niedziela, 31 maja 2020

2005-03-24 Wycieczka do Częstochowy

Częstochowska sieć tramwajowa jest najmłodszą i jedną z najmniejszych w Polsce. Pierwsze tramwaje w tym mieście ruszyły w roku 1959 na trasie z centrum do Kucelina. Co ciekawe były to czasy tuż przed falą likwidacji linii tramwajowych w wielu miastach, także w Polsce. W kolejnej dekadzie ta sieć z pewnością nie miałaby już szans powstać. W 1971 r. trasę przedłużono w drugą stronę do ulicy Kiedrzyńskiej, a w roku 1984 do ulicy Fieldorfa. Tabor liniowy w Częstochowie w 2005 roku stanowiły wyłącznie wozy typu 105Na (50 szt.). Ostatni zachowany wagon 102Na pełnił wówczas funkcje techniczne. Pierwszy raz Częstochowę pod kątem komunikacji miejskiej zwiedzałem 2 września 2003 r. Czasu starczyło mi jednak tylko na objechanie sieci tramwajowej. Drugi raz do Częstochowy (tym razem na cały dzień) pojechałem 24 marca 2005 roku z trzema kolegami: Tomkiem, Rafałem i Szymonem.
 
Żeby jak najwięcej skorzystać z dnia  zdecydowaliśmy się wyjechać z Krakowa wcześnie rano. Wycieczkę rozpocząłem na przystanku PKP Kraków Łobzów. Punktualnie o 5:20 wjechał pociąg osobowy nr 3424 do Katowic (EN71-23), wraz z resztą naszej ekipy na pokładzie. Na polu było jeszcze ciemno, ale zaraz po opuszczeniu granic Krakowa zaczęło się rozjaśniać. Frekwencja w pociągu umiarkowana, pasażerowie w większości drzemali. W Jaworznie Szczakowej przesiedliśmy się na osobówkę nr 912 do Dąbrowy Górniczej Ząbkowice (EN57-1679, plastik wysoki), mimo że większość z nas miała bilety przez Katowice.
EN57-1679 jako pociąg osobowy do Dąbrowy Górniczej Ząbkowice
na stacji Jaworzno Szczakowa
Zapełnienie w pociągu do Ząbkowic zadowalające, jechali nim głównie kolejarze do lokomotywowni, oraz hutnicy do Huty "Katowice" na ranną zmianę. Był to już zgonowy okres kursowania pociągów w tej relacji. Rok albo dwa lata później już nie jeździły. A szkoda, bo dzięki przesiadkom w Jaworznie Szczakowej i Dąbrowie Górniczej Ząbkowicach można było tanio dotrzeć z Krakowa do Częstochowy. Dziwne jest też że uznano, że dowóz koleją do tak dużego zakładu jak Huta Katowice jest niepotrzebny. Początkowo jedziemy niespiesznie (~40 km/h). Sosnowiec Maczki, niegdyś ważna stacja położona na granicy zaborów, obecnie obraz nędzy i rozpaczy. Od posterunku Dorota przyspieszyliśmy do 100 km/h i tak do Ząbkowic, gdzie zameldowaliśmy się o 6:46. Mieliśmy tu 24 minuty na przesiadkę, które wykorzystaliśmy na focenie manewrujących "stonek".
SM42-093 na stacji Dąbrowa Górnicza Ząbkowice

SM42-610 na stacji Dąbrowa Górnicza Ząbkowice
W międzyczasie przemknął podwójny kibel z Zawiercia do Gliwic, oraz pospieszny "Hutnik" z Raciborza do Warszawy Wschodniej. Ale w końcu zapowiedziano przez megafony nasz pociąg, więc wróciliśmy na perony. Pociąg osobowy nr 18 z Gliwic do Częstochowy wjechał punktualnie co do minuty. Skład pociągu to: EU07-364 + 3 zdeklasowane jedynki + bonanza. My wsiedliśmy do pierwszego wagonu początkowo nie wiedząc, że jest to zdeklasowana jedynka (wagon był przemalowany na zielono). Dopiero po wejściu do przedziału zorientowaliśmy się, że to wagon 1 klasy potraktowany jako klasa 2. Przedział był 6-osobowy, a siedzenia bardzo komfortowe. Wszyscy zgodnie przyznaliśmy, że jest to najwygodniejszy pociąg osobowy jakim kiedykolwiek jechaliśmy. Aż żal było z niego wysiadać w Częstochowie.
 
Po opuszczeniu dworca PKP skierowaliśmy się na jego wschodnią stronę (na ulicę Piłsudskiego) z zamiarem sfotografowania paru autobusów.
Ikarus 415 #69 na ulicy Piłsudskiego

Ikarus 280 #333 na ulicy Piłsudskiego
Wśród taboru autobusowego MPK Częstochowa dominowały wówczas Ikarusy (serie 280, 412, 415 i 435). Liczną grupę stanowiły też Jelcze M11. Całości dopełniały MANy NL222 oraz Solarisy U12. Niestety kierowca drugiego z nadjeżdżających autobusów (Ikarus 280 #333) wykazał się kompletnym brakiem kultury pozdrawiając nas podwójnym palcem pokoju. Zdecydowaliśmy się przejść na zachodnią stronę dworca PKP, czyli na aleję Wolności, wzdłuż której biegnie linia tramwajowa.
Skład 105Na #605+606 na alei Wolności
Wsiedliśmy do pierwszego tramwaju jadącego w kierunku północnym (skład #675+676 z reklamą "Kerakoll"). Całą sieć tramwajowa Częstochowy stanowiła w zasadzie jedna linia Fieldorfa - Kucelin. Z tym, że co drugi kurs linii nr 1 z pętli Fieldorfa jest skrócony do dworca PKP Raków i wykonywany jest z oznaczeniem linii 2. Tak więc w Częstochowie były dwie linie tramwajowe: 1 Fieldorfa - Kucelin i jednokierunkowa linia 2 Fieldorfa - PKP Raków (wszystkie tramwaje w kierunku pętli Fieldorfa kursują z oznaczeniem linii 1). Ciekawostką w częstochowskich tramwajach jest też to, że wsiadać można do nich tylko drugimi i trzecimi drzwiami, a wysiadać tylko pierwszymi i czwartymi. Dojechaliśmy tramwajem do pętli Fieldorfa, leżącej w dzielnicy Północ i zajęliśmy się fotografowaniem składów stojących na pętli.
Skład #675+676 na pętli Fieldorfa
W tym czasie skład #675+676, którym przyjechaliśmy zawrócił na pętli i zatrzymał się tuż koło nas. Wówczas motorniczy zapytał się nas, czy jesteśmy miłośnikami komunikacji miejskiej, a po usłyszeniu odpowiedzi twierdzącej zaprosił nas do swojej kabiny. Pan motorniczy okazał się bardzo sympatyczny i przyjazny dla miłośników tramwajów. Podczas postojów na pętlach wymieniliśmy się informacjami o tramwajach częstochowskich i krakowskich. Na pętli w Kucelinie pokazaliśmy mu także trochę zdjęć tramwajów z Krakowa. Nasz motorniczy wcześniej długo pracował w MPK Wrocław i nie szczędził chłodnych komentarzy o Częstochowie i jej mieszkańcach. Pętla Kucelin położona jest w sąsiedztwie Huty "Częstochowa" i szpitala, z dala od osiedli mieszkaniowych.
Skład #607+608 na pętli Kucelin
Skład #613+614 na alei Niepodległości
W drodze powrotnej z Kucelina  zwiedzaliśmy  zajezdnię tramwajową. Tym razem Tomek uzgodnił wizytę wcześniej telefonicznie i nie mieliśmy obaw, że odeślą nas z kwitkiem. Wysiedliśmy na alei Niepodległości, pożegnaliśmy się z motorniczym i skierowaliśmy się do zajezdni, która leży przy ulicy Źródlanej. Przywitał nas wiceprezes MPK, który wpuścił nas na teren zajezdni i wskazał drogę do kierownika. Ten z kolei oprowadził nas po całej zajezdni. Mogliśmy zwiedzić zarówno halę zajezdni wraz z warsztatami, podstację trakcyjną, jak i sfotografować tramwaje na placu postojowym. W 2005 r. liniowy tabor tramwajowy MPK Częstochowa składał się z jednego typu wagonów - 105Na. Na stanie było 25 składów, z czego w dzień roboczy na ulice miasta wyjeżdżało 16 co dawało wysoką częstotliwość kursowania (w szczycie co 4 minuty). Dodatkowo w nocy kursowały dwie solówki co 40 minut. Tabor był dość zadbany, a torowiska na całej trasie wydzielone i wygrodzone. Najwięcej typów taboru eksploatowano w połowie lat 80-tych (4N, 102Na, 105N i 105Na). Zachowano po jednym wagonie typu 4N i 102Na. Niestety "enka" została parę lat temu poważnie uszkodzona w wypadku i stała przykryta plandeką oczekując na remont. Natomiast wagon 102Na (nr 808) jest sprawny i pełni funkcje techniczne. Nie sprowadza się używanych wagonów zza granicy, ani nie kupuje się nowego taboru ze względu na brak funduszy. Jednak były wówczas plany, żeby w 2009 roku na 50-lecie komunikacji tramwajowej pojawił się nowy tabor. Obok zajezdni tramwajowej znajduje się autobusowa.
Skład 105Na #603+604 na placu postojowym w zajedni

Skład #613+614 na placu postojowym

Solówka 105Na #678 obsługująca planowo linię nocną Ponoć
reklamodawca celowo chciał, żeby ta reklama jeździła na linii
nocnej, bo wtedy podróżuje najwięcej jego potencjalnych klientów

Ostatni zachowany częstochowski wagon 102Na pełniący funkcje
techniczne
Opuściliśmy zajezdnię o 11:30 i kolejnym naszym celem była pętla tramwajowa PKP Raków.
Jelcz M11 #44 obsługujący linię 69 na Mazury na alei Niepodległości

Ikarus 280 #167 skręca z ulicy Źródlanej w aleję Niepodległości
Skład 615+616 na alei Niepodległości
Udaliśmy się więc na przystanek, czekaliśmy 10 minut ale nic nie nadjeżdżało. Za to od strony centrum nadciągał tłum pieszych. A to oznaczało, że musi być jakieś zatrzymanie. Podjechaliśmy kawałeczek w stronę centrum i rzeczywiście zaraz stanęliśmy w korku. Okazało się, że na skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Bór, skład #695+697 linii 1 jadący w kierunku dzielnicy Północ, najechał na ciężarówkę, która zablokowała oba tory. Spowodowało to sparaliżowanie całej sieci tramwajowej miasta. Uszkodzenia nie były jednak duże. W ciężarówce została lekko zarysowana naczepa, a w tramwaju zbił się lewy kierunkowskaz. Na szczęście samochód szybko usunięto i ruch mógł się już odbywać normalnie. W korku utknęły po 4 składy w każdym kierunku. Ciekawostką był jeden ze składów linii 2, który tablicę "Al. Pokoju PKP" miał założoną do góry nogami, oraz w jednym ze składów jadących w kierunku dzielnicy Północ pierwszy wagon miał otablicowanie "jedynki", a drugi "dwójki". Jak widać tramwaje w Częstochowie tak często zmieniają linie, że sami motorniczowie nie mogą się w tym połapać. Wsiedliśmy do składu #607+608 linii 2 i pojechaliśmy nim na Raków. Pętla w Rakowie składa się z dwóch torów, choć używane jest tylko małe kółko. Do 1971 r. odgałęziała się tu jednotorowa trasa do ulicy Marii Dąbrowskiej, która funkcjonowała zaledwie 12 lat. Zachował się po niej fragment toru pod wiaduktem Alei Pokoju.
Skład #607+608 na pętli Raków
Skład którym tu przyjechaliśmy szybko stąd zniknął, ponieważ miał opóźnienie. Ale zaraz potem przyjechał skład #675+676 ("Kerakoll") z naszym znajomym motorniczym. Jak już pisałem wcześniej w częstochowskich tramwajach wsiadać można tylko drugimi i trzecimi drzwiami, a wysiadać tylko pierwszymi i czwartymi. Nasz Pan motorniczy (tak samo zresztą jak my) uważa to za absurd. Może i skraca to czas wymiany pasażerów, ale powstaje problem z inwalidami, dla których przystosowane są tylko drugie drzwi. Owszem, będą mogli oni wsiąść do tramwaju, tylko jak z nich wysiądą? Zresztą podobno już od wprowadzenia tego przepisu mało kto się do niego stosuje. Po dotarciu do centrum miasta postanowiliśmy rozstać się na razie z komunikacją miejską i zwiedzić to, z czym każdemu przeciętnemu Polakowi kojarzy się Częstochowa, czyli Jasną Górę. Wysiedliśmy pod dworcem PKP, pożegnaliśmy się z naszym motorniczym (tym razem już na dobre, ponieważ za pół godziny zastępował go zmiennik) i udaliśmy się aleją Najświętszej Marii Panny. Jest to reprezentacyjna ulica miasta (łączy centrum z Jasną Górą) ale jej stan, to wówczas był wstyd na całą Europę. Nawierzchnia alei NMP wyglądała jak ser szwajcarski i samochody oraz autobusy musiały jeździć powoli, aby nie stracić zawieszenia.
Jelcz M11 #18 na linii 18. Aleja Najświętszej Marii Panny

Ikarus 280 #332 na alei Najświętszej Marii Panny

Ikarus 280 #369 na alei Najświętszej Marii Panny
Przez następną godzinę zajęliśmy się zwiedzaniem kościoła i klasztoru Paulinów na Jasnej Górze. Każdy turysta przyjeżdżający do Częstochowy powinien odwiedzić to miejsce. Gdy już skończyliśmy zwiedzać Jasną Górę postanowiliśmy przejechać się którymś z autobusów niespotykanych na co dzień w Krakowie. Do wyboru mieliśmy: Jelcza M11, Ikarusa 412, 415 lub 435, albo MANa NL222. Akurat na przystanek na alei Najświętszej Marii Panny podjeżdżał przegubowy Ikarus 435 #360 linii 19.
Ikarus 435 #360 skręcił właśnie z ulicy Popiełuszki w aleję
Najświętszej Marii Panny
Nie namyślając się długo wsiedliśmy do niego. Zauważyliśmy, że w częstochowskich autobusach jest jeszcze dziwniej niż w tramwajach. Mianowicie wsiadać można tylko pierwszymi drzwiami, a wszystkie pozostałe służą tylko do wysiadania. Zapewne wprowadzono to, aby kierowca mógł sprawdzać wsiadającym bilety, ale na pewno nie usprawnia to wymiany pasażerów. Podczas jazdy Ikarusem 435 stwierdziliśmy, że od wewnątrz poza automatyczną skrzynią biegów niewiele różni się on od Ikarusa 280. Nawet niektóre siedzenia miał wzięte z tego modelu. Najpierw autobus powiózł nas w kierunku południowym w okolice dworca PKP Częstochowa Stradom. Tam minęliśmy Jelczyka M11 linii 69 jadącego z miejscowości  Mazury. Następnie niemal kompletnie straciliśmy orientację w terenie i dopiero po zajrzeniu na plan miasta dowiedziałem się, że okrążamy miasto od południa. Jechaliśmy przez dzielnice Bór, Błeszno i Raków. Frekwencja w naszym Ikarusie była marna, zupełnie nieadekwatna na przeguba. Gdy wyjechaliśmy na wiadukt nad stacją PKP Częstochowa Raków, to już zorientowaliśmy się gdzie jesteśmy. Potem jechaliśmy wzdłuż linii tramwajowej pod szpital Huty "Częstochowa", gdzie znajduje się pętla tramwajowa i autobusowa. My akurat jechaliśmy kursem wariantowym do Walcowni, ale za Kucelinem stanowiliśmy już 100% frekwencji. Odcinek Kucelin - Walcownia obfituje w prawdziwie industrialne krajobrazy. Biegnie on cały czas wzdłuż Huty szkła i przecina kilka bocznic kolejowych. Pętla Walcownia leży na samym końcu strefy przemysłowej. Dalej nie ma już nic, ino pola i lasy. Do tej pętli docierają tylko wariantowe kursy linii 13, 19 i 28 wyłącznie w szczycie. Podczas postoju na pętli kierowca trochę się burzył, że robimy zdjęcia autobusu. Ale uświadomiliśmy mu, że jesteśmy miłośnikami, a nie terrorystami i fotografowanie autobusów nie jest zabronione.
Ikarus 435 #360 na pętli Walcownia
W drugą stronę do Kucelina oczywiście też jechaliśmy sami. Przy szpitalu i Hucie "Częstochowa" przesiedliśmy się do tramwaju (skład #615+616), który podwiózł nas do centrum.
Ikarus 412 #74 na alei Pokoju

Skład 105Na #615+616 na pętli Kucelin
Podczas jazdy tym tramwajem zastanawialiśmy się jak wrócić do Krakowa. Mieliśmy pociągi o godzinach: 15:55, 16:36 i 20:55. Z tym, że ten ostatni miał w cegle adnotację... kursuje 25 VIII. Dobrze, że w porę to zauważyłem, bo mieliśmy w planie powrót właśnie tym pociągiem. Wobec tego ostatni pociąg mieliśmy o 16:36, a ponieważ było to dla nas trochę za wcześnie, to wysiedliśmy przy dworcu PKS w celu poszukania jakiegoś odpowiedniego połączenia. I rzeczywiście był kurs o godzinie 18. Nie namyślając się długo kupiliśmy bilety na ten kurs i poszliśmy na dalsze zwiedzanie Częstochowy. Wpierw jednak udaliśmy się na przerwę posiłkową. Po posileniu się mieliśmy jeszcze ponad godzinę, którą wykorzystaliśmy na focenie autobusów na alei Najświętszej Marii Panny.
Skład #609+610 na alei Wolności
Szukaliśmy dobrego miejsca do zdjęć z wieżą klasztoru na Jasnej Górze w tle. Ostatecznie znaleźliśmy dobre miejsce, którym była zatoczka przystankowa przy placu Biegańskiego. Tam wykonaliśmy ostatnie fotki w dniu dzisiejszym.
Jelcz M11 #18 na tle świętej wieży na alei Najświętszej Marii Panny
Zbliżała się jednak nieubłaganie godzina naszego odjazdu, więc zarządziliśmy powrót do dworca PKS. Na miejscu byliśmy 15 minut przed odjazdem autobusu do Krakowa. Wcześniej ujrzeliśmy jednak jeszcze jedną ciekawostkę na miarę Jelcza M11 na Mazury. Otóż przez megafony zapowiedziano, że "Na stanowisko drugie podstawi się autobus do Władysławowa na godzinę 17:50" po czym podstawił się Autosan H10 w wersji lokalnej. Przy czym nie chodziło o Władysławowo nad morzem a o Władysławów nieopodal Działoszyna. W końcu podstawiono i  nasz autobus do Krakowa, którym był Jelcz PR110D z PKS Olkusz. Może nie był to autobus jakiego się spodziewaliśmy, ale patrząc na ogólny stan taboru w PKS Olkusz, to nasz autobus nie był taki zły. Jazda PKSem do Krakowa zajęła nam 3 godziny, czyli tyle co pociągiem osobowym z dwiema przesiadkami (jak przystało na PKS mieliśmy przerwy na peta, w Zawierciu i Olkuszu). Podróż PKSem kosztowała nas więcej niż pociągiem, ale nie było tak źle, bo za pospieszny PKS musielibyśmy zapłacić jeszcze 2 razy więcej. W końcu o godzinie 21 osiągnęliśmy Kraków. Do domów wróciliśmy przed godziną 22, zmęczeni ale na pewno zadowoleni.
 
Wycieczka do Częstochowy z pewnością była bardzo udana. Zwiedziliśmy częstochowską zajezdnię i poznaliśmy praktycznie wszystko o tramwajach w grodzie pod Jasną Górą. Pozdrawiamy także Pana motorniczego ze składu #675+676 z rannej zmiany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz