sobota, 11 kwietnia 2020

2019-07-06 Jelczem D120 po Kujawach


Autobusy turystyczne bardzo rzadko były obiektami, którym robiłem zdjęcia. W czasach kiedy były wyłącznie aparaty analogowe na drogie klisze, człowiek dwa razy się zastanowił zanim naciskał spust migawki. Zwłaszcza jak się jeszcze było uczniem lub studentem i nie miało się własnych funduszy na filmy. Stąd początkowo fotografowałem pociągi i tramwaje. Dopiero parę lat później otwarłem się też na autobusy miejskie. Do PKS-ów jakoś w dalszym ciągu nie mogłem się przekonać. Teraz trochę żałuję tej decyzji. Jak studiowałem na Politechnice Krakowskiej, za oknami uczelni co chwilę śmigały zmierzające na stary dworzec PKS Autosany H9 i H10 czy Jelcze PR110D lub T120. Jednak jeżeli któryś z nich się załapał u mnie na zdjęcie, to tylko przypadkowo w tle za jakimś autobusem MPK. Wówczas w życiu się nie spodziewałem, że za parę lat w Małopolsce PKS-y będą tylko wspomnieniem. Teraz próbując nadrobić te zaległości rozglądam się czy gdzieś w kraju nie jest szykowana jakaś impreza autobusem, którym jeździłem za dzieciaka jadąc PKS-em na ferie czy do rodziny.
 
Tematem tego wyjazdu będzie turystyczny Jelcz. Od 1984 r. w podwrocławskiej fabryce dla przedsiębiorstw komunikacji miejskiej produkowano model PR110M, a dla PKS-u równolegle klepano model PR110D. Kiedy w 1992 r. dla komunikacji miejskiej fabryka przestawiła się na model 120M, równocześnie dla PKS-u wprowadzono model T120. Chociaż zarówno jak w pierwszych modelach 120M trudno było znaleźć 10 szczegółów różniących je od PR110M, tak samo pierwsze T120 niewiele się różniły od PR110D. Dopiero z czasem wprowadzano kolejne nowinki techniczne typu szyby na kleju zamiast na uszczelkach czy inne ściany przednie i tylne. Jednakże przeglądając galerie przyuważyłem, że fabryka w Jelczu produkowała też model turystyczny D120. Był on w ofercie od roku 1989 do 1992 równolegle z modelem PR110D. Różnił się od niego czechosłowackim silnikiem LIAZ-a. O ile do dzisiejszych czasów dotrwało w stanie czynnym kilka sztuk Jelczy PR110D czy T120, o tyle Jelcz D120 jest już właściwie na wymarciu. Wiedziałem tylko o jednym czynnym egzemplarzu należącym do spółki Kujawsko-Pomorski Transport Samochodowy (spółka powstała poprzez połączenie kilku PKS-ów z Województwa Kujawsko-Pomorskiego). Wyprodukowany został w 1990 roku i jest zachowany w niemal oryginalnym stanie bez większych przeróbek. Gdzieś tam tliła się u mnie nutka ciekawości, żeby przejechać się nim i go posłuchać na żywo. Aż tu trafiła się niepowtarzalna okazja. Pokazało się ogłoszenie o imprezie tym autobusem na dzień 6 lipca 2019 r. Pierwszy komentarz „o, trzeba jechać!”. Potem jednak musiałem sprawdzić połączenia tam i na powrót. Autobus stacjonuje w placówce terenowej w Mogilnie, więc dojazd wiąże się z minimum jedną przesiadką i z zarwaniem dwóch nocy. Na dodatek są wakacje, więc podaż na kuszetki może być już wyczerpana. Przed wysłaniem zgłoszenia na imprezę sprawdzam dostępność miejsc w kuszetce w pociągu IC „Przemyślanin” na trasę Kraków – Poznań i o dziwo były miejsca. No to w takim razie kupiłem miejscówkę i wysłałem zgłoszenie na imprezę. Dopiero potem zacząłem rezerwować miejscówkę na bilet powrotny. Byłem przekonany, że na początku wakacji ludzie będą raczej jechać nad morze niż stamtąd wracać. Okazało się, że nic bardziej mylnego. Na powrót nie było żadnej wolnej miejscówki na kuszetkę (niech to szlag!). Ale na szczęście znalazłem alternatywny wariant na powrót, tak że w Krakowie będę koło 1 w nocy i prześpię się już we własnym łóżku, więc można jechać!
Wyruszyłem z Krakowa w piątek 5 lipca „Przemyślaninem” po godzinie 22. W Poznaniu planowo jest po godzinie 5. Czasu na przesiadkę jest sporo, więc nawet jakby się spóźnił 2 godziny to dla mnie nic by się nie stało. Ale tak się złożyło, że dotarł planowo. Mimo jazdy w kuszetce nie powiedziałbym, żebym się wyspał. Osobówkę do Mogilna mam o godzinie 7:50, więc prawie 3 godziny czekania. Oczywiście jest wcześniejsza o 5:43, ale wówczas w Mogilnie musiałbym czekać 3 godziny na rozpoczęcie imprezy, a tam kompletnie nie będzie co ze sobą zrobić. Tu chociaż można pójść na śniadanie i porobić zdjęcia tramwajów, jak już się zrobi odpowiednio jasno. Przez cały tydzień było słonecznie, ale dziś akurat pogoda nie zapowiada się najciekawiej. McDonalda na dworcu otwierają dopiero o 7, więc wcześniej przeszedłem się po mieście na zdjęcia tramwajów. Około 5:30 parametr się zrobił już akceptowalny do robienia zdjęć. Dawno nie byłem w Poznaniu na zdjęciach tramwajowych. Widzę, że w wakacyjne weekendy na mieście jest już 100% niskiej podłogi. Nie spotkałem żadnych stopiątek ani helmutów. Przeszedłem się Mostem Dworcowym, ulicą Roosvelta i Św. Marcinem trafiając tylko na Tatry, Solarisy Tramino oraz Moderusy Beta i Gamma.
Tatra RT6N1 #408 na Moście Dworcowym
Solaris Tramino S105P #537 na Moście
Dworcowym
Moderus Gamma #612 na Moście
Dworcowym
Moderus Beta MF22AC #920 na Moście
Dworcowym
Solaris Tramino #516 na ulicy Roosvelta
Tatra #406 na ulicy św. Marcin 
Tatra #412 na ulicy św. Marcin
Moderus Beta #916 na ulicy św. Marcin
Solaris Tramino #549 na ulicy Roosvelta
Tatra #409 na ulicy Roosvelta
Solaris Tramino #534 na ulicy Roosvelta
Moderus Gamma #614 na ulicy Roosvelta
Gdy minęła godzina 7 przeszedłem się do McDonalda wszamać śniadanie. Na sali siedział młody mocno wczorajszy gostek w garniturze, który co chwilę na cały głos gadał słowa w dużej mierze uważane za brzydkie. W końcu ludzie siedzący obok zwrócili mu uwagę. Delikwent wyraził skruchę i krzyknął na całą salę, że wszystkim życzy smacznego. Potem nawiązał dyskusję z tymi ludźmi. Jak dowiedział się, że są z Bydgoszczy, to się ucieszył, bo on z Inowrocławia. I tak się dobrze im rozmawiało do czasu aż gostek zdradził że ma nieślubnego syna, ale podkreślił że chce go wychować w wierze. Wtedy jego relacje z towarzyszami rozmów gwałtownie się poróżniły. Ludzie uznali że to niedopuszczalne i wyszli z sali. Na to gość postanowił przysiąść się do mnie w celu znalezienia nowego partnera do rozmowy. Nie wdawałem się z nim w dyskusje uznając, że to jego prywatna sprawa jak sobie życie układa. Kulturalnie powiedziałem mu, że zaraz mam pociąg i przemieściłem się na peron. Jako osobówka do Bydgoszczy podstawił się EN57ALd, ludzi sporo ale każdy ma gdzie siedzieć. Po nieco ponad godzinnej jeździe zameldowałem się w Mogilnie. Wjeżdżając na stację zauważyłem już stojącego na dworcu autobusowym kremowo-zielonego Jelcza D120, mimo że do rozpoczęcia imprezy jeszcze godzina. Autobus był otwarty, więc po wykonaniu portretowych zdjęć postanowiłem się trochę przekimać w środku.
Imprezowy Jelcz D120 #10506 oczekuje
na dworcu w Mogilnie na rozpoczęcie imprezy
Kierowca przywitał mnie słowami, żebym dokumentował ten autobus na zdjęciach, bo idzie do kasacji. Turystyczne Jelcze zawsze kojarzyły mi się z mega wygodnymi fotelami, w które wręcz się wpadało, i nie inaczej było w przypadku tego pojazdu. Niech się schowają wszystkie Mercedesy Tourisma czy inne Scanie Irizary. Przed godziną 10 zaczęli się schodzić uczestnicy imprezy, więc wyszedłem na zdjęcia pociągów. Akurat przemknął bez zatrzymania pociąg międzynarodowy Gdynia Berlin Express z Husarzem EU44-007 w barwach narodowych. Niedługo po nim przyjechały pociągi, które przywiozły większość uczestników imprezy. Z Olsztyna EP07-376 przyprowadziła TLK „Jeziorak” w osobliwym zestawieniu: dwójki nówki nieśmigane i stara obskurna jedynka. Oj frajer ten co kupił bilet na 1 klasę. Z kolei z Wrocławia przyjechał IC „Mieszko” prowadzony przez EP09-004.
EU44-007 z pociągiem Eurocity z Gdyni
do Berlina

EP07-376 z pociągiem TLK "Jeziorak"
z Olsztyna do Wrocławia
 
EP09-004 z pociągiem IC "Mieszko"
z Wrocławia do Gdyni
 Godzina rozpoczęcia imprezy nadeszła, więc po przywitaniu się organizatora z uczestnikami ruszyliśmy w trasę. Po cichu liczyłem na kolejowe motywy, być może z pobliską Żnińską Koleją Powiatową. Tak też się stało. Lokalnymi drogami przez wioski Pojezierza Gnieźnieńskiego skierowaliśmy się do Wenecji, gdzie niebawem miało się odbyć krzyżowanie pociągów kursujących między Żninem a Gąsawą. Zaparkowaliśmy autobus w zatoczce w pobliżu stacji Wenecja Muzeum, tak żeby udało się zrobić mu wspólne zdjęcia z pociągami. W ostatniej chwili zdjęcia próbował nam zepsuć kierowca autokaru turystycznego, który chciał zaparkować nam centralnie w kadrze. Ale uprosiliśmy go, żeby stanął kawałek dalej. Wpierw przyjechał pociąg z Gąsawy prowadzony przez Lyd2-63, a chwilę później skład ze Żnina przyciągnęła Lyd2-57.
Lyd2-63 z pociągiem z Gąsawy do Żnina
dociera do stacji Wenecja Muzeum

Jelcz oraz krzyżowanie pociągów na stacji
Wenecja Muzeum
        Po wykonaniu zdjęć z mijanką przemieściliśmy się kawałek dalej do Biskupina na kolejne wspólne zdjęcia autobusu z kolejką wąskotorową.
Lyd2-57 z pociągiem ze Żnina do
Gąsawy mija przystanek Biskupin Odcinek
Kolejne spotkanie Jelcza z kolejką
wąskotorową
         Mieliśmy w planach jeszcze jedno wspólne zdjęcie z pociągiem. Zatrzymaliśmy się przed Gąsawą, czekaliśmy w polu z 15 minut aż kolejka się dotelepie, a tu w ostatniej chwili wjechał nam w kadr inny autobus. Wyczekany fotostop poszedł na marne, ale mówi się trudno, jedziemy dalej.
Nieudany fotostop z kolejką wąskotorową
przed Gąsawą
          Z Gąsawy skierowaliśmy się z powrotem na północ docierając do Żnina. Tam zajechaliśmy na opustoszały dworzec PKS ustawiając się na jednym ze stanowisk.
Na dworcu autobusowym w Żninie
Potem przejechaliśmy obok wymarłej stacji kolei normalnotorowej, która pociągu nie widziała już z 8 lat i wydostaliśmy się na drogę wojewódzką w kierunku Inowrocławia. Po drodze odbył się jeden polny fotostop nieopodal miejscowości Młodocin.
 


Na drodze nr 251 koło wsi Młodocin


Chwilę później znaleźliśmy się w miasteczku Barcin. Tam też się zatrzymaliśmy, ale bardziej w celach zakupowych niż zdjęciowych
Sklepostop w Barcinie
Po uzupełnieniu zapasów podjechaliśmy w pobliże położonej parę kilometrów dalej Cementowni Kujawy w Bielawach.
Przy Cementowni Kujawy
Po szybkich zdjęciach zmierzaliśmy dalej drogą wojewódzką w kierunku Inowrocławia. Tuż przed miasteczkiem Pakość skręciliśmy w drogę lokalną na północ, która zaprowadziła nas do wsi Wojdal. Tam nasz autobus pozował do zdjęć między jeziorami leżącymi na terenie miejscowej żwirowni. Dodatkową atrakcją była przypadkowo spotkana radziecka ciężarówka KRAZ.


Ujęcia przy żwirowni w Wojdalu
Na kolejne zdjęcia zatrzymaliśmy się w Mielnie (ale nie tym nad morzem). Tam też wykonane zostało zdjęcie grupowe uczestników imprezy.
 


Postój w Mielnie


Następnie wróciliśmy do Pakości i dalej skierowaliśmy się lokalnymi drogami na południowy-zachód. Przecięliśmy ponownie linię kolejową ze Żnina do Inowrocławia, która na tym odcinku jest czynna. Kursują nią składy towarowe do Cementowni Kujawy i kopalni skały wapiennej w Piechcinie. Na stacji stała nawet „ludmiła” ze składem towarowym. Parę kilometrów za Pakością zatrzymaliśmy się na obowiązkowe zdjęcia na przecięciu z ostatnią w Polsce czynną towarową koleją linową. Używana jest do transportu skały wapiennej z kopalni w Piechcinie do Zakładów Sodowych w Janikowie.

Radłowo, przy trasie towarowej kolei linowej
Jadąc dalej lokalnymi drogami dotarliśmy do urokliwej wioski Krzekotowo. Autobus wykonał tu kilka okrążeń wokół położonego w środku wsi stawu i mogliśmy w dowolnych ujęciach robić zdjęcia. Wieś musi mieć jakieś tradycje strażackie, bo przy stawie był wyeksponowany konny wóz strażacki oraz wiekowy samochód marki Żuk.







Ujęcia z Krzekotowa
 Jadąc dalej na południe minęliśmy wieś Mierucin, za którą zatrzymaliśmy się na leśny fotostop.
Leśny fotostop za Mierucinem
Następnie dotarliśmy do Kołodziejewa, gdzie znajduje się stacja kolejowa. Kursują tędy pociągi z Poznania w kierunku Gdyni, Olsztyna a także Warszawy (te ostatnie tymczasowo w związku z remontem trasy przez Konin).
Przy stacji w Kołodziejewie
Organizator zaplanował tu zdjęcie autobusu z pociągiem. Analiza rozkładu wykazała, że za kilka minut ma się zjawić IC „Latarnik” z Warszawy do Świnoujścia. Ustawiliśmy więc autobus do zdjęcia z pociągiem jadącym w stronę Poznania. W międzyczasie w przeciwnym kierunku napatoczył się byk z mieszanym składem towarowym.
ET22-1138 ze składem towarowym mija
Kołodziejewo
„Latarnik” się nieco spóźniał, na dodatek zaczął padać deszcz. Na szczęście w końcu się doczekaliśmy.
Spotkanie z IC "Latarnik" z Warszawy do
 Świnoujścia prowadzonym przez EP07-1036
Po przekroczeniu linii kolejowej obraliśmy kierunek wschodni i po paru kilometrach znaleźliśmy się we wsi o krótkiej ale łamiącej język nazwie Trląg, położonej nad Jeziorem Pakoskim. Tam nasz Jelcz pozował do zdjęć z kościołem św. Piotra i Pawła.
Przy kościele w Trlągu
Następnie pojechaliśmy kawałek drogą wojewódzką na południe, po czym skręciliśmy na zachód w lokalną drogę, której towarzyszył szpaler drzew. Urzekło nas to miejsce, więc stało się ono tematem na kolejne zdjęcia.

Wśród szpaleru drzew przed Saharą
Minęliśmy wioskę o osobliwej nazwie Sahara i dotarliśmy do Sosnówca (nie mylić z Sosnowcem na Zagłębiu). Tam skręciliśmy w lokalną drogę prowadzącą do Mogilna. Jechaliśmy przez las aż kierowca nagle zatrzymał się przy pojedynczym gospodarstwie z dinozaurami na podwórku i sam zarządził tu fotostop. Wśród uczestników imprezy rozległy się komentarze, że kierowca postanowił sobie zadrwić z nas w ten sposób. Ale zrobiliśmy zdjęcia i pojechaliśmy dalej.
Fotostop z dinozaurami przed Dąbrówką
Niedługo potem znaleźliśmy się w miejscowości Dąbrówka, gdzie zatrzymaliśmy się na zdjęcia i zakupy.
Postój w Dąbrówce
Impreza według planów miała trwać do godziny 18. Jednakże przed godziną 16 organizator poinformował, że w sumie wszystko co mieliśmy odwiedzić już odwiedziliśmy i będziemy pomału kończyć. Trochę szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej, bo wtedy bym pokupował bilety na wcześniejsze pociągi powrotne. Nie zmienia to jednak faktu, że impreza mi się bardzo podobała. Fajnie było po latach przejechać się tym unikatowym już autobusem. Jechaliśmy z Dąbrówki w kierunku Mogilna przecinając trupa linii kolejowej do Kruszwicy, nieczynnej od 1996 roku. Oczywiście tor przy przejeździe został wycięty. Kawałek dalej zatrzymaliśmy się na zdjęcia przy wieży ciśnień.
Przy wieży ciśnień za Dąbrówką
Niedługo potem znaleźliśmy się już na obwodnicy Mogilna. Nie wjechaliśmy jednak od razu do miasta, lecz objechaliśmy je od południa. Przez miejscowości Świerkówiec i Bystrzyca kierowaliśmy się w stronę drogi krajowej nr 15 Strzelno – Gniezno. Tuż przed nią przejechaliśmy pod wiaduktem linii kolejowej Mogilno – Orchowo. Jest to dość specyficzna linia, ponieważ biegnie trochę „donikąd”, a została zbudowana z rozmachem. Niemal wszystkie jej skrzyżowania z drogami są dwupoziomowe. Ruch pasażerski wycofano z niej już w 1987 roku a towarowy 7 lat później, jednak linia jest wciąż przejezdna. Opiekuje się nią Mogileńskie Stowarzyszenie Sympatyków Kolei, które organizuje przejazdy drezynami. Drogą krajową nr 15 skierowaliśmy się kawałek w stronę Gniezna, po czym we wsi Wylatowo skręciliśmy już do Mogilna. Drodze towarzyszył szpaler drzew, więc nie omieszkaliśmy zatrzymać się jeszcze na zdjęcia.
Wjazd do Mogilna od strony Wylatowa
Jako że godzina była jeszcze młoda, zajrzeliśmy na teren placówki KPTS-u. Mieliśmy tam trochę czasu na zdjęcia. Na placu stały głównie Autosany H9, w większości po modernizacjach, ale były też dwie klasyczne „klamki”. Poza tym był jeden Autosan H10 i po jednej Karosie i SOR-ze. Szczególnie widok klasycznych Autosanów H9 mnie urzekł i przypomniał stare czasy. W Małopolsce takie pojazdy już odeszły do historii.
Baza KPTS-u w Mogilnie, plac kasacyjny
Autosany H10 i H9 po modernizacjach na
terenie bazy KPTS-u. Ten po prawej, to
stały wóz naszego kierowcy
Autosan H9 z drzwiami pneumatycznymi
 
Piękne klasyczne Autosany H9 "klamki"

Ujęcie na "klamki" z drugiej strony. Za
nimi Autosan po modernizacji, Karosa i SOR
Około godziny 16:30 kierowca podwiózł nas Jelczem na stację kolejową i impreza oficjalnie się zakończyła.
Zakończenie imprezy na dworcu w Mogilnie
Jako że miałem jeszcze sporo czasu zająłem się fotografowaniem pociągów. Stacja Mogilno obecnie funkcjonująca tylko jako stacja przelotowa, niegdyś była 5-kierunkowym węzłem. Oprócz wspomnianych już bocznych linii do Kruszwicy i Orchowa była jeszcze odnoga do Barcina, jednakże została rozebrana w 1993 r. Dobrze, że chociaż linię do Orchowa trzyma przy życiu lokalne stowarzyszenie. Podczas mojego oczekiwania przejechał TLK „Bachus” z EP07-1065 oraz dwa brutta, jedno z Traxxem Orlenu, drugie z Dragonem Lotosu.
EP07-1065 z TLK "Bachus" z Gdyni do
Zielonej Góry

E186 275-4 Orlenu z beczkami

E6ACT-008 Lotosu z beczkami
W końcu przyjechała moja osobówka z Poznania do Torunia zestawiona z EN57ALd. Większość trasy przesypiam. W Toruniu Głównym dłuższą chwilę na przesiadkę wykorzystuję na sprawdzenie czy Jelcze 120M jeszcze tu jeżdżą. Tak, udało mi się jednego spotkać na ulicy Podgórnej. W dalszą drogę do Warszawy udałem się „Kopernikiem” zestawionym z Flirta ED160, również kimając przez większą część trasy. Wysiadłem na dworcu zachodnim na przesiadkę do kolejnego Flirta obsługującego IC „Łokietek” do Krakowa. Trochę dziwiłem się czy ma sens pociąg o takiej porze. Ale dla mnie dziś okazał się on zbawienny i pozwolił chociaż część tej nocy przespać we własnym łóżku. Akurat w tym pociągu nie chciało mi się spać, więc przeszedłem się do przedziału barowego na piwo. Przysiadł się do mnie starszy pan dzieląc się wrażeniami z pieszej pielgrzymki do Gietrzwałdu. Do Krakowa dotarliśmy przed godziną 1 i nocnym autobusem dotarłem do domu kończąc ten męczący, ale udany wyjazd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz