środa, 30 listopada 2022

2012-07-09 Latem po latach, czyli kolejny przejazd Jelczem z Nowego Sącza

 

Odkąd koledzy z Galicyjskiego Stowarzyszenia Miłośników Komunikacji w Nowym Sączu zakończyli remont swojego Jelcza M11, często organizowali nim różne imprezy komunikacyjne, podczas których zwiedzaliśmy piękne zakątki Sądecczyzny. Jeden z takich przejazdów odbył się w sobotę 9 czerwca 2012 r. i odwiedziliśmy wówczas tereny na zachód od Nowego Sącza. Na imprezie nie obyło się bez ekstremalnych sytuacji, ale po kolei 😉. Start imprezy był tradycyjnie z dworca MPK w Nowym Sączu. 

Start imprezy przy dworcu MPK w Nowym Sączu

Na początek skierowaliśmy się na lewy brzeg Dunajca do gminy Podegrodzie. Pierwszy fotostop odbył się we wsi Gostwica. 

Gostwica

Jadąc dalej na południe dotarliśmy do Podegrodzia, gdzie wykonaliśmy zdjęcia z kościołem św. Jakuba Starszego Apostoła. 

Przy kościele w Podegrodziu

Dalsza część imprezy obfitowała już w górskie tereny z licznymi podjazdami i zjazdami. W Mokrej Wsi zaplanowany był pierwszy fotostop najazdowy. 

Fotostop najazdowy w Mokrej Wsi

Następne zdjęcia wykonaliśmy w lesie koło Świerkli, przysiółka wsi Długołęka. 

Długołęka Świerkla, motyw leśny

Za lasem droga zaczęła się gwałtownie obniżać do doliny rzeki Słomki, gdzie rozłożyła się wieś Przyszowa. Zjazd do Przyszowej był na tyle malowniczy, że organizatorzy zarządzili fotostop najazdowy. Autobus zjechał na pusto do centrum wsi aby zawrócić, po czym wykonaliśmy mu zdjęcia jak jedzie po nas do góry. 

Przyszowa

Po wykonaniu zdjęć zjechaliśmy do centrum wsi. Tam porobiliśmy kolejne fotki z motywem sakralnym. Jelcz pozował na tle kościoła św. Mikołaja Biskupa. 

Przy kościele w Przyszowej

Z Przyszowej kierowaliśmy się kawałek na południe doliną rzeki Słomki, ale w Stroniu odbiliśmy w prawo i rozpoczęliśmy ostrą wspinaczkę na zbocze. Aby za bardzo miga nie obciążać, szliśmy przed nim pieszo i robiliśmy zdjęcia. Był to najdłuższy fotostop najazdowy na całej imprezie. 

Podjazd ze Stronia do Łukowicy

W końcu podjazd się skończył i zjechaliśmy do innej dolinki, w której rozłożyła się wieś Łukowica. Podążaliśmy w górę doliny docierając do Roztoki. Tam zaczął się najbardziej ekstremalny odcinek na imprezie. Przy dawnej pętli PKS-u, skręciliśmy w wąską drogę na szerokość naszego autobusu. Już przez pierwszy mostek mig przecisnął się dosłownie na milimetry. 

Za mostkiem w Roztoce

Warto było jednak ty zajrzeć, gdyż droga ta była niezwykle malownicza. Zachowało się przy niej dużo starych drewnianych chatek. 

Drewniane chatki w Roztoce

Pierwszy większy problem pojawił się jak spotkaliśmy lawetę jadącą z naprzeciwka. Przepuściliśmy ją wjeżdżając na chwilę w boczną polna drogę. 

Roztoka

Pozorowany skręt w polną drogę

Większe trudności napotkaliśmy jednak przy próbie pokonania skrętu w drogę do wsi Młyńczyska. 

Nieudana próba pokonania skrętu w drogę do Młyńczysk

Skręt ten był bardzo ciasny i na dużym spadku. Z jednej strony była stodoła a z drugiej skarpa. Gdy okazało się, że mig nie będzie w stanie się złożyć, podjęliśmy próbę cofania. A tu okazało się, że lewe koło osi napędowej buksowało się na trawie i było poważne zagrożenie że stracimy szybę o narożnik stodoły. Zorganizowaliśmy szybką akcję wypychania Jelcza z opresji. Pomogło nam w tym kilku tubylców. I choć sprawa momentami wyglądała naprawdę nieciekawie, to mig na szczęście wyszedł z niej bez szwanku. Ale domyślam się, że miejscowi potem przez tydzień gadali o grupie szaleńców, którzy próbowali przejechać tędy autobusem miejskim. 

Ratowanie miga

Odpuściliśmy sobie przejazd do Młyńczysk i wróciliśmy do centrum Roztoki, skąd kierowaliśmy się w stronę Limanowej. W Siekierczynie próbowaliśmy zrobić podobny fotostop najazdowy co w Przyszowej, czyli wysiedliśmy z autobusu i czekaliśmy aż on zawróci i będzie jechał w naszą stronę. Tu mieliśmy kolejną ekstremalną sytuację, gdyż w międzyczasie przyszła solidna ulewa. Modliliśmy się żeby autobus jak najszybciej wrócił, a jak już się zjawił, momentalnie rzuciliśmy się do drzwi. 

Prysznic w Siekierczynie

Kolejnym naszym celem była Limanowa, gdzie zaplanowany był sklepostop. W Limanowej działała kiedyś komunikacja miejska. Do 1991 r. funkcjonował tu jeden z oddziałów Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Nowym Sączu, posiadający na stanie Jelcze M11 oraz Autosany H9-35. Potem jeszcze przez kilka lat funkcjonowało samodzielne MZK Limanowa, ale nie wytrzymało konkurencji z prywatnymi przewoźnikami. 

Sklepostop w Limanowej

Po zakupach w Limanowej udaliśmy się kawałek drogą krajową nr 28 w kierunku Nowego Sącza. W Kaninie zjechaliśmy na chwilę w lokalną drogę do Przyszowej. Droga wiła się malowniczą serpentyną, na której zaplanowany został kolejny fotostop najazdowy. 

Długi fotostop najazdowy w Kaninie

Po wykonaniu zdjęć wróciliśmy na krajówkę i zmierzaliśmy nią dalej w stronę Nowego Sącza. Definitywnie rozstaliśmy się z nią w Trzetrzewinie, gdzie skręciliśmy w drogę prowadzącą przez Chochorowice do Podrzecza. Zrobiliśmy na niej dwa postoje. 

Trzetrzewina

Chochorowice

Dalszą część imprezy spędziliśmy już w rejonach na południe od Nowego Sącza. Z Podrzecza przedostaliśmy się na prawy brzeg Dunajca do Starego Sącza. Na bocznej ulicy Wielki Wygon fotografowaliśmy autobus na tle mostu. 

Stary Sącz, ulica Wielki Wygon. W tle most na Dunajcu

Na koniec imprezy naszego miga czekała solidna premia górska. Dalsza trasa przebiegała przez miejscowości Żeleźnikowa Wielka i Żeleźnikowa Mała, gdzie obfitowało w strome zjazdy i podjazdy. Długi fotostop najazdowy odbył się w Żeleźnikowej Wielkiej. 

Żeleźnikowa Wielka. Kolejny długi fotostop najazdowy.

Plac przy cmentarzu w Żeleźnikowej Wielkiej

Z kolei w Żeleźnikowej Małej mieliśmy najostrzejszy podjazd na całej imprezie, który nasz Jelcz pokonał z wielkim trudem. Za to widoki z niego były świetne. 

Żeleźnikowa Mała

To już był ostatni punkt przejazdu. Zjechaliśmy do Nawojowej, skąd wróciliśmy do Nowego Sącza na dworzec autobusowy. Dziękuję kolegom z Galicyjskiego Stowarzyszenia Miłośników Komunikacji za kolejną świetną imprezę.

niedziela, 27 listopada 2022

2013-05-24 Czterodniowy maraton (Opoczno, Hrubieszów, Nowy Sącz i Częstochowa)

 

To były cztery intensywne dni podczas których zwiedziłem cztery różne rejony kraju. Trzy pierwsze dni miały cel kolejowy a czwarty tramwajowy. W pierwszy dzień czyli piątek 24 maja 2013 r. wybrałem się z kolegą Przemkiem do Opoczna, gdzie pół roku wcześniej reaktywowano ruch pociągów osobowych. Na wieczór przemieściliśmy się do Lublina, gdzie kolejnego dnia odbyła się impreza kolejowa „Tamarą do Hrubieszowa”. Miłośnicy kolei Ziemowit Czerski i Krzysztof Waszkiewicz zorganizowali przejazd pociągiem specjalnym zestawionym z niezmodernizowanej lokomotywy serii SM48 oraz jednych z ostatnich wagonów pasażerskich w klasycznym malowaniu. Przemierzyliśmy wówczas trasę Lublin – Stalowa Wola Rozwadów – Zamość – Hrubieszów – Zamość – Rejowiec – Lublin. Wracałem nocą do Krakowa, by w niedzielę rano Marcin zabrał mnie na gonienie pociągu z parowozem na linii Chabówka – Nowy Sącz. Ostatniego dnia czyli w poniedziałek 27 maja wybrałem się do Częstochowy, gdzie otwarto nową linię tramwajową do pętli Stadion Raków oraz zakupiono nowe tramwaje Pesa Twist.

 

Dzień 1, piątek 24 maja 2013 r. Opoczno

Opoczno to miasto powiatowe położone na wschodnich krańcach Województwa Łódzkiego przy niezelektryfikowanej linii kolejowej Tomaszów Mazowiecki – Skarżysko-Kamienna oraz w pobliżu Centralnej Magistrali Kolejowej którą kursują ekspresy ze Śląska i Krakowa do Warszawy. Linia Tomaszów Mazowiecki – Skarżysko-Kamienna przebiega przez trzy miasta, w tym dwa powiatowe i cieszyła się dużą frekwencją podróżnych. Jednak taka jedna linia niezelektryfikowana położona pośród samych zelektryfikowanych i to jeszcze na styku dwóch województw, mogła się przyczynić do braku porozumienia między organizatorami w sprawie finansowania połączeń. Po 2000 roku oferta była stopniowo ograniczana aż zostały tylko dwie pary pociągów, które ostatecznie zniknęły z rozkładu jazdy w 2009 r. Spowodowało to duże utrudnienia szczególnie dla Opoczna, które straciło ważne połączenia z Tomaszowem Mazowieckim i Łodzią. Brak porozumienia z Województwem Świętokrzyskim, na terenie którego znajduje się dalsza część linii do Skarżyska-Kamiennej spowodował, że Województwo Łódzkie wzięło sprawę w swoje ręce i w 2012 r. reaktywowany został ruch na odcinku Tomaszów Mazowiecki – Opoczno w sile 5 par połączeń. Jako że w Województwie Łódzkim nie było wówczas żadnej niezelektryfikowanej linii czynnej w ruchu pasażerskim, trzeba było jeszcze pokonać problem związany z pozyskaniem taboru. Przez pierwsze miesiące kursowała kolejowa komunikacja autobusowa, a wraz z wejściem w życie rozkładu jazdy 2012/2013 do obsługi Opoczna sprowadzono nieco już archaiczne szynobusy serii SN81. Produkowane one były w latach 1988-1990 w raciborskim Kolzamie i są to de facto takie większe drezyny przystosowane do przewozu osób. Powstały one w czasach kiedy PKP rozpaczliwie próbowało się dostosować do nowych realiów gospodarczych, gdzie na gwałt potrzebny był tabor do obsługi małych potoków pasażerskich. Uznaliśmy z Przemkiem, że warto się wybrać do Opoczna, żeby porobić zdjęcia, ale też przejechać się pojazdem serii SN81, bo później może już nie być okazji. Obaj wybieraliśmy się na sobotnią imprezę do Lublina i pojechaliśmy tam nieco naokoło przez Opoczno. Akurat w dni poprzedzające wyjazd pracowałem w dwóch robotach. Wychodziłem z domu o 5 rano a wracałem nierzadko o 23. Tak więc miałem prawdziwy maraton. Wyjechaliśmy z Przemkiem po 6 rano na pokładzie pociągu IC „Sukiennice”. Niespełna 3 godziny później wysiedliśmy w Tomaszowie Mazowieckim. Pogoda nie była sprzyjająca. Najbliższe dwa dni miały być pochmurne i deszczowe. Gdy wysiedliśmy w Tomaszowie Mazowieckim, szynobus właśnie startował z Opoczna. Zdecydowaliśmy, że uwiecznimy go jak zjeżdża z mostu na Pilicy. W trakcie gdy zmierzaliśmy w stronę mostu, na szlak wyruszył skład towarowy do Bratkowa prowadzony przez SM31-150. 

SM31-150 wyjeżdża z Tomaszowa Mazowieckiego ze składem
towarowym do Bratkowa

Most na Pilicy jest wspólny dla linii do Radomia i Skarżyska-Kamiennej. Po kilkunastu minutach zjawił się główny cel naszego przyjazdu w te okolice, czyli SN81-004 obsługujący kurs z Opoczna. 

SN81-004 jako pociąg osobowy z Opoczna do Tomaszowa
Mazowieckiego zjechał z mostu na Pilicy przed stacją docelową

Zostaliśmy tu jeszcze chwilę, gdyż zaraz miały jechać jeszcze dwa pociągi. Parę minut później torem linii radomskiej przemknął EN57-1451 jako pociąg regio relacji Radom – Łódź Kaliska. Ta relacja stykowa między Województwami Łódzkim i Mazowieckim również jest traktowana bardzo po macoszemu. Przemierza ją tylko jedna para pociągów. 

EN57-1451 jako jedyny w dobie pociąg z Radomia do Łodzi
Kaliskiej zjechał z mostu na Pilicy przed Tomaszowem Mazowieckim

Zaraz po tym jak regio dotarło do Tomaszowa Mazowieckiego, na szlak ruszył pociąg TLK „Cegielski” z Poznania do Krakowa prowadzony przez EP09-032. 

EP09-032 z pociągiem TLK "Cegielski" z Poznania do Krakowa
opuszcza Tomaszów Mazowiecki

W kolejny kurs do Opoczna SN81 wyruszy za 1,5 godziny. Niespiesznie wróciliśmy na stację w Tomaszowie Mazowieckim. Trochę porobiliśmy zdjęć polskiej myśli technologicznej przełomu lat 80/90-tych XX wieku, odpoczywającej akurat przy peronie. 

SN81-004 odpoczywa przy peronie w Tomaszowie Mazowieckim

Trochę też niczym żule przycinaliśmy komara na ławeczkach dworcowych 😉. Przy sąsiednim peronie stał EN57-919 który szykował się do odjazdu do Koluszek. 

EN57-919 jako pociąg regio do Koluszek na stacji Tomaszów
Mazowiecki

W końcu zbliżała się pora odjazdu naszej drezynki, więc zajęliśmy w niej miejsca. Cieszyliśmy się jak dzieci, że mogliśmy się przejechać tym wynalazkiem. Wnętrze trochę toporne, ale dobrze się jechało. Po drodze zatrzymujemy się na dwóch stacjach, w Jeleniu i Bratkowie. Obie są wyposażone w semafory kształtowe. Wychodzą z nich bocznice do kopalń piasku kwarcowego. Potem jeszcze jeden przystanek osobowy Słomianka i kończymy bieg w Opocznie. Tu również działają semafory kształtowe, ale widać że ich dni są już policzone. Obok poustawiane są świetlne odpowiedniki czekające na podłączenie. Szynobus ma tu półtorej godziny postoju. Porobiliśmy trochę fotek i pokręciliśmy się po dworcu. 

SN81-004 na stacji w Opocznie

Tuż przed tym jak mieliśmy ruszać w drogę powrotną, od strony Skarżyska-Kamiennej przyjechał skład towarowy prowadzony spalinowym Traxxem Lotosu. 

BR285-128 z węglarkami wjeżdża na stację w Opocznie od strony
Skarżyska-Kamiennej

Liczyliśmy, że pojedzie on potem dalej w kierunku Tomaszowa Mazowieckiego. Wysiedliśmy więc na stacji w Bratkowie i ustawiliśmy się na przejeździe wypatrując na szlak w kierunku Opoczna. W pewnym momencie zatrzymał się przy nas jeden kolejarz i zapytał się z ciekawości co tu robimy w tak paskudną pogodę. Odpowiedzieliśmy że przyjechaliśmy na zdjęcia i teraz czekamy czy nie jedzie Lotos od Opoczna. Kolejarz odpowiedział, że ten Lotos tu nie przyjedzie, bo skończył bieg w Opocznie, za to na pewno będziemy mieli skład z bocznicy kopalni piasku kwarcowego. No i dobrze. W sumie z Tomaszowa Mazowieckiego mamy tylko jedno połączenie do Lublina gdzie mamy nocleg, więc tak czy tak musimy czekać. Jako pierwszy zjawił się SN81 wykonujący kolejny kurs do Opoczna. Uwieczniliśmy go z semaforami wyjazdowymi. 

SN81-004 jako pociąg osobowy z Tomaszowa Mazowieckiego
do Opoczna opuszcza stację Bratków

Potem przemieściliśmy się w taki punkt stacji, aby móc złapać skład wyjeżdżający z bocznicy. Trochę się naczekaliśmy w tym deszczu, jednak trud się opłacił. Ładowny skład przyprowadziła piękna zielona stonka SM42-2107. 

SM42-2107 wciąga ładowny skład z Kopalni Grudzeń Las na
stację w Bratkowie

Lokomotywa zostawiła wagony na stacji i szybko zmyła się w stronę zakładu. 

SM42-2107 wraca luzem do kopalni

Zadowoleni ze zdjęć udaliśmy się na peron i wsiedliśmy w SN81 jadącego kolejnym kursem do Tomaszowa Mazowieckiego. Tu mieliśmy 40 minut przesiadki na jedyny w dobie pociąg do Radomia. Po stacji kręciła się SM31-150, która cały dzień dziś przeciągała wahadła do Bratkowa. 

SM31-150 manewruje na stacji Tomaszów Mazowiecki

Mimo żałosnej oferty, dużo osób czekało z nami na pociąg do Radomia. Oprócz jednej pary Łódź Kaliska – Radom Przewozy Regionalne uruchamiały wówczas jeszcze jedną parę Tomaszów Mazowiecki – Drzewica. Ponadto od strony Radomia Koleje Mazowieckie mają po dwie pary do Drzewicy i Przysuchy. Część trasy Tomaszów Mazowiecki – Radom przespałem i zdaniem Przemka linii nie zaliczyłem. No cóż, mówi się trudno. W Radomiu przesiedliśmy się do pociągu TLK „Jagiełło” relacji Kraków – Lublin i przed godziną 21 dotarliśmy do Lublina. Dołączyliśmy do Szymona i Ani, którzy przyjechali tu przed południem i zaliczali również świeżo reaktywowany odcinek do Lubartowa. Udaliśmy się we czwórkę do schroniska młodzieżowego, gdzie mieliśmy nocleg.

 

Dzień 2, sobota 25 maja 2013 r. Impreza „Tamarą do Hrubieszowa”

Podczas tej imprezy podróżowaliśmy składem trzech wagonów osobowych w klasycznym malowaniu, prowadzonym jedną z ostatnich niezmodernizowanych lokomotyw serii SM48. Czynnych zielonych wagonów klasy 2 było już niewiele, więc nasz pociąg był zestawiony z trzech czerwonych jedynek. Trasa przejazdu była następująca: Lublin – Stalowa Wola Rozwadów – Zamość – Hrubieszów – Zamość – Rejowiec – Lublin. Był okres, że na liniach kolejowych biegnących przez Roztocze pociąg był bardziej zjawiskiem niż środkiem transportu. Na początku lat 90-tych XX wieku panowało przekonanie, że im mniej pociągów będzie jeździło, tym mniejsze straty kolej będzie przynosiła. Początkowo z racji tego, że we wschodnich częściach kraju sieć kolejowa jest rzadka, połączeń nie redukowano. Jednak pod naciskami centrali PKP, zaczęto ograniczać liczbę pociągów osobowych na liniach Stalowa Wola Południe – Zwierzyniec, Rejowiec – Zawada – Zwierzyniec – Bełżec oraz Zawada – Zamość – Hrubieszów. Lukę po pociągach natychmiast wykorzystywali przewoźnicy drogowi, do tego stopnia że Województwo Lubelskie stało się największym królestwem busiarstwa w Polsce. Z czasem przyczyniło się to do całkowitego wycofania pociągów osobowych z roztoczańskich szlaków. Wciąż jednak pociągiem opłacało się tu podróżować na dalsze odległości, dzięki czemu po 2000 r. liniami Stalowa Wola Południe – Zamość oraz Rejowiec – Bełżec kursowały wyłącznie pociągi dalekobieżne. Niewielki ruch pociągów osobowych utrzymywał się jeszcze do 2004 r. na odcinku Zamość – Hrubieszów. Problem z pociągami dalekobieżnymi na Zamojszczyźnie pojawił się w 2009 r., kiedy obsługę połączeń dalekobieżnych przejęła w całości spółka PKP Intercity, która posiadała znikomą liczbę lokomotyw spalinowych. Spowodowało to że wraz z końcem wakacji 2009 r. PKP Intercity wycofało wszystkie pociągi do Zamościa, bo nie miało czym ich obsługiwać. Roztocze więc momentalnie stało się ogromną białą plamą na mapie kolejowej. Taki stan trwał 1,5 roku i w 2011 r. kolej powoli zaczęła wracać do Zamościa. Jako pierwszy powrócił pociąg TLK „Hetman” Zamość – Zielona Góra kursujący trasą przez Stalową Wolę Południe. Kilka miesięcy później pojawiły się zaś codzienne pociągi osobowe Lublin – Zamość, oraz sezonowe Zamość – Jarosław przez Bełżec. Dzięki temu kolej na Roztoczu nieco się odrodziła. Pobudkę mieliśmy o barbarzyńskiej porze, gdyż nasz pociąg startował o 5 rano. Pogoda dalej nas nie rozpieszczała i cały czas padało. Organizatorzy chodząc po pociągu oznajmili, że zgodnie z prognozami tego dnia w dwóch województwach ma spaść tyle deszczu, że mogą wystąpić lokalne podtopienia, w Mazowieckim i Lubelskim.. Pierwszy postój mieliśmy w Kraśniku, gdzie czekało nas krzyżowanie z osobówką relacji Szastarka – Lublin. 

SM48-127 z pociągiem specjalnym z Lublina do Hrubieszowa
oczekuje na krzyżowanie na stacji w Kraśniku

Co ciekawe był to skład wagonowy, czyli gatunek ginący. 

SU42-509 z pociągiem osobowym z Szastarki do Lublina
zatrzymuje się w Kraśniku

Na szlaku w rejonie Szastarki odbył się pierwszy fotostop. 

Na szlaku w okolicy Szastarki

Kolejny dłuższy postój mieliśmy w Rzeczycy, gdzie przepuszczaliśmy szynobus jadący ze Stalowej Woli Południe do Lublina. 

SA103-007 jako pociąg osobowy ze Stalowej Woli Południe do
Lublina wjeżdża na stację w Rzeczycy

Nasz pociąg podczas postoju w Rzeczycy

Przed godziną 7 osiągnęliśmy stację Stalowa Wola Rozwadów, gdzie mieliśmy dłuższy postój. Czekaliśmy na pociąg TLK „Monciak-Krupówki” z Gdyni do Przemyśla, którym zdążała spora grupa uczestników imprezy. W międzyczasie nadjechał pociąg TLK „Hetman” z Zamościa do Zielonej Góry prowadzony przez SU45-228. 

Postój w Stalowej Woli Rozwadowie

SU45-228 z pociągiem TLK "Hetman" z Zamościa do Zielonej
Góry zatrzymuje się na stacji Stalowa Wola Rozwadów

EP07-1022 z pociągiem TLK "Monciak-Krupówki" z Gdyni
do Przemyśla przybył na stację Stalowa Wola Rozwadów.

Po zabraniu ludzi przesiadających się z pociągu TLK „Monciak-Krupówki”, ruszyliśmy do stacji Stalowa Wola Południe, gdzie odbiliśmy na linię do Zwierzyńca. Od lat przemierza ją tylko jedna para pociągów pasażerskich (TLK „Hetman”), na dodatek kursująca w mało fotogenicznych godzinach. Przed stacją Huta Deręgowska zatrzymaliśmy się na fotostop. Tamara pięknie zamazutowała podczas robienia najazdu. Potem już na każdym następnym fotostopie najazdowym uczestnicy imprezy życzyli sobie takich efektów. Co ciekawe mimo pesymistycznych prognoz, pogoda zaczęła się poprawiać i pojawiało się słońce. 

Fotostop koło Huty Deręgowskiej

W Hucie Deręgowskiej dołącza się do nas tor Linii Hutniczej Szerokotorowej, biegnącej ze Sławkowa na Ukrainę. Będzie nam ona towarzyszyć przez większą część imprezy. Na linii Stalowa Wola Południe – Zwierzyniec odbyło się jeszcze kilka fotostopów i na każdym z nich czekaliśmy aż słońce wyjdzie zza chmur. Kolejne zdjęcia wykonaliśmy przed Biłgorajem. 

Na szlaku przed Biłgorajem

Następny fotostop odbył się na leśnym odcinku między przystankiem Wola Duża a stacją Tereszpol Biłgorajski. 

Pomiędzy Wolą Dużą a Tereszpolem Biłgorajskim

W miejscowości Szozdy linia Stalowa Wola Południe – Zwierzyniec oraz biegnący wzdłuż niej LHS wchodzą w bardzo głęboki wykop. Jest to kopalnia motywów fotografii kolejowej, często odwiedzana przez miłośników kolei. Nie mogło więc jej zabraknąć w planie fotostopów na naszej imprezie. 

Wielki kanion w Szozdach

Tak się złożyło, że mieliśmy tu spotkanie z pociągiem LHS jadącym od strony granicy. Mieszany skład prowadził duet klasycznych gagarów 2004+2066.

ST44-2004+2066 z pociągiem LHS mija kanion w Szozdach

Spotkanie z pociągiem LHS w Szozdach

W kanionie w Szozdach

W Szozdach odbył się jeszcze jeden fotostop przy leśnym przejeździe kolejowym tuż przy granicy Roztoczańskiego Parku Narodowego. 

Jeszcze jeden fotostop w Szozdach

Parę kilometrów dalej osiągnęliśmy stację Zwierzyniec Towarowy, gdzie włączyliśmy się na linię z Bełżca do Rejowca. Na odcinku do Bełżca jest ona używana tylko w sezonie letnim. Minęliśmy miasteczko Szczebrzeszyn, znane z tego że tu chrząszcz brzmi w trzcinie 😛 a parę minut później osiągnęliśmy kolejny węzeł kolejowy, Zawadę. Tu odbiliśmy na linię prowadzącą przez Zamość do Hrubieszowa. Kilka minut później zameldowaliśmy się na stacji w Zamościu. 

Na stacji w Zamościu

Zamość przez 1,5 roku (od września 2009 r. do marca 2011 r.) był całkowicie pozbawiony połączeń kolejowych, będąc jednym z dwóch byłych miast wojewódzkich (obok Łomży), które dostąpiło tego niechlubnego zaszczytu. Z kolei dawne województwo zamojskie było jedynym w Polsce bez ani jednego kilometra zelektryfikowanej linii kolejowej. Według stanu na dzień naszej wizyty do Zamościa docierała jedna para pociągów PKP Intercity z Zielonej Góry oraz pięć par osobówek Przewozów Regionalnych z Lublina. Jak na miasto tej wielkości nie jest to może zbyt atrakcyjna oferta, ale lepsze to niż nic. W planach było dalsze zwiększanie liczby połączeń, a także budowa nowych przystanków, gdyż stacja w Zamościu jest mało atrakcyjnie zlokalizowana. W Zamościu mieliśmy dłuższy postój w celu oczekiwania na osobówkę z Lublina, którą zmierzało do nas jeszcze kilku uczestników. Gdy w tym czasie zwiedzaliśmy budynek stacyjny, naszą uwagę zwróciła reklama połączeń ekspresowych z Warszawy do Krakowa, Gliwic i Poznania z 1992 roku 😂. Około godziny 11 zjawił się SA134-018 jako pociąg „Kasztelan” z Lublina.

SA134-018 jako pociąg "Kasztelan" z Lublina przybył do Zamościa

Chwilę później ruszyliśmy na zaliczanie linii do Hrubieszowa, wówczas od prawie dekady nieużywanej w ruchu osobowym. Na posterunku Jarosławiec ponownie dołączył się do nas tor LHS, który omija Zamość od północnej strony. Zatrzymaliśmy się tu na zdjęcia i tak się szczęśliwie złożyło, że mieliśmy kolejne spotkanie z pociągiem LHS. Tym razem zmierzał on w tym samym kierunku co my i prowadzony był przez batmana i klasycznego gagara. 

Postój przy posterunku Jarosławiec

Spotkanie z pociągiem LHS prowadzonym przez ST40s-17
i ST44-2045

Gdy jechaliśmy dalej w kierunku Hrubieszowa udało nam się wyprzedzić ten pociąg. 

Wyprzedzamy pociąg LHS

Jedyną czynną stacją między Zamościem a Hrubieszowem są Werbkowice. Niegdyś była to stacja o trzech szerokościach toru. Oprócz normalnotorowej linii Zamość – Hrubieszów i Linii Hutniczej Szerokotorowej docierała tu także sieć Hrubieszowskich Kolei Wąskotorowych. Kolej wąskotorowa przestała funkcjonować w 1996 roku, ale przed rozbiórką uchował się odcinek Werbkowice Wąskotorowe – Hrubieszów Wąskotorowy dzięki wpisie do rejestru zabytków. Zachowanie samej infrastruktury bez perspektyw na użytkowanie było jednak średnim pomysłem, gdyż była ona silnie narażone na działalność złomiarzy i bardzo szybko została unicestwiona. W Werbkowicach nasz pociąg miał krzyżowanie z dwiema lokomotywami serii ST45. 

Krzyżowanie z lokomotywami ST45-06+10 na stacji Werbkowice

Między Werbkowicami a Hrubieszowem jest jeden przystanek osobowy, Metelin. Stanęliśmy tu na zdjęcia i ponownie spotkaliśmy się z widzianym już dziś pociągiem LHS. 

Postój na przystanku Metelin i ponowne spotkanie z pociągiem LHS

Parę minut później byliśmy już na stacji Hrubieszów Miasto. Tu do 2004 roku kończyły bieg pociągi osobowe z Zamościa. Wcześniej docierały tu też pociągi dalekobieżne z Wrocławia. 

Stacja Hrubieszów Miasto

Oblot składu na stacji Hrubieszów Miasto

Nasza tamara obleciała tu skład, ale jeszcze nie ruszaliśmy w drogę powrotną. Cofnęliśmy się na łącznicę prowadzącą do stacji Hrubieszów Towarowy, gdzie znajduje się punkt przeładunkowy na stację LHS. Jest tu stacja graniczna Linii Hutniczo Szerokotorowej. Parę kilometrów dalej jest most graniczny na Bugu i linia wchodzi na teren Ukrainy. 

Stacja Hrubieszów Towarowy

Po wykonaniu zdjęć wróciliśmy na stację osobową w Hrubieszowie, gdzie czekała już zamówiona firma cateringowa z obiadami. 

Po powrocie na stację Hrubieszów Miasto

Konsumując posiłek ruszyliśmy bez postojów w drogę powrotną. Dotarliśmy tak do Zawady, skąd mieliśmy w planie zaliczanie kolejnej nieużywanej w ruchu pasażerskim linii. Zmieniliśmy kierunek jazdy, przepuściliśmy pociąg regio „Odrodzenie” z Lublina do Zamościa, po czym zmierzaliśmy wzdłuż toru LHS do stacji Zamość Bortatycze. 

Postój w Zawadzie

SA134-015 jako pociąg regio "Odrodzenie" z Lublina do Zamościa
wjeżdża do Zawady

Przy stacji Zamość Bortatycze znajduje się główne zaplecze i siedziba spółki PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa, która prowadzi ruch i zarządza infrastrukturą na szerokotorowej linii biegnącej od granicy ukraińskiej w Hrubieszowie do Sławkowa. W miejscowej lokomotywowni stacjonują maszyny serii ST44, ST40s oraz SM48. Tuż po naszym przyjeździe na stację przybył od strony Hrubieszowa skład towarowy. Prowadziły go te same maszyny, które widzieliśmy jadąc do Hrubieszowa, czyli ST44-2045 i ST40s-17. Gagar zamazutował tak, że przez chwilę w okolicy zrobiło się czarno 😛 Chwilę później w stronę granicy wyruszył drugi skład, także prowadzony batmanem i klasycznym gagarinem. Oprócz tego po stacji manewrowała zmodernizowana tamara 16D-005. 

16D-005 manewruje na stacji Zamość Bortatycze

ST40s-08+ST44-2061 ze składem oczekują na wolny szlak
w kierunku Hrubieszowa

ST44-2045+ST40s-17 wjeżdżają ze składem od strony Hrubieszowa

16D-005 na manewrach

Nasza SM48 w trakcie oblotu składu

Nasz pociąg gotów do drogi powrotnej do Zawady

ST40s-08+ST44-2061 ruszają ze składem w kierunku Hrubieszowa

Niegdyś normalnym torem z Zamościa Bortatycz można było pojechać dalej wzdłuż LHS i w Jarosławcu włączyć się na linię do Hrubieszowa. Obecnie ten tor jest już rozebrany i normalnym torem do Zamościa Bortatycz można się dostać tylko od Zawady. Po wykonaniu zdjęć wróciliśmy więc do Zawady. Tam nasza tamara obleciała skład i udaliśmy się linią do Rejowca. 

Oblot składu w Zawadzie

W latach 80-tych XX wieku przymierzano się do elektryfikacji tej linii i zdążono rozwiesić sieć trakcyjną na 8-kilometrowym odcinku od Rejowca do stacji Żulin. Potem jednak nastał kryzys i brak perspektyw na kontynuację inwestycji spowodował, że sieć ostatecznie zdemontowano. W Rejowcu czekała nas ostatnia już zmiana kierunku jazdy. Istnieje łącznica umożliwiająca ominięcie stacji w Rejowcu i bezpośredni przejazd z Zawady w kierunku Lublina, ale wówczas była ona nieczynna.

Oblot składu w Rejowcu

Po oblocie w Rejowcu

W Rejowcu spotkaliśmy się z pociągiem regio „Kanclerz” z Lublina do Zamościa. Obsługiwany był on z podmianą taboru. Z Lublina przyjechała jednostka EN57-1726 a w Rejowcu ludzie przesiadali się do spalinowego szynobusu SA134-015. Mieliśmy więc niecodzienną okazję sfotografowania elektrycznego zespołu trakcyjnego z Zamościem na wyświetlaczu 😀. 

EN57-1726 przybył z Lublina do Rejowce jako pociąg regio
"Kanclerz" a w dalszą drogę do Zamościa podróżnych zabierze
SA134-015

Dalej już pod drutem i bez postojów pomknęliśmy do Lublina, gdzie około godziny 19 impreza się zakończyła. Ja i Przemek pojechaliśmy potem do Krakowa przez Warszawę. Z Lublina wyruszyliśmy pociągiem TLK „Łokietek”, a w stolicy przesiedliśmy się do TLK „Nosal” do Krynicy i Zakopanego, w którym udało się złapać trochę snu.

 

Dzień 3, sobota 26 maja 2013 r. Pociąg retro z Chabówki do Nowego Sącza

Po godzinie 4 wysiadłem w Krakowie Głównym, skąd Marcin zgarnął mnie autem. Ruszyliśmy do Chabówki pogonić pociąg retro do Nowego Sącza. W tamtych czasach w ostatnią niedzielę maja corocznie organizowana była impreza pn. „Kolej na majówkę! Parowozem przez Galicyjską Kolej Transwersalną”. Program przewidywał przejazd pociągu z parowozem na trasie Nowy Sącz – Chabówka, a na każdej stacji odbywały się lokalne pikniki. Wówczas była to jedyna w roku okazja do przejechania się tą trasą na całej długości. Na dodatek los tej malowniczej linii kolejowej wisiał wówczas na włosku. Infrastruktura była w stanie śmierci technicznej, a inwestowanie w nią dla jednego pociągu na rok było wątpliwe. Na dodatek Polskie Linie Kolejowe miały wówczas plan zamknięcia wielu mniej używanych linii. Plan nie zakładał ich rozbiórek, miało to być coś w rodzaju „oczekiwania na lepsze czasy”. Posterunki ruchu zostałyby zamknięte, ale infrastruktura miała być doglądana w celu zapobiegania kradzieżom. Już widzę jak by temu zapobiegali. Przecież wiadomo nie od dziś że jak tylko zamyka się jakąś stację lub szlak, momentalnie złażą się hieny wykazujące się niewiarygodną pomysłowością przy rozkradaniu mienia kolejowego. Linia Chabówka – Nowy Sącz oczywiście znalazła się w tym „zaszczytnym” wykazie linii do zamknięcia. Na szczęście później nadeszły bardziej przychylne czasy dla kolei i obecnie każda próba zamknięcia jakiejś linii kolejowej jest mocno krytykowana. W 2013 roku jednak los linii Chabówka – Nowy Sącz był mocno niepewny, więc wybraliśmy się pogonić majówkowy pociąg z parowozem. Konkretnie goniliśmy podsył na ten pociąg, który wyjeżdżał z Chabówki wyjeżdżał przed godziną 6 rano. Skład ten był również dostępny dla podróżnych chcących zaliczyć trasę. Pierwsze ujęcia zdecydowaliśmy się wykonać przed stacją Rabka Zaryte. Poranek był dość mglisty, ale zapowiadało się, że wyjdzie słońce. Skład zjawił się kwadrans przed godziną 6. Prowadził parowóz Ty42-107 wyposażony nietypowo w tender skrzyniowy. 

Ty42-107 z pociągiem z Chabówki do Nowego Sącza zbliża się
do stacji Rabka Zaryte

Na szlaku do Mszany Dolnej udało się wykonać kilka ujęć, w tym z drewnianym budynkiem przystanku osobowego Raba Niżna.

Na szlaku za stacją Rabka Zaryte

Przystanek Raba Niżna

Między Rabą Niżną a Mszaną Dolną

Popularnymi miejscówkami były też most na Rabie przed przystankiem Mszana Dolna Marki oraz wjazd na stację Mszana Dolna z semaforami kształtowymi.

Most na Rabie przed przystankiem Mszana Dolna Marki

Wjazd na stację Mszana Dolna

Za Mszaną Dolną linia pnie się stromo pod górę do Kasiny Wielkiej. Podjazd ten stanowi duże wyzwanie dla drużyn trakcyjnych, szczególnie przy gorszej pogodzie. Tego dnia na szczęście było pogodnie i skład sprawnie pokonał podjazd. Dobry plenerek znaleźliśmy w Mszanie Dolnej z kościołem św. Michała. Tyle że parowóz tu tak ciężko pracował forsując podjazd, że zadymił większość krajobrazu 😛 

Początek wspinaczki z Mszany Dolnej do Kasiny Wielkiej

Potem dorwaliśmy pociąg na pograniczu Mszany Dolnej i Kasiny Wielkiej oraz na kolejnym znanym i lubianym motywie, jakim jest most nad potokiem Kasinka przed stacją Kasina Wielka. 

Na pograniczu Mszany Dolnej i Kasiny Wielkiej

Most nad Kasinką przed Kasiną Wielką

W okolicach Mszany Dolnej jeszcze zapowiadało się że będzie słonecznie, ale jednak niebo zasnuło się chmurami. Stacja w Kasinie Wielkiej przeszła modernizację pod koniec lat 90-tych, w ramach której wymieniono semafory kształtowe na świetlne. Po czym rok później podjęto decyzję o zamknięciu stacji. Tak więc relatywnie nowe semafory stoją unieważnione. 

Wjazd na stację Kasina Wielka

Za Kasiną przez parę kilometrów nie ma drogi równoległej do torów, więc kolejna ujęcia wykonaliśmy dopiero przed stacją Dobra koło Limanowej. 

Zjazd do stacji Dobra koło Limanowej

Kolejnym naszym celem była eska w Podłopieniu. 

Na łukach w Podłopieniu

Następne zdjęcia wykonaliśmy w Tymbarku. Tamtejsza stacja posiada klimatyczny drewniany budynek. Niestety od lat pełni ona tylko rolę posterunku odstępowego, gdyż wszystkie tory dodatkowe są nieprzejezdne. 

Przed semaforem wjazdowym do Tymbarku

Stacja w Tymbarku

Kolejnym przystankiem za Tymbarkiem jest Piekiełko i tam momentalnie przestaliśmy narzekać na brak słońca. Nad pociągiem rozpościerał się tu wąski pasek mgły, znad której wystawał szczyt góry. Tu popełniliśmy nasze zdjęcie dnia 😁 

Przed przystankiem Piekiełko

Potem dorwaliśmy parowóz we wsi Koszary oraz przy dawnym przystanku Łososina Górna, leżącym obecnie w granicach Limanowej. 

We wsi Koszary

Przystanek Łososina Górna

Dotychczas pociąg jechał bez dłuższych postojów, ale na stacji w Limanowej już musiał się zatrzymać na dłużej, aby dyżurny ruchu mógł przejść na drugą głowicę i ułożyć drogę przebiegu. Rozejrzeliśmy się więc na spokojnie za kolejną miejscówką i wybraliśmy łuk we wsi Mordarka. 

Podjazd w Mordarce

Parowóz miał tu jeszcze do pokonania podjazd do Pisarzowej, a następnie do samego Nowego Sącza linia się obniża. Kolejne zdjęcia wykonaliśmy na dawnej stacji w Pisarzowej, na przystanku Męcina Podgórze, na wyjeździe ze stacji Męcina oraz w okolicy przystanku Chomranice. 

Dawna stacja w Pisarzowej

Przystanek Męcina Podgórze

Wyjazd ze stacji Męcina

Okolice przystanku Chomranice

Przed stacją Marcinkowice zatrzymaliśmy tak od niechcenia, gdyż jest tu takie trochę bezmotywie. Jednak ptak przelatujący tuż przed pociągiem dodał temu ujęciu dużo uroku. 

Przed stacją Marcinkowice

Na zelektryfikowanym szlaku Marcinkowice – Nowy Sącz wykonaliśmy jeszcze dwie fotki. 

Na szlaku Marcinkowice - Nowy Sącz

Za przystankiem Nowy Sącz Miasto

Zajechaliśmy jeszcze na stację w Nowym Sączu, aby wykonać chociaż jedno zdjęcie parowozu od przodu. 

Skład przybył do Nowego Sącza

Manewry parowozu w Nowym Sączu

Na tym zakończyliśmy dzisiejsze focenie. Po tylu zarwanych nocach miałem już oczy na zapałkach, więc wróciliśmy do Krakowa.

 

Dzień 4, poniedziałek 27 maja 2013 r. Nowa linia tramwajowa w Częstochowie

Wreszcie wyspałem się porządnie i wypoczęty z nowymi siłami pojechałem do Częstochowy zaliczyć nową linię tramwajową. Tramwaje w Częstochowie ruszyły 8 marca 1959 roku na trasach z ówczesnej Huty Bolesława Bieruta i Rakowa do ulicy Worcella. Odgałęzienie z Rakowa funkcjonowało tylko 12 lat i zostało zlikwidowane w 1971 roku. Pozostała linia była sukcesywnie przedłużana na północ, aż w 1984 r. doprowadzono ją do pętli Fieldorfa Nila. Odtąd przez kolejne 28 lat w Częstochowie funkcjonowała tylko jedna trasa tramwajowa Fieldorfa Nila – Kucelin Szpital (dawniej Huta Bolesława Bieruta) z dwiema pętlami pośrednimi: Kiedrzyńska i Raków dworzec PKP. Linia 1 kursowała na całej trasie a linia 2 była jej skróconym wariantem kończącym na pętli Raków dworzec PKP. Dopiero w 2012 r. pojawiła się nowa trasa tramwajowa. Odgałęzia się ona u zbiegu alei Niepodległości i ulicy Jagiellońskiej i poprowadzona jest ulicami: Jagiellońską, Orkana, 11 Listopada, Jesienną, Rakowską i Limanowskiego do pętli Stadion Raków. O ile stara trasa prosto przecina miasto w osi północ – południe, o tyle nowe odgałęzienie strasznie meandruje i kluczy przez dzielnicę Błeszno. Nową trasą pojechała linia 3 z pętli Fieldorfa Nila. Wraz z uruchomieniem nowej linii miasto zakupiło 7 nowych tramwajów Twist 2010N z bydgoskiej Pesy. Przez poprzednie kilkanaście lat tabor liniowy stanowiły wyłącznie wagony typu 105Na. Poprzednią wizytę w celach komunikacyjnych w Częstochowie odbyłem w 2005 r., więc uznałem że warto porobić trochę aktualniejszych zdjęć. Z Krakowa przyjechałem pociągiem TLK „Stoczniowiec” około godziny 12. Wykonałem kilka zdjęć w pobliżu dworca, po czym wsiadłem w trójkę do Rakowa obsługiwaną przez nowego Twista. 

Skład 105Na #603+604 na alei Niepodległości

Skład #615+616 na alei Wolności

Twist 2010N #626 na alei Wolności

Do zapowiadania przystanków w Twistach głosu użyczył Artur Barciś, aktor pochodzący z Częstochowy. Być może Częstochowa zainspirowała się tym pomysłem z Krakowa, gdzie w latach 2008-2009 również w tramwajach przystanki zapowiadały głosy znanych krakowian (byli to: Anna Dymna, Grzegorz Turnau i Krzysztof Globisz). Potem w 2009 r. na dzień dziecka krakowskie MPK wpadło na pomysł, żeby przystanki zapowiadały dzieci. Jakby to było tylko na sam dzień dziecka, nie miałbym nic przeciwko. Tyle że MPK postanowiło te dziecięce zapowiedzi zostawić na dłużej, co zaczęło wywoływać skargi pasażerów którzy niekoniecznie mieli ochotę na dłuższą metę słuchać bachorów (z czym się w pełni zgadzałem). MPK nie potrafiło tego zrozumieć, ale posłuchało i wsadziło anonimowego lektora. Nigdy później w Krakowie nie powrócono do pomysłu zapowiedzi przystanków przez znanych krakowian. Ale może to i dobrze, bo przy takiej częstotliwości zmian nazw przystanków jaka ma miejsce w Krakowie, każdy chyba by się zbuntował ciągłym dogrywaniem nazw :p. Ale dobra, to jest rozdział o Częstochowie, więc wróćmy do tematu. Z alei Niepodległości skręciliśmy w prawo w ulicę Jagiellońską. Kawałek dalej skręcamy ostro w lewo w ulicę Orkana. Tor jest tu wbudowany w jezdnię, co jest nowością w Częstochowie. Stara trasa Fieldorfa Nila – Kucelin ma bowiem w całości wydzielone torowisko. Następnie trasa poprowadzona jest wzdłuż ulicy Jesiennej, tuż obok wykopu linii kolejowej Częstochowa Stradom – Kielce. Potem tramwaj przejeżdża pod wiaduktem drogi krajowej nr 1 i zaraz osiąga pętlę przy stadionie klubu sportowego Raków. 

2010N #626 na pętli Stadion Raków

Następnie przeszedłem cały nowy odcinek pieszo robiąc po drodze zdjęcia. Nowych Twistów jest zbyt mało, żeby obsłużyć całą linię 3, więc część kursów obsługują składy stopiątek. 

Skład 105Na #692+696 na ulicy Limanowskiego przed pętlą
Stadion Raków

Te same wagony po wyjeździe z pętli

2010N #625 wjeżdża pod wiadukt alei Wojska Polskiego

2010N #621 pod wiaduktem alei Wojska Polskiego

Skład 105Na #685+686 na ulicy Rakowskiej

2010N #627 na ulicy Jesiennej

Skład 105Na #674+673 na ulicy Jesiennej

2010N #624 na ulicy Jesiennej

2010N #622 na ulicy 11 Listopada

Skład 105Na #674+673 na ulicy Orkana

Skład #692+696 na ulicy Orkana

Na ulicy Orkana jest fragment, gdzie można zrobić zdjęcie tramwaju z wieżą jasnogórską. 

2010N #622 na ulicy Orkana

2010N #625 na ulicy Orkana

2010N #626 na ulicy Orkana

2010N #621 na ulicy Orkana

Skład 105Na #685+686 na ulicy Jagiellońskiej przed skrętem
w Orkana

2010N #624 na ulicy Jagiellońskiej

2010N #627 na ulicy Jagiellońskiej

Po dotarciu do ulicy Jagiellońskiej wsiadłem w tramwaj do dworca i po godzinie 15 pojechałem pociągiem TLK „Stoczniowiec” z powrotem do Krakowa.