wtorek, 14 kwietnia 2020

2019-06-08 Pożegnanie PKS Ostróda

 
Kontynuując nadrabianie zaległości pod względem zdjęć autobusów turystycznych, w sobotę 8 czerwca 2019 r. wybrałem się do Ostródy na imprezę Autosanem H9. Do wyjazdu namówił mnie kolega Mateusz z Osielca, miłośnik tych pojazdów. Ma w swoich zbiorach zdjęcia małopolskich PKS-ów z I dekady XXI wieku, czego mu zazdroszczę. Autosany H9 były przez wiele lat znakiem rozpoznawczym PKS-u. Przez ponad 30 lat produkcji fabryka w Sanoku wypuściła kilkadziesiąt tysięcy tych pojazdów. Przez około 4 dekady można było je spotkać dosłownie w każdym zakątku kraju. Prosta i wytrzymała konstrukcja świetnie się sprawdzała na lokalnych drogach. Od kilkunastu lat jednak liczebność tych kultowych wozów gwałtownie się kurczy. Wpływ na to ma nie tyle wymiana taboru na nowocześniejszy, co masowa likwidacja przedsiębiorstw PKS. Silna konkurencja ze strony prywatnych przewoźników oraz niskie przychody z lokalnych kursów sprawiają, że co chwilę słyszy się, że jakiś PKS kończy działalność przewozową. Tabor jest wówczas wystawiany na sprzedaż, jednak mało kto jest zainteresowany kupnem wysłużonych Autosanów, które w konsekwencji masowo trafiają na złom. W Małopolsce próżno już szukać PKS-ów, a co za tym idzie spotkanie Autosana H9 graniczy z cudem. Także okazja zorganizowania imprezy w dniu 8 czerwca jest smutna, gdyż jest nią likwidacja spółki PKS Ostróda.


Tak się złożyło, że tydzień poprzedzający imprezę przebywałem służbowo w Warszawie, dzięki czemu nie musiałem jechać przez całą Polskę. Inaczej pewnie by mi się nie chciało zarywać nocy. Wyjechałem ze stolicy po godzinie 6 Pendolino jadącym do Gdyni. W Iławie zmieniłem kategorię pociągu na osobówkę zestawioną z pięknego klasyka EN57-940 z siedzeniami z zielonej dermy. Pół godziny później zameldowałem się w Ostródzie. Mateusz czekał na mnie na dworcu. Jechał nocnym pociągiem z Krakowa i przyjechał tu wcześnie rano. Zdążył więc zwiedzić trochę miasto. Udaliśmy się do położonego po sąsiedzku dworca PKS, ziejącego pustką. Kilkanaście stanowisk, a zajęte tylko jedno, przez naszego imprezowego Autosana. Nie do końca oryginalnego, bo przednią atrapę ma zmienioną. Ale nie ma co narzekać, w dzisiejszych czasach o klasycznego H9 coraz trudniej. Za to ma czarne tablice rejestracyjne, powywieszane proporczyki przy przedniej szybie. W kasecie dumnie wisi tablica kursu pospiesznego do Warszawy, w kabinie radio gra na full. Klimat jak w latach 90-tych. Od razu przypomniało mi się jeżdżenie za dzieciaka PKS-ami z Krakowa do Szczawnicy, oczywiście z obowiązkowymi przerwami na peta po 20 minut w Myślenicach i Mszanie Dolnej. Z klamkowymi Autosanami mam jeszcze jedno ciekawe wspomnienie. W pierwszej klasie liceum jechaliśmy takim na obóz do Niedzicy. Po dotarciu na miejsce kolega co wychodził jako ostatni chciał zamknąć drzwi. Przy czym robił to delikatnie jakby zamykał drzwi w limuzynie. Niestety drzwi nie chciały się zamknąć i za każdym razem same się otwierały. Oczywiście ze strony całej klasy na bidnego kolegę cisną się słowa "zepsuł!", "ty psuju!". Wtem przyszedł kierowca i śmiał się mówiąc, że to nie jest Mercedes. Po czym cisnął drzwiami z całej siły aż zatrzęsło całym autobusem. I zamknęły się!
Dworzec PKS w Ostródzie. Imprezowy
Autosan oczekuje na uczestników

 Pogoda dopisuje, zapowiada się upalny dzień. Na szczęście brak klimy nie był aż tak dokuczliwy. Otworzyliśmy luki dachowe i przepływ powietrza był. Na początek kierowaliśmy się lokalnymi drogami na południe. Przez wsie Kajkowo i Lichtajny dotarliśmy do Grabinka, gdzie odbył się pierwszy fotostop, w sielskim krajobrazie warmińskiej wioski.

Fotostop w Grabinku
W Grabinie wyjechaliśmy na dawną krajową siódemkę, którą pojechaliśmy kawałek na południe, po czym zaraz skręciliśmy w lewo do wsi Ostrowin. Tam nawróciliśmy i w drodze powrotnej odbyły się dwa leśne fotostopy.
 
W drodze powrotnej ze wsi Ostrowin
Wróciliśmy na dawną siódemkę i zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej po uzupełnienie napojów, które przy tym upale znikają bardzo szybko.
Sklepostop w Grabinie
Stare przebiegi krajówek sprawiają przygnębiające wrażenie. Pamiętam czasy jak się jeździło nimi nad morze. Co kawałek stały restauracje, motele, zajazdy, gdzie można było zjeść obiad czy przenocować. Teraz jak obok pobudowano ekspresówki czy autostrady i na starych krajówkach został tylko ruch lokalny, większość z tych obiektów przestała być potrzebna i straszą nieużytkowane. Kojarzy mi się to trochę ze słynną amerykańską Route 66. Po uzupełnieniu zapasów wróciliśmy dawną siódemką do węzła drogowego w Ostródzie. Miasto to ma znacznie lepsze połączenie drogowe niż kolejowe. Spotykają się tu 3 drogi krajowe: nr 7 Warszawa – Gdańsk i nr 16 Grudziądz – Olsztyn, oraz swój początek ma droga nr 15 do Torunia. A kolejowo był to lokalny węzeł, a obecnie jest tu tylko stacja przelotowa. Miejscem na kolejne zdjęcia był wiadukt starej drogi nr 7 nad drogą nr 16. Falujące gorące powietrze dawało tu ciekawe efekty.


Wiadukt nad drogą nr 16 w okolicach Ostródy
Kierując się dalej na północ jechaliśmy drogą wzdłuż ekspresówki S7 do Gdańska zatrzymując się jeszcze raz na zdjęcia.
Droga wzdłuż ekspresówki S7
Kawałek dalej zjechaliśmy do miasteczka Miłomłyn, gdzie zabawiliśmy nieco dłużej. Najpierw zaglądnęliśmy do centrum zatrzymując się pod kościołem św. Bartłomieja, na placu wyłożonym tzw. kocimi łbami.
Przy kościele św. Bartłomieja w Miłomłynie

Kolejnym naszym celem było poszukiwanie pozostałości po kolei w tej miejscowości. Ja zawsze przejeżdżając przez miejsca gdzie niegdyś była kolej, wypatruję z archeologiczną żyłką jej pozostałości w terenie. Jak jechaliśmy do centrum Miłomłyna wypatrywałem stacji i wydawało mi się, że widziałem budynek stacyjny, ale nie pasowała mi stacja benzynowa obok. Jak wróciliśmy w to miejsce okazało się, że dobrze obstawiałem budynek stacyjny. Stacja paliw została wybudowana w śladzie dawnych torów kolejowych. Był to bardzo smutny widok, zważywszy na to że w Miłomłynie był niegdyś węzeł kolejowy. Za czasów, gdy były tu Prusy Wschodnie w 1893 Niemcy wybudowały linię z Ostródy przez Miłomłyn do Myślic, skąd można było pojechać dalej do Elbląga, Malborka i Kwidzyna. W 1909 dobudowane zostało odgałęzienie z Miłomłyna do Morąga. W 1945 r. Armia Radziecka poczyniła prawdziwe spustoszenie w tych terenach i zlikwidowała wiele lokalnych linii, w tym wszystkie wybiegające z Miłomłyna. Jednakże Polacy odbudowali linię Ostróda – Miłomłyn – Morąg. Pociągi osobowe kursowały po nim do 1992 r. Już rok później budowa obwodnicy Miłomłyna spowodowała likwidację odcinka do Morąga i pozostał tylko krótki kikut do Ostródy. Przetrwał on jeszcze 10 lat po czym ruch całkowicie ustał i w 2006 r. tory zostały całkowicie rozebrane. Przykro na to patrzeć, jak Niemcy włożyli tyle mrówczej pracy sypiąc groble przez jeziora, żeby doprowadzić tu kolej, a my potrafiliśmy to tylko rozpieprzyć. A teraz także PKS się zwija z tych stron przyczyniając się do ich wykluczenia komunikacyjnego. Przejechaliśmy koło zabudowań stacyjnych, lecz żeby mieć gdzie zawrócić pojechaliśmy dalej szutrową drogą aż dotarliśmy pod opuszczony tartak. Wykorzystaliśmy to miejsce jako plener do kolejnych zdjęć.




Przy ruinach tartaku w Miłomłynie
 
Wracając koło stacji kolejowej zatrzymaliśmy się przy zachowanym magazynie towarowym oraz budynku stacyjnym udając kolejową komunikację autobusową.

Miłomłyn, ulica Kolejowa
Przy dawnym magazynie towarowym
Przy budynku stacyjnym w Miłomłynie
W dalszej części imprezy udaliśmy się lokalną drogą w kierunku północno-wschodnim. Po kilku kilometrach jazdy przez las znaleźliśmy się w urokliwej wsi Tarda. Zatrzymaliśmy się tam dwa razy: najpierw przy wiacie przystankowej i stodole, potem na niewielkiej polance.


Fotostopy we wsi Tarda
Kierując się dalej równolegle do starotorza linii kolejowej Ostróda – Morąg dotarliśmy do wsi o wdzięcznej nazwie Słonecznik. Tam do zdjęć pozował nam także Autosan A0909 „Tramp”, czyli następca modelu H9. Całemu wydarzeniu z zaciekawieniem przyglądał się bocian w gnieździe.

Spotkanie z Trampem w Słoneczniku
Przy okazji dowiedziałem się, że jest jeszcze jedna Wenecja oprócz tych we Włoszech i na Pałukach.

Słonecznik
Parę minut później byliśmy już w Morągu, gdzie zajechaliśmy na dworzec autobusowy. Stało tam kilka różnej maści wozów z ostródzkiego PKS-u. Tuż obok jest dworzec kolejowy, z którego 7 razy na dobę można pojechać pociągiem regio do Olsztyna lub Elbląga. Jest też kilka połączeń dalekobieżnych. Do 1992 roku można było stąd pojechać pociągiem do Ostródy, a za Niemca także do Ornety.


Spotkanie z innymi autobusami PKS
Ostróda na dworcu w Morągu
Z Morąga pojechaliśmy parę kilometrów drogą wojewódzką prowadzącą do Pasłęka, a potem zjechaliśmy na lokalną drogę obsadzoną dorodnymi drzewami. Tam też wykonaliśmy kolejne zdjęcia.

Przed Królewem
Następnie minęliśmy wieś Królewo po czym jadąc dalej północnymi rubieżami Powiatu Ostródzkiego znaleźliśmy się w Chojniku. Tam Autosan pozował do zdjęć z bocianimi gniazdami oraz z drewnianym domem.



Ujęcia z Chojnika
Na niebie zaczęło się pojawiać coraz więcej chmur zwiastujących zmianę pogody. Pojechaliśmy dalej na zachód do wsi Sambród, gdzie skręciliśmy na południe, Parę minut później byliśmy w Małdytach. Znajduje się tu niegdyś węzłowa stacja kolejowa położona na linii Olsztyn – Elbląg. Do 1999 r. kursowały stąd także pociągi do Malborka przez Myślice. Jako plener do kolejnych zdjęć posłużyła nam ciekawa ośmiokątna kolejowa wieża ciśnień.

Dojazd do stacji w Małdytach


Przy wieży ciśnień w Małdytach
Dalej skierowaliśmy się na południe wzdłuż ekspresówki S7. Zboczyliśmy z niej na chwilę do klimatycznej wsi Liksajny. Droga z kocich łbów, stare ceglane domy, na co drugim słupie bocianie gniazdo, coś pięknego! Jedynie te samochody trochę tu nie pasują.

Liksajny
Jadąc dalej na południe znaleźliśmy się ponownie w Miłomłynie, który tym razem minęliśmy bez postoju. Skierowaliśmy na lokalną drogę do Samborowa. Na zdjęcia zatrzymaliśmy się w Liwie, kolejnej urokliwej warmińskiej wsi.
Liwa
Jako że na imprezach autobusowych często jest moda na motywy „off-route”, przejechaliśmy też kawałek szutrową drogą.

Off-route w Liwie
Z Liwy skierowaliśmy się z powrotem w kierunku Miłomłyna zatrzymując się dwa razy w celach foto. Pierwszy postój odbył się na moście nad Kanałem Elbląskim, słynącym z rejsów statkami z wykorzystaniem pochylni, gdzie są one wciągane po szynach.

Most nad Kanałem Elbląskim między
Liwą a Miłomłynem
Drugi postój odbył się przy ruinach przyczółka wiaduktu kolejowego linii Ostróda – Morąg. Za czasów istnienia linii kolejowej droga przeciskała się tu pod nią bardzo wąskim i ciasnym wiaduktem. Domyślam się więc że po rozbiórce toru, parcie żeby rozkopać nasyp i wyprostować drogę było ogromne.

Pozostałości po wiadukcie kolejowym
przed Miłomłynem
Dla porównania tak to miejsce wyglądało w 2003 r. https://www.bazakolejowa.pl/foto/1036/1118078481.jpg To było na razie tyle, jeżeli chodzi o część fotograficzną imprezy i w kolejnym etapie przewidziany był grill. W Miłomłynie wskoczyliśmy na ekspresówkę w kierunku Ostródy. Jednak jeszcze przed miastem skręciliśmy w drogę wojewódzką prowadzącą w kierunku Łukty. Po kilkunastu kilometrach jazdy przez las dotarliśmy na polankę nad jeziorem we wsi Tabórz. Przez następną godzinę część z uczestników imprezy zajęła się pieczeniem kiełbasek, a część siedziała nad jeziorem delektując się ciszą.

Grillostop w Tabórzu
Gdy pogoda zaczęła się zmieniać i pojawiły się pierwsze krople deszczu, podjęliśmy decyzję o powrocie do Ostródy. I dobrze, bo chciałbym w Iławie zdążyć na ostatnie Pendolino do Krakowa. Około godziny 17 byliśmy pod dworcem. W planie imprezy był jeszcze jeden fotostop, jednak część z nas, w tym ja postanowili już zakończyć imprezę. Przejazd mi się podobał, fajnie było pozwiedzać Warmię i przypomnieć sobie jazdę kultowym Autosanem H9. Na stacji w Ostródzie uroku dodają kształtowe semafory i tarcze ostrzegawcze. Nie omieszkałem więc sfotografować z nimi osobówki z Bydgoszczy do Olsztyna zestawionej ze zmodernizowanej „edyty” ED72A-003.

ED72A-003 wjeżdża na stację w Ostródzie
Chwilę później przyjechała moja osobówka z Olsztyna do Gdyni Chyloni w postaci dwóch EN57AP. Gdy opuszczaliśmy Ostródę rozpadało się na dobre, jednakże przestało jeszcze przed dotarciem do Iławy. Wykorzystując chwilę czasu na przesiadkę wyszedłem na miasto i moim oczom ukazał się ostatni już Jelcz w tutejszym ZKM, 120M o numerze 010. Rok wcześniej mieli na stanie jeszcze jednego PR110M. Udało mi się go złapać w 2017 r., też podczas oczekiwania na przesiadkę. Wykonałem dwa zdjęcia „kwadrata”: jak stoi na przystanku i przejeżdża obok dworca kolejowego. Pełnoletni Jelczu wygląda na bardzo zadbanego, ciekawe ile jeszcze pojeździ.

Jelcz 120M #010 z ZKM Iława przy dworcu PKP

Tym optymistycznym akcentem zakończyłem dzisiejsze zdjęcia. No może nie do końca, bo z peronu zrobiłem jeszcze zdjęcie gagara i siódemki PKP Cargo.
EU07-538 i ST44-1229 na stacji Iława Główna
Zaraz potem przyjechało Pendolino z Gdyni do Krakowa i ruszyłem w drogę do domu. Spokojna jazda została niestety brutalnie przerwana w Warszawie Centralnej, gdy zobaczyłem na peronie grupkę dziwnych ludzików w kolorowych strojach. Wyglądali jakby wracali z marszu równości albo innych środowisk LGBT. I jeszcze oczywiście część z nich musiała mieć miejscówki obok mnie. Ja to mam szczęście, że jak widzę jakiś dziwolągów na peronie, to później muszą oni dosiadać się akurat do mnie. Miejsca obok mnie zajęła trójka młodziaków, chłopak i dwie dziewczyny. Darli się na cały wagon. Gdy tylko opuściliśmy Warszawę, uznałem więc że to odpowiedni moment na pójście do Warsu na kolację i piwo. Gdy wracałem na miejscówkę, chłopaczek oczywiście rozsiadł się na dwa miejsca. Jak mnie zobaczył, to przepraszał, bo myślał że ja poszedłem już „tak definitywnie”. Przez jakiś czas dalej zachowywali się głośno, ale w końcu jedna pasażerka do tego młodziaka i porozmawiała z nim na spokojnie. Powiedziała mu, że ma syna w jego wieku i zawsze wychowywała go żeby cicho się zachowywał w miejscu publicznym. Na szczęście podziałało to na niego i do końca podróży zachowywał się już spokojnie. Kraków przywitałem z ulgą po godzinie 22.  

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz