piątek, 30 października 2020

2007-04-13 Kolejne kółeczko po Podkarpaciu

 

Ostatniego dnia czerwca 2004 r. odbyłem kółeczko kolejowe po Podkarpaciu trasą Kraków – Dębica – Tarnobrzeg – Stalowa Wola Rozwadów – Przeworsk – Kraków. Niespełna 3 lata później postanowiłem wspólnie z Kubą i Michałem ponownie zaliczyć te same linie, tyle że pętelkę przejechaliśmy w odwrotnym kierunku. Impulsem do przejechania tej trasy była mocno niepewna przyszłość odcinka Stalowa Wola Rozwadów – Tarnobrzeg – Dębica. W 2004 r. we wskazanej relacji kursowały 3 pary pociągów osobowych oraz pospieszny „Hetman” relacji Zamość – Wrocław – Zamość. Dodatkowo Tarnobrzeg obsługiwało 7 pociągów przyjeżdżających z kierunku Sandomierza i po zmianie kierunku wyjeżdżających w stronę Przeworska (wśród nich był pospieszny „San” relacji Przemyśl – Warszawa – Przemyśl). 3 lata później rozkład jazdy dla stacji Tarnobrzeg był już znacznie uboższy. Kursowały tylko 2 pary do Dębicy i 2 do Przeworska oraz pospieszny „Hetman”. Ruch w kierunku Sandomierza był całkowicie zawieszony. Dodatkowo tylko poranna para osobówek z kierunku Przeworska miała skomunikowanie z parą do Dębicy. My przyjeżdżając pociągiem popołudniowym musieliśmy czekać 1,5 godziny. Nie przeszkadzało nam to zbytnio, gdyż wykorzystaliśmy ten czas na zdjęcia komunikacji miejskiej. Stan agonii potęgował katastrofalny stan 32-kilometrowego odcinka Mielec – Dębica, który pociągi pokonywały w 1,5 godziny. W celu zapewnienia alternatywnego połączenia Tarnobrzegu z centrum Podkarpacia, rewitalizowana była nieczynna od 2000 r.  pobliska linia Ocice – Rzeszów. Od marca 2007 r. przywrócony został ruch pasażerski na odcinku Rzeszów – Kolbuszowa. Pociągi relacji Dębica – Tarnobrzeg – Dębica były planowo obsługiwane szynobusem serii SA103 lub SA109, ale tylko pod warunkiem że wszystkie pojazdy posiadane przez Województwo Podkarpackie były sprawne. Gdy choć jeden z nich był nieczynny, kursowała kaka. 

Termin kółeczka wyznaczyliśmy niezbyt przesądnie na piątek 13 kwietnia 2007 r. Wyruszyliśmy po godzinie 7 osobówką do Rzeszowa zestawioną z jednostki EN71-08 w jedynym słusznym malowaniu (czyli góra żółta dół niebieski). Ja jako jedyny z naszej trójki wsiadałem na głównym. Michał dosiadał się w Płaszowie a Kuba w Bieżanowie. Na głównym w mojej czwórce usiadła jedna kobieta. Powiedziałem jej, że dwa miejsca są zajęte, bo koledzy się dosiądą. Powiedziała, że ok. Jednak jak Michał i Kuba się dosiedli i zaczęliśmy gadać, to najwyraźniej nasze towarzystwo jej przestało odpowiadać i przesiadła się na wolną czwórkę po drugiej stronie. Niekoniecznie jej wyszło to na dobre, bo zaraz tam również dosiadły się 3 osoby głośno gadające ;p W stacji Kraków Płaszów wyprzedzaliśmy pospiesznego „Przemyślanina” relacji Świnoujście – Przemyśl, który miał tu wydłużony postój na odłączanie ambulansu pocztowego. Był to już ostatni pociąg na sieci PKP prowadzący wagon pocztowy. W Podłężu z kolei my mieliśmy wydłużony postój na przepuszczanie „Przemyślanina”. W Dębicy przyuważyliśmy szynobus SA103-001, który przed chwilą przyjechał z Tarnobrzegu (uff, dobra nasza, nie będziemy jechać kaką). Po godzinie 10 zameldowaliśmy się w Rzeszowie. Od razu mieliśmy osobówkę do Przemyśla, ale nam bardziej pasowało jechać następną za 1,5 godziny. Wykorzystaliśmy ten czas na zdjęcia oraz zakup powrotnych biletów do Krakowa, oczywiście przez Przeworsk, Tarnobrzeg i Dębicę. 

EN71-08 przybył do Rzeszowa jako pociąg osobowy z Krakowa

EU07-076 wjeżdża do Rzeszowa z pociągiem pospiesznym "Bieszczady"
z Gliwic do Przemyśla

SP32-203 odpoczywa na stacji w Rzeszowie

Na stacji w słońcu wygrzewał się piękny fiat SU45-173 z żółtym czołem. Oczekiwał na pociąg „Roztocze” z Wrocławia, który poprowadzi przez Bełżec do Zamościa. 

SU45-173 oczekuje na zatrudnienie na stacji w Rzeszowie

Obieg spalinówek obsługujących pociągi do Zamościa wyglądał wówczas następująco: Jedna lokomotywa ruszała z Zamościa wcześnie rano z „Hetmanem” przez Tarnobrzeg do Dębicy. Następnie jechała luzem do Rzeszowa skąd brała „Roztocze”. Druga lokomotywa zaś po godzinie 10 startowała z Zamościa z „Roztoczem” do Rzeszowa, następnie jechała luzem do Dębicy i zabierała „Hetmana”. W tych obiegach pracowały pojazdy serii SU45 lub SP32. W ramach komunikacyjnego przerywnika napatoczył nam się autobus MPK w postaci kilkumiesięcznego wówczas Jelcza M120M/4 CNG. Butle z gazem ziemnym ma on umieszczone pod podłogą. 

Pachnący nowością Jelcz M120M/4 #672 przy dworcu kolejowym w Rzeszowie

O 11:40 ruszyliśmy w dalszą drogę pociągiem osobowym do Przemyśla. Najbardziej byliśmy ciekawi miny kierpocia na widok naszych biletów relacji Rzeszów – Kraków :D Faktycznie był zaskoczony i koniecznie usiłował nam wmówić, że pomyliliśmy pociągi. Ale gdy spojrzał na stacje pośrednie, zaśmiał się i skasował bilety. Po 40 minutach osiągnęliśmy stację w Przeworsku. Pół godziny na przesiadkę wykorzystaliśmy na zdjęcia jednostek EN57 oraz parowozu Ol49-8 ustawionego jako pomnik. 

EN57-013+1170 jako pociąg osobowy z Przemyśla do Rzeszowa ruszają
ze stacji w Przeworsku

EN57-1238 na stacji w Przeworsku

EN57-1772 jako pociąg osobowy do Tarnobrzegu na stacji w Przeworsku

Parowóz Ol49-8 ustawiony jako pomnik przed stacją w Przeworsku

Dalej do Tarnobrzegu pojechaliśmy na pokładzie EN57-1772. Jednostka miała siedzenia z plastiku wysokiego, ale podczas ostatniej rewizji dorobiła się przedziału 1 klasy. Jako że według rozkładu jazdy ten pociąg nie prowadzi 1 klasy, mogliśmy z czystym sumieniem zająć miejsca w tym przedziale. Odcinek od Przeworska do Stalowej Woli przez te 3 lata odkąd ostatnio nim jechałem, wiele się nie zmienił. Most na Wisłoku w Tryńczy jak wtedy ledwo zipiał tak dalej ledwo zipie. W Stalowej Woli mijaliśmy się z lubelskim szynobusem SA103-005.

SA103-005 jako pociąg osobowy z Lublina do
Stalowej Woli Południe

EN57-1172 oczekuje na zatrudnienie na stacji Stalowa Wola Rozwadów


Z kolei na szlaku między Stalową Wolą Rozwadów a Grębowem minęliśmy towarowego Rail Polska z M62-961. 

M62-961 ze składem towarowym na szlaku między
Stalową Wolą Rozwadów a Grębowem

W Tarnobrzegu nasza jednostka stała 15 minut, po czym ruszyła w drogę powrotną do Przeworska. Zrobiliśmy jej pożegnalne zdjęcie, po czym kolejną godzinę spędziliśmy na fotografowaniu autobusów komunikacji miejskiej. 

EN57-1772 rusza w drogę powrotną z Tarnobrzegu do Przeworska

Trafiliśmy same piękne klasyki. Na początek na przejeździe w ulicy Sienkiewicza nawinął się Jelcz M11. 

Jelcz M11 #47 na ulicy Sienkiewicza w Tarbobrzegu

Następnie spędziliśmy trochę czasu przy rondzie u zbiegu ulicy Sienkiewicza i 11 Listopada i przyjeżdżały same Jelcze PR110. Kierowca jednego z nich najwyraźniej bardzo nie chciał być na zdjęciu i zasłonił się roletą, przez co o mało nie wjechał na wyspę ronda. Inną ciekawostką, jaką zauważyliśmy było, że wszystkie autobusy jechały na końcówkę „MKS Tarnobrzeg”.

Jelcz PR110M #41 na rondzie u zbiegu ulic Sienkiewicza i 11 Listopada

Jelcz PR110M #40 na rondzie u zbiegu ulic Sienkiewicza i 11 Listopada

Jelcz PR110M #39 na ulicy 11 Listopada

Po godzinie 16 wróciliśmy na stację kolejową, żeby zrobić zdjęcia SA103 przyjeżdżającego z Dębicy. 

SA103-001 przybył do Tarnobrzegu z Dębicy i niebawem odjedzie
w drogę powrotną

Wtedy też zainteresowali się nami policjanci. Ciekawe kto na nich doniósł, czyżby któryś z miejscowych kolejarzy żyjących w przekonaniu że kolej to wciąż obiekt strategiczny? Prawa oczywiście nie złamaliśmy, więc nie mogli nas ukarać. Nie znaczy to, że nie najedliśmy się strachu. Spisywali nas do ostatniej chwili, dopiero gdy Kuba ubłagał ich, że za minutę odjeżdża nam pociąg, to łaskawie nas puścili. Początkowo nasz szynobus jechał żwawo, 90 km/h i frekwencja też była niezła mimo nędznej oferty. Od Mielca jednak zaczęła się jazda w ślimaczym tempie 20 km/h. Jechaliśmy przez nieczynną stację Mielec Południowy, gdzie tory dodatkowe mimo że nieużywane, były w lepszym stanie niż nasz główny. Jakby przełożyć na nie ruch, zaoszczędziło by się kilka minut. Jazda w tempie 20 km/h trwała godzinę i dostając głupawki zaczęliśmy opowiadać żarty w stylu „Mamo, dlaczego te ptaki lecą szybciej od pociągu?” albo „Mamo, dlaczego ten pociąg nas wyprzedza?”. O dziwo mimo to frekwencja nie była zła. W końcu za przystankiem Pustków minęliśmy wskaźnik z cyfrą 4. A to oznacza, że prędkość się podwoiła do 40 km/h! Normalnie aż poczuliśmy jak wgniata nas w fotele :D Niedługo potem zatrzymaliśmy się na dłuższy postój na stacji Kochanówka Pustków. Czekaliśmy tu na krzyżowanie z „Hetmanem”. Nie omieszkaliśmy wykorzystać tej okazji na rozprostowanie kości i wykonanie zdjęć. „Hetmana” prowadziła SP32-206. 

SA103-001 oczekuje na krzyżowanie w stacji Kochanówka Pustków

SP32-206 z pociągiem pospiesznym "Hetman" z Wrocławia do Zamościa
mija stację Kochanówka Pustków

Następnie ruszyliśmy dalej z prędkością 40 km/h i tak już do samej Dębicy. Tam w ostatnich promieniach słońca wykonaliśmy jeszcze zdjęcie naszego szynobusu, w którym spędziliśmy ostatnie 2 godziny i 20 minut. 

SA103-001 skończył bieg w Dębicy

W dalszą drogę udaliśmy się osobówką relacji Rzeszów – Kraków. Do Tarnowa wjechaliśmy równolegle z przyspieszoną „Jaworzyną” relacji Krynica – Kraków. Mogliśmy się do niej przesiąść, ale Kuba stwierdził że ta przesiadka mu nic nie da, bo „Jaworzyna” nie zatrzymuje się w Bieżanowie. W takim razie wszyscy uznaliśmy, że nie przesiadamy się i pojechaliśmy dalej osobowym. Do Krakowa dotarliśmy krótko po godzinie 21.

środa, 28 października 2020

2017-06-24 Kwadratem po Sączu i okolicach


Nowy Sącz praktycznie od początku kojarzył mi się z berlietami. Kiedy pierwszy raz odwiedziłem to miasto w 2003 r., trzon taboru komunikacji miejskiej stanowiły Jelcze PR110, na stanie MPK Nowy Sącz było ich wówczas około 40. Nowsze modele Jelcza reprezentowało: 8 sztuk modelu 120M, 9 szt. 120MM/2, 3 szt. L090M oraz 4 szt. L100I. Jedynymi pojazdami innych producentów było 8 Autosanów H6 oraz 6 MAN-ów NL222. Jeszcze do końca pierwszej dekady XXI w. pozycja berlietów w Nowym Sączu była niezagrożona. Dopiero po 2010 r. zaczęły ustępować miejsca nowym i używanym autobusom niskopodłogowym. Ostatni Jelcz PR110 zjechał z ulic miasta w 2014 r. W roku 2017 w eksploatacji pozostawały wszystkie wozy 120MM/2 i L100I oraz 2 sztuki 120M. Wśród tych ostatnich znalazł się wóz nr #372, będący nie tylko pierwszym pojazdem tego typu dostarczonym do Nowego Sącza, ale i w ogóle jednym z pierwszych wyprodukowanych. Pochodzi z rocznika 1992 i w trakcie eksploatacji nie przechodził żadnych poważniejszych remontów, dzięki czemu zachował się w oryginalnym stanie. Kiedy wiosną 2017 r. dowiedziałem się od kolegów z Nowego Sącza, że planują imprezę tym wozem, od razu zapisałem ją sobie w grafiku. Ostateczny termin imprezy pn. „Kwadratem po Sączu i okolicach” został ustalony na sobotę 24 czerwca. 

Przejazd rozpoczął się tradycyjnie przy dworcu MPK o godzinie 10. Pogoda pięknie dopisywała. Pierwsza część imprezy obejmowała samo miasto Nowy Sącz oraz najbliższe okolice obsługiwane przez MPK. Początkowo kierowaliśmy się wylotówką na Stary Sącz. Przed wiaduktem linii kolejowej do Muszyny, skręciliśmy w ulicę Podmłynie. Pierwsze zdjęcia wykonaliśmy na drodze z płyt betonowych oraz na mostku nad Dąbrówką Polską.

Jelcz 120M #372 z MPK Nowy Sącz na ulicy Podmłynie

Mostek nad Dąbrówką Polską

Następnie wróciliśmy na drogę wylotową i podjechaliśmy nią do pętli przy zakładach Carbon w Biegonicach. 

Pętla przy zakładach Carbon w Biegonicach

Wyjazd z pętli w Biegonicach na ulicę Węgierską

Po wykonaniu zdjęć cofnęliśmy się kawałek w stronę centrum miasta, po czym skręciliśmy w prawo na osiedle Dąbrówka Polska. Później skręciliśmy w prawo w ulicę Zyndrama, która wznosiła się coraz wyżej odsłaniając za plecami panoramę miasta. Wykorzystaliśmy ją jako tło do kolejnych zdjęć. 

Ulica Zyndrama w Nowym Sączu

Podobne ujęcia wykonaliśmy kawałek dalej na ulicy Bohaterów Orła Białego. 

Ulica Bohaterów Orła Białego

Kontynuując wspinaczkę dotarliśmy do ulicy Mała Poręba. Skręciliśmy w nią w prawo i zaraz opuściliśmy granice Nowego Sącza. Przez Łazy Biegonickie dojechaliśmy do wsi Żeleźnikowa Wielka. Tam skierowaliśmy w drogę prowadzącą do położonej na granicy Nowego Sącz pętli Majdan. Droga malowniczo pięła się do góry odsłaniając widok na Beskid Sądecki. Wykorzystaliśmy to na kolejne zdjęcia.

W Żeleźnikowej Wielkiej

Podjazd do pętli Majdan


Przy okazji na zdjęcia załapał się liniowy MAN. 

Liniowy MAN na pętli Majdan

Następnie przez Porębę Małą dotarliśmy do Nawojowej, skąd udaliśmy się do również malowniczo położonej pętli we wsi Bącza Kunina, z pięknym widokiem na Nowy Sącz. Niestety tu słońce nie chciało współpracować i schowało się za chmurę.

Przed pętlą we wsi Bącza Kunina

Następnie zmieniliśmy lokalizację na rejony położone na wschód od Nowego Sącza. Wróciliśmy do miasta, skąd udaliśmy się przez Kunów do Mystkowa. Stamtąd kierowaliśmy się drogą w kierunku Jamnicy. Odbyły się na niej dwa fotostopy: jeden z krowami, drugi na krętym odcinku drogi w przysiółku Góry Jamnickie. 

Z krowami w Mystkowie

Na krętym odcinku w Górach Jamnickich

Z Jamnicy ponownie wróciliśmy do Nowego Sącza, po czym kierowaliśmy się krajówką nr 28 w stronę Grybowa. Po chwili odbiliśmy do wsi Cieniawa, gdzie zaglądnęliśmy na stację narciarską oraz zajechaliśmy pod ruiny dawnego kolejowego ośrodka wypoczynkowego. To drugie miejsce wybraliśmy także na tło do zdjęcia grupowego.

Przy stacji narciarskiej w Cieniawie

Wyjazd z parkingu przy stacji narciarskiej

Przy ruinach kolejowego ośrodka wypoczynkowego

Potem kontynuowaliśmy jazdę krajówką w kierunku Grybowa. Tuż przed miasteczkiem zatrzymaliśmy się na zakupy w sklepie firmowym Browaru Pilsweizer. Co ciekawe browar jest z trzech stron otoczony linią kolejową Tarnów – Nowy Sącz, bo dokładnie wokół niego biegnie słynna pętla grybowska. W samym Grybowie natomiast organizatorzy zarządzili dłuższą przerwę na obiad. Dalsza część imprezy przebiegała przez malownicze tereny Beskidu Niskiego (sercu bliskiego). Z Grybowa pojechaliśmy jeszcze kawałek krajówką w kierunku Gorlic, po czym skręciliśmy do wsi Ropa. Na zdjęcia stanęliśmy w centrum miejscowości, a jako tło posłużył nam kościół św. Michała Archanioła oraz zabytkowy wóz strażacki marki Star.

W centrum Ropy

Następnie kierowaliśmy się dalej na południe zatrzymując się często na zdjęcia. 

W drodze z Ropy do Brunar

Tak dotarliśmy do wsi Brunary. Tu także był fotostop z motywem sakralnym, którym był drewniany kościół Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej. 

Przy kościele w Brunarach

Jechaliśmy dalej na południe w głąb Beskidu Niskiego. Zabudowa była coraz rzadsza, a tereny coraz bardziej dzikie i prawdopodobnie pierwszy raz gościły autobus miejski. Tak dotarliśmy do zapomnianej przez Boga i ludzi osady Ropki. Tu organizatorzy zafundowali nam odcinek off-route. Poszliśmy spory kawałek w boczną drogę gruntową i wykonaliśmy serię zdjęć autobusu w nienaturalnym dla niego środowisku. 

Off-route w Ropkach

Szutrowa droga doprowadziła nas do wioski Izby. Tu się rozpoczynał punkt kulminacyjny imprezy, czyli kilka kilometrów jazdy drogą z płyt betonowych przez totalnie odludne tereny. Niektórym z nas gubił się zasięg w telefonach, innym włączała się sieć słowacka, bo byliśmy tuż obok granicy. Fotostopów na tej drodze było co niemiara. Właściwie to więcej szliśmy przed autobusem i robili zdjęcia niż nim jechali.

Jelcz na końcu świata

W drodze z Izb do Mochnaczki Niżnej

Tak osiągnęliśmy Mochnaczkę Niżną położoną przy krajówce prowadzącej do przejścia granicznego w Muszynce. 

Mochnaczka Niżna

Wykonaliśmy tu ostatnie zdjęcia, po czym już bez postojów wróciliśmy do Nowego Sącza. Impreza zakończyła się przy dworcu autobusowym przed godziną 19.

Nowy Sącz, ulica Długosza. Zakończenie imprezy


Dziękuję kolegom z Nowego Sącza za zorganizowanie świetnej imprezy. Przejazd był udany pod każdym względem. Super pogoda, piękny autobus, wspaniała trasa i plenery do zdjęć oraz miła atmosfera wśród uczestników.