czwartek, 15 października 2020

2006-08-30 Dwa dni pociągami po Dolnym Śląsku

W ostatnie 2 dni sierpnia wybrałem się z Kubą i Tomkiem na dwudniowe kółeczko po Dolnym Śląsku. Żelaznym punktem naszej wyprawy była linia Kłodzko - Wałbrzych, ponieważ (jak Tomek twierdzi) jest to linia, którą każdy szanujący się miłośnik kolei musi zaliczyć. Ale plan wycieczki uwzględniał zaliczenie praktycznie wszystkich czynnych w ruchu pasażerskim linii kolejowych na Dolnym Śląsku. A ile z tych linii faktycznie udało nam się przejechać, o tym niżej.

Dzień 1. 30 sierpnia

Trasa: Kraków - Kędzierzyn-Koźle - Kamieniec Ząbkowicki - Kłodzko - Wałbrzych - Jelenia Góra - Węgliniec - Wrocław

Poranek był raczej pochmurny. Wyruszyliśmy o 6:38 pociągiem pospiesznym "Śnieżka" zaprzężonym w ET22-720, a skład to B+A/B+B+B (ostatni wagon niedostępny). W tym samym czasie jednostka do Tarnowa z przyczyn technicznych nie wyruszyła w trasę, podstawiono skład zastępczy. Na polu chłodno, więc w "Śnieżce" włączono ogrzewanie. W Trzebini na wolną drogę w kierunku Krakowa czekały dwie Euronaftowe T448P z beczkami. Między stacjami Jaworzno Ciężkowice i Jaworzno Szczakowa ruch odbywał się jednym torem. Czekaliśmy więc kilka minut aby przepuścić jadącego z przeciwka "Morcinka". W Katowicach do ostatniego wagonu ładuje się jakaś kolonia. Godzinę później meldujemy się w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie mamy 15 minut na zmianę loka. Byk odpiął się od składu i pojechał pod nastawnię bramową o nazwie KKA :D. 

ET22-720 manewruje na stacji Kędzierzyn-Koźle po przyprowadzeniu
pociągu pospiesznego "Śnieżka" z Krakowa


W zamian podpięli nam SM42-986. Nie ucieszyło nas to zbytnio, ponieważ w okolicach Nysy szlakowa jest 100 km/h, a stonka może jechać maksymalnie 90. Więc o jeździe planowej pewnie można zapomnieć. 

SM42-986 podpięła się do składu pociągu "Śnieżka" w Kędzierzynie-
-Koźlu


Od Kędzierzyna-Koźla Zachodniego do Twardawy drugi tor jest w stanie rozkładu. Podobny stan przedstawia boczna linia do Baborowa ;(. Od Twardawy oba tory są używane. Początkowo stonka jedzie dość ospale, ale za Prudnikiem rozpędza się do prędkości maksymalnej. W Nysie wysiada kolonia, która wsiadała do ostatniego wagonu w Katowicach. Na stacji stoją sobie dwa "kociołki": SP42-228 z wagonami do Opola i SP42-029 ze składem do Brzegu. 

SP42-029 z pociągiem osobowym do Brzegu na stacji Nysa


Za Nysą stonka wyciska siódme poty, żeby wciągnąć skład pod górę. O dziwo jedziemy wciąż planowo. W okolicach Otmuchowa linia malowniczo przebiega wzdłuż sztucznego jeziora. Między Paczkowem a Doboszowicami mijamy bocznicę do kamieniołomu, na której pracowała jakaś 401Da. Chwilkę później wjeżdżamy już do Kamieńca Ząbkowickiego, w szopie stoi mnóstwo odstawionych SP32, SU42, ST43, SU45 i SM42. W peronach stoi szynobus SA132-002, który przyjechał tu z Legnicy. Do Kłodzka jedziemy pod drutem, ale nie zmieniamy loka. W Kłodzku Głównym dłuższy postój ze względu na zmianę czoła. 

"Śnieżka" przybyła do Kłodzka Głównego

Zmiana czoła w Kłodzku Głównym


Od Kłodzka nasz pociąg ma taryfę osobową, choć postoje mamy dalej jak pospieszny. Punktualnie o 12:18 ruszyliśmy na zaliczanie ponoć najciekawszej polskiej linii kolejowej. Początkowo szlak jest dwutorowy, z dość mizerną szlakową i stosunkowo mało atrakcyjny. W Ścinawce Średniej odchodzi czynna bocznica do kopalni węgla Nowa Ruda Słupiec. Na stacji stał sobie rumun 381. 

ST43-381 w Ścinawce Średniej


Niegdyś odchodziły tu też boczne linie do Radkowa i Tłumaczowa, obie są już częściowo rozebrane. Przy wyjeździe ze stacji stoją jakieś wraki parowozów. Dalej jedziemy nieco szybciej i mijane krajobrazy są coraz ciekawsze. Jedyny postój między Kłodzkiem a Wałbrzychem nasz pociąg ma w Nowej Rudzie. Odtąd linia robi się jednotorowa i szlakowa znów spada, ale za to tu rozpoczyna się najciekawszy odcinek tej linii. Tor jest ładnie poprowadzony po zboczu doliny i roztacza się stąd piękny widok na Nową Rudę. Chwilę później mijamy smętne ruiny kopani węgla. W Zdrojowisku przecinamy dwie dolinki po bardzo wysokich mostach. W Ludwikowicach Kłodzkich odchodzi bocznica do kolejnej kopalni, która jest w lepszym stanie niż sam szlak. Przejeżdżamy po kolejnym wysokim moście. 

Jeden z okazałych mostów na linii Kłodzko - Wałbrzych


Za Ludwikowicami linia znów jest dwutorowa. Co ciekawe, niemal każdy przystanek na tej linii jest wyposażony w przejście podziemne. Za przystankiem Świerki Dolne jedzie się przez długi tunel. Na stacji Bartnica trwało ładowanie kruszywa do dwuosiowych węglarek, przy których krząta się 401Da, a my przyspieszyliśmy do 80 km/h. W Głuszycy wyprzedzamy skład z kruszywem prowadzony dwoma rumunami (ST43-293 pociągowy i ST43-242 na popychu). 

ST43-242 jako popych pociągu z kruszywem na stacji Głuszyca

ST43-293 na czele tego samego składu co powyżej


Od Głuszycy drugi tor jest niejeżdżony, kawałek dalej jedziemy przez kolejny tunel. Stacja Jedlina-Zdrój to obraz nędzy i rozpaczy, mocno zarośnięta. Odgałęzia się tu tor do Świdnicy Kraszowic, który malowniczo schodzi wykopem w stronę centrum miasta. Szkoda tylko, że jest odcięty od stacji. Na dodatek pogoda się psuje i zaczyna padać. Za Jedliną Górną przejeżdżamy przez trzeci (i zarazem najdłuższy w Polsce) tunel. Przed samym Wałbrzychem przejeżdżamy powolutku po wysokim wiadukcie nad mocno podupadłym i zaniedbanym miastem. Tuż za wiaduktem zaczyna się stacja Wałbrzych Główny. Pogoda zrobiła się zwariowana: raz świeci słońce, raz nadciągają ciemne chmury i zaczyna obficie padać. Koło stacji znajduje się szopa, w której widać kilka rumunów i stonek. Stoi też całe cmentarzysko sputników. 12 minut postoju wykorzystujemy na ich focenie. Jeszcze 10 lat temu stacjonowało tu kilkadziesiąt ET21, obecnie sprawne są tylko 4 sztuki. Od naszej "Śnieżki" odczepiają stonkę i podpinają ET21-350, jednego z tych czterech sprawnych dolnośląskich sputników.

ET21-350 na stacji Wałbrzych Główny w towarzystwie swoich
wycofanych już z ruchu braci

SM42-986 przyprowadziła "Śnieżkę" do Wałbrzycha Głównego

EU07-103 z bipą w Wałbrzychu Głównym

Cmentarzysko sputników w Wałbrzychu Głównym. Na pierwszym
planie ET21-651

Odstawiona ET21-463

Kolejny trup, ET21-606

Tymczasem ET21-350 podczepia się do składu "Śnieżki"

Jeszcze jeden trup, ET21-422

ET21-350 już podpięta do składu "Śnieżki"


Godzina odjazdu naszego pociągu mija, a my dalej stoimy nie wiedząc co jest grane. W międzyczasie przyjechał osobowy nr 216 z Jeleniej Góry do Wrocławia (EU07-040+6Bh). Dogonił nas nawet skład z kruszywem, który wyprzedzaliśmy w Głuszycy. W końcu 40 minut po planowym odjeździe "Śnieżki" zapowiedziano przez megafony, że wjedzie pociąg pospieszny "Wiking" ze Szczecina do Szklarskiej Poręby Górnej (opóźniony 85 minut, ciekawe co się stało), i że to on pojedzie pierwszy w stronę Jeleniej Góry. Podjęliśmy więc błyskawiczną decyzję, przesiadamy się do "Wikinga". Oczywiście kierpociowi ze "Śnieżki" nie przyszło do głowy, aby poinformować swoich pasażerów, żeby też się przesiedli. Byliśmy jedynymi którzy tak uczynili. Skład "Wikinga" to ET22-982 +rowerowy+B+B+A+B. Natychmiast udaliśmy się, zgłosić chęć przesiadki na Węgliniec. Kierpocini od razu zadzwoniła do Jeleniej Góry, żeby przytrzymali pociąg. Nie musieliśmy nawet robić dopłaty na pospieszny (co i tak na tej trasie byłoby absurdem). Szlakowa na linii do Jeleniej Góry jest tragiczna. Wszystko przez straszliwy błąd jaki popełniono wywalając lokomotywy ET21 w krzaki i wprowadzając na ich miejsce ET22, które "prostowały łuki". W efekcie mamy przejazd 126 kilometrów z Wrocławia do Jeleniej Góry w 3,5 godziny. W Boguszowie Gorcach mijamy się ze "Śnieżką" do Krakowa, również ze sputnikiem (604). Toczenie się non stop 30 km/h podziałało na mnie usypiająco, obudziłem się za Sędzisławiem. Łącznica z Marciszowa w kierunku Kamiennej Góry jest już w stanie rozkładu, na dodatek w Marciszowie Górnym odcięto wjazd na nią. Natomiast boczne linie z Marciszowa na Bolków i Złotoryję wyglądają na kompletne. Za Marciszowem cały czas wleczemy się trzydziestką. Dopiero 5 kilometrów przed Jelenią Górą pociąg niespodziewanie dostał speeda do 60 km/h. W Wojanowie mijamy osobowego 218 do Wrocławia Gł. prowadzonego przez ET21-495. Chwilę później wjeżdżamy już do Jeleniej Góry (ciekawe gdzie jest teraz nasza "Śnieżka"). Na szczęście osobowy 55135 do Węglińca poczekał te 35 minut (przesiadło się 7 osób). Skład to EU07-186 z dwiema bonanzami, frekwencja ok. 50%. Szlakowa na linii do Węglińca w porównaniu z tym co było dotychczas, jest zawrotna (~80 km/h). Początkowo jedziemy wzdłuż linii na Szklarską Porębę, dopiero od nieczynnego posterunku odgałęźnego Dębowa Góra odbijamy "w prawo". Na niemal każdej stacyjce jest możliwość krzyżowania. Za Kwieciszowicami odchodzi zelektryfikowana bocznica szlakowa do kamieniołomu. W Rębiszowie stało brutto z ET22-259, dwie zakładowe 409Da i manewrowała SM42-057. 

ET22-259 ze składem towarowym na stacji Rębiszów


Staliśmy tam trochę dłużej niż rozkładową minutę, a to mogło oznaczać że będzie krzyżowanko. I rzeczywiście, po dłuższej chwili przez stację przemknęła EU07-234 z transportem samochodów Skoda. Był to ekspres towarowy relacji Mlada Boleslav - Swarzędz. Dalej szlakowa spada do ok. 50 km/h. W Gryfowie Śląskim natomiast krzyżujemy się z osobówką przeciwnej relacji prowadzoną przez ET21-331. Tak więc dziś było nam dane zobaczyć w ruchu wszystkie cztery czynne dolnośląskie sputniki :D. 

Desperackie ujęcie ET21-331 z pociągiem osobowym z Węglińca
do Jeleniej Góry na stacji Gryfów Śląski


Stacja Olszyna Lubańska jest już zdegradowana. Jedna nastawnia jest w stanie grożącym zawaleniem, a po drugiej została tylko sterta gruzu. Przed Lubaniem Śląskim, na torze w kierunku Leśnej zaskoczył nas widok rumuna 295 ze składem węglarek. 

ST43-295 na torze z Lubania Śląskiego w kierunku Leśnej


Oprócz tego po stacji w Lubaniu krążył ST43-304. Odjeżdżając ze stacji siódemka rozpędziła nasz skład do prędkości 100 km/h, ale niestety po paru kilometrach znów zwolniła do 50. Dopiero od stacji Gierałtów Wykroty ponownie przyspieszyła do setki. Następna stacja, to już Węgliniec. Przejeżdżamy obok szopy, która jest największym w Polsce zgrupowaniem serii SU46. Oprócz nich stacjonują tam też m.in. ST43 i SM42. Mieliśmy możliwość przesiadki na pociąg do Görlitz, ale ostatecznie z niej zrezygnowaliśmy, żeby do Wrocławia nie przyjechać za późno. Postanowiliśmy pojechać stąd prosto do Wrocławia na nocleg. Ale ponieważ do odjazdu pociągu mieliśmy trochę czasu, to poszliśmy sobie na miasto. Jednak dość szybko wróciliśmy na stację, gdyż w tym Węglińcu miejska zabudowa zajmuje chyba jakieś 0,2 km2, a reszta to wiocha zabita dechami. Najbardziej okazałym budynkiem w tym "mieście" jest budynek dworca kolejowego. Na stację co chwilę przyjeżdżają brutta z Niemiec prowadzone przez SU46, które są tu zmieniane na ET41. O 17:46 naszą osobówkę z Görlitz do Wrocławia (4 przedziałowe dwójki) przyprowadziła SU46-024, którą zmieniła EP07-542. Ale ponieważ do odjazdu jest jeszcze pół godziny, to pofotografowaliśmy trochę SU46. W końcu pobyt w Węglińcu bez sfocenia żadnej suki to pobyt stracony. 

ET41-004 na stacji Węgliniec

EP07-542 podpina się do składu pociągu osobowego z Görlitz
do Wrocławia

SU46-031 z pociągiem towarowym z Niemiec wjeżdża do Węglińca

SU46-024 manewruje po przyprowadzeniu pociągu osobowego
 z Görlitz


Ze względu na modernizację trasy do prędkości 160 km/h musieliśmy poczekać jeszcze na przyjazd kibla z Wrocławia. Wówczas ta trasa była w trakcie modernizacji i do stacji Okmiany ruch odbywał się po jednym torze bez stałej możliwości krzyżowania. Szlak ze stacji Zebrzydowa w kierunku Nowogrodźca wychodzi ze stacji pięknym wyremontowanym łukiem. W Bolesławcu przekraczamy dolinę Bobru po wysokim okazałym moście. 

SM42-1050 na rozkopanej stacji Bolesławiec


Przed Chojnowem zauważamy, że niestety szlak na Rokitki jest odcięty. Na stacji w Legnicy do odjazdu szykuje się SU46-048 z barwach PKP Cargo z pociągiem osobowym do Żagania. Robi się ciemno, więc dalej nie bardzo jest co oglądać. Jedynie w Malczycach przyuważyliśmy jakiegoś "gagarina" z PCC Rail Szczakowa. Do Wrocławia przybywamy o godzinie 21 i od razu udajemy się tramwajem na Borek, gdzie u rodziny Tomka mieliśmy zapewniony nocleg.

Dzień 2. 31 sierpnia

Trasa: Wrocław - Jelcz-Laskowice - Wrocław - Legnica, Kamieniec Ząbkowicki - Kędzierzyn-Koźle - Kraków

To niewątpliwie nie był nasz najszczęśliwszy dzień i pierwotny plan dnia miał niewiele wspólnego z rzeczywistością, ale po kolei. Od rana padał  deszcz, ale to akurat było najmniejsze zło, bo jechaliśmy bardziej zaliczać linie niż focić. Wstaliśmy o 5:30 i po cichu wyszliśmy na przystanek tramwajowy. Po kilkunastu minutach byliśmy na Dworcu Głównym. Zakupiłem w kasie bilet z Jelcza-Laskowic do Kudowy-Zdroju przez Wrocław, Legnicę i Dzierżoniów Śl. (koledzy jechali na tygodniówkach) po czym wsiedliśmy do kibla nr 6632 do Jelcza Laskowic odjeżdżającego o 6:50 (EN57-646). Zaraz po wejściu do pociągu zorientowałem się, że kasjerka mi źle wystawiła bilet. Pomyliła kolejność stacji pośrednich wpisując "Wrocław, Dzierżoniów Śl., Legnica" przez co wydrukował się bilet z Jelcza Laskowic do Kudowy-Zdroju przez Wrocław, Kamieniec Z., Legnice, Kamieniec Z. (377 km zamiast 265). Ale kierpoć powiedział, że można złożyć reklamację w Biurze Obsługi Podróżnego, więc się nie przejmowałem. Frekwencja w pociągu do Jelcza bardzo mizerna, no i nic dziwnego o tej porze ludzie jeżdżą raczej w drugą stronę. Początkowo linia jest dwutorowa. W Siechnicach krzyżujemy się z EN57-1703 jadącym z Jelcza do Wrocławia. Tu frekwencja ok. 70%, ludzie jadą do pracy. Oprócz tego na stacji stoi SM42-2177 w barwach Rail Polska. Za Siechnicami jest już jednotor, choć są ślady po drugi torze. Przejeżdżamy długim mostem nad rozlewiskami Odry. Od Czernicy Wrocławskiej znów są dwa tory, ale jedziemy po niewłaściwym. Przed stacją Jelcz-Miłoszyce dochodzi linia z Wrocławia Nadodrza, czynna tylko w ruchu towarowym. Stacja Jelcz-Laskowice jest dogodnie położona w pobliżu osiedli mieszkaniowych. 

EN57-646 i 839 na stacji Jelcz-Laskowice


W drugą stronę jedziemy tą samą jednostką co dotychczas, ludzi nieco więcej ale też niezbyt dużo. Przed Czernicą Wrocławską mijamy skład ze sputnikiem PCC Rail Szczakowa. We Wrocławiu mamy 3 godziny przerwy, więc udaję się od razu do Biura Obsługi Podróżnego w celu reklamacji biletu. Tam wypisano mi karteczkę z kwotą do zwrócenia. Powiedziano mi, żebym zwrócił się do kasy na stacji docelowej (w Kudowie-Zdr.) a tam zwrócą nadpłacone pieniądze. Następnie udaliśmy się na miasto, w międzyczasie się nieco rozpogodziło. Na dworzec wróciliśmy około 11, gdy podstawiali nasz pociąg osobowy 523 do Zgorzelca (EU07-040+4Bh), frekwencja ok. 70%. W pociągu podróżował jakiś podchmielony pasażer, który głośno się zachowywał i awanturował się z kierpociem. Nie przeszkadzało nam to jednak w drzemce. Obudziłem się w Środzie Śląskiej, a tam na peronie czekała już policja, która wyprowadziła z pociągu owego krewkiego pasażera (oj co za pech). Następnie zbudziłem się przed Szczedrzykowicami, gdzie staliśmy kilkanaście minut w lesie (zapewne z powodu prac modernizacyjnych na trasie).

Do Legnicy wjeżdżamy o 12:56, a szynobusu do Kamieńca Ząbkowickiego nie widać. Dopiero w informacji dowiedzieliśmy się, że jest KKA.. Przed dworcem czekał już autobus zastępczy marki MAN, w nim 7 osób. Pogadaliśmy trochę z kierpociem. Opowiedział, że z pięciu dolnośląskich szynobusów sprawny jest tylko SA132. Oba SA109 stoją (to akurat nic nowego), a SA106 po roku eksploatacji został zajeżdżony i silnik jest do wymiany! A myślałem, że tylko u nas w Małopolsce potrafią zepsuć 4 szynobusy naraz. Zgłosiliśmy chęć przesiadki w Kamieńcu na pociąg do Kudowy Zdroju. Kierpoć powiedział, że może być ciężko, ale zrobi co może. Jazda tą kaką to była istna tragedia. Tłukło się to po dziurawych drogach, żeby dojechać do każdego przystanku. Na przejeździe w Goczałkowie przepuszczaliśmy ST43-305 z węglarkami. Linia z Jawora w kierunku Roztoki jest ładnie jeżdżona. W Rogoźnicy zaś odgałęzia się czynna bocznica do kamieniołomu. Koło Stanowic minęliśmy się z SA132-002 jadącym w stronę Legnicy. W Jaworzynie Śląskiej było już prawie pół godziny w plecy, ale mieliśmy jeszcze nadzieję że zdążymy. Na stacji zaobserwowaliśmy m.in. ET41-001 i EM10-01. Z Jaworzyny Śl. do Dzierżoniowa Śl. pojechaliśmy już bez postojów. Przejeżdżając koło stacji Świdnica Przedmieście dostrzegliśmy jakąś SM42 ze zdawką. Przed Dzierżoniowem Śl. kierpoć oznajmia, że będzie przesiadka do innego autobusu. A co do tej przesiadki w Kamieńcu Ząbkowickim, to poradził nam żebyśmy wpisali się tam do księgi skarg i wniosków i zamówili taksówkę do Kłodzka i pojechali PKS-em do Kudowy Zdr. No cóż, przynajmniej wiemy, że zrobił co mógł i że to nie będzie jego wina jak nie zdążymy na przesiadkę. A w Dzierżoniowie zafundowano nam przesiadkę do 20-miejscowego busa. Na dodatek kierowca jechał zupełnie jakby wiózł ziemniaki a nie ludzi. Gnał 80 km/h po niesamowicie dziurawych drogach, a pasażerów całą drogę podrzucało od podłogi do sufitu. Jakby jeszcze tego było mało w Ząbkowicach Śląskich zabrakło miejsc siedzących i parę osób jechało na stojąco. Stwierdziliśmy, że jeżeli nie przytrzymają nam tego pociągu do Kudowy to zrobimy u dyżurnego ruchu w Kamieńcu taką awanturę, że na długo nas popamięta. W końcu tuż przed godziną 16 wytrzepani na dziesiątą stronę dojechaliśmy na dworzec w Kamieńcu Ząbkowickim. Nastroje mieliśmy jakbyśmy jechali na wojnę. Oczywiście pociągu do Kudowy-Zdroju już dawno nie było i wiedziałem, że w Kudowie już nie zwrócą mi pieniędzy za niewykorzystane kilometry (to był ostatni pociąg do Kudowy w tym dniu). Udaliśmy się więc do kasy w celu znalezienia dyżurnego ruchu. Kasjerka oczywiście stwierdziła, że na tej stacji nie ma dyżurnego, a na pytanie kto wyprawia pociągi odparła, że co nas to obchodzi. Wobec tego koledzy zaczęli wpisywać się do księgi skarg i wniosków, a ja kontynuowałem użeranie się z kasjerką, tym razem żeby zwróciła mi kwotę za źle wystawiony bilet i za niewykorzystane kilometry. Początkowo myślała, że błędem w bilecie jest odcinek Wrocław - Kamieniec Ząbkowicki przez Legnicę. Ale gdy powiedziałem jej, że błędem jest odcinek Wrocław - Legnica przez Dzierżoniów Śl. (powinno być przez Malczyce), to zaczęła się nas wypytywać, "to po co jechaliście przez Legnicę?". Jak odparliśmy że to nie jej sprawa, zaczęła liczyć na komputerze cenę biletu za trasę, którą faktycznie przejechaliśmy. Po dłuższych obliczeniach wyszło jej, że miałaby mi zwrócić tylko 2 złote. Wydało się nam to podejrzane, więc wzięliśmy własną cegłę i zaczęliśmy samemu liczyć cenę biletu z Jelcza-Laskowic do Kamieńca Ząbkowickiego przez Wrocław, Legnicę, Dzierżoniów Śl. Wyszło, że ma zwrócić 14 złotych 17 groszy. Wówczas kasjerka była nieco zszokowana, że potrafimy sobie sami policzyć cenę biletu i zaczęła zwracać należną kwotę. Jednak znów nie dała do końca za wygraną i chciała jeszcze potrącić 10% tej sumy za rezygnację z części podróży. Ale gdy uświadomiliśmy jej w paru ciepłych słowach, że to nie my zrezygnowaliśmy z podróży, tylko PKP nas do tego zmusiło, to już bez gadania zwróciła mi te 14,17 zł. Po zakończeniu półgodzinnej awantury (na szczęście zwycięsko) mieliśmy już dość niespodzianek na dziś i zakupiłem bilet na "Śnieżkę" do Krakowa. Tylko Kuba pojechał jeszcze do Jeleniej Góry, żeby następnego dnia zaliczyć linię do Szklarskiej Poręby. Jako że do przyjazdu "Śnieżki" było jeszcze pół godziny, to pofociłem trochę odstawionych lokomotyw.

SU42-540 na czele polsatów oczekujących przeglądów. Stacja
Kamieniec Ząbkowicki

SU42-529 w Kamieńcu Ząbkowickim

SP32-098 i druga maszyna tej serii odstawione w Kamieńcu
Ząbkowickim


W trakcie trwania awantury dogoniło nas brutto, które przepuszczaliśmy w Goczałkowie jadąc kaką. ST43-305 zjechał na szopę, a w zamian podpięto do składu ST43-404. Około godziny 17 zjechały się dwie osobówki: najpierw 314 z Międzylesia do Wrocławia (EN57-1043) a chwilę później 325 z Wrocławia do Kłodzka (EU07-222+Bhp). A jakieś 10 minut po ich odjeździe przyjechał pospieszny 63510 "Śnieżka" z Jeleniej Góry. Skład był dokładnie taki sam, jak ten którym jechaliśmy wczoraj (SM42-986+B+B+A/B+B). 

ST43-404 ze składem towarowym na stacji Kamieniec Ząbkowicki

EN57-1043 jako pociąg osobowy z Międzylesia do Wrocławia

EU07-222 z pociągiem osobowym z Wrocławia do Kłodzka
SM42-986 z pociągiem pospiesznym "Śnieżka" z Jeleniej Góry
do Krakowa wjeżdża na stację Kamieniec Ząbkowicki

Akurat tak się fajnie złożyło, że tym pociągiem jechał kolega Michał, który wracał ze swoim tatą z wyprawy. Podróż do Krakowa upłynęła już na szczęście bez niespodzianek.

Trzy stonki na stacji w Nysie


W Goświnowicach mijaliśmy brutto prowadzone przez ST43 i SU42. W Twardawie zaś wyprzedzaliśmy brutto z dwoma ST43, jedną z przodu, drugą na popychu. Na wjeździe do Kędzierzyna-Koźla stała sobie stonka z jakąś syfną jedynką. Wyskoczyliśmy na chwilę na zakupy, a wracając zdziwiło nas inne ustawienie wagonów. Okazało się, że wypięli nam pierwszą dwójkę i podpięli z tyłu tą jedynkę co widzieliśmy wjeżdżając na stację. Tak więc liczba wagonów się zgadzała, ale kolejność już nie. Dalej do Krakowa poprowadziła nas również ta sama lokomotywa, co wczoraj prowadził "Śnieżkę" od Krakowa do Kędzierzyna-Koźla (ET22-720). W Katowicach odczepili nam tą jedynkę co podpięli w Kędzierzynie-Koźlu i dalej pojechaliśmy już tylko z trzema wagonami. W Krakowie Głównym zameldowaliśmy się planowo o 22:02. Wyprawa na Dolny Śląsk nie była niestety najszczęśliwsza. O ile pierwszego dnia jeszcze jako tako się nam układało, o tyle drugi dzień to już była kompletna porażka. Ale dobrze, że przynajmniej udało nam się zaliczyć najciekawszą polską trasę kolejową, linię Kłodzko - Wałbrzych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz