wtorek, 10 listopada 2020

2007-04-28 100-lecie parowozowni w Wolsztynie

Od wielu lat w długi weekend majowy w Wolsztynie odbywa się parada parowozów. Co roku tysiące pasjonatów zarówno z Polski jak i zza granicy przyjeżdżają do tego niewielkiego miasta w Wielkopolsce, aby obejrzeć paradujące stare lokomotywy. W roku 2007 ta impreza miała szczególny charakter, ponieważ przypadał jubileusz 100-lecia wolsztyńskiej parowozowni. Z tej okazji na paradę przyjechało aż 17 parowozów. Oprócz maszyny z Niemiec, przybyły także parowozy z Czech, Węgier a nawet z Wielkiej Brytanii. Zamiast parowozów 03 2204-0, 35 1019-5 i 52 8177-9 z Niemiec przybył mazutowy parowóz 18 201, który do Wolsztyna przyprowadził pociąg specjalny z Cottbus. Jest to najszybszy sprawny parowóz na świecie, potrafi osiągnąć prędkość do 180 km/h. Ze względu na tak okrągły jubileusz wolsztyńskiej parowozowni, prezes towarzystwa The Wolsztyn Experience sprowadził parowóz z Wielkiej Brytanii, ojczyzny kolei żelaznych. Na paradzie pojawił się parowóz 5521, będący własnością towarzystwa Great Western Railway. Poza tym do Wolsztyna przyjechały dwa parowozy z Czech: 423.0145 i 475.111 oraz jeden z Węgier - 109.109. Z wolsztyńskich parowozów na paradzie można było zobaczyć: Ok1-359, Ol49-7, Ol49-111, Pm36-2, Pt47-112, Ok22-31 oraz Tr5-65. Ponadto przyjechały także trzy parowozy ze skansenu w Chabówce: OKz32-2, Tr12-25 i Ty2-953, a także jedyny czynny parowóz z Jaworzyny Śląskiej - TKt48-18. Miłośników na paradę przywiozły pociągi specjalne z Poznania i Wrocławia, prowadzone od Leszna trakcją parową. Przed i po paradzie uruchomiono ogólnodostępne pociągi retro do Tuchorzy.

Mimo że byłem już na paradzie w Wolsztynie dwa lata wcześniej, to w 2007 roku też postanowiłem tam pojechać, właśnie ze względu na ten jubileusz 100-lecia parowozowni. Razem z Tomkiem i Mirkiem wpletliśmy imprezę w nasze kółeczkowanie po kraju na bilecie turystycznym spółki PKP Przewozy Regionalne. Poza tym w planie mieliśmy zaliczanie świeżo reaktywowanych odcinków Stargard Szczeciński - Kalisz Pomorski Miasto oraz Wałcz - Piła. Na Dworcu Głównym w Krakowie stawiłem się w piątek 27 kwietnia przed godziną 22. Widać, że zaczyna się długi weekend, bo po dworcu kręci się więcej ludzi niż zwykle. "Krakowianka" i "Jadwiga" mają zapowiedziane po 40 minut opóźnienia, na skomunikowanie trzymają osobówkę do Rzeszowa. Na dworcu stoi też zastępczy skład pociągu "Józef Chełmoński" do Kijowa (EU07-007 +3 jedynki IC). 

Kraków Główny. Komunistyczna EU07-007 z zastępczym składem
pociągu "Józef Chełmoński" do Kijowa

Pierwotnie z Krakowa chciałem wyjechać pociągiem pospiesznym "Przemyślanin", jednak gdy zauważyłem ile ludzi czeka na niego na peronie, stwierdziłem że lepiej będzie jechać pospiesznym Przemyśl/Zakopane - Wrocław. W ramach wytracania czasu postanowiłem pojechać ostatnią osobówką do Suchej Beskidzkiej i tam wsiąść w grupę zakopiańską. Pociąg nr 55121 (EN57-855) odjechał z głównego planowo, ale już w Płaszowie zapowiedzieli że odjedziemy z opóźnieniem 15 minut ze względu na skomunikowanie z "Jadwigą". Przez to moja przesiadka w Suchej Beskidzkiej skróci się do minimum 😒. W międzyczasie na stacji zmieniały czoło pociągi TLK z Zakopanego do Gdyni i pospieszny do Bydgoszczy. Parę chwil później z 45-minutowym opóźnieniem zjawiła się "Jadwiga" z Olsztyna i Terespola. Przesiadło się kilka osób, przepuściliśmy jeszcze "Cracovię" do Budapesztu i w końcu z 25 minutami w plecy ruszyliśmy w dalszą drogę. Frekwencja w jednostce, około 30 osób. W Radziszowie krzyżujemy się z przesyłem jednostek z Suchej Beskidzkiej do Krakowa (EN57-1273+EN71-021). Cały czas obawiałem się czy zdążę na przesiadkę w Suchej Beskidzkiej, bo opóźnienie mieliśmy takie na styk, a głupio mi było zgłaszać kierpociowi tak dziwną przesiadkę. W Stroniu krzyżujemy się z prawie pustym "Nosalem" z Zakopanego do Warszawy, prowadzonym przez EU07-501. Mimo że jechaliśmy sprawnie, to ciężko było nam zredukować opóźnienie i do Suchej Beskidzkiej wjeżdżamy niemal równo z porą odjazdu pośpiecha do Wrocławia. Gdy tylko drzwi jednostki się otworzyły zrobiłem myk do składu, który niemal od razu ruszył. Grupę wagonów Zakopane - Wrocław (3 dwójki i jedynka) prowadzi ET21-261. Skład pusty przeraźliwie, nie wiem czy oprócz mnie ktoś nim jedzie. Poczekałem jeszcze aż kierpoć przyjdzie spisać mój bilet turystyczny, a potem zamknąłem się w przedziale i zapadłem w drzemkę.

W Płaszowie w półśnie słyszałem megafony, gadające że przemyska grupa wagonów (do której mają nas dołączać) jest opóźniona 20 minut. Na głównym dosiadają się Tomek i Mirek. Przed Krzeszowicami poszliśmy spać. Obudziliśmy się w Opolu, gdzie nasz pociąg miał już 50 minut w plecy. Skład był tak długi, że nasz wagon nie mieścił się w peronie! W Katowicach przespaliśmy manewry, gdzie odłączono grupę wagonów Przemyśl - Jelenia Góra, a dołączono wagony z Lublina i w sumie nasz skład liczy teraz aż 18 pudeł! Co ciekawe we Wrocławiu Głównym również nie zmieściliśmy się w peronie, przez co musieliśmy przejść ze dwa wagony do przodu żeby móc wysiąść. Początkowo mieliśmy podjechać do Leszna pociągiem pospiesznym "Piast", ale ze względu na nasze opóźnienie, nie wierzyliśmy że go przytrzymają (jak się później okazało jednak czekał). Ustaliliśmy, że do Leszna podjedziemy pospiesznym "Mamry". Na kwadrans przed odjazdem, ludzi na peronie czeka już tyle co za komuny. Tuż przed odjazdem słyszymy komunikat, że "Mamry" do Ełku z przyczyn technicznych odjadą 5 minut po planie, po kolejnym komunikacie słyszymy że 25. W międzyczasie na peron, na który miały wjechać "Mamry" podstawiono osobówkę do Kluczborka a potem osobówkę do Głogowa. W związku z tym większość pasażerów czekających na "Mamry" zajęło strategiczne miejsca przy wyjściu do przejścia podziemnego, na wypadek zmiany peronu. Wreszcie pół godziny po planowym odjeździe "Mamry" zostały podstawione bez zmiany peronu. Przy krawędzi natychmiast ustawiła się ściana ludzi. Na szczęście dla wszystkich starczyło miejsc siedzących. Z Wrocławia wyjechaliśmy 40 minut po planie i z takim samym opóźnieniem dotarliśmy do Leszna. A tu kolejna przykra niespodzianka. Okazało się, że osobówka 33523 do Wolsztyna, którą chcieliśmy pojechać, dziś nie kursuje. W cegle była adnotacja, że kursuje 23 IV - 2 IX, a w rzeczywistości to był błąd i powinno być 23 VI - 2 IX. Niby taka drobna pomyłka, a tak może rozpieprzyć człowiekowi życie. Podjęliśmy decyzję, że spróbujemy wbić się do "Hefajstosa". Na stacji właśnie czekał parowóz Ol49-111, który pociągnie ten pociąg do Wolsztyna. W międzyczasie przyjechał pospieszny "Gwarek" z Katowic do Słupska prowadzony przez ET22-853, a EP09-035 przyprowadziła IC "Odra" z Warszawy do Wrocławia. 

EP09-035 z pociągiem IC "Odra" z Warszawy Wschodniej do Wrocławia
Głównego podczas postoju w Lesznie

ET22-853 z pociągiem pospiesznym "Gwarek" z Katowic do Słupska
wjeżdża do Leszna

Ol49-111 oczekuje w Lesznie na pociąg pospieszny "Hefajstos" z Wrocławia.
Poprowadzi go do Wolsztyna

"Hefajstosa" przyciągnęła EU07-036, która w Lesznie została zmieniona na wspomniany wyżej Ol49-111. Zajęliśmy miejsce na korytarzu w przedostatnim wagonie z nadzieją, że kierpoć nas nie wypieprzy za brak miejscówki. Trzeba przyznać, że skład "Hefajstosa" był dużym obciążeniem dla "oelki", która z trudem rozpędziła go do przyzwoitej prędkości. Między Lesznem a Wolsztynem mieliśmy tylko jeden postój, w Boszkowie, miejscowości wypoczynkowej. Do Wolsztyna doturlaliśmy się z około 15-minutowym opóźnieniem, cała stacja i część szlaku za stacją, były już dokładnie obstawione przez miłośników parowozów. Podobne jak dwa lata temu, tak i teraz pogoda dopisuje. Paradzie parowozów towarzyszyła parada drezyn rozmaitych konstrukcji. Dodatkową atrakcją był wagon motorowy SN61-183, który przyjechał tu ze Szczecina. Pokręciliśmy się trochę po stacji i parowozowni. 

Parowozy z Czech i Węgier przygotowują się do parady

SM31-158 manewruje przestawiając składy pociągów specjalnych

Tłum ludzi nie umożliwiał zrobienia zbyt wielu fotek, więc postanowiliśmy przenieść się kawałek za stację, gdzie będziemy oczekiwać na paradę. Szybko udało nam się znaleźć dobrą miejscówkę w pobliżu semaforów wjazdowych. Około godziny 13 przyjechał opóźniony pociąg specjalny z Poznania, prowadzony przez Pt47-112. Zaraz potem rozpoczęły się przygotowania do parady. Ludzi na stacji było co najmniej 15 tysięcy. Widok mieliśmy dobry, jednak nieco denerwowali nas sokiści. Niektórzy z nich stali tak, że połowie ludzi wchodzili w kadr, a gdy słyszeli okrzyki żeby się przesunęli, to udawali że to nie do nich. Zbliżała się godzina 13:30, o której miała się rozpocząć parada. Jednak tradycyjnie zaczęła się z półgodzinnym opóźnieniem. Paradę otworzył wolsztyński parowóz Ok1-359, którego po 6 latach przerwy znów można było ujrzeć pod parą. 

Ok1-359 otwiera paradę

Zaraz po nim pojechał tendrzak TKt48-18 ze skansenu w Jaworzynie Śląskiej. 

TKt48-18 z Jaworzyny Śląskiej

Następnie przemknęły: Ok22-31, Ol49-111, Pm36-2 a za nimi Ty2-953 z Chabówki. 

Ok22-31

Ol49-111

Ty2-953 z Chabówki

Zdjęcie "Pięknej Heleny" niestety się nie udało, ponieważ właśnie podczas jej przejazdu dwóch sokistów z kamiennymi twarzami postanowiło przemaszerować ludziom przed obiektywami (zostali nagrodzeni gromkimi brawami). Dotychczas wszystkie parowozy paradowały na torze w kierunku Nowej Soli. Następne lokomotywy jechały już torem na Leszno. Jako pierwszy pojechał nim węgierski parowóz serii 109 wraz z naszym Tr12-25, oraz dwaj przedstawiciele kolei czeskich: parowozy 423.0145 i 475.111.

Parowóz 109.109, który przyjechał z Węgier


Tr12-25 z Chabówki

Jeden z dwóch reprezentantów kolei czeskich. Tendrzak 423.0145

Drugi gość z Czech, parowóz 475.111

Po nich przejechało to na co wszyscy czekali, czyli angielska lokomotywa numer 5521. 

Gwiazda dnia, brytyjska lokomotywa 5521 towarzystwa
Great Western Railway

Następnie przemknęły maszyny Tr5-65, Pt47-112 i OKz32-2, a na końcu zaprezentował się niemiecki parowóz 18-201. 

Tr5-65

OKz32-2 z Chabówki


Gość z Niemiec, mazutowy parowóz 18 201

Po chwili lokomotywy wróciły na stację sprzęgnięte w dwie kolumny jadące jedna za drugą po obu torach. 

kolumna parowozów wraca na stację

Ale na tym jeszcze nie koniec parady. Następnie parowozy jechały na przemian torem do Leszna i do Nowej Soli ścigając się nawzajem. Była ponowna okazja sfocenia "Pięknej Heleny".

Ciąg dalszy parady - jazdy równoległe, węgierski 109 i nasz Ok1

Tr12 z Chabówki kontra TKt48 z Jaworzyny Śląskiej

Czeski 475 i nasz Ok22

Tr5-65

Ol49-7

Brytyjski GWR 5521

Ścigające się Ty2 i OKz32 z Chabówki


Pm36-2 (piękna Helena)

Pt47-112

Na stację lokomotywy znowu wróciły sprzęgnięte razem. Przejazd gwiżdżących smoków buchających parą i pryskających oliwą wywierał na widzach duże wrażenie, zwłaszcza na tych co byli tu pierwszy raz. 

I ponownie parowozy wracają razem na stację

Następnie przed publicznością przejechał parowóz Pt47-112 z pociągiem militarnym, a potem rozpoczęła się druga część parady, na której różne towarzystwa miłośników kolei prezentowały drezyny własnej budowy. Ich konstrukcje były przerozmaite: od rowerów i motocykli szynowych po drezyny na bazie samochodów Warszawa i Fiat 126p. Na koniec parady, publiczności pokazał się szczeciński wagon motorowy SN61-183

Pt47-112 z pociągiem militarnym


Paradujące drezyny

Wagon silnikowy SN61-183 ze Szczecina


Po paradzie parowozów uczestnicy byli zapraszani na przejażdżkę pociągiem retro do Tuchorzy. My jednak udaliśmy się do miasta na obiad. Po godzinie powróciliśmy na stację, gdzie korzystając z tego, że tłum widzów się nieco przerzedził, wykonaliśmy kilka fotek parowozów. Na manewrach przy składach pociągów specjalnych uwijały się SM31-158 i SU45-202. Po podstawieniu składów, sympatyczny mechanik SU45 zapraszał chętnych do kabiny. 

SU45-202 manewruje ze składem pociągu specjalnego

TKt48-18 z zabytkowym wagonem pocztowym

Tr5-65 zjeżdża do parowozowni

Z Wolsztyna chcieliśmy wyjechać specjalnym pociągiem pospiesznym do Poznania. Ponieważ widzieliśmy, że już na pół godziny przed odjazdem ludzie zajmują w nim miejsca, postanowiliśmy nie zwlekać do ostatniej chwili z wejściem do składu. Pierwotnie chcieliśmy wsiąść do jadącej w składzie bonanzy zlicytowanej na tegorocznym finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Niestety wagon ten był zarezerwowany, więc przesiedliśmy się do jednego z wagonów przedziałowych. Punktualnie o 17:40 do składu podczepili parowóz Ol49-7 i pojechaliśmy. Frekwencja w pociągu 120%. Do Poznania dotarliśmy tuż po godzinie 19. 

Na następny dzień mieliśmy w planie zaliczenie czynnych odcinków linii nr 403 Stargard Szczeciński – Piła. Linia ta w czerwcu 2000 roku padła ofiarą tzw. siekiery Celińskiego, która w tamtych czasach wycinała na oślep lokalne linie kolejowe. Szybko jednak zorientowano się, że w przypadku linii nr 403 to była zła decyzja i już po roku podjęto próby reaktywacji przewozów. Niby rok to niedużo, ale przez ten czas nieczynny środkowy odcinek z Kalisza Pomorskiego do Wałcza zdążył ulec dewastacji i jego udrożnienie wymagało kosztownych nakładów. Możliwe było przywrócenie ruchu na odcinku Stargard Szczeciński – Kalisz Pomorski i tam od czerwca 2001 r. uruchomiono 1,5 pary pociągów. Niestety okazało się (pomijając już żałosną liczbę kursów), że ten ogryzek nie generuje tak dużych potoków, jakie były w czasach gdy linia funkcjonowała w całości. Stacja Kalisz Pomorski leży ponad 2 kilometry od miasta i w efekcie z reaktywowanych połączeń korzystali głównie mieszkańcy miejscowości położonych do 20 kilometrów od Stargardu Szczecińskiego, a dalej pociągi jechały puste. W efekcie po 3 latach funkcjonowania odcinek został ponownie zawieszony. W 2006 roku podjęto kolejną próbę reaktywacji połączenia, tym razem z większym naciskiem na Kalisz Pomorski. W tym mieście bowiem istnieje przystanek Kalisz Pomorski Miasto położony bliżej centrum. Leży on na nieczynnej od 1996 r. bocznej linii z Kalisza Pomorskiego w kierunku Złocieńca. Udrożniony został 2-kilometrowy odcinek Kalisz Pomorski – Kalisz Pomorski Miasto i od września 2006 r. ruszyły 3 pary pociągów relacji Stargard Szczeciński – Kalisz Pomorski Miasto (część połączeń kursowała nawet bezpośrednio ze Szczecina). Na drugim końcu linii nr 403 od Piły do Wałcza również był cały czas prowadzony ruch towarowy i istniała możliwość przywrócenia połączeń pasażerskich. Tu jednak było to uzależnione od dogadania się Marszałków Województw Wielkopolskiego i Zachodniopomorskiego, gdyż Piła i Wałcz leżą w różnych województwach. Na szczęście na początku 2007 r. porozumienie zostało osiągnięte i ruszyły 3 pary pociągów łączących oba miasta. 

Uznaliśmy zasadę, że nasze bilety weekendowe muszą jeździć, więc pojeździliśmy trochę pociągami w ramach wytracania czasu. Najpierw wsiedliśmy w „Przemyślanina” i cofnęliśmy się nim do Wrocławia, a tam poczekaliśmy na „Podhalanina”, którym udaliśmy się do Szczecina. Większość trasy przespaliśmy. Wysiedliśmy w Szczecinie Dąbiu, gdzie czekała nas przesiadka na szynobus do Kalisza Pomorskiego Miasto. Tuż po tym jak wysiedliśmy nadjechała EP07-435 ze „Światowidem” do Przemyśla, a 10 minut później zjawił się SA103-008 obsługujący interesującą nas relację.

Szczecin Dąbie, EP07-435 z pociągiem pospiesznym "Światowid"
do Przemyśla

Do Stargardu Szczecińskiego jedziemy bez postoju na przystankach pośrednich. Następnie kierujemy się kawałek trasą na Gdańsk, a w Ulikowie zjeżdżamy na linię nr 403. W Reczu Pomorskim, linia jest ładnie poprowadzona, po zboczu z którego roztacza się widok na całe miasteczko. Istotnym klientem tego odcinka linii nr 403 jest wojsko, które ma w tych okolicach liczne poligony. Bocznice wojskowe wychodzą ze stacji Prostynia. Przed Kaliszem Pomorskim dołącza się nieczynny tor linii nr 410 od Choszczna. Po krótkim postoju w Kaliszu Pomorskim kierujemy się linią do Złocieńca i po 2 kilometrach osiągamy przystanek Kalisz Pomorski Miasto. Ten krótki kikut był wówczas jedynym czynnym w ruchu pasażerskim odcinkiem 240-kilometrowej linii nr 410 biegnącej niegdyś od Grzmiącej przez Połczyn-Zdrój, Złocieniec, Kalisz Pomorski, Choszczno, Barlinek i Myślibórz do Kostrzyna. Niektóre jej odcinki już fizycznie nie istnieją. 

SA103-008 jako pociąg osobowy ze Szczecina Głównego przybył
na przystanek Kalisz Pomorski Miasto

Jako, że odcinek do Wałcza był wciąż nieprzejezdny, musieliśmy skorzystać z usług PKS-u. Mimo niedzieli nie czekaliśmy na autobus zbyt długo. W Mirosławcu ponownie przekroczyliśmy linię kolejową do Złocieńca a pół godziny później byliśmy w Wałczu. Wysiedliśmy w rejonie nieczynnej stacji Wałcz Raduń. Od linii nr 403 odgałęzia się tu linia nr 416 do Wierzchowa Pomorskiego. Ruch pasażerski „zawieszono” na niej w 1992 roku, a całkowicie ruch ustał po roku 2000. Spodobało nam się to miejsce, więc postanowiliśmy posiedzieć chwilę na nieczynnym peronie. Mirek wyciągnął swoją podróżną kuchenkę i w warunkach polowych gotowaliśmy sobie obiad. 

Stacja Wałcz Raduń. W lewo biegnie linia nr 416 do Wierzchowa
Pomorskiego, prosto linia nr 403 do Piły

Budynek stacji Wałcz Raduń

Po posiłku ruszyliśmy po torowisku do stacji w Wałczu. Od 31 stycznia 2007 r. docierały tu 3 pary pociągów z Piły. Dwie z nich obsługiwane były wówczas składem wagonowym, a jedna szynobusem. Nam się trafił kurs szynobusowy, a konkretnie SA108-004.

SA108-004 jako pociąg osobowy do Piły na stacji w Wałczu

Po półgodzinnej jeździe byliśmy w Pile. Tutaj moje drogi z Tomkiem i Mirkiem się rozeszły. Oni pojechali dalej kółeczkować po kraju, a ja zmierzałem już pomału do Krakowa. 

EN57-835 jako pociąg osobowy do Bydgoszczy na stacji w Pile

Piła Główna. SA108-004 jako pociąg osobowy z Wałcza i EN57-851
jako pociąg osobowy do Kołobrzegu

Wsiadłem w EN57-835, który zawiózł mnie do Bydgoszczy. Tam w obiektyw mi wpadła SU42-539 z bipą do Wierzchucina oraz ST44-878 czekający na naprawę w Pesie.

ST44-878 oczekuje na naprawę na terenie bydgoskiej Pesy

SU42-539 z pociągiem osobowym do Wierzchucina na stacji Bydgoszcz Główna

W dalszą drogę do Krakowa zabrałem się pociągiem pospiesznym jadącym do Zakopanego i Krynicy. Ulokowałem się w wagonie grupy krynickiej. Do Torunia miałem prywatny przedział. Tam zaś do mojego przedziału wsiadł koleś z dwoma dużymi plecakami, zostawił je i mówił że idzie po ekipę. Pomyślałem, że super, pewnie o spaniu mogę zapomnieć. Okazało się jednak, że nie będzie mi dane z nim dzielić przedziału. Wrócił, zabrał plecaki i mówił że pomylił grupę wagonów. Później dosiadały się do mnie inne osoby, ale nie przeszkadzały mi w spaniu. Do Krakowa dotarłem planowo w poniedziałek nad ranem. Ogólnie wyjazd się podobał. Widoki kilkunastu parowozów naraz pozostaje na długo w pamięci. Dla takiego widoku warto było przyjechać do Wolsztyna. W końcu nieczęsto ma się okazję oglądać u nas pięknie utrzymane parowozy z Czech, Węgier czy Wielkiej Brytanii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz