niedziela, 15 listopada 2020

2017-05-20 Opolskie Zakamarki

 Dwudziestego maja 2017 r. dwaj pasjonaci kolei, Ziemowit Czerski i Krzysztof Waszkiewicz uruchomili kolejny pociąg specjalny umożliwiający zaliczenie kilku nieczynnych w ruchu pasażerskim linii kolejowych. Tym razem trasa jego przejazdu przebiegała w większości przez teren Województwa Opolskiego. Główny nacisk został położony na linię z Raciborza do Baborowa wraz z odgałęzieniem z Pietrowic Wielkich do Kietrza oraz na linię z Prudnika do Krapkowic. Trasa z Raciborza przez Baborów i Głubczyce do Racławic Śląskich była jedną z wielu, które w roku 2000 padły ofiarami tzw. siekiery Celińskiego, wycinającej na oślep lokalne linie. Zamknięcie tej trasy było wyjątkowo bezmyślną decyzją, gdyż kursowały tam pełne składy zestawiane z dwuczłonowych wagonów piętrowych. W Raciborzu funkcjonowały wówczas zakłady Kolzam, które w latach 90-tych XX wieku wyprodukowały pierwsze autobusy szynowe serii SN81. Były one kierowane początkowo na trasę do Racławic Śląskich, ale szybko okazały się na nią za małe. Lokalna społeczność i samorządy z rejonu Głubczyc od początku nie godziły się z wycofania ruchu pasażerskiego, jednak kolej pozostawała na ich apele głucha. Przez to teraz, gdy nadeszły przychylniejsze czasy dla kolei, okazało się że infrastruktura uległa tak daleko posuniętej dewastacji, że jej uruchomienie wymaga kosztownych nakładów finansowych. Odcinek od Raciborza do Baborowa jest czynny w ruchu towarowym, ale jego stan nie pozwala na osiąganie prędkości uzasadniających wprowadzenie ruchu pasażerskiego. Ponadto urządzenia sterowania ruchem na stacjach w Baborowie i Głubczycach zostały całkowicie splądrowane i rozkradzione. Co ciekawe gdy samorządowcy z Nowej Soli wyrazili chęć rozbiórki linii Wolsztyn – Nowa Sól – Żagań, kolej od razu ochoczo rzuciła wszystkie swoje moce i przystąpiła do działania. Jakże w sprzeczności stoi to z brakiem reakcji na wystąpienia samorządowców z Głubczyc, którzy od lat nie mogą się doprosić przywrócenia ruchu na linii Racibórz – Racławice Śląskie. Pojawiały się nawet słuchy, że odcinek z Baborowa do Głubczyc oczyszczali z krzaków własnymi siłami miłośnicy z Towarzystwa Entuzjastów Kolei. Natomiast linia z Prudnika przez Krapkowice do Gogolina została pozbawiona ruchu pasażerskiego już w 1991 roku. 6 lat później podczas pamiętnej powodzi zerwany został most na Odrze na odcinku Krapkowice – Gogolin. Został on odbudowany, ale władze Krapkowic uznały, że most będzie bardziej potrzebny jako drogowy. Więcej szczęścia miał odcinek od Krapkowic do Prudnika. Wprawdzie po zawieszeniu ruchu towarowego w 2005 r. stał się on nieprzejezdny, ale ze względu na znajdującą się w Krapkowicach składnicę materiałów wybuchowych, został wpisany do wykazu linii znaczenia państwowego i wyremontowany ze środków Ministerstwa Obrony Narodowej. Remont został przeprowadzony wyłącznie na potrzeby wojska i infrastruktura pasażerska nie była odbudowywana. Jako bonus organizatorzy dołożyli do programu imprezy łącznice w węźle opolskim oraz tory towarowe w Kędzierzynie-Koźlu. Ostateczna trasa imprezy wyglądała następująco: Opole Główne – Opole Groszowice – Opole Wschodnie – Opole Główne – podg. Kłodnica – podg. Żabieniec – Racibórz – Baborów – Pietrowice Wielkie – Kietrz – Pietrowice Wielkie – Racibórz – Kędzierzyn-Koźle – Prudnik – Krapkowice – Prudnik – Nysa – Wrocław Główny – Legnica. Skład pociągu specjalnego stanowiły dwa spalinowe zespoły trakcyjne serii SA134 Kolei Dolnośląskich.

Impreza „Opolskie Zakamarki” zaczynała się tradycyjnie (jak na tych organizatorów) bladym świtem. W związku z tym razem z kilkoma kolegami podjęliśmy decyzję o przyjeździe do Opola w piątek wieczorem i nocowaniu w schronisku młodzieżowym położonym w pobliżu stacji. Dojazd do Opola miałem pełen przygód. Zarezerwowałem parę dni wcześniej bilety na „Siemiradzkiego”, tak żeby prosto po pracy pojechać do Opola. Jeszcze siedząc w robocie usłyszałem o śmiertelnym potrąceniu osoby postronnej na szlaku przed Tarnowem. Jako że „Siemiradzki” jedzie z Przemyśla już wiedziałem, że nie wyjadę z Krakowa planowo. Gdy po pracy dotarłem na dworzec, wjeżdżał akurat wcześniejszy pociąg w kierunku Opola („Mehoffer”), „Siemiradzki” zaś miał zapowiedziane godzinne opóźnienie. Bilety miałem wykupione na niego, więc musiałem czekać. W końcu przyjechał. Ruszyliśmy i dotarliśmy do Częstochowy. A tam stoimy i stoimy aż widzę że zjeżdża się coraz więcej wozów strażackich. Myślę sobie co jest grane. Okazało się że zapalił się jeden z wagonów w naszym pociągu... W międzyczasie przyjechał „Wyspiański”, kolejny pociąg w kierunku Opola. Obsługa naszego pociągu, mówiła, że „Wyspiański” pojedzie wcześniej i zaleciła przesiadkę. No to przesiadłem się i pojechaliśmy. Dojechaliśmy do Ozimka, gdzie nieplanowo się zatrzymaliśmy. Na początku obsługa zapowiedziała, że postój nie powinien wpłynąć na opóźnienie, czyli pewnie krzyżowanie. Jednak chwilę później rozległ się komunikat, że… przed Opolem jest zerwanie sieci. Usłyszawszy to podróżni w moim przedziale, którzy też przesiedli się z „Siemiradzkiego” wybuchli śmiechem przez łzy. Postój na tej stacji trwał około 2 godzin i przez cały ten czas ważyły się losy czy będziemy czekać aż naprawią sieć, czy będą nas wycofywać do Lublińca i kierować naokoło przez Kędzierzyn-Koźle. Najbardziej współczułem kierownikowi pociągu, do którego co chwilę ktoś przychodził z zapytaniem jaka jest decyzja. A on sam tego nie wiedział. Przy okazji w pociągu spotkałem Przemka, kolegę z mojej poprzedniej pracy, który również wybierał się na „Opolskie Zakamarki”. Jako wynagrodzenie niedogodności związanych z opóźnieniem obsługa wydała podróżnym kawy, herbaty i wody mineralne. Wreszcie przed godziną 22 kierownik pociągu dostał informację, że sieć została naprawiona i pojedziemy normalną trasą. Ogólnie więc zamiast na godzinę 19 dotarliśmy do Opola prawie na 23. Dojście do schroniska w całkowitych ciemnościach nie było zadaniem łatwym. Ale to jeszcze pikuś, gorzej mieli pasażerowie pociągu, który chcieli jechać dalej i zgłaszali chęć przesiadki, m.in. w Opolu na Nysę. Ponoć kierownik pociągu zamawiał dla nich taksówki na koszt spółki. 

Nie można powiedzieć, że się wyspaliśmy, ale trzeba się zbierać i iść na stację. Pierwsza część imprezy polegała tylko na jeżdżeniu łącznicami po węźle opolskim. Dworzec Opole Główne jest wyspowy, tzn. budynek stacyjny jest usytuowany między torami stacyjnymi. Z peronów po południowej stronie budynku dworca odjeżdżają pociągi w kierunku Kędzierzyna-Koźla i Strzelec Opolskich. Z peronów po stronie północnej zasadniczo odjeżdżają pociągi w kierunku Lublińca, Kluczborka i Jelcza-Laskowic. Jest możliwy też wyjazd przez grupę towarową do Opola Groszowic i właśnie ten łącznik m.in. będziemy zaliczać. Wyruszyliśmy o 5 rano kierując się standardową trasą do Opola Groszowic, skąd po zmianie kierunku jazdy ruszyliśmy nieużywanym w ruchu pasażerskim odcinkiem do stacji Opole Wschodnie. Stamtąd po kolejnej zmianie czoła zjechaliśmy do Opola Towarowego po czym znaleźliśmy się ponownie w Opolu Główny, tyle że poza krawędziami peronowymi. Znów zmieniliśmy kierunek i przez grupę towarową udaliśmy się do Opola Groszowic, skąd już pomknęliśmy prosto na Kędzierzyn-Koźle. Tam znów nie pojechaliśmy torami używanymi przez normalne pociągi pasażerskie, lecz grupą towarową. Na posterunku odgałęźnym Kłodnica zjechaliśmy na łącznicę do posterunku Żabieniec, skąd torami towarowymi przejechaliśmy przez stację Kędzierzyn-Koźle. Potem już ruszyliśmy prosto do Raciborza. Tam rozpoczął się gwóźdź programu, czyli wjazd na linię do Baborowa. Parę minut po wyjechaniu ze stacji Racibórz znaleźliśmy się na stacyjce Racibórz Studzienna. Odgałęzia się tu krótka 8-kilometrowa linia do Krzanowic Południowych. Ruch na niej został „zawieszony” w 1994 roku. Przed II wojną światową kursowały tędy pociągi do czeskiej Opavy. Odcinek przez granicę tuż po wojnie został rozebrany. Oczywiście po czeskiej stronie linia jest eksploatowana do dziś, pociągi jeżdżą równo co godzinę. Kilkanaście minut później osiągnęliśmy kolejną stację węzłową, Pietrowice Wielkie. Dołącza się tu również 8-kilometrowa linia z Kietrza. Tu także pociągi osobowe przestały kursować w 1994 r., jednak utrzymywany jest ruch towarowy i jeszcze dziś tę linię zaliczymy. Dalszemu odcinkowi linii do Baborowa towarzyszą rzadko spotykane podwójne słupy teletechniczne. Są one w zaskakująco dobrym stanie, mimo bardzo rzadkiego ruchu pociągów. Tuż po godzinie 9 osiągnęliśmy stację Baborów. Sprawia ona przygnębiające wrażenie. Budynek stacyjny został adaptowany do innych celów, ale dwie nastawnie i wiata na peronie są całkowicie zdewastowane. W nastawniach pozostały tylko dźwignie nastawcze, wszystkie inne elementy rozkradzione. Baborów jest stacją węzłową o czterech kierunkach. Od trasy Racibórz – Głubczyce odgałęziają się linie do Kędzierzyna-Koźla i Pilszcza. Na pierwszej z nich ruch pasażerski był prowadzony do 1997 roku, kiedy to pamiętna powódź podmyła torowisko w rejonie Kędzierzyna-Koźla. W kolejnym sieciowym rozkładzie jazdy była jeszcze adnotacja „Ruch pociągów zawieszony, wznowienie ruchu po uprzednim ogłoszeniu”. To ogłoszenie póki co do dziś nie nastąpiło, co więcej odcinek od Kędzierzyna-Koźla do Polskiej Cerekwi został kilka lat temu całkowicie rozebrany i przerobiony na ścieżkę rowerową. Pomiędzy Baborowem a Polską Cerekwią ruch towarowy utrzymywał się dłużej. Do roku 2012 r. kursowały pociągi do Cukrowni Polska Cerekiew. Jednak z tym klientem kolej sobie poradziła dając mu propozycję nie do odrzucenia w postaci prowadzenia ruchu pomiędzy Baborowem a Polską Cerekwią na zasadach komercyjnych, czyli żeby cukrownia pokrywała koszty utrzymania infrastruktury na całym odcinku. To oczywiście było nie do udźwignięcia przez zakład, więc ruch kolejowy całkowicie zamarł. Na przerwanie ciągłości szlaku nie trzeba było długo czekać. Już parę lat później zaczął bardzo uwierać ciasny wiadukt przed Baborowem i został rozebrany. Natomiast na drugiej bocznej linii wychodzącej z Baborowa (do Pilszcza) ruch został wycofany już w 1991 roku. W Baborowie wykonaliśmy zdjęcia przy peronie oraz z semaforami wyjazdowymi i ruinami nastawni wykonawczej. 

SA134-003+007 Kolei Dolnośląskich na stacji Baborów

Wyjazd z Baborowa w kierunku Pietrowic Wielkich

W drodze powrotnej między Baborowem a Pietrowicami Wielkimi odbyło się kilka fotostopów, gdzie nasz pociąg pozował z teletechniką oraz licznymi o tej porze roku polami kwitnącego rzepaku. 

Fotostop z rzepakiem i teletechniką między Baborowem a Tłustomostami

Przed Pietrowicami Wielkimi

Z Pietrowic Wielkich skierowaliśmy się na boczną linię do Kietrza. Mimo że liczy tylko 8 kilometrów, to przebiega przez dwa województwa. Pietrowice Wielkie leżą w Śląskiem, a Kietrz już w Opolskiem. 

Na stacji w Kietrzu

W Kietrzu szybko zmieniliśmy kierunek i wykonaliśmy kilka zdjęć, a w drodze powrotnej odbył się jeden fotostop, w miejscu gdzie linia biegła przez ogromne pole rzepaku. Pięknie wyglądał nasz pociąg sunący po żółtym morzu. Nasze pojazdy zaliczyły tu mały defekt, przez co czekanie na najazd się nieco przedłużyło. 

W polu rzepaku między Kietrzem a Pietrowicami Wielkimi

W Pietrowicach Wielkich również wykorzystaliśmy zmianę czoła na szybkie zdjęcia, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną do Raciborza.

Zmiana kierunku w Pietrowicach Wielkich

Stamtąd bez postojów przemieściliśmy się do Kędzierzyna-Koźla, gdzie skierowaliśmy się na magistralę podsudecką w kierunku Nysy. Minęliśmy po drodze stację Racławice Śląskie, gdzie dołącza się nieczynna linia z Głubczyc. Na jej początkowym odcinku znajduje się okazały most nad rzeką Osobłogą. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś ujrzymy na nim pociąg. Dotarliśmy do Prudnika, gdzie po zmianie czoła wjechaliśmy na trasę do Krapkowic, świeżo wyremontowaną na potrzeby wojska. Co ciekawe zanim zapadła decyzja o remoncie tej trasy, jedna z gmin samowolnie zaasfaltowała przejazdy na swoim terenie „bo tu już nigdy nie pojedzie żaden pociąg”. Bez postojów dojechaliśmy do Krapkowic, gdzie wykonaliśmy zdjęcia z nastawnią oraz budynkiem stacyjnym. 

Przy nastawni w Krapkowicach

Przy budynku stacyjnym w Krapkowicach

W drodze powrotnej odbyło się kilka fotostopów. Zatrzymaliśmy się za lasem w rejonie dawnego przystanku Łowkowice, przed Moszną, na dawnym przystanku Krobusz oraz za Białą Prudnicką.

Przed dawnym przystankiem Łowkowice

Przed Moszną

Dawny przystanek Krobusz

Za Białą Prudnicką

W Prudniku razem z Przemkiem wysiedliśmy z pociągu i wróciliśmy do Krakowa samochodem. 

Skład wyjeżdża z Prudnika w kierunku Nysy

Zawiózł nas kolega Marcin z Libiąża, który gonił imprezowy pociąg samochodem. Skład pojechał dalej do Legnicy przez Nysę, Kamieniec Ząbkowicki i Wrocław, dając możliwość zaliczenia nieużywanego wówczas w ruchu pasażerskim odcinka Nysa – Kamieniec Ząbkowicki. Ja jednak miałem go przejechanego w 2006 r., więc sobie to odpuściłem. Dziękuję Ziemkowi i Iwanowi za zorganizowanie imprezy i umożliwienie przejazdu kolejnych niedostępnych na co dzień linii i łącznic kolejowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz