niedziela, 25 czerwca 2023

2023-06-18 Wypad w okolice Nowego Sącza i Jasła

 

W niedzielę 18 czerwca Alek wyciągnął mnie na zdjęcia kolejowe w okolice Nowego Sącza i Jasła. Bardzo podobny wyjazd mieliśmy 3 maja ubiegłego roku. Alek zawoził do Nowego Sącza maszynistę i kierowniczkę pociągu Kolei Małopolskich, którzy podejmowali obsługę pociągów relacji Nowy Sącz – Jasło i Jasło – Kraków, a następnie goniliśmy te pociągi i robiliśmy zdjęcia. Różnica w porównaniu z zeszłorocznym wyjazdem była taka, że tym razem dodatkowo pogoniliśmy trochę pociąg TLK „Bieszczady” relacji Zagórz – Kraków, obsługiwany planowo spalinowym zespołem trakcyjnym SKPL. Pierwotnie nastawiałem się, że nic ciekawego się nie zdarzy i wyjazd nie będzie warty opisywania. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo się myliłem, ale po kolei.

Jeszcze jedną różnicą w porównaniu z zeszłorocznym wyjazdem było to, że maszynistę zabieraliśmy nie z Jasienia Brzeskiego, a z sąsiedniego przystanku w Rzezawie. Dotarłem tam osobówką Kolei Małopolskich relacji Kraków – Tarnów wyjeżdżającą z Krakowa Głównego po godzinie 8. Gdy ruszaliśmy ze stacji Kraków Bieżanów, równolegle z Prokocimia Towarowego ruszał Dragon Lotosu z beczkami. Jak Lotos, to zapewne jedzie do Jasła, czyli tam gdzie my. Towar jechał tuż za nami. Jak wysiadłem w Rzezawie, ledwo zdążyłem oddalić się z przystanku już przemknął. 

E6ACTab-040 z cysternami mija przystanek Rzezawa

W takim tempie do Jasła dotrze przed godziną 13, kiedy my jeszcze będziemy w okolicach Nowego Sącza. Alek zapowiedział, że będzie w Rzezawie około godziny 10:30, czyli za 1,5 godziny. Nie nudziłem się przez ten czas, bo szlak Bochnia – Brzesko Okocim jest fotogeniczny (chociaż sama Rzezawa jest mocno zaekranowana 😐). Poszedłem kawałek w kierunku Jasienia Brzeskiego, gdzie planowałem złapać jadące w krótkim odstępie czasu ładnie do słońca trzy pociągi: TLK „Malinowski” grupy do Przemyśla i Krynicy oraz „Bieszczady” do Zagórza. Oczywiście akurat na czas przejazdu wszystkich trzech pociągów przyszła chmura idealnie przykrywając słońce 😠. „Bieszczady” oraz grupę krynicką „Malinowskiego” uwieczniłem z charakterystycznym samotnym drzewem, pod które lubię chodzić. 

Szlak Bochnia - Brzesko Okocim. EU160-021 z pociągiem TLK
"Malinowski" z Warszawy do Przemyśla

SN84-001 jako pociąg TLK "Bieszczady" z Krakowa do Zagórza

EU07-055 z pociągiem TLK "Malinowski" z Warszawy do Krynicy

Gdy wracałem w kierunku przystanku, jechał pod słońce IC „Cracovia” z Przemyśla do Budapesztu i Pragi. I tu już słońce sobie ładnie wyszło. Tak więc prawo Murphy`ego wciąż działa. 

EU07-334 z pociągiem IC "Cracovia" z Przemyśla do Budapesztu
i Pragi na szlaku Brzesko Okocim - Bochnia

Kilkanaście minut za „Cracovią” jedzie osobówka Kolei Małopolskich z Tarnowa do Krakowa. Ona też będzie jechać pod słońce, ale tu postanowiłem oddalić się od torów i uwiecznić ją bardziej z profilu. I było to pierwsze zdjęcie z tego dnia z którego jestem zadowolony 😅. 

EN78-004+003 jako pociąg osobowy z Tarnowa do Krakowa
między przystankami Jasień Brzeski i Rzezawa

Gdy wróciłem do torów usłyszałem, że coś nadjeżdża od strony Krakowa. Tym czymś był kolejny Dragon z beczkami. Znalazłem dla niego na szybko nawet niezłą miejscówkę. 

E6ACTab-037 ze składem towarowym w Rzezawie

Później koło boiska znalazłem miejscówkę z dobrym widokiem na oba kierunki. Tyle że zaraz Alek zadzwonił, że do 15 minut będzie, no to musiałem już się zbierać w stronę przystanku. Ledwo odszedłem z miejscówki, a tu przemknął byk z gazówkami (eh, szkoda że Alek nie zadzwonił 5 minut później 😛). 

ET22-1215 z gazówkami mija Rzezawę

Dotarłem na przystanek, Alek przyjechał i ruszyliśmy w kierunku Nowego Sącza zgarniając po drodze maszynistę. Jechało nam się wyjątkowo sprawnie, aż się zdziwiliśmy. Za to im bliżej Nowego Sącza, tym coraz większe zachmurzenie. Mało brakowało a zdążylibyśmy dogonić w Nowym Sączu pociąg TLK „Malinowski” z Warszawy do Krynicy, brakło nam raptem 10 minut. Ale za to z Krynicy zmierzał do nas TLK „Małopolska” do Gdyni i uznaliśmy, że to on będzie naszym pierwszym celem. Odstawiliśmy w Nowym Sączu maszynistę i kierowniczkę pociągu którzy poszli do pracy, po czym Alek zasięgnął języka czy przypadkiem nie jedzie jakiś towar. Okazało się, że od Muszyny jedzie Freightliner. W Nowym Sączu skład zostanie podzielony na dwie części, żeby zostać przeciągnięty na raty przez podjazdy w Ptaszkowej. Czyli zapewne lokomotywa przeciągnie pierwszą część składu do Stróż, po czym wróci luzem do Nowego Sącza po drugą partię. Najpierw ma jednak się zjawić „Małopolska”, więc po wstąpieniu na lunch ruszyliśmy szukać dla niej miejscówki. Jechaliśmy z Nowego Sącza wzdłuż szlaku w kierunku Stróż i przed Kamionką Wielką Alek wypatrzył przy torach stary słupek hektometrowy. No to mieliśmy już motyw na „Małopolskę”. Przy okazji napatoczył się Solaris z MPK Nowy Sącz. 

Solaris U12 CNG #402 z drodze z Kamionki Wielkiej do Nowego
Sącza

Ze zdjęcia pociągu niestety nic nie wyszło, bo tory biegną tu przy samej drodze i akurat równo z „Małopolską” jechał peleton niedzielnych kierowców 😠. No to ruszyliśmy w pościg próbując ją dorwać jeszcze raz. Od Ptaszkowej pojechaliśmy przeciąć jej drogę do Wilczysk na skróty przez Krużlową. Nerwówkę mieliśmy cały czas, bo przez dużą część drogi wlekliśmy się za busiarzem. Na szczęście w końcu go wyprzedziliśmy i po ciężkich bojach udało się dorwać „Małopolskę”. Lokomotywa EU07-443 prowadziła trzy wagony z bardzo dobrą frekwencją. 

EU07-443 z pociągiem TLK "Małopolska" z Krynicy do Gdyni
mija mijankę w Wilczyskach

Potem ruszyliśmy do Stróż na spotkanie z towarem Freightlinera. W Stróżach dopadły nas burzowe chmury, które zaczęły przynosić coraz intensywniejszy deszcz. Na stacji Freightlinera nie zastaliśmy, trafiliśmy tylko na manewrującą ET41-151. 

ET41-151 manewruje na stacji w Stróżach

No to na spokojnie, znaleźliśmy dobrą miejscówkę na wjeździe do Stróż od strony Grybowa. Czekamy i nic. W końcu nas tknęło czy przypadkiem pierwsza część składu Freightlinera nie została w Grybowie. Pojechaliśmy i okazało się, że faktycznie tak się stało. Lokomotywa szykowała się już do odjazdu do Nowego Sącza po drugą część składu. No to czym prędzej jedziemy na upatrzoną już przez Alka miejscówkę z Czerwonej Góry w Grybowie. Widać stamtąd pięknie miasto wraz z linią kolejową i mostem na rzece Białej. Wyjechaliśmy i dosłownie w ostatniej chwili na wariata dorwaliśmy Dragona Freightlinera jadącego luzem po drugą część składu do Nowego Sącza. 

Dragon Freightlinera opuszcza Grybów jadąc luzem do Nowego
Sącza po drugą część składu towarowego

Widać było, że w naszą stronę idzie solidna burza. Potem jak wracaliśmy do centrum, akurat trafiliśmy na taksówkarza jadącego z naprzeciwka, a droga była na szerokość jednego auta. On oczywiście nie raczył zjechać na pobocze, więc my zjechaliśmy prawie całą szerokością tak, że aż zatrzęsło naszym samochodem i trąciliśmy się lusterkami. On coś tam zaczął plumkać do Alka, żeby uważał jak jeździ i pojechał. Jechaliśmy w kierunku Stróż i widzimy bijące gongi na przejazdach. No to skręciliśmy w polną drogę prowadzącą do torów i czekamy wypatrując to w jedną to w drugą stronę. Aż zauważyliśmy, że na sąsiednim przejeździe szlabany normalnie w górze i samochody przejeżdżają 😆. Okazało się, że trafiliśmy na usterkę sygnalizacji. Czujniki na torach zaczęły wariować od wyładowań atmosferycznych. Ech, czy ten pech nas w końcu opuści. 😕 Dobra, nasz pociąg Kolei Małopolskich z Nowego Sącza do Jasła już jest w drodze i ruszyliśmy ze Stróż wzdłuż linii na Jasło. Przy pierwszym przystankiem w Polnej, jest ciekawy motyw z cmentarzem. My jednak postanowiliśmy wyjechać drogą powyżej cmentarza i ukazał nam się piękny widok na wioskę Polna z drewnianym kościółkiem św. Andrzeja Apostoła, linię kolejową biegnącą łukiem i w oddali na Grybów. Pogoda zaczęła się nieco uspokajać i odżyła w nas nadzieja, że jednak przywieziemy z tego wyjazdu jakieś dobre zdjęcia. I rzeczywiście udało się tu zrobić dobre ujęcia Impulsa EN79-002 obsługującego osobówkę Nowy Sącz – Jasło. 

EN79-002 jako pociąg osobowy z Nowego Sącza do Jasła za
chwilę zatrzyma się na przystanku Polna

Potem dogoniliśmy skład jeszcze przed przejazdem w Szalowej. 

Skład na szlaku przed przystankiem Szalowa

Dalej aż do Gorlic Zagórzan nie mieliśmy szans go dogonić, gdyż szlakowa na znacznej części trasy wynosi 100 km/h a wzdłuż toru biegną głównie kręte lokalne drogi. Realna szansa na wykonanie kolejnych zdjęć była dopiero w Gorlicach. Pociąg bowiem w stacji Gorlice Zagórzany zmienia kierunek jazdy i robi wjazd kieszeniowy do centrum Gorlic. Taka relacja jest wyznaczona w celu dowozu podróżnych z Gorlic do Jasła na przesiadkę w kierunku Rzeszowa. Rok temu goniąc ten pociąg wjeżdżający do Gorlic, robiliśmy fotki zaraz po wyjeździe z Zagórzan. Tym razem postanowiliśmy zapuścić się nieco bardziej wgłąb miasta, na przejazd w ulicy Wincentego Pola. Odgałęzia się tu bocznica do dawnej rafinerii. Oprócz toru szlakowego ulicę przecinają cztery tory bocznicowe, a na bramie zakładu zachowały się oznaczenia który tor jest zdawczy, który odbiorczy, który oblotowy a który wyładunkowy. Tyle że obecnie te oznaczenia są nieprzydatne, gdyż i tak wszystkie tory toną w wysokiej trawie. Zrobiliśmy tu zdjęcie Impulsa od przodu przed przejazdem i od tyłu z kominem ciepłowni. 

Na linii Gorlice Zagórzany - Gorlice

Potem już ruszyliśmy z powrotem na stację Gorlice Zagórzany. Po drodze minęliśmy przejazd przez bocznicę do ciepłowni, przy którym zachowały się stare rogatki z napędem ręcznym. Patrząc na stan toru nie są one chyba zbyt często używane. Po minięciu stacji Gorlice Zagórzany, w Klęczanach zajrzeliśmy na chwilę na przejazd, zobaczyć czy jest stąd dobry widok pod kątem zdjęcia pociągu TLK „Bieszczady” albo „Hubala”. Tak się złożyło, że przy okazji zauważyliśmy jak w kierunku Jasła ucieka nam skład towarowy. Biliśmy się z myślami czy gonić go czy nie. Raz myśleliśmy, że i tak w Bieczu go zatrzymają, żeby przepuścił osobówkę Kolei Małopolskich. Ale czasem też dopadały nas myśli, że towar może nam uciec do Jasła. W końcu na tym odcinku prędkości nie są jakieś bardzo wysokie i osobówka nie jedzie dużo szybciej od towara. Podjęliśmy decyzję, że gonimy ten skład. Okazało się jednak że zatrzymali go w Bieczu w celu wyprzedzania przez osobówkę. No to ulokowaliśmy się na wiadukcie obwodnicy miasteczka, skąd złapaliśmy Impulsa od przodu i od tyłu. Przy okazji znalazłem kolejną miejscówkę z widokiem na zabytki Biecza, choć oczywiście nie tak fotogeniczną jak ta na wyjeździe w kierunku Gorlic Zagórzan. 

Osobowy z Nowego Sącza do Jasła opuszcza Biecz

Po przejeździe osobówki przemieściliśmy się kawałek dalej do Siepietnicy, gdzie ustrzeliliśmy skład towarowy. 

182 062-1 ze składem towarowym zbliża się do przystanku
Siepietnica

Potem już bez spiny kierowaliśmy się do Jasła. Impuls Kolei Małopolskich dopiero po godzinie 18 wyruszy do Krakowa. Wcześniej będzie jechał spalinowy zespół trakcyjny SKPL w obsłudze pociągu PKP Intercity TLK „Bieszczady” relacji Zagórz – Kraków. Wyjechaliśmy mu na spotkanie na szlak Jedlicze – Tarnowiec. W międzyczasie chmury burzowe oddaliły się na wschód i zrobiła się piękna pogoda. Na pierwsze fotki „Bieszczad” zaczailiśmy się w okolicach mostu na Jasiołce. „Mucha” SN84-001 pięknie się zaprezentowała w ostrym słońcu na tle burzowych chmur. 

SN84-001 jako pociąg TLK "Bieszczady" z Zagórza do Krakowa
na szlaku Jedlicze - Tarnowiec

Po wykonaniu zdjęć ruszyliśmy czym prędzej w drogę, żeby jak najszybciej przebić się przez Jasło. Zatrzymały nas co prawda szlabany za stacją, ale na szlaku Jasło Niegłowice – Przysieki są niskie prędkości i szybko wyprzedziliśmy „Muchę”. Jednak za Przysiekami szlakowa jest już wyższa i nagle zobaczyliśmy, że pociąg znów siedzi nam na ogonie. W Siepietnicy udało nam się go trochę odsadzić, co pozwoliło nam wykonać szybki fotostop. 

TLK "Bieszczady" mija przystanek Siepietnica

Kolejne ujęcie mieliśmy zaplanowane na prostej przed stacją Gorlice Zagórzany. 

Przed stacją Gorlice Zagórzany

Potem śmignęliśmy północną stroną stacji, aby włączyć się na drogę wojewódzką nr 979 za przejazdem. Cisnęliśmy tą drogą do Siedlisk, gdzie zjechaliśmy w dolinę Białej, osiągając linię Muszyna – Tarnów powyżej stacji Bobowa. Tam wykonaliśmy „Bieszczadom” ostatnie ujęcia. 

Na szlaku za stacją Bobowa

Później ruszyliśmy w drogę powrotną przeciąć drogę „Hubalowi”, który szykował się już do odjazdu z Jasła. Pierwotnie planowaliśmy pierwsze fotki mu wykonać w Siepietnicy, ale jako że „Bieszczady” w Bobowej miały małego obsuwa, uznaliśmy że realna czasowo będzie pogoń od Biecza. Dla pociągów jadących w kierunku Gorlic Zagórzan, są tam dwa motywy z zabytkami miasteczka. Jeden bardzo oklepany bliżej centrum i drugi mniej popularny bliżej przystanku w Libuszy. My wybraliśmy tę drugą miejscówkę. 

EN79-002 jako pociąg "Hubal" z Jasła do Krakowa zbliża się
do przystanku Libusza. W tle widać miasto Biecz.

Potem mieliśmy plan wykonać „Hubalowi” stacyjne ujęcie w Woli Łużańskiej. Był to plan bardzo ambitny i musieliśmy ostro cisnąć, ale zdążyliśmy. Plac przy stacji był cały w górach materiałów budowlanych, zapewne pozostałych z niedawnej modernizacji linii. Kusiło, żeby się wdrapać na którąś z tych gór żeby był lepszy widok, ale ostatecznie z racji braku czasu weszliśmy tylko na betonowy krąg. Impuls pięknie się zaprezentował w niskim słońcu. 

"Hubal" zatrzymuje się na stacji Wola Łużańska

To jednak nie był koniec niespodzianek pogodowych na ten dzień. Widzieliśmy, że w naszą stronę zmierzają kolejne burzowe chmury. Jakby tego było mało, to dostaliśmy cynka od kierowniczki pociągu „Hubal”, że w Łowczowie spadła sieć trakcyjna. Tak więc koniec dnia zapowiadał się ciekawie, chociaż tym razem bardziej poszkodowana będzie obsługa i pasażerowie pociągu niż my. Odcinek drogi wojewódzkiej nr 977 między Sędziszową a Zborowicami jest bardzo malowniczy. Droga schodzi serpentynami w dół i w pewnym momencie widać w dole linię kolejową Muszyna – Tarnów w okolicach stacji Bobowa, w miejscu gdzie fotografowaliśmy dziś pociąg TLK „Bieszczady”. Równolegle podglądałem Portal Pasażera zobaczyć jak wygląda sytuacja ruchowa na kryniczance. Nieprzejezdny jest odcinek od Łowczówka Pleśnej do Tuchowa i w Łowczówku Pleśnej stał regio „Nikifor” z Krakowa do Krynicy. Po stronie południowej utknęły zaś: regio z Nowego Sącza do Krakowa i „Jaworzyna” z Krynicy do Krakowa a także TLK „Bieszczady” i „Malinowski”. Wiadome było, że wszystkie te pociągi nie pomieszczą się na stacji w Tuchowie i część musiała być zatrzymana wcześniej. Zajechaliśmy na stację Bogoniowice Ciężkowice, ale tam stał tylko słowacki skład towarowy, żadnego pasażerskiego nie było. Chwilę później dopadła nas kolejna burza. W Gromniku zatrzymany został pociąg TLK „Bieszczady” i widzieliśmy jak ludzie czekają w strugach deszczu na autobusy zastępcze. Przez chwilę pomyśleliśmy, że „Hubala” mogą w takim razie zatrzymać już w Bogoniowicach Ciężkowicach. Kierowniczka pociągu nam jednak napisała, że dojadą do Tuchowa i stamtąd zamawiają autobusy komunikacji zastępczej do Tarnowa. Stamtąd do Krakowa podróżni pojadą ostatnią osobówką. Skoro „Hubal” będzie jechał przez Gromnik, ustawiliśmy się na fotkę przy wyjeździe ze stacji. Deszcz lał tak intensywnie, że stanie pod parasolem niewiele pomagało. Na dodatek z powodu perturbacji w ruchu nie wiedzieliśmy ile przyjdzie nam czekać na pociąg. Po chwili zauważyliśmy, że zaczyna się pomału przejaśniać, przez co liczyliśmy na tęczę. Owszem pojawiła się, ale dosłownie tuż po przejeździe „Hubala” 😕 

"Hubal" na szlaku za Gromnikiem

Jak potem jechaliśmy w okolicach przystanku Chojnik oglądaliśmy piękne bajkowe krajobrazy z tęczami. Pluliśmy sobie w brodę, że nie zaczailiśmy się tutaj. Za Chojnikiem jest mijanka Siedliska koło Tuchowa, sprawdziliśmy czy tam nie zatrzymali jakiegoś pociągu. Stał tam skład pociągu TLK „Malinowski” z Krynicy do Warszawy, opuszczony i wygaszony. Podróżnych i obsługę zabrała komunikacja zastępcza. Tak się składało, że rano jak fotografowałem ten skład w Rzezawie jak jechał do Krynicy nie wypatrzyłem numerka loka. To teraz mogłem go sobie spisać 😛. 

Skład pociągu TLK "Malinowski" z Krynicy do Warszawy
odstawiony na mijance Siedliska koło Tuchowa

Za Tuchowem mieliśmy wrażenie jakby w ogóle dziś nie padało. Był to jeden z najdłuższych dni w roku. Mimo że było po godzinie 20 wciąż było jasno i świeciło słońce. Według naszych pierwotnych planów ostatnie zdjęcia „Hubala” planowaliśmy wykonać właśnie przed Tarnowem, gdyby sieć trakcyjna nam nie zrobiła psikusa. Kończyliśmy już tę obfitującą w różne niespodzianki wyprawę. Z Tarnowa skierowaliśmy się do Krakowa. Alek odwiózł mnie pod dom i pojechał do siebie.

piątek, 16 czerwca 2023

2023-06-03 Ostatnim psiukiem przez Karpaty

 

Jasło bardzo długo było bastionem klasycznych Autosanów. Od 1985 roku trzon taboru tutejszego miejskiego przewoźnika MKS Jasło stanowiły Autosany H9-35, czyli miejska wersja bardzo popularnego Autosana H9. Popularne „psiuki” były niegdyś podstawowym środkiem komunikacji miejskiej w mniejszych polskich miastach. O ile w większości przedsiębiorstw były one poddawane modernizacjom w ramach których znacznie zmieniał się ich wygląd, o tyle jasielskie psiuki do końca zachowały się w oryginalnym stanie z harmonijkowymi drzwiami i dermowymi kanapami. Po 2010 r. stopniowo zaczęły być wypierane przez nowe bądź używane autobusy, mimo to znaczna ich część dotrwała w liniowej eksploatacji do roku 2020 dożywając 30 lat, co było już ewenementem na skalę kraju. Nic jednak nie służy wiecznie i w 2023 roku ostatnie egzemplarze zostały wystawione na sprzedaż. Spora ich część trafiła w ręce miłośników komunikacji miejskiej w całym kraju. Samo MKS Jasło również odremontowało jeden pojazd z zamiarem pozostawienia jako zabytkowy. Do 2023 r. dotrwały już tylko dwa liniowe psiuki, w związku z czym miłośnik komunikacji Patryk Lis postanowił zorganizować jednym z nich imprezę „Ostatnim psiukiem przez Karpaty” po malowniczych górskich terenach koło Jasła. Termin przejazdu był kilkukrotnie przesuwany, przez co zacząłem mieć obawy czy w ogóle się odbędzie. Na szczęście impreza się odbyła w sobotę 3 czerwca.

Jak już mieliśmy pewność, że impreza się odbędzie, pozostała jeszcze do rozwiązania kwestia dojazdu do Jasła, co wcale nie jest taką prostą sprawą. Miasto jest takim trochę zaściankiem komunikacyjnym z bardzo ubogą ofertą połączeń zarówno kolejowych jak i autobusowych. Ostatecznie pojechałem samochodem z kolegą Tomkiem. Jechało z nami jeszcze dwóch kolegów z Warszawy, Tomek i Michał. Tak więc jechaliśmy w składzie dwóch Tomków i dwóch Michałów. Nasze auto nie było może wielkich rozmiarów, bo był to Fiat Seicento, ale mieściliśmy się we czterech bez problemu. Tomek napisał, żebym czekał na nich o 7 pod McDonaldem na Bora Komorowskiego. Przyjechałem na miejsce a ich jeszcze nie było, no to wstąpiłem do maca na poranną kawę. Obsługa chyba się nie wyspała, bo zamiast kawy dostałem wrzątek 😂 Ale jak złożyłem reklamację to szybko się poprawili. Zaraz potem koledzy dotarli i ruszyliśmy. Do Tarnowa jechaliśmy autostradą a potem drogami krajowymi przez Pilzno do Jasła. Organizator imprezy Psiukiem wyznaczył start na przystanku przy ulicy Alojzego Metzgera, ale za Chiny ludowe nie mogliśmy na mapie Google znaleźć tej ulicy. Dopiero po dłuższych poszukiwaniach okazało się, że to chodzi o główną ulicę przy dworcu kolejowym. Na mapie była ona oznaczona jako „droga krajowa 28”. Zaparkowaliśmy w centrum i udaliśmy się pieszo na ulicę Metzgera mijając po drodze dworzec autobusowy. PKS Jasło również długo był siedliskiem klasycznych Autosanów. Jednak w 2018 roku firma przekształciła się w PZGK Jasiel i potem w ciągu trzech lat wszystkie Autosany zostały wycięte i zastąpione głównie używanymi SOR-ami. Po chwili znaleźliśmy przystanek, gdzie była wyznaczona zbiórka i podstawił się Autosan H9-35 #142 z MKS Jasło. Trasa imprezy biegła po wioskach na południe i zachód od Jasła. Na początek udaliśmy się drogą wojewódzką nr 992 w kierunku Nowego Żmigrodu. Pięć kilometrów dalej we wsi Majscowa skręciliśmy w lewo w wąską drogę pnącą się stromo do góry. Kawałek dalej skręciliśmy w prawo w drogę, która z kolei bardzo stromo opadała w dół i… z powrotem znaleźliśmy się na drodze wojewódzkiej Jasło – Nowy Żmigród 😆. Na dodatek pochylenie tej drogi było tak duże, że przy skręcaniu w wojewódzką zaryliśmy podwoziem o asfalt 😅. Po co tam skręcaliśmy skoro nie było fotostopu, nie mam pojęcia. Może miał być fotostop tylko coś nie pykło. Kolejną wsią na naszej trasie było Zarzecze. Tam już na dłużej rozstaliśmy się z drogą wojewódzką nr 992 i skręciliśmy w boczną drogę w lewo, która wspinała się na zbocze doliny Wisłoki. Zaraz po skręcie zatrzymaliśmy się na pierwsze zdjęcia. Podeszliśmy kawałek pod górę aby uwiecznić psiuka pokonującego podjazd. 

Autosan H9-35 #142 z MKS Jasło pokonuje podjazd w Zarzeczu

Lokalna droga doprowadziła nas do wsi Nowy Glinik, gdzie po skręcie w kolejną boczną drogę dojechaliśmy do lasu. Tam autobus nas wysadził i pojechał kawałek dalej zawrócić. Gdy wracał, wykonaliśmy mu zdjęcia w leśnym plenerze. Motyw fajny, tylko niestety za Autosanem skradał się samochód. 

W lesie koło Nowego Glinika

Po leśnym fotostopie wróciliśmy do Nowego Glinika, skąd udaliśmy się do sąsiedniej wsi Glinik Polski. Okolice Jasła obfitowały w otwarte przestrzenie i pagórkowate tereny stanowiące piękne plenery do zdjęć.

Pomiędzy Nowym Glinikiem a Glinikiem Polskim

Z kolei w mijanych wsiach częstym widokiem były stare drewniane chatki. Jedna z nich stała się tłem do zdjęć w Gliniku Polskim. 

Glinik Polski

Dalej kierowaliśmy się na południe mijając wieś Łajsce. Wyjeżdżając z niej przystanęliśmy przy kapliczce. Okolica była istną kopalnią motywów. Szliśmy drogą kilka minut wykonując ujęcia autobusu z kapliczką z bliska i daleka, na podjeździe, z górami. Nawet ciągnik Ursus się napatoczył. 

Droga Łajsce - Łężyny

Potem znaleźliśmy się w miejscowości Łężyny, gdzie zawróciliśmy i minąwszy ponownie kapliczkę w Łajscach, skierowaliśmy się w wąską drogę prowadzącą do wsi Łubienko. Ciągnęła się ona malowniczo 2 kilometry przez pola i najchętniej by się szło cały ten dystans przed autobusem i robiło zdjęcia. Tyle że oczywiście znów do Psiuka musiał w pewnym momencie przykleić się samochód. 

A to już odcinek Łajsce - Łubienko

Okolica była tak piękna, że postanowiliśmy wstawić Autosana w boczną polną drogę, gdzie mogliśmy już do woli fotografować go z belami siana i mleczami. 

Wypasanie Autosana na łące koło Łubienka

Z położonej trochę na uboczu wsi Łubienko udaliśmy się na północ do wsi Łubno Opace, gdzie w planach były zdjęcia z motywem sakralnym. Nasz psiuk pozował do zdjęć na tle kościoła pw. Chrystusa Króla i Najświętszej Marii Panny Królowej. Naszą uwagę zwróciło to, że wieczorna msza święta w tym kościele jest odprawiana o innych godzinie w czasie letnim i innej w zimowym (w letnim o 18 a w zimowym o 16). Czyżby proboszcz chciał zadbać aby parafianie nie musieli po ciemku chodzić do kościoła? 😉 Autobus kręcił się po placu przy kościele dając możliwość wykonania kilku ujęć. 

Przy kościele we wsi Łubno Opace

Mimo to część z nas wybrzydzała na latarnie że przeszkadzają i że lepsze ujęcia by wyszły z sąsiedniej drogi prowadzącej na pola. Kierowca cierpliwie spełnił także tą zachciankę, dzięki czemu nawet najwięksi malkontenci opuścili to miejsce zadowoleni 😀. 

Ciąg dalszy motywu sakralnego ze wsi Łubno Opace

Na imprezach autobusowych tradycją są też motywy off-route i nie zabrakło ich także tu. Na samym końcu wsi Łubno Opace skręciliśmy w szutrową drogę. Po kilkuset metrach autobus nas wysadził i zaczekaliśmy aż będzie wracał. 

Odcinek off-route na pograniczu wsi Łubno Opace i Kopytowa

Po powrocie do drogi asfaltowej skierowaliśmy się do sąsiedniej wsi Kopytowa, gdzie przy tamtejszych delikatesach zaplanowana była przerwa na zakupy. Gdy już wszyscy się zaopatrzyli, ruszyliśmy na północ do położonej na górce wsi Podniebyle. Po dotarciu na szczyt wzniesienia odsłonił się widok na położone w oddali miasto Jedlicze. Powtórzyliśmy więc fotostop z cyklu autobus nas wysadza i czekamy na jego powrót. 

Podniebyle

Następnie wróciliśmy do Kopytowej, minęliśmy centrum wsi gdzie mieliśmy niedawno sklepostop, po czym skierowaliśmy się na zachód wąską drogą malowniczą wznoszącą się. Pojawił się kolejny ciekawy plener do zdjęć, tyle że niestety znów z tyłu przykleił się samochód. Na dodatek nie miał nas jak wyminąć i musieliśmy się sprężać. 

Ponownie jesteśmy w Kopytowej

Za to jak udało się przepuścić auto, przez nikogo nie niepokojeni mogliśmy na spokojnie korzystać z uroków okolicy. Droga zaraz straciła nawierzchnię asfaltową, dzięki czemu trafił nam się kolejny odcinek off-route. 

Kolejny odcinek off-route w Kopytowej

Wzbudzając zdziwienie okolicznych mieszkańców kontynuowaliśmy jazdę szutrową drogą, która z czasem zmieniła kierunek na północny i wyprowadziła nas na asfalt w rejonie znanego nam już kościoła we wsi Łubno Opace. Kontynuując jazdę na zachód odwiedziliśmy ponownie miejscowości Łajsce oraz Zarzecze. W tej drugiej odbyło się kilka fotostopów. Na pierwszym z nich napatoczył się kolejny ciągnik Ursus. 

Ponowna wizyta w Zarzeczu

Drugi postój mieliśmy z kolei przy okazałej hacjendzie z farmą fotowoltaiczną. Jak widać okolice Jasła, to nie tylko stare drewniane chatki 😉. 

Przy hacjendach w Zarzeczu

W Zarzeczu powróciliśmy na drogę wojewódzką nr 992, którą kierowaliśmy się w stronę Jasła. Nie oznaczało to bynajmniej że impreza zmierza do końca. Po paru kilometrach skręciliśmy w lewo aby przedostać się do położonej na drugim brzegu Wisłoki wsi Dębowiec. Stamtąd podążaliśmy na południe. Przed Wolą Dębowiecką trafiliśmy na kolejną otwartą przestrzeń. Dobrze było stąd widać Dębowiec z górującym Sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej. 

Droga z Dębowca do Woli Dębowieckiej

Minęliśmy Wolę Dębowiecką i Załęże, po czym tuż przed Osiekiem Jasielskim skręciliśmy w prawo na zachód do Zawadki Osieckiej. Na wyjeździe z tej wsi pasło się stadu krów i nie mogliśmy sobie odmówić z nimi zdjęć. Modelki z zaciekawieniem przyglądały się któż to postanowił zakłócić im spokój. 

Zawadka Osiecka

Następną miejscowością na naszej drodze była Dobrynia. Tam z kolei zaplanowany był motyw sakralny z kościołem pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Odbyło się tu także zdjęcie grupowe uczestników przejazdu. 

Motyw sakralny w Dobryni

W dalszej części imprezy jechaliśmy dalej na północny-zachód mijając wsie Cieklin i Dzielec. Chwilę później przystanęliśmy na kolejny polny fotostop. 

Okolice wsi Dzielec

Jadąc dalej na zachód znaleźliśmy w miejscowości Bednarka leżącej już na terenie Województwa Małopolskiego. Tu dla odmiany mieliśmy w planie zdjęcia ze starą zabudową. Gdy tak szliśmy na miejscówkę zauważyliśmy, że naszym autobusem zainteresował się miejscowy piesek. Jeden z nas śmiał się, że pewnie zaraz go obszcza. I dosłownie sekundę później wystawił łapę do góry i olał Autosana ciepłym moczem 😅. 

W Bednarce Autosanem zainteresował się miejscowy piesiu

Przy drewnianej chatce w Bednarce

Sąsiednią wsią na północ od Bednarki jest Pagorzyna i również tam zachowało się parę klimatycznych drewnianych chatek. Niestety tradycji samochodów przyklejających się do psiuka również musiało stać się zadość. 

W Pagorzynie również drewnianych chatek nie brakuje

Kierując się dalej na północ przekroczyliśmy ponownie granicę województw, wracając na teren rodzimego dla naszego autobusu Województwa Podkarpackiego. Kolejny postój mieliśmy we wsi Harklowa przy kiwonie. Jest to żuraw służący do czerpania ropy naftowej, której niewielkie złoża występują w rejonie Gorlic, Jasła i Jedlicza. 

Przy kiwonie w Harklowej

Kawałek dalej był zaplanowany drugi tego dnia fotostop leśny. 

Leśny plener w Harklowej

Przez Harklową jechałem kilkanaście lat temu autobusem PKS Jasło relacji Jasło – Biecz. Teraz po latach cieszę się, że miałem okazję pojechać tym kursem, ale wtedy zupełnie nie było mi do śmiechu. Pojechałem bowiem tym autobusem tylko dlatego, że odwołano mi pociąg relacji Jasło – Stróże i musiałem jakość dostać się na kolejny pociąg, który rozpoczynał bieg w Bieczu. Z Harklowej zjechaliśmy do doliny rzeki Ropy, którą poprowadzona jest linia kolejowa Jasło – Stróże oraz droga krajowa nr 28. W Skołyszynie przekroczyliśmy oba ciągi komunikacyjne i w dalszej części imprezy skupiliśmy się na penetracji wiosek zlokalizowanych na północny-zachód od Jasła. Jechaliśmy na północ do wsi Lisów, gdzie skierowaliśmy się w lewo w wąską drogę. W pewnym momencie prowadziła ona malowniczo skrajem lasu i nie mogliśmy sobie tu odmówić fotek. I znowu w momencie jak robiliśmy zdjęcia zjawił się samochód. Ale tym razem kierowca widząc na co trafił, nie próbował przebijać się na siłę lecz zawrócił (bardzo dobrze, polać mu 😀). 

Na skraju Święcan

Wyjechaliśmy na skraj wsi Święcany, a następnie udaliśmy się do Jabłonicy. Tam wypróbowaliśmy jedną z bocznych dróg wspinających się na zbocze doliny. 

Jabłonica

Po wykonaniu zdjęć wróciliśmy do głównej drogi biegnącej przez centrum wsi i kierowaliśmy się na zachód w stronę Czermnej położonej już w Województwie Małopolskim. Dokładnie na granicy województw znajdował się jednak drewniany mostek o nośności 3,5 tony z dodatkowym zabezpieczeniem uniemożliwiającym jednoczesny wjazd na niego samochodów z obu kierunków. Świadczyło to niewątpliwie o jego nienajlepszym stanie technicznym. O ile należy przyznać, że nie zawsze na imprezach autobusowych przestrzegane są ograniczenia tonażu na drogach, o tyle jak zobaczyłem ten mostek liczyłem że jednak organizatorowi głos rozsądku podpowie, żeby na niego nie wjeżdżać. I na szczęście tak się stało. Zarządzony został odwrót. Ten mostek naprawdę mógłby nie przeżyć wizyty naszego psiuka. Jak widać los nie pozwolił naszemu Autosanowi po raz drugi opuścić swojego macierzystego województwa 😛 . Przez następny czas kręciliśmy się po okolicznych wioskach niczym smród po gaciach. Przez jedno skrzyżowanie przejeżdżaliśmy co najmniej trzy razy. Zdjęcia wykonywaliśmy we wsiach Bączal Górny i Lipnica Górna. 

Na pograniczu Bączala i Lipnicy Górnej

W Lipnicy Górnej

Gdy już zbliżała się godzina 17 podjęta została decyzja o powrocie do Jasła. Ostatnią wsią z zaplanowanymi fotostopami była Trzcinica. Pierwsze ujęcia wykonaliśmy na zakręcie, z którego było widać Jasło. Aby zrobić zdjęcie autobusu z tym widokiem, konieczne było jednak wcofanie w polną drogę. Kierowca jednak cierpliwie spełniał nasze zachcianki i po chwili mogliśmy wykonać upragnione fotki. 

Trzcinica

Z widokiem na Jasło

Ostatnie zdjęcia popełniliśmy na tle zabytkowego drewnianego kościoła św. Doroty. 

Przy drewnianym kościele w Trzcinicy

Potem już wskoczyliśmy na drogę krajową nr 28, która zaprowadziła nas do Jasła. Impreza zakończyła się tam gdzie się zaczęła, czyli przy ulicy Metzgera koło dworca. Dziękujemy Patrykowi Lisowi za podjęcie się organizacji przejazdu jednym z ostatnich liniowych Autosanów H9-35 po malowniczych okolicach Jasła, oraz Panu kierowcy za cierpliwe spełnianie naszych zachcianek na fotostopach. W drogę powrotną udaliśmy się nieco inną trasą: przez Biecz, Gromnik, Zakliczyn i Brzesko. Do Krakowa dotarliśmy akurat jak wiara zmierzała na paradę smoków, przez co do domu dotarłem dopiero około godziny 22, zmęczony ale zadowolony.