piątek, 1 maja 2020

2019-04-13 Lubuskie Zakamarki


Dnia 13 kwietnia 2019 r. odbyła się impreza kolejowa „Lubuskie Zakamarki” zorganizowana przez dwóch pasjonatów: Ziemowita Czerskiego i Krzysztofa Waszkiewicza (Iwana). Ich imprezy są adresowane głównie do miłośników „zaliczających” linię kolejowe i nie inaczej było w tym przypadku. Trasa przebiegała w większości przez tereny Województwa Lubuskiego, a głównym impulsem do jej zorganizowania był przeprowadzony remont odcinka linii nr 380 Jankowa Żagańska – Przewóz. Został on wybudowany przez Niemców w 1895 r., a 13 lat później przedłużono go przez Sanice do Horki. Po II Wojnie Światowej linia została przedzielona granicą i Polsce przypadł 32-kilometrowy odcinek Jankowa Żagańska – Przewóz – Sanice. Ruch pasażerski został na nim „zawieszony” już w 1984 r., jednak dłużej utrzymywał się ruch towarowy. W tych okolicach był bowiem bardzo rozwinięty lokalny przemysł i niemal z każdej stacji na linii nr 380 wychodziła bocznica do jakiegoś zakładu. Niestety większość z nich nie przetrwała kryzysu gospodarczego i stopniowo ulegała likwidacji, tak że w połowie lat 90-tych ruch na omawianej linii zamarł całkowicie. Na szczęście uniknęła ona fizycznej likwidacji, gdyż została dostrzeżona przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Ze względu znajdującą się w miejscowości Potok jednostkę wojskową (do której prowadzi bocznica ze stacji Przewóz), linii nr 380 zostało nadane znaczenie państwowe i zlecono jej remont generalny. Oczywiście został on przeprowadzony wyłącznie na potrzeby wojska. Cała infrastruktura pasażerska oraz tory dodatkowe na wszystkich stacjach pośrednich zostały zlikwidowane. Nie przeszkodziło to jednak grupie miłośników kolei odkreślić na mapie kolejną zaliczoną linię. Jeżeli chodzi o przewoźnika, to organizatorzy postanowili skorzystać z usług spółki Arriva RP, która podstawiła skład sprowadzonych z Danii spalinowych zestawów MR+MRD. Początek i koniec imprezy został wyznaczony w Poznaniu, a przy okazji organizatorzy starali się również przejechać innymi odcinkami nieczynnymi w ruchu pasażerskim. I tak w drodze do Jankowej Żagańskiej odwiedziliśmy grupę towarową w Zbąszynku a z powrotem przemierzyliśmy wykorzystywane wyłącznie w ruchu towarowym linie Jankowa Żagańska – Żagań – Głogów. Ostateczna trasa imprezy wyglądała następująco: Poznań Główny – Zbąszynek – Szczaniec – Zbąszynek Towarowy – Zbąszyń – Zbąszynek Towarowy – Sulechów – Zielona Góra – Żary – Jankowa Żagańska – Przewóz – Jankowa Żagańska – Żagań – Głogów – Zielona Góra – Zbąszynek – Poznań Główny. Pierwotnie z Głogowa do Poznania mieliśmy jechać wówczas również nieczynną w ruchu pasażerskim linią Głogów – Leszno, ale na przeszkodzie stanęło nam zamknięcie torowe.

Ziemek i Iwan przyzwyczaili nas, że ich imprezy rozpoczynają się bladym świtem i nie inaczej było w tym przypadku. Start wyznaczyli na godzinę 5:30. Dojazd z Krakowa zapewniał na styk pociąg IC „Przemyślanin”. Przyjechałem nim burżujsko w kuszetce. W Poznaniu Głównym zameldował się z małym obsuwem, ale po sprawnej przesiadce zdążyłem. Na zewnątrz jeszcze szaro. Podróż do Zbąszynia upłynęła głównie na rozmowach ze współpasażerami, z którymi nie widziałem się dłuższy czas. Na imprezy organizowane przez Ziemka i Iwana podróżuje w dużej mierze stała grupa pasjonatów kolei. W trakcie rozmów kątem oka na stacji Buk przyuważyłem ET21-331 transportowaną w składzie pociągu towarowego. Później dowiedziałem się, że została ona zakupiona przez firmę ECCO Rail i transportowano ją do Zabrza na naprawę główną. Niedługo potem dotarliśmy do węzła Zbąszynek. Został on zbudowany od podstaw przez Niemców w okresie międzywojennym. Wcześniej główną stacją węzłową był Zbąszyń, skąd rozchodziły się linie w 6 kierunkach (Poznań, Berlin, Czerwieńsk, Gorzów Wielkopolski, Leszno oraz Międzychód). Stan ten uległ zmianie, kiedy po I Wojnie Światowej i Powstaniach Wielkopolskich zaraz za Zbąszyniem została wytyczona granica Polsko-Niemiecka, przecinająca linie wychodzące w kierunku Berlina, Czerwieńska i Gorzowa Wielkopolskiego. W związku z tym Niemcy zmienili całkowicie układ okolicznych linii kolejowych budując rozległą stację Zbąszynek podzieloną na grupę pasażerską i towarową z kompletem łącznic. I właśnie łącznicę prowadzące na grupę towarową były pierwszym celem naszej imprezy. Na początek przejechaliśmy normalnie przez stację pasażerską i wyjechaliśmy na pierwszą stację w kierunku Berlina jaką jest Szczaniec. Tam zatrzymaliśmy się na zmianę czoła i przy okazji pierwsze zdjęcia.
Zestaw MRD4255+MR4055+MR4068+MRD4268 Arrivy na
stacji Szczaniec
Po zmianie kierunku jazdy zmierzaliśmy z powrotem w kierunku Zbąszynka, by na posterunku odgałęźnym Dąbrówka Zbąska wjechać na łącznicę nr 820 prowadzącą na grupę towarową. I tak następnie przetoczyliśmy się przez Zbąszynek torami niedostępnymi na co dzień dla pociągów pasażerskich. Wypatrzyliśmy stojące przy lokomotywowni m.in. dwie jednostki 14WE, które jeździły niegdyś w Kolejach Śląskich. Po minięciu grupy towarowej dotarliśmy do posterunku odgałęźnego Chlastawa, gdzie powróciliśmy na tory magistrali Berlin – Poznań i znaleźliśmy się na stacji w Zbąszyniu. Tam odbył się kolejny postój na zmianę kierunku oraz zdjęcia.
Postój w Zbąszyniu
W drogę powrotną ruszyliśmy też na grupę towarową, ale z niej skierowaliśmy się łącznicą nr 819 do posterunku Kosieczyn, gdzie wjechaliśmy na linię do Czerwieńska. W Babimoście zatrzymaliśmy się na krzyżowanie, co wykorzystaliśmy na kolejne zdjęcia. Z przeciwka nadjechał osobowy z Nowej Soli do Poznania zestawiony z EN57-2043.

Krzyżowanie w Babimoście

EN57-2043 jako pociąg osobowy z Nowej Soli do Poznania
Co ciekawe nasze jednostki Arrivy nie są pierwszymi duńskim pociągami, które zawitały na Ziemię Lubuską. W połowie lat 90-tych kursowały tu zespoły trakcyjne Lubuskiej Kolei Regionalnej. Po II Wojnie Światowej odziedziczyliśmy tu po Niemcach bardzo bogatą sieć kolejową, o którą niestety nie potrafiliśmy odpowiednio zadbać. W latach 80 i 90-tych XX wieku centralnie zarządzane PKP wycinało tu ruch pasażerski praktycznie na oślep. Aby powstrzymać ten proceder, władze ówczesnego Województwa Zielonogórskiego założyły w 1993 r. spółkę Lubuska Kolej Regionalna, której zadaniem było reaktywowanie ruchu osobowego na liniach lokalnych. Do jej obsługi sprowadzony został komfortowy tabor od kolei duńskich, który tam obsługiwał pociągi ekspresowe. Niestety pociągi Lubuskiej Kolei Regionalnej przetrwały tylko przez rok. Przyczyny tego stanu były różne z głównym wskazaniem na tabor, bardzo paliwożerny i zupełnie nieprzystosowany do obsługi ruchu lokalnego. Władze województwa musiały więc z podkulonym ogonem zdać się na niełaskę PKP, które oczywiście zamknęły praktycznie wszystkie linie lokalne na Ziemi Lubuskiej. Infrastruktura padła łupem złomiarzy, a to co z niej zostało zmiotła fala likwidacji linii kolejowych podjęta na skutek krótkowzrocznych decyzji ówczesnego Ministerstwa Infrastruktury w II dekadzie XXI wieku. Skutki tego widać było w Sulechowie, przez który przejeżdżaliśmy. Od linii Zbąszynek – Czerwieńsk odchodziły tu niegdyś 3 boczne linie: do Wolsztyna, Świebodzina i Konotopu. Pierwsze dwie linie zostały rozebrane w latach 2015-2016, a z trzeciej zachował się tylko odcinek do portu w Cigacicach. O linii do Wolsztyna przypomina jeszcze zachowany kształtowy semafor wjazdowy. Miłą odmianą dla tej niedoli była nowa, otwarta w 2013 r. łącznica omijająca stację Czerwieńsk, którą niedługo później przemierzyliśmy. Parę minut później wjeżdżaliśmy już do Zielonej Góry mijając zajezdnię MZK, na terenie której przyuważyłem m.in. dwa Jelcze M121M. Na stacji Zielona Góra Główna mieliśmy kolejną zmianę czoła, którą można było wykorzystać na zdjęcia i zakupy.

Postój w Zielonej Górze Głównej

EN57-2017 jako pociąg osobowy do Wrocławia
Dopisek „Główna” w nazwie stacji pojawił się w 2018 r. i wiąże się z pojawieniem się w mieście dodatkowych przystanków. Nie wiąże się to jednak z fizycznym wybudowaniem nowych peronów. Otóż Miasto Zielona Góra wchłonęło wówczas całą Gminę Wiejską Zielona Góra stając się powierzchniowo jednym z największych miast kraju. Na terenie dawnej gminy wiejskiej znajdowało się kilka przystanków kolejowych, które w ten sposób znalazły się w obrębie miasta. Z Zielonej Góry wyruszyliśmy w dalszą drogę linią w kierunku Żar. Po drodze minęliśmy węzeł w Bieniowie, gdzie spotkaliśmy się z linią Wrocław – Legnica – Żagań – Lubsko – Gubinek. Za Niemca była to ważna magistrala stanowiąca najkrótsze połączenie Wrocławia z Berlinem. Obecnie odcinek Bieniów – Lubsko jest tylko podrzędną lokalką utrzymywaną jeszcze w przejezdności przez drezyny PLK, a dalszy odcinek do Gubinka został już dawno rzucony na „pożarcie” złomiarzom. Z Żar skierowaliśmy się linią w kierunku Węglińca. Mimo że jest to linia łącząca ważne węzły kolejowe, również przez kilka lat ruch pasażerski był tu zawieszony (od 2002 do 2006 roku). Po kilkunastu minutach dotarliśmy do Jankowej Żagańskiej, gdzie swój początek bierze linia stanowiąca główny cel naszej wyprawy, czyli do Przewozu. Zmieniliśmy kolejny raz kierunek jazdy i ruszyliśmy na zaliczanie. Kiedy pierwszy raz jechałem pociągiem z Węglińca do Żar w 2008 roku widziałem wychodzący z Jankowej Żagańskiej pięknie wyjeżdżony tor linii nr 380. Pierwsze skojarzenie – o, linia do Sanic jest czynna. Okazało się, że to było złudne wrażenie. Tor owszem był cały czas czynny, ale tylko do bazy paliw w Mirostowicach Dolnych położonej około 1 kilometra za Jankową Żagańską. Minęliśmy odgałęzienie wspomnianej bocznicy i po chwili zatrzymaliśmy się przy budynku stacyjnym w Mirostowicach Dolnych. Tam się też odbył pierwszy fotostop.

Fotostop w Mirostowicach Dolnych
Obecnie poza torem szlakowym i zabudowaniami stacyjnymi nie ma tu nic. Jednak za czasów świetności była to stacja z dwoma peronami oraz bocznicą do nieistniejących już zakładów porcelanowych. Kolejny fotostop odbył się na następnej stacji, jaką są Mirostowice Górne. Zostało po niej niewiele, w zasadzie jedynie kolejowym budynek mieszkalny.
Mirostowice Górne
Parę minut później znaleźliśmy się na stacji Wymiarki. Jest to największa miejscowość położona przy linii nr 380. Zachował się budynek stacyjny oraz bocznica do huty szkła. Oczywiście w trakcie remontu trasy została ona odcięta.
Stacja Wymiarki
Następna stacja to już Przewóz. Minęliśmy odejście bocznicy do jednostki wojskowej i dotarliśmy najdalej jak się da, czyli do kozła oporowego ustawionego na końcu odbudowanego toru. Szlak biegnie dalej w kierunku Sanic, jednak jest mocno zarośnięty i niekompletny.

Przy koźle oporowym w Przewozie
Skoro nie da się dalej pojechać, trzeba wracać. W drodze powrotnej odbył się jeden fotostop przy przecięciu z drogą nr 18 pomiędzy przystankiem Witoszyn Górny a Mirostowicami Górnymi.

Fotostop pomiędzy Witoszynem Górnym a Mirostowicami Górnymi
W Jankowej Żagańskiej spędziliśmy trochę czasu. Stacja ma układ wyspowy i żeby po przyjeździe od Przewozu wyjechać w kierunku Żagania, trzeba było wymanewrować na południową głowicę.


Postój w Jankowej Żagańskiej
Linia nr 389 Jankowa Żagańska – Żagań liczy 11 kilometrów i w ruchu pasażerskim funkcjonowała do 1997 r. Wciąż jednak jest używana w ruchu towarowym. Natomiast stacja w Żaganiu to klasyczny przykład jak kolej przez ostatnie lata straciła na znaczeniu. Ogromna stacja z 5 peronami, okazałym budynkiem dworcowym i 6 kierunkami wyjazdowymi. A obecnie w ruchu pasażerskim jest to tylko stacja przelotowa dla pociągów relacji Legnica – Żary kursujących w takiej liczbie, że do ich obsługi wystarcza jeden peron. Dobrze, że budynek stacyjny przeszedł gruntowny remont. Organizatorzy wyznaczyli tu przerwę obiadową. Przyjechała firma cateringowa, która przywiozła uczestnikom imprezy stosowne zestawy. Po dłuższym postoju w celach posiłkowych ruszyliśmy na dalsze zaliczanie, tym razem odcinka linii nr 14 do Głogowa. Tuż za Żaganiem odbył się kolejny fotostop.

Wyjazd z Żagania w kierunku Głogowa
Kawałek dalej przekroczyliśmy rzekę Bóbr po okazałym ceglanym moście, a tuż za nim minęliśmy rozjazd, na którym do niedawna odgałęziała się linia nr 371 do Wolsztyna przez Nową Sól. Została ona bardzo brutalnie unicestwiona w 2018 r. Władzom Powiatu Nowosolskiego od dłuższego czasu ta linia uwierała i widzieli w niej potencjał bardziej na ścieżkę rowerową. Impulsem do szybszego działania było ogłoszenie Ministra Infrastruktury z 2016 r. o zaprzestaniu wydawania zgody na likwidację linii kolejowych. Starostwo porozumiało się więc szybko ze spółkami PKP PLK S.A. i PKP S.A. i w wręcz ekspresowym tempie linia nr 371 na terenie Województwa Lubuskiego przestała istnieć, a na odcinku z Nowej Soli w kierunku Wolsztyna pojawiła się ścieżka rowerowa. Ścieżka obecnie urywa się na granicy z Województwem Wielkopolskim, gdzie przechodzi tor kolejowy. Jakże te działania Województwa Lubuskiego są różne w porównaniu z sąsiednim Województwem Dolnośląskim, skąd co chwilę płyną informacje o odbudowie kolejnych linii kolejowych za środki unijne. Tymczasem w Lubuskim te same środki wykorzystywane są do przerabiania torów na ścieżki rowerowe. Wracając do przemierzanego przez nas odcinka linii nr 14 Żagań – Głogów, to pociągi osobowe kursowały tędy do 2002 roku. Po czterech latach został on reaktywowany ale tylko na odcinku Żagań – Niegosławice. Jednak na skutek pogarszającego się stanu infrastruktury połączenia te zostały ponownie zawieszone w 2010 r. Cały odcinek Żagań – Głogów jest jednak intensywnie wykorzystywany w ruchu towarowym. Stan infrastruktury rzeczywiście pozostawia wiele do życzenia. Od Żagania toczyliśmy się cały czas 30 km/h. Nie wiem czy to efekt powolnej jazdy, czy tego że byliśmy świeżo po obiedzie, ale wielu z nas toczyło na tym odcinku zaciętą walkę z Morfeuszem (przez co niektórzy mogli nie uznać linii za zaliczoną). Po około godzinie sennej jazdy osiągnęliśmy stację Niegosławice. Jest ona często odwiedzana przez miłośników kolei. Zarówno czynne semafory kształtowe, jak i klimatyczne ceglane nastawnie i budynek stacyjny stanowią ciekawe motywy do zdjęć. My również nie omieszkaliśmy się tu zatrzymać. Zresztą i tak mieliśmy tu krzyżowanie z pociągiem towarowym. Skład cystern prowadził ST44-1235 a na popychu pracowała SM42-702.
Wjazd na stację Niegosławice

Krzyżowanie z pociągiem towarowym prowadzonym przez ST44-1235...

...i popychanym przez SM42-702
Po przejeździe składu towarowego mogliśmy swobodnie fotografować nasz skład z budynkiem stacyjnym oraz podanym semaforem wyjazdowym. Oczywiście stacja Niegosławice również lata świetności ma już za sobą. Niegdyś stanowiła węzeł kolejowy, gdzie linia Żagań – Głogów spotykała się z linią Chocianów – Kożuchów. Niestety ta druga nie przetrwała fali likwidacji linii kolejowych podejmowanych lekką rączką przez Ministerstwo Infrastruktury w latach 2010-2016.
Postój na stacji Niegosławice

Wyjazd z Niegosławic
Z Niegosławic w dalszą drogę ruszyliśmy z zawrotną jak na ten odcinek prędkością 60 km/h. Delektowaliśmy się tym luksusem ile się da, bo niedługo się skończy. I faktycznie, po 10 minutach osiągnęliśmy kres tego odcinka i zaczęło się 20 km/h do samego Głogowa. Pierwotnie ja i jeszcze dwóch kolegów planowało wracać do Krakowa grupą wagonów Berlin – Przemyśl dołączaną do pociągu Night Jet Berlin – Wiedeń. Miałem już nawet kupiony bilet na niego, ale średnio mi się chciało zarywać kolejną noc. A przy dobrych wiatrach istniała szansa na złapanie w Głogowie osobówki do Wrocławia, która daje możliwość przesiadki we Wrocławiu na ostatniego w dobie dziennego IC do Krakowa. Jednak przy takich prędkościach trudno było ocenić na którą doturlamy się do Głogowa. Toczyliśmy się leniwie przez pola mijając posterunek odstępowy Kłobuczyn. Niegdyś była tu stacja. Planowano ją całkiem zlikwidować, ale ostatecznie pozostawiono tu posterunek odstępowy. I dobrze, bo przy takich dramatycznych prędkościach jego brak znacznie by ograniczył przepustowość. Pół godziny później osiągnęliśmy wiadukt nad linią z Zielonej Góry, z którego widać było przystanek Głogów Huta. Wydawało się, że Głogów tuż tuż. Niestety niezupełnie. Do stacji było jeszcze 6 km, czyli niespełna 20 minut jazdy. Mniej więcej tyle samo czasu było do odjazdu osobówki do Wrocławia. Na szczęście tuż przed samym Głogowem nieco przyspieszyliśmy i dosłownie na styk zdążyliśmy się przesiąść. Pociąg z Zielonej Góry do Wrocławia zestawiony był z jednostki EN57AL. We Wrocławiu udałem się do kasy anulować bilet na NightJeta i zakupić nowy na IC do Krakowa. O godzinie 19 wyruszyliśmy z Wrocławia i przesypiając niemal całą trasę około godziny 22 dotarliśmy do Krakowa. Dziękuję Ziemkowi i Iwanowi za zorganizowanie imprezy i umożliwienie przejazdu kolejnych niedostępnych na co dzień odcinków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz