wyjeździe z tej pętli organizatorzy zafundowali nawet mały wyścig Jelczy. 

Wyścig migów na ulicy Inżynierskiej

Później pojechaliśmy pod dworzec kolejowy, gdzie nasze migi pozowały do zdjęć na tle wieży ciśnień. 

Ujęcia przy wieży ciśnień koło dworca PKP

Na tym zakończyliśmy plenery miejskie z Sochaczewa i przenieśliśmy się na wioski zlokalizowane na północny-wschód od miasta. Pojechaliśmy tam tylko sochaczewskim migiem. Warszawski miał chwilę przerwy. Kierując się mniej więcej wzdłuż trasy wąskotorówki dotarliśmy do wsi Brochów, gdzie zatrzymaliśmy się na sklepostop. Akurat obok było gniazdo z bocianem, więc nie omieszkaliśmy zrobić z nim zdjęcia. 

Sochaczewski mig pod bocianim gniazdem w Brochowie

W Brochowie był też zaplanowany fotostop z motywem sakralnym, przy okazałej Bazylice św. Jana Chrzciciela i św. Rocha. 

Przy bazylice w Brochowie

Dalsza część imprezy obfitowała w motywy leśne i polne. Kolejne zdjęcia wykonaliśmy w lasku koło Sianna. 

W lesie nieopodal wsi Sianno

Chwilę później zatrzymaliśmy się we wsi Andrzejów. 

Postój w Andrzejowie

Nie zabrakło również motywów off-route. Takie były zaplanowane w Kirsztajnowie. 

Off-route koło Kirsztajnowa

Na asfalt powróciliśmy w okolicy wsi Mokas. 

Mokas, powrót na asfalt

Ale koło Strojca odbył się jeszcze jeden fotostop w klimacie off-route. 

Kolejny off-route koło Strojca

To już był jeden z ostatnich fotostopów. Sochaczewskim migiem zjechaliśmy na zajezdnię, gdzie przesiedliśmy się do miga warszawskiego. Odwieźliśmy na dworzec tych, co wracali do domu pociągami, a następnie zmierzaliśmy w drogę powrotną do Warszawy. Po drodze stanęliśmy raz na zdjęcia we wsi Kąty.

A to już warszawski mig w drodze powrotnej. Kąty.

Do Warszawy kierowaliśmy się drogą wojewódzką przez Leszno. Impreza zakończyła się oficjalnie na pętli Metro Marymont. Do pociągu do Krakowa miałem jeszcze trochę czasu, toteż wybrałem się z kolegami na Dworzec Wschodni sfotografować nietypową linię komunikacji miejskiej. Jest to linia MPP, bo obsługi której wyznaczone zostały dwa 15-metrowe Solarisy. MPP czyli Mobilny Punkt Poradnictwa jest taką jadłodajnią na kółkach i miejscem do ogrzania się dla osób bezdomnych, biednych i potrzebujących. Autobus wykonuje 5 kursów dziennie z Dworca Wschodniego przez Pragę, Muranów, Wolę, Ochotę i Centrum. Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie najwyraźniej miał dość skarg pasażerów na bezdomnych urządzających sobie z liniowych autobusów miejsce do ogrzania się i postanowił stworzyć dla nich osobną linię. Deskorolki używane do obsługi linii MPP mają siedzenia pokryte dermą z Ikarusów, w celu łatwiejszego czyszczenia. 

Warszawa, Solaris U15 #8725 jako linia MPP na pętli Dworzec
Wschodni (Lubelska)

Po wykonaniu zdjęcia tej osobliwej linii wsiadłem w pendolino i wróciłem do Krakowa. Podobał mi się ten wyjazd. Fajnie, że miałem okazję zobaczyć ostatnie chwilę ostatniego bastionu Jelczy M11. Pogoda może nie była rewelacyjna, cały dzień było pochmurno i momentami siąpił deszcz. Jednak prognozy na ten dzień były bardziej pesymistyczne, więc nie narzekaliśmy.

piątek, 10 marca 2023

2008-01-29 W mglisty dzień na magistrali węglowej

 

Czasem jeszcze wygrzebię z archiwum materiał z jakiegoś wyjazdu, który początkowo uznawałem za średnio udany, a później z perspektywy czasu zmieniłem o nim zdanie gdy zdjęcia nabrały wartości historycznej. Tak było np. z wyjazdem, który odbyłem w mglisty zimowy dzień 29 stycznia 2008 r. na magistralę węglową biegnącą z Górnego Śląska do Trójmiasta. Kilka dni wcześniej kolega Przemek ogłosił, że jedzie służbowo do Panek (to miejscowość położona na północno-zachodnich krańcach Województwa Śląskiego nieopodal Częstochowy) i może przy okazji kogoś zabrać. Dwóch kolegów, Kuba i Jarek poprosili o transport do Dąbrowy Górniczej, gdyż planowali sobie pojeździć autobusami po Zagłębiu Dąbrowskim. Ja akurat tam byłem wiele razy, natomiast bardziej zainteresowały mnie rejony bliżej celu podróży Przemka, gdyż nie miałem stamtąd zbyt wielu zdjęć. Głównym moim celem była przebiegająca przez tamte rejony magistrala węglowa, czyli kolejowa nr 131. Jest to najdłuższa linia kolejowa w ewidencji Polskich Linii Kolejowych, liczy 498 kilometrów. Swój początek bierze w stacji Chorzów Batory i prowadzi przez: Bytom, Tarnowskie Góry, Zduńską Wolę Karsznice, Inowrocław i Bydgoszcz do Tczewa. Pociągi towarowe niegdyś śmigały tam praktycznie jeden za drugim. Jest to główny kierunek wywozowy węgla z Górnego Śląska do trójmiejskich portów. Większość pociągów prowadziły tam dwuczłonowe lokomotywy elektryczne serii ET40 produkcji czechosłowackiej oraz ET42 produkcji radzieckiej. Przez wiele lat obie serie lokomotyw widywane były praktycznie tylko na tej magistrali. Spotkanie ich na innych liniach było traktowane jako incydentalne wybryki. Warunki pogodowe tego dnia miałem bardzo trudne, przez co większość zdjęć z wyjazdu zachowywałem dla siebie. Wówczas wciąż byłem zakompleksiony, pełen fobii i bloków wynikających z niedowartościowania wobec starszych fotografów kolejowych dysponujących bardziej profesjonalnym sprzętem i umiejętnościami obróbki zdjęć. Jak się później okazało zdjęcia z wypadu stały się historyczne szybciej niż myślałem. Elektrowozy serii ET40 i ET42 przez lata kojarzone z magistralą węglową, około rok później z dnia na dzień zostały wszystkie odstawione. Taka była decyzja PKP Cargo w celu szukania oszczędności, gdyż mniej liczne serie są kosztowniejsze w utrzymaniu. Jak się później okazało seria ET40 już nigdy nie powróciła na szlaki (przynajmniej pod banderą PKP Cargo) i uległa fizycznej likwidacji. „Czapajewy” czyli seria ET42, miały nieco więcej szczęścia i po kilku latach powróciły do służby. Tyle że obecnie jeżdżą już po całym kraju, nie tylko po węglówce.

Wyruszyliśmy z Krakowa we czwórkę około godziny 6 rano i kierowaliśmy się początkowo przez Olkusz do Dąbrowy Górniczej. W okolicach Huty Katowice wysadziliśmy kolegów, którzy poszli jeździć autobusami KZK GOP, a ja z Przemkiem kierowaliśmy się krajową jedynką na północ. Ominęliśmy Częstochowę lokalnymi drogami i drogą wojewódzką podążaliśmy w kierunku Olesna. Poprosiłem Przemka aby wysadził mnie we Wręczycy Wielkiej przy wiadukcie nad magistralą węglową. Istniał wówczas na tym odcinku symboliczny ruch pasażerski w postaci 2,5 pary pociągów osobowych. Jedna z tych par miała bardzo długą relację Katowice – Inowrocław, liczącą 328 kilometrów. Pociągi tej relacji były świetnym rozwiązaniem, bo pozwalały tanio przejechać przez pół Polski. Pamiętam jak w wakacje 2007 roku skorzystaliśmy z kolegą z tego pociągu i przemieściliśmy się z Krakowa do Gdańska z trzema tylko przesiadkami: w Katowicach, Inowrocławiu i Bydgoszczy, jadąc wyłącznie pociągami osobowymi. Z Krakowa wyjechaliśmy po godzinie 5 a w Gdańsku byliśmy przed 19. Mieliśmy wtedy jeszcze ulgi studenckie i za całą podróż zapłaciliśmy nieco ponad 20 zł. A ile piw żeśmy po drodze wyżłopali nawet nie zliczę 😅. Akurat pierwszym pociągiem jaki tego dnia sfotografowałem, była właśnie osobówka z Katowic do Inowrocławia obsługiwana przez EN57-695. 

EN57-695 jako pociąg osobowy z Katowic do Inowrocławia na
szlaku Wręczyca - Kłobuck

Potem kierowałem się pieszo na południe wzdłuż torów. Warunki do fotografowania miałem mega trudne, ale na braku ruchu nie miałem co narzekać. Już 10 minut po osobówce pojechał szczakowski sputnik z kontenerami. 

3E-45 z pociągiem kontenerowym na szlaku Wręczyca - Kłobuck

Jeszcze jego odgłos nie przestał do końca nieść się po lasach, już nadjechał kolejny towar w postaci ET22-329 z platformami i gruszkami. 

ET22-329 z pociągiem towarowym na szlaku Wręczyca - Kłobuck

Kilka minut później osiągnąłem przejazd przez drogę lokalną z Wręczycy Wielkiej do wsi Długi Kąt. Stał przy nim krzyż upamiętniający wypadek śmiertelny. Tu trafił mi się pierwszy przedstawiciel serii kojarzonej stricte z węglówką. Był to ET40-11 prowadzący pociąg węglowy. 

ET40-11 z pociągiem węglowym mija przejazd za stacją Wręczyca

Kilka minut później miałem już także fotkę przedstawiciela serii ET42, który ciągnął skład mieszany. Co ciekawe, był to jedyny pociąg jaki jechał w kierunku Śląska. Wszystkie pozostałe widziane składy towarowe jechały na północ. 

ET42-024 z pociągiem towarowym mieszanym zbliża się do stacji
Wręczyca

Za przejazdem zaczynała się stacja Wręczyca. Lokalizacja stacji na węglówce w większości przypadków nie przystaje do sieci osadniczej i nie ma się co dziwić, bo linia od początku była projektowana przede wszystkim pod ruch towarowy. Magistrala węglowa powstawała w okresie międzywojennym. Po I wojnie światowej odrodzona Polska odziedziczyła po trzech zaborcach sieć kolejową, która zupełnie nie była przystawała do jej potrzeb. Konieczne było wytyczenie wielu nowych linii magistralnych, w tym sprawnego połączenia Górnego Śląska z Pomorzem Gdańskim. Na stacji we Wręczycy trafiła mi się T448p-092 spółki Transoda oraz czapajew ET42-008, oba prowadziły składy gruszek. 

T448p-092 spółki Transoda na stacji Wręczyca

ET42-008 mija stację Wręczyca

Na stacji zagadał do mnie dyżurny ruchu. Jak na zdjęciach ktoś mnie zaczepia, nieważne czy kolejarz czy autochton, mam pierwsze skojarzenie że będzie pytał co tu robię albo przeganiał stąd. Okazuje się, że nie zawsze ludzie mają taki cel. Czasem po prostu te osoby godzinami przebywają w tych miejscach w samotności nie mając się do kogo odezwać i cieszą się, że trafi się ktoś z kim będą mogli porozmawiać. Przypomina mi się wówczas jak kolega z pracy opowiadał, że na Islandii jest tak, że można iść dziesiątki kilometrów i nie spotkać żadnego człowieka. I jak się już w końcu kogoś spotka, to aż się chce z nim pogadać 😅. I w takim też celu zagadał do mnie sympatyczny dyżurny ruchu z Wręczycy. Zaprosił mnie do swojej nastawni, która jest wyposażona w mechaniczne urządzenia sterowania ruchem. Rozjazdy się przekłada za pomocą dźwigni i pędni. Pan dyżurny dał mi możliwość przełożenia jednej takiej dźwigni. Myślałem z początku że dam sobie radę bez problemu, ale okazało się to nie takie proste. Trzeba mieć naprawdę dużą krzepę, żeby przełożyć taką dźwignię. Poza tym dyżurny opowiadał też o swojej pasji, którą jest pszczelarstwo. Zostałbym tu dłużej, ale w południe chciałem się stąd zabrać osobówką relacji Inowrocław – Katowice, którą planowałem podjechać jedną stację do Herbów Nowych. Podziękowałem za gościnę i udałem się jeszcze na chwilę na przejazd na południe od stacji. W odstępie 10 minut pojechały dwa składy od Śląska. 

ET40-15 z pociągiem towarowym wjeżdża na stację Wręczyca od
strony Herbów Nowych

Kolejny skład towarowy od Herbów Nowych, tym razem z ET42-011

W drugą stronę zaś wracał luzem widziany już dziś ET22-329. 

ET22-329 luzem minął stację Wręczyca

Potem wróciłem szybko na peron żeby zdążyć na osobówkę. Tor nr 2 szlaku Wręczyca – Herby Nowe jest w kiepskim stanie, bo na pokonanie 10 kilometrów potrzebowaliśmy 21 minut. W Herbach planowałem spędzić kolejne 3 godziny. W tym położonym wśród lasów węźle spotykają się trzy linie kolejowe. Na magistrali węglowej biegnącej w relacji północ – południe zlokalizowana jest stacja Herby Nowe, gdzie odgałęzia się dodatkowo linia do Kępna przez Wieluń. Z kolei w relacji wschód – zachód idzie linia Częstochowa – Lubliniec, na której jest stacja Herby Stare. Węglówkę z linią Częstochowa – Lubliniec spinają trzy łącznice biorące swój początek na stacjach Herby Stare i Herby Nowe oraz na posterunkach odgałęźnych Kalina (na linii w kierunku Tarnowskich Gór) i Liswarta (na linii w kierunku Lublińca). Łącznicą Herby Stare – Herby Nowe kursowało wówczas 2,5 pary pociągów a Kalina – Herby Stare 2 pary pociągów osobowych. Trzecia z łącznic, Listarta – Herby Nowe jest czynna tylko w ruchu towarowym. Na linii Częstochowa – Lubliniec panował wówczas spory ruch pociągów osobowych i pospiesznych, ale stan infrastruktury wołał o pomstę do nieba. Z Częstochowy do Lublińca 40 kilometrów pociągi jechały równo godzinę, z powrotem kilkanaście minut mniej. Co ciekawe połączenia na tej linii planowo obsługiwał wówczas spalinowy szynobus SA109-005, ale tego dnia musiał być akurat niesprawny gdyż jego obieg obsługiwała jednostka EN57-1058. 

EN57-1058 jako pociąg osobowy z Częstochowy do Lublińca
opuścił stację Herby Stare

Przez kolejne 2 godziny pokręciłem się po lasach przez które biegną herbskie łącznice. Mgła tu była nieco mniejsza niż we Wręczycy, dzięki czemu warunki do zdjęć były ciutkę lepsze. Na łącznicy Herby Stare – Herby Nowe upolowałem EN57-1068 obsługującego osobówkę do Kępna. 

EN57-1068 jako pociąg osobowy z Herbów Starych do Kępna na
 łącznicy Herby Stare - Herby Nowe

Obok znajduje się skup złomu, na terenie którego manewrowała zakładowa lokomotywa 401Da. 

401Da-162 manewruje na terenie składu złomu w Herbach Starych

Później przemieściłem się na łącznicę Kalina – Herby Stare, gdzie trafił się EN57-787 jako osobówka z Tarnowskich Gór. 

EN57-787 jako pociąg osobowy z Tarnowskich Gór do Herbów
Starych na łącznicy Kalina - Herby Stare

Na posterunku Kalina trafił się jeszcze jeden towarowy z czapajewem. 

ET42-044 z pociągiem węglowym mija posterunek odgałęźny Kalina

Na koniec pokręciłem się w rejonie posterunku Liswarta, gdzie napatoczyły się jednostki EN57 obsługujące połączenia Częstochowa – Opole i Lubliniec – Częstochowa. 

EN57-956 jako pociąg osobowy z Częstochowy do Opola na szlaku
Herby Stare - Liswarta

EN57-1058 jako pociąg z Lublińca do Częstochowy na szlaku
Liswarta - Herby Stare

Tymczasem Przemek pomału kończył już pracę w Pankach i musiałem się zbierać. Panki mają stację zlokalizowaną na linii Herby Nowe – Kępno i podjechałem tam osobówką relacji Katowice – Wieluń Dąbrowa (EN57-085+082). Linia Herby Nowe – Kępno również powstała w okresie międzywojennym, a jej celem było zapewnienia połączenia Górnego Śląska z Wielkopolską z ominięciem Kluczborka, który leżał wówczas w Niemczech. Obecnie zaś ta linia ze względu na swój specyficzny przebieg, jest zmorą dla marszałków województw organizujących ruch pociągów osobowych. Przebiega ona aż przez cztery województwa. Z Herbów Nowych w Województwie Śląskim idzie kawałek tranzytem przez Opolskie (na terenie którego są dwa przystanki), następnie przez Wieluń w Łódzkim by ostatecznie dotrzeć do Kępna w Wielkopolskim. Wieluń pomimo tego, że nie ma połączenia kolejowego ze stolicą swojego województwa, ciąży trochę do Śląska i zawsze miał kilka pociągów do Tarnowskich Gór lub Katowic. Natomiast odcinek Wieluń – Kępno stykowy między Łódzkim a Wielkopolskim ma dla obu województw marginalne znaczenie i czasem tam jeździła jedna para pociągów, czasem dwie a czasem w ogóle ruch był zawieszany. A Kępno co ciekawe mimo że leży z Województwie Wielkopolskim, bliżej ma do stolic czterech innych województw: Wrocławia, Opola, Łodzi i Katowic. Wysiadłem w Pankach, gdzie Przemek już na mnie czekał, chociaż śmiał się że trochę pobłądził za nim trafił na stację. 

EN57-085+082 jako pociąg osobowy z Katowic do Wielunia
Dąbrowy odjeżdża ze stacji Panki

Ruszyliśmy w drogę powrotną do Dąbrowy Górniczej gdzie zgarnęliśmy Kubę i Jarka, po czym we czwórkę pomknęliśmy do Krakowa.