Dwudziestego maja 2017 r. dwaj pasjonaci kolei,
Ziemowit Czerski i Krzysztof Waszkiewicz uruchomili kolejny pociąg specjalny
umożliwiający zaliczenie kilku nieczynnych w ruchu pasażerskim linii
kolejowych. Tym razem trasa jego przejazdu przebiegała w większości przez teren
Województwa Opolskiego. Główny nacisk został położony na linię z Raciborza do
Baborowa wraz z odgałęzieniem z Pietrowic Wielkich do Kietrza oraz na linię z Prudnika
do Krapkowic. Trasa z Raciborza przez Baborów i Głubczyce do Racławic
Śląskich była jedną z wielu, które w roku 2000 padły ofiarami tzw.
siekiery Celińskiego, wycinającej na oślep lokalne linie. Zamknięcie tej trasy
było wyjątkowo bezmyślną decyzją, gdyż kursowały tam pełne składy zestawiane z
dwuczłonowych wagonów piętrowych. W Raciborzu funkcjonowały wówczas zakłady
Kolzam, które w latach 90-tych XX wieku wyprodukowały pierwsze autobusy szynowe
serii SN81. Były one kierowane początkowo na trasę do Racławic Śląskich, ale
szybko okazały się na nią za małe. Lokalna społeczność i samorządy z rejonu
Głubczyc od początku nie godziły się z wycofania ruchu pasażerskiego, jednak
kolej pozostawała na ich apele głucha. Przez to teraz, gdy nadeszły
przychylniejsze czasy dla kolei, okazało się że infrastruktura uległa tak daleko
posuniętej dewastacji, że jej uruchomienie wymaga kosztownych nakładów
finansowych. Odcinek od Raciborza do Baborowa jest czynny w ruchu
towarowym, ale jego stan nie pozwala na osiąganie prędkości uzasadniających
wprowadzenie ruchu pasażerskiego. Ponadto urządzenia sterowania ruchem na
stacjach w Baborowie i Głubczycach zostały całkowicie splądrowane i
rozkradzione. Co ciekawe gdy samorządowcy z Nowej Soli wyrazili chęć rozbiórki
linii Wolsztyn – Nowa Sól – Żagań, kolej od razu ochoczo rzuciła wszystkie
swoje moce i przystąpiła do działania. Jakże w sprzeczności stoi to
z brakiem reakcji na wystąpienia samorządowców z Głubczyc, którzy od lat
nie mogą się doprosić przywrócenia ruchu na linii Racibórz – Racławice Śląskie.
Pojawiały się nawet słuchy, że odcinek z Baborowa do Głubczyc oczyszczali z
krzaków własnymi siłami miłośnicy z Towarzystwa Entuzjastów Kolei. Natomiast
linia z Prudnika przez Krapkowice do Gogolina została pozbawiona ruchu pasażerskiego
już w 1991 roku. 6 lat później podczas pamiętnej powodzi zerwany został
most na Odrze na odcinku Krapkowice – Gogolin. Został on odbudowany, ale władze
Krapkowic uznały, że most będzie bardziej potrzebny jako drogowy. Więcej
szczęścia miał odcinek od Krapkowic do Prudnika. Wprawdzie po zawieszeniu ruchu
towarowego w 2005 r. stał się on nieprzejezdny, ale ze względu na znajdującą
się w Krapkowicach składnicę materiałów wybuchowych, został wpisany do wykazu
linii znaczenia państwowego i wyremontowany ze środków Ministerstwa Obrony
Narodowej. Remont został przeprowadzony wyłącznie na potrzeby wojska i infrastruktura
pasażerska nie była odbudowywana. Jako bonus organizatorzy dołożyli do programu
imprezy łącznice w węźle opolskim oraz tory towarowe w Kędzierzynie-Koźlu.
Ostateczna trasa imprezy wyglądała następująco: Opole Główne – Opole Groszowice
– Opole Wschodnie – Opole Główne – podg. Kłodnica – podg. Żabieniec – Racibórz
– Baborów – Pietrowice Wielkie – Kietrz – Pietrowice Wielkie – Racibórz –
Kędzierzyn-Koźle – Prudnik – Krapkowice – Prudnik – Nysa – Wrocław Główny –
Legnica. Skład pociągu specjalnego stanowiły dwa spalinowe zespoły trakcyjne
serii SA134 Kolei Dolnośląskich.
Impreza „Opolskie Zakamarki” zaczynała się tradycyjnie
(jak na tych organizatorów) bladym świtem. W związku z tym razem z kilkoma
kolegami podjęliśmy decyzję o przyjeździe do Opola w piątek wieczorem i
nocowaniu w schronisku młodzieżowym położonym w pobliżu stacji. Dojazd do Opola
miałem pełen przygód. Zarezerwowałem parę dni wcześniej bilety na
„Siemiradzkiego”, tak żeby prosto po pracy pojechać do Opola. Jeszcze siedząc w
robocie usłyszałem o śmiertelnym potrąceniu osoby postronnej na szlaku przed
Tarnowem. Jako że „Siemiradzki” jedzie z Przemyśla już wiedziałem, że nie
wyjadę z Krakowa planowo. Gdy po pracy dotarłem na dworzec, wjeżdżał akurat
wcześniejszy pociąg w kierunku Opola („Mehoffer”), „Siemiradzki” zaś miał
zapowiedziane godzinne opóźnienie. Bilety miałem wykupione na niego, więc
musiałem czekać. W końcu przyjechał. Ruszyliśmy i dotarliśmy do Częstochowy. A
tam stoimy i stoimy aż widzę że zjeżdża się coraz więcej wozów strażackich.
Myślę sobie co jest grane. Okazało się że zapalił się jeden z wagonów w naszym
pociągu... W międzyczasie przyjechał „Wyspiański”, kolejny pociąg w
kierunku Opola. Obsługa naszego pociągu, mówiła, że „Wyspiański” pojedzie
wcześniej i zaleciła przesiadkę. No to przesiadłem się i pojechaliśmy.
Dojechaliśmy do Ozimka, gdzie nieplanowo się zatrzymaliśmy. Na początku obsługa
zapowiedziała, że postój nie powinien wpłynąć na opóźnienie, czyli pewnie
krzyżowanie. Jednak chwilę później rozległ się komunikat, że… przed Opolem jest
zerwanie sieci. Usłyszawszy to podróżni w moim przedziale, którzy też
przesiedli się z „Siemiradzkiego” wybuchli śmiechem przez łzy. Postój na tej
stacji trwał około 2 godzin i przez cały ten czas ważyły się losy czy będziemy
czekać aż naprawią sieć, czy będą nas wycofywać do Lublińca i kierować naokoło
przez Kędzierzyn-Koźle. Najbardziej współczułem kierownikowi pociągu, do którego
co chwilę ktoś przychodził z zapytaniem jaka jest decyzja. A on sam tego
nie wiedział. Przy okazji w pociągu spotkałem Przemka, kolegę z mojej
poprzedniej pracy, który również wybierał się na „Opolskie Zakamarki”. Jako
wynagrodzenie niedogodności związanych z opóźnieniem obsługa wydała podróżnym
kawy, herbaty i wody mineralne. Wreszcie przed godziną 22 kierownik pociągu
dostał informację, że sieć została naprawiona i pojedziemy normalną trasą.
Ogólnie więc zamiast na godzinę 19 dotarliśmy do Opola prawie na 23. Dojście do
schroniska w całkowitych ciemnościach nie było zadaniem łatwym. Ale to
jeszcze pikuś, gorzej mieli pasażerowie pociągu, który chcieli jechać dalej i zgłaszali
chęć przesiadki, m.in. w Opolu na Nysę. Ponoć kierownik pociągu zamawiał dla
nich taksówki na koszt spółki.
Nie można powiedzieć, że się wyspaliśmy, ale
trzeba się zbierać i iść na stację. Pierwsza część imprezy polegała tylko na
jeżdżeniu łącznicami po węźle opolskim. Dworzec Opole Główne jest wyspowy, tzn.
budynek stacyjny jest usytuowany między torami stacyjnymi. Z peronów po
południowej stronie budynku dworca odjeżdżają pociągi w kierunku Kędzierzyna-Koźla
i Strzelec Opolskich. Z peronów po stronie północnej zasadniczo odjeżdżają
pociągi w kierunku Lublińca, Kluczborka i Jelcza-Laskowic. Jest możliwy też
wyjazd przez grupę towarową do Opola Groszowic i właśnie ten łącznik m.in.
będziemy zaliczać. Wyruszyliśmy o 5 rano kierując się standardową trasą do
Opola Groszowic, skąd po zmianie kierunku jazdy ruszyliśmy nieużywanym w ruchu
pasażerskim odcinkiem do stacji Opole Wschodnie. Stamtąd po kolejnej zmianie
czoła zjechaliśmy do Opola Towarowego po czym znaleźliśmy się ponownie w Opolu
Główny, tyle że poza krawędziami peronowymi. Znów zmieniliśmy kierunek i przez
grupę towarową udaliśmy się do Opola Groszowic, skąd już pomknęliśmy prosto na
Kędzierzyn-Koźle. Tam znów nie pojechaliśmy torami używanymi przez normalne
pociągi pasażerskie, lecz grupą towarową. Na posterunku odgałęźnym Kłodnica
zjechaliśmy na łącznicę do posterunku Żabieniec, skąd torami towarowymi
przejechaliśmy przez stację Kędzierzyn-Koźle. Potem już ruszyliśmy prosto do
Raciborza. Tam rozpoczął się gwóźdź programu, czyli wjazd na linię do Baborowa.
Parę minut po wyjechaniu ze stacji Racibórz znaleźliśmy się na stacyjce
Racibórz Studzienna. Odgałęzia się tu krótka 8-kilometrowa linia do Krzanowic
Południowych. Ruch na niej został „zawieszony” w 1994 roku. Przed II wojną
światową kursowały tędy pociągi do czeskiej Opavy. Odcinek przez granicę tuż po
wojnie został rozebrany. Oczywiście po czeskiej stronie linia jest
eksploatowana do dziś, pociągi jeżdżą równo co godzinę. Kilkanaście minut
później osiągnęliśmy kolejną stację węzłową, Pietrowice Wielkie. Dołącza się tu
również 8-kilometrowa linia z Kietrza. Tu także pociągi osobowe przestały
kursować w 1994 r., jednak utrzymywany jest ruch towarowy i jeszcze dziś tę
linię zaliczymy. Dalszemu odcinkowi linii do Baborowa towarzyszą rzadko
spotykane podwójne słupy teletechniczne. Są one w zaskakująco dobrym
stanie, mimo bardzo rzadkiego ruchu pociągów. Tuż po godzinie 9 osiągnęliśmy
stację Baborów. Sprawia ona przygnębiające wrażenie. Budynek stacyjny został
adaptowany do innych celów, ale dwie nastawnie i wiata na peronie są całkowicie
zdewastowane. W nastawniach pozostały tylko dźwignie nastawcze, wszystkie inne
elementy rozkradzione. Baborów jest stacją węzłową o czterech kierunkach. Od trasy
Racibórz – Głubczyce odgałęziają się linie do Kędzierzyna-Koźla i Pilszcza. Na
pierwszej z nich ruch pasażerski był prowadzony do 1997 roku, kiedy to pamiętna
powódź podmyła torowisko w rejonie Kędzierzyna-Koźla. W kolejnym sieciowym
rozkładzie jazdy była jeszcze adnotacja „Ruch pociągów zawieszony, wznowienie
ruchu po uprzednim ogłoszeniu”. To ogłoszenie póki co do dziś nie nastąpiło, co
więcej odcinek od Kędzierzyna-Koźla do Polskiej Cerekwi został kilka lat temu
całkowicie rozebrany i przerobiony na ścieżkę rowerową. Pomiędzy Baborowem a
Polską Cerekwią ruch towarowy utrzymywał się dłużej. Do roku 2012 r. kursowały
pociągi do Cukrowni Polska Cerekiew. Jednak z tym klientem kolej sobie
poradziła dając mu propozycję nie do odrzucenia w postaci prowadzenia ruchu pomiędzy
Baborowem a Polską Cerekwią na zasadach komercyjnych, czyli żeby cukrownia
pokrywała koszty utrzymania infrastruktury na całym odcinku. To oczywiście było
nie do udźwignięcia przez zakład, więc ruch kolejowy całkowicie zamarł. Na
przerwanie ciągłości szlaku nie trzeba było długo czekać. Już parę lat później
zaczął bardzo uwierać ciasny wiadukt przed Baborowem i został rozebrany.
Natomiast na drugiej bocznej linii wychodzącej z Baborowa (do Pilszcza)
ruch został wycofany już w 1991 roku. W Baborowie wykonaliśmy zdjęcia przy
peronie oraz z semaforami wyjazdowymi i ruinami nastawni wykonawczej.

 |
SA134-003+007 Kolei Dolnośląskich na stacji Baborów
|
 |
Wyjazd z Baborowa w kierunku Pietrowic Wielkich
|
W drodze
powrotnej między Baborowem a Pietrowicami Wielkimi odbyło się kilka
fotostopów, gdzie nasz pociąg pozował z teletechniką oraz licznymi o tej
porze roku polami kwitnącego rzepaku.
 |
Fotostop z rzepakiem i teletechniką między Baborowem a Tłustomostami
|
 |
Przed Pietrowicami Wielkimi
|
Z Pietrowic Wielkich skierowaliśmy się na
boczną linię do Kietrza. Mimo że liczy tylko 8 kilometrów, to przebiega przez
dwa województwa. Pietrowice Wielkie leżą w Śląskiem, a Kietrz już w
Opolskiem.
 |
Na stacji w Kietrzu
|
W Kietrzu szybko zmieniliśmy kierunek i wykonaliśmy kilka
zdjęć, a w drodze powrotnej odbył się jeden fotostop, w miejscu gdzie linia
biegła przez ogromne pole rzepaku. Pięknie wyglądał nasz pociąg sunący po
żółtym morzu. Nasze pojazdy zaliczyły tu mały defekt, przez co czekanie na
najazd się nieco przedłużyło.
 |
W polu rzepaku między Kietrzem a Pietrowicami Wielkimi
|
W Pietrowicach Wielkich również wykorzystaliśmy
zmianę czoła na szybkie zdjęcia, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną do
Raciborza.
 |
Zmiana kierunku w Pietrowicach Wielkich
|
Stamtąd bez postojów przemieściliśmy się do Kędzierzyna-Koźla, gdzie
skierowaliśmy się na magistralę podsudecką w kierunku Nysy. Minęliśmy po drodze
stację Racławice Śląskie, gdzie dołącza się nieczynna linia z Głubczyc. Na jej
początkowym odcinku znajduje się okazały most nad rzeką Osobłogą. Ciekawe, czy
jeszcze kiedyś ujrzymy na nim pociąg. Dotarliśmy do Prudnika, gdzie po zmianie
czoła wjechaliśmy na trasę do Krapkowic, świeżo wyremontowaną na potrzeby
wojska. Co ciekawe zanim zapadła decyzja o remoncie tej trasy, jedna z gmin
samowolnie zaasfaltowała przejazdy na swoim terenie „bo tu już nigdy nie pojedzie żaden pociąg”. Bez postojów
dojechaliśmy do Krapkowic, gdzie wykonaliśmy zdjęcia z nastawnią oraz budynkiem
stacyjnym.
 |
Przy nastawni w Krapkowicach
|
 |
Przy budynku stacyjnym w Krapkowicach
|
W drodze powrotnej odbyło się kilka fotostopów. Zatrzymaliśmy się za
lasem w rejonie dawnego przystanku Łowkowice, przed Moszną, na dawnym
przystanku Krobusz oraz za Białą Prudnicką.
 |
Przed dawnym przystankiem Łowkowice
|
 |
Przed Moszną
|
 |
Dawny przystanek Krobusz |
 |
Za Białą Prudnicką
|
W Prudniku razem z Przemkiem
wysiedliśmy z pociągu i wróciliśmy do Krakowa samochodem.
 |
Skład wyjeżdża z Prudnika w kierunku Nysy
|
Zawiózł nas kolega
Marcin z Libiąża, który gonił imprezowy pociąg samochodem. Skład pojechał dalej
do Legnicy przez Nysę, Kamieniec Ząbkowicki i Wrocław, dając możliwość
zaliczenia nieużywanego wówczas w ruchu pasażerskim odcinka Nysa – Kamieniec
Ząbkowicki. Ja jednak miałem go przejechanego w 2006 r., więc sobie to odpuściłem.
Dziękuję Ziemkowi i Iwanowi za zorganizowanie imprezy i umożliwienie
przejazdu kolejnych niedostępnych na co dzień linii i łącznic kolejowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz