piątek, 13 listopada 2020

2007-05-12 Osiołkiem po Galicji Zachodniej

To była najbardziej oczekiwana impreza 2007 roku. Pomysł na zorganizowanie tego przejazdu zrodził się w głowach członków Stowarzyszenia Miłośników Kolei w Krakowie już jesienią 2005 roku. Żelaznymi punktami imprezy autobusem szynowym SA101-001 był wjazd na linie do Balic, do kopalni w Zalasie i Czatkowicach oraz przejazd linią Trzebinia - Wadowice. Niestety wizja lokalna przeprowadzona na nieczynnym odcinku Bolęcin - Okleśna wykazała ubytki w torze, przez co konieczna będzie jazda okrężna przez Oświęcim. Później do planu imprezy dodane zostały linie Trzebinia - Trzebinia Siersza i Chrzanów - Płaza. A skoro już konieczne było zawijanie do Oświęcimia, to wzbogaciliśmy trasę przejazdu o linię z Oświęcimia do kopali węgla "Czeczott" w Woli. Na koniec dodano jeszcze linię Dwory - Monowice. Gdy już problem trasy przejazdu został rozwiązany, na przeszkodzie stanęła dostępność szynobusu SA101-001. Pod koniec 2005 roku zaliczył on poważny defekt osi napędowej, przez co aż do maja roku następnego przebywał w naprawie. Natomiast miesiąc później wraz z dwoma szynobusami SA109 rozpoczął on obsługę świeżo uruchomionej linii do Portu Lotniczego w Balicach. A ponieważ wszyscy znali ówczesną "niezawodność" małopolskiech autobusów szynowych, to wiadome było że nikt nie odważy się wypożyczyć szynobusu, który musi być w stałej gotowości do obsługi linii do lotniska. Dopiero zakup dwóch pojazdów serii SA133 wiosną 2007 roku umożliwił nam wynajęcie szynobusu na imprezę, bez obaw że linia do Balic zostanie bez obsługi. Ostatnią przeszkodą były zakłady, na teren których chcieliśmy wjechać czyli: Kopalnia Porfiru w Zalasie, Kopalnia Wapienia w Czatkowicach, Kopalnia Węgla Kamiennego "Czeczott", Baza Rail Polska w Monowicach i Zakłady Chemiczne Alwernia. Musieliśmy uzyskać zgodę od kierownictwa każdego z nich, na wjazd i wykonanie zdjęć. Niektórzy zgodzili się od razu, niektórzy robili problemy, ale w końcu od każdego z tych zakładów uzyskaliśmy pozwolenie na wjazd. Ostateczny termin imprezy został ustalony na sobotę 12 maja. Nasza trasa wyglądała następująco: Kraków Główny - Krzeszowice - Zalas - Krzeszowice - Czatkowice - Krzeszowice - Trzebinia - Trzebinia Siersza - Trzebinia - Bolęcin - Trzebinia - Chrzanów - Płaza - Chrzanów - Oświęcim - Wola "Czeczott" - Oświęcim - Dwory - Monowice - Dwory - Spytkowice - Alwernia - Spytkowice - Wadowice - Kalwaria Zebrzydowska Lanckorona - Kraków Główny. Chętnych na przejazd było bardzo wielu i wolne miejsca skończyły się już w ciągu tygodnia.

Pogoda od rana dopisywała. Plan imprezy był bardzo napięty i zakładał, że wyjedziemy z Krakowa o 7:47 a wrócimy o 18:33. Jednak już sam początek pokazał, że nie ma się co łudzić na planową jazdę. Pociąg imprezowy został podstawiony w perony na minutę przed planowym odjazdem. Oczywiście większość uczestników imprezy chciała zająć miejsce w członie doczepnym, gdzie są siedzenia z materiału. Ci dla których nie starczyło tam miejsca, musieli zadowolić się plastikowymi siedzeniami w członie silnikowym. Nim wszyscy zapakowali się do środka i mogliśmy ruszać, była już 7:52. Na domiar złego w Rudawie musieliśmy zjechać na bok, żeby przepuścić pociąg EC "Wawel". To przekreśliło nasze nadzieje na planową jazdę. Parę minut później byliśmy już w Krzeszowicach, gdzie zabraliśmy jeszcze kilku uczestników imprezy. Jako że z peronów nie da się bezpośrednio wyjechać na Zalas ani na Czatkowice, trzeba było wyjechać na zachodnią głowicę stacji i wycofać się za nastawnię, skąd po przełożeniu zwrotnicy mogliśmy wydostać się na szlak do Zalasu. Jak nietrudno się domyślić, wprawiliśmy w niemałe osłupienie przypadkowo napotkanych tubylców. W końcu po liniach do Zalasu i Czatkowic nigdy nie kursowały pociągi osobowe. Jazda do Zalasu odbyła się "na biegu", ponieważ mieliśmy cały czas pod górę. Ze względu na duże pochylenia na tej trasie, nierzadko zdarza się, że cięższe wahadła muszą być prowadzone lokomotywami SM42 w podwójnej trakcji. Mniej więcej w połowie trasy odgałęział się niegdyś tor do kamieniołomu Niedźwiedzia Góra. Na terenie kopalni porfiru w Zalasie mogliśmy bez problemu wykonać zdjęcia. 

SA101-001 jako pierwszy w historii pociąg pasażerski na terenie
 kopalni porfiru w Zalasie

Zakładowa lokomotywa 401Da

W drodze powrotnej, ze względu na jazdę z górki była możliwość wykonania kilku fotostopów: jeden był w lesie koło Niedźwiedziej Góry i dwa z teletechniką przed Krzeszowicami. 

W lesie nieopodal kamieniołomu Niedźwiedzia Góra

Nieopodal przejazdu przez drogę do Tenczynka

Przy tarczy ostrzegawczej semafora wjazdowego do Krzeszowic

Potem przejechaliśmy przez grupę towarową stacji Krzeszowice i wyjechaliśmy na szlak do Czatkowic, który wspina się na malowniczy wysoki nasyp, przekraczając wiaduktem linię do Krakowa. Tu także ze względu na profil trasy zdjęcia robiliśmy w drodze powrotnej. W pewnym momencie można było dostrzec odchodzące starotorze bocznicy do nieczynnego już kamieniołomu w Miękini oraz starego przebiegu linii do Czatkowic. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się na terenie kopalni wapienia w Czatkowicach. Niestety obsługa zakładu nie zgodziła się na wykonywanie zdjęć na ich terenie, więc daliśmy sygnał pasażerom żeby nie wysiadali. Było już jednak za późno i połowa ludzi była na zewnątrz. Podjęliśmy więc decyzję: robimy szybko zdjęcia i zmykamy. Okazało się, że warto było wysiąść na fotki, bo klimat był piękny. Gdyby wszystkie fotostopy były tak zdyscyplinowane jak ten, to na pewno nie mielibyśmy takich opóźnień na każdej imprezie. 

Pierwszy pociąg pasażerski w kopalni wapienia w Czatkowicach

Po minięciu bramy kopalni stanęliśmy na zdjęcia koło skalnej skarpy.

W drodze powrotnej z Czatkowic

Nie mogliśmy sobie odmówić też fotostopu na wiadukcie nad linią do Krakowa. Co prawda dołem nie miało akurat jechać nic pasażerskiego, ale na szczęście pojechały dwa brutta: 181 112-4 z Lotosu z cysternami w stronę Krakowa i ET22-499 z "radwanami" w stronę Krzeszowic. 

Przed wiaduktem nad linią nr 133

Spotkanie z pociągiem Lotosu jadącym w kierunku Krakowa

Gdy już zaliczyliśmy obie kopalniane linie wychodzące z Krzeszowic, przemieściliśmy się do Trzebini w celu przejechania linii do Sierszy oraz resztek linii do Wadowic. Dopóki działała Kopalnia Węgla Kamiennego "Siersza", ruch pasażerski na obu liniach wydawał się być niezagrożony. Jeszcze w połowie lat 90-tych w dni robocze kursowały 4 pary osobówek relacji Wadowice - Trzebinia Siersza i Spytkowice - Trzebinia Siersza. Niestety Kopalnia zakończyła wydobycie w 1998 roku i tym samym ruch pasażerski na 6-kilometrowej linii Trzebinia - Trzebinia Siersza stracił rację bytu. Na szczęście nadal kursują kursują tędy pociągi towarowe wożące węgiel do Elektrowni Siersza (wówczas jeździły też pociągi piaskowe z Ciężkowic). W drodze do Trzebini Sierszy nie mogliśmy sobie pozwolić na postoje ze względu na dużą różnicę poziomów między stacją początkową i końcową linii (około 70 metrów). Najpierw przejechaliśmy koło Rafinerii Trzebinia, potem minęliśmy posterunek odgałęźny Trzebionka, gdzie odchodzi bocznica do Zakładów Górniczych o tej samej nazwie. Później pokonaliśmy piękny łuk trawersujący zbocze i wjechaliśmy na końcową stację Trzebinia Siersza. Na stacji nasz "osiołek" pozował do zdjęć razem z ET41-199 i SM42-450. Oprócz tego w innej części stacji stała S2133 z Nadwiślańskiego Zakładu Transportu Kolejowego z próżnym składem z Elektrowni Siersza.

Spotkanie z ET41-199 i SM42-450 na stacji Trzebinia Siersza
Na wprost niegdyś jechało się do kopalni "Siersza"

S2133 z NZTK z próżnym składem z Elektrowni Siersza na stacji
Trzebinia Siersza

Nasz SA101 przy budynku stacji Trzebinia Siersza

Tory do elektrowni i pola piaskowego odgałęziają się na południowej głowicy stacji, natomiast tory stacyjne kończą się ślepo przed zlikwidowaną KWK Siersza. W drodze powrotnej z Trzebini Sierszy pozwoliliśmy sobie na kilka fotostopów.

W drodze powrotnej do Trzebini

Na tle osiedla Wodna

W wąwozie przed posterunkiem odgałęźnym Trzebionka

Po powrocie do Trzebini skierowaliśmy się na linię w kierunku Wadowic. Na tej linii ruch pasażerski przetrwał nieco dłużej niż do Trzebini Sierszy, bo do października 2002 roku. Rok później zaś zdemontowano sieć trakcyjną między Trzebinią a Spytkowicami. W 2007 roku ruch towarowy odbywał się na odcinkach z Trzebini do Bolęcina, ze Spytkowic do Okleśnej i ze Spytkowic do Wadowic. Pozostała część niestety już wtedy była nieprzejezdna i linię musieliśmy zaliczać na raty. Wyjechaliśmy z Trzebini po ciasnym łuku, na którym szyny wydawały przeraźliwy pisk. Odcinek do Bolęcina żył wówczas tylko dzięki miejscowej składnicy złomu, która codziennie nadawała 1-2 węglarki. Na przystanku Piła Kościelecka odbył się pierwszy na tej linii fotostop. 

Przystanek Piła Kościelecka

Kolejny postój był na przejeździe przed stacją Bolęcin. 

Przed Bolęcinem

Kilkadziesiąt metrów dalej do naszej linii dołącza się linia z Chrzanowa (a raczej to, co z niej zostało). Stację w Bolęcinie minęliśmy "na przelocie", gdyż dookoła rosły dorodne iglaki, których kawałki wpadały do środka szynobusu. Stacja przedstawiała żałosny widok, większość torów rozebrana, a po semaforach pozostały jedynie szkielety. Ciekawe jak obecnie wygląda stacja Regulice, która leży na nieprzejezdnym szlaku Bolęcin - Okleśna i była czynna do samego końca kursowania osobówek na tej linii. Za Bolęcinem szlak jest przejezdny do skraju lasu na wysokości wsi Nieporaz. Nam udało się jednak dojechać jedynie kawałek za semafor wjazdowy od strony Regulic. Dalej na przeszkodzie stanęła wysoka trawa. 

Przy semaforze wjazdowym do Bolęcina od strony Regulic

Wróciliśmy zatem do Bolęcina, gdzie wysadziliśmy kilka osób, które chciały przejść do Płazy na piechotę po dawnym szlaku kolejowym. Mimo że do Płazy są stąd tylko 3 kilometry, to musieliśmy pojechać tam naokoło przez Trzebinię i Chrzanów, ponieważ na przeszkodzie stoją dwa zaasfaltowane przejazdy, przekopany fragment nasypu i brak większości szyn. W drodze z Bolęcina do Trzebini odbył się jeszcze fotostop na przejeździe przed Trzebinią, gdzie "osiołek" wjeżdżał w krzaki, które wręcz przylegały do niego.

W drodze z Bolęcina do Trzebini

Po powrocie do Trzebini podążyliśmy w stronę Chrzanowa, gdzie skierowaliśmy się na linię do Bolęcina. Odbija ona w prawo od głównej linii do Zebrzydowic, aby zaraz przecisnąć się pod nią wąskim tunelikiem. Linia Chrzanów - Bolęcin przejezdna jest obecnie tylko na odcinku Chrzanów - Płaza. Niegdyś rozpoczynała się ona nie w Chrzanowie, a w Jaworznie Szczakowej. Niestety odcinek Jaworzno - Chrzanów został zlikwidowany jeszcze w latach 80-tych XX wieku. Natomiast odcinek Chrzanów - Bolęcin w 1993 roku doczekał się elektryfikacji, po to by rok później zamknięto na nim ruch pasażerski... Pod koniec lat 90-tych sieć została tu zdemontowana. Początkowo jechaliśmy na tyłach zakładów Bumar Fablok, minęliśmy odejście bocznicy do bazy Orlenu (nieużywanej od 2004 roku). Przekroczyliśmy mostek na rzece Chechło, za którym stanęliśmy na zdjęcia. Jest to jedno z niewielu miejsc na tej linii, gdzie nie ma krzaków w skrajni. 

Na trasie Chrzanów - Płaza

W sumie trasa biegnie z dala od większych osiedli miasta. Przejechaliśmy koło ruin zakładów "Stella" (do których też kiedyś prowadziła bocznica), a kawałek dalej odchodzą tory do Kopalni i Prażalni Dolomitu Żelatowa. Jest to główny klient tej linii. Kilka razy w tygodniu wyjeżdżają stąd wahadła szutrówek. Niestety dalej do Płazy tor używany jest bardzo ale to bardzo sporadycznie. Na domiar złego zaraz za Żelatową zaczynał się podjazd, z którym napędzany na jedną oś szynobus SA101 nie mógł sobie poradzić. Koła się buksowały do tego stopnia, że zostawialiśmy za sobą płonące trawy, które gasiły dzieci idące za nami. Dopiero gdy większość uczestników imprezy stłoczyła się w członie silnikowym dociążając oś napędową, to jakoś się udało pokonać felerne wzniesienie. Jeszcze do niedawna do Zakładu Wapienniczego w Płazie codziennie przyjeżdżały wahadła wagonów. Niestety zakład ten jest już w upadłości i obecnie jedynie w zimie czasem podstawią jakąś węglarkę do miejscowego składu węgla. Na domiar złego między Żelatową a Płazą linia biegnie niemal wyłącznie przez lasy, co nie wróży dobrze przyszłości tego odcinka. W Płazie dojechaliśmy do przejazdu przez drogę nr 781, dalej woleliśmy nie jechać, gdyż widać było, że dawno żaden pojazd szynowy dawno przez niego nie przejeżdżał.

Stacja Płaza

Z Płazy wróciliśmy do Chrzanowa, skąd po zmianie czoła pojechaliśmy do Oświęcimia. Pogoda wyraźnie się pogarszała, chmur przybywało z każdą minutą. Przed stacją w Libiążu odchodzi bocznica do Kopalni Węgla Kamiennego "Janina". Ciekawe czy ją też będziemy zaliczać na jakiejś imprezie 😉. Po krótkim postoju w Oświęcimiu skierowaliśmy się na linię do KWK "Czeczott" w miejscowości Wola. Szlak początkowo idzie wzdłuż linii do Zebrzydowic, po czym przekracza ją po wiadukcie. Na terenie kopalni "Czeczott" znajduje się też baza Nadwiślańskiego Zakładu Transportu Kolejowego. Ciekawostką jest, że w latach 90-tych pojawiły się plany uruchomienia ruchu pasażerskiego na linii Oświęcim - Wola "Czeczott". Wybudowano nawet część pasażerską stacji Wola Czeczott, lecz niestety projekt został zaniechany i ruchu pasażerskiego do Woli nie uruchomiono. Jak SMK wysyłało pisma do Czeczotta w sprawie wjazdu pociągu specjalnego i wykonywania zdjęć taboru NZTK, to początkowo odsyłali nas do wydziału obronności! Ale z czasem dali się namówić do tego stopnia, że nie tylko pozwolono nam fotografować, ale i ustawiono tabor tak, żeby można było dogodnie robić mu zdjęcia ☺. Większość taboru NZTK stanowią ciężkie spalinowe lokomotywy manewrowe serii S200. Całości dopełniają T448P i SM42.

Lokomotywy S200 z Nadwiślańskiego Zakładu Transportu Kolejowego
przed lokomotywownią w Woli

SA101 w towarzystwie S264

S279 przed lokomotywownią NZTK w Woli

S2125 przed halą NZTK w Woli

SA101-001 manewruje na terenie kopalni "Czeczott"

SM30-844 odstawiona na szopie NZTK

SM42-2037 koło kopalni "Czeczott"

Gdy pogoda zaczęła się gwałtownie pogarszać, organizatorzy podjęli decyzję o powrocie do Oświęcimia. Z powodu padającego deszczu odpuściliśmy sobie fotostopy na szlaku Wola "Czeczott"- Oświęcim. W Oświęcimiu za to musieliśmy odstać kilka minut, żeby osobówka do Krakowa zwolniła nam szlak. Podążyliśmy linią w kierunku Krakowa Płaszowa, by na stacji Dwory odbić na linię do Monowic. Głównym zadaniem tej krótkiej 4-kilometrowej linii jest obsługa pobliskich Zakładów Chemicznych, a od paru lat przy stacji w Monowicach mieści się też baza przewoźnika Rail Polska. Podczas naszego 10-minutowego postoju mogliśmy dokładnie obfotografować tabor Rail Polska, który stanowią w większości lokomotywy typu M62 i TEM2. Można było nawet wejść do środka "gagarina" i sfotografować jego kabinę i przedział silnikowy.

SA101 na terenie bazy Rail Polska w Monowicach

SM42-2087 na terenie bazy Rail Polska

TEM2-222 i 240 na czele rzędów taboru Rail Polska

Lokomotywy TEM2 i M62 na stacji Monowice

Po wyjeździe z Monowic przestało padać i niebo znów się rozpogodziło. Atmosfera w szynobusie również była bardzo wesoła. Wróciliśmy do Dworów, skąd po zmianie czoła udaliśmy się w kierunku Spytkowic, aby potem zaliczyć resztę linii Trzebinia - Wadowice. Zanim jednak wjechaliśmy na tą linię, stanęliśmy w celu wykonania zdjęć naszego szynobusu na moście na Skawie w Zatorze. Słońce bowiem ładnie oświetlało ten obiekt. 

Na moście na Skawie w Zatorze

Kilka minut później wjechaliśmy na stację w Spytkowicach, gdzie odbiliśmy na linię w kierunku Trzebini. Odcinkiem tym kursują obecnie tylko zdawki do Zakładów Chemicznych Alwernia. Przekroczyliśmy most na Wiśle, za którym zaczyna się stacja Okleśna. Stacja ta sprawia równie przygnębiające wrażenie jak bolęcińska, większość torów dodatkowych jest już rozebrana. W Okleśnej zjechaliśmy na bocznicę do zakładów chemicznych, która biegnie równolegle do toru szlakowego. Podczas jazdy tą bocznicą pasażerowie "osiołka" mieli okazję obejrzeć jak amatorzy cudzego mienia dobierają się do toru szlakowego. Na większości obejrzanego odcinka nie ma w ogóle śrub ani łubek i szyny leżą luzem na podkładach. Miejscami nawet szyn już brakuje 😒. Po słupach trakcyjnych zaś zostały tylko betonowe kikuty. I pomyśleć że jeszcze 5 lat temu kursowały tędy  pociągi osobowe. W Zakładach Chemicznych przyuważyliśmy dwie zakładowe lokomotywy 401Da. Co ciekawe do lat 90-tych zakłady te eksploatowały również zakładową kolejkę wąskotorową. Na terenie zakładów chemicznych mogliśmy tylko zmienić czoło, ponieważ obsługa zabroniła wykonywać zdjęć na tym terenie. Tym razem miłośnicy nie ryzykowali z foceniem na partyzanta, ponieważ byliśmy cały czas obserwowani przez ochronę. W drodze z Zakładów Chemicznych do Okleśnej zrobiliśmy za to dwa fotostopy w sosnowym lasku. 

Na bocznicy Zakładów Chemicznych Alwernia. Obok tor linii
Trzebinia - Wadowice

Dodatkowo na zdjęcia zatrzymaliśmy się na moście na Wiśle za Okleśną.

Most na Wiśle w Okleśnej

Ze względu na spore opóźnienie część osób chciała odłączyć się od nas w Spytkowicach i wsiąść w ostatnią osobówkę do Krakowa. W związku z tym postanowiliśmy zrobić tam zdjęcie grupowe za nim oni nas opuszczą. 

Postój w Spytkowicach

Zaś ci co zostali mogli zaliczyć jeszcze odcinek Spytkowice - Wadowice. Wówczas był on w całości przejezdny, bo trzy razy w tygodniu kursował tędy pociąg zdawczy. Jednak jego stan już był zły i prędkość szlakowa wynisiła tylko 20 km/h, przez co pokonanie szlaku zajęło nam około godziny. Sieć trakcyjna na tym odcinku (w przeciwieństwie do Trzebinia - Spytkowice) uniknęła demontażu przez PKP, ale niestety nie uniknęła działalności złodziei i w paru miejscach są już ubytki. Między Spytkowicami a Wadowicami odbyły się trzy fotostopy: na szlaku przed Trzebieńczycami, na przystanku Grodzisko i na moście na Skawie w Woźnikach. Najciekawszy moment był jak przejeżdżaliśmy koło boiska LZS Grodzisko. Trwał tam mecz, który obserwowało kilkadziesiąt osób. Ale gdy obok przejechał nasz SA101 donośnie trąbiąc, to momentalnie wszystkich przestał interesować mecz i skupili wzrok na naszym pociągu. Nawet piłkarze nie mogli się skupić na grze 😊. 

W rejonie przystanku Trzebieńczyce

Przystanek Grodzisko

Most na Skawie w Woźnikach

Przed rozpoczęciem imprezy mieliśmy założenie: albo przyjeżdżamy do Wadowic planowo albo z półtoragodzinnym opóźnieniem, bo inaczej skończyłoby to się czekaniem na krzyżowanie z pociągiem papieskim. W praktyce nasze opóźnienie w Wadowicach wynosiło ponad 2 godziny, więc szlak mieliśmy cały dla siebie. Fotostopów za Wadowicami już jednak nie robiliśmy, gdyż obsługa stacji poprosiła nas, żebyśmy nie robili wydłużonych czasów jazdy. Wyjeżdżając z Wadowic część pasażerów szukała starotorza dawnej linii kolejowej do Skawiec, która została rozebrana w 1988 roku, przed rozpoczęciem budowy zbiornika wodnego na Skawie. Jazda z Wadowic do Krakowa zajęła nam niecałe półtorej godziny. Impreza zakończyła się tuż przed godziną 21, z 2,5 godzinnym opóźnieniem. Ale jak później zobaczyłem, nasz pociąg wcale nie zanotował w dniu dzisiejszym największego opóźnienia. Tuż po nas przyjechał pociąg pospieszny "Kinga" z Białegostoku, który spóźnił się dziś aż 3,5 godziny. 

Mimo że impreza trwała aż 13 godzin, to na pewno można ją uznać za udaną. Pogoda dopisywała przez większą część imprezy i udało nam się zaliczyć wszystkie planowane odcinki. Również nasz "osiołek" dzielnie poradził sobie z pokonaniem całej trasy, na której nie brakowało odcinków o trudnym profilu. Dziękuję kolegom z SMK za zorganizowanie imprezy, oraz pracownikom zakładów które odwiedziliśmy po drodze, za umożliwienie wjazdu na ich teren i wykonywania zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz