Kontynuując
nadrabianie zaległości pod względem zdjęć autobusów turystycznych,
w sobotę 8 czerwca 2019 r. wybrałem się do Ostródy na imprezę Autosanem
H9. Do wyjazdu namówił mnie kolega Mateusz z Osielca, miłośnik tych pojazdów. Ma
w swoich zbiorach zdjęcia małopolskich PKS-ów z I dekady XXI wieku, czego mu
zazdroszczę. Autosany H9 były przez wiele lat znakiem rozpoznawczym PKS-u.
Przez ponad 30 lat produkcji fabryka w Sanoku wypuściła kilkadziesiąt
tysięcy tych pojazdów. Przez około 4 dekady można było je spotkać dosłownie w
każdym zakątku kraju. Prosta i wytrzymała konstrukcja świetnie się sprawdzała
na lokalnych drogach. Od kilkunastu lat jednak liczebność tych kultowych wozów
gwałtownie się kurczy. Wpływ na to ma nie tyle wymiana taboru na
nowocześniejszy, co masowa likwidacja przedsiębiorstw PKS. Silna konkurencja ze
strony prywatnych przewoźników oraz niskie przychody z lokalnych kursów
sprawiają, że co chwilę słyszy się, że jakiś PKS kończy działalność przewozową.
Tabor jest wówczas wystawiany na sprzedaż, jednak mało kto jest zainteresowany
kupnem wysłużonych Autosanów, które w konsekwencji masowo trafiają na złom. W
Małopolsce próżno już szukać PKS-ów, a co za tym idzie spotkanie Autosana
H9 graniczy z cudem. Także okazja zorganizowania imprezy w dniu 8 czerwca
jest smutna, gdyż jest nią likwidacja spółki PKS Ostróda.
Tak
się złożyło, że tydzień poprzedzający imprezę przebywałem służbowo w Warszawie,
dzięki czemu nie musiałem jechać przez całą Polskę. Inaczej pewnie by mi się
nie chciało zarywać nocy. Wyjechałem ze stolicy po godzinie 6 Pendolino jadącym
do Gdyni. W Iławie zmieniłem kategorię pociągu na osobówkę zestawioną z
pięknego klasyka EN57-940 z siedzeniami z zielonej dermy. Pół godziny później
zameldowałem się w Ostródzie. Mateusz czekał na mnie na dworcu. Jechał nocnym
pociągiem z Krakowa i przyjechał tu wcześnie rano. Zdążył więc zwiedzić trochę
miasto. Udaliśmy się do położonego po sąsiedzku dworca PKS, ziejącego pustką.
Kilkanaście stanowisk, a zajęte tylko jedno, przez naszego imprezowego Autosana.
Nie do końca oryginalnego, bo przednią atrapę ma zmienioną. Ale nie ma co
narzekać, w dzisiejszych czasach o klasycznego H9 coraz trudniej. Za to ma
czarne tablice rejestracyjne, powywieszane proporczyki przy przedniej szybie.
W kasecie dumnie wisi tablica kursu pospiesznego do Warszawy, w kabinie
radio gra na full. Klimat jak w latach 90-tych. Od razu przypomniało mi się
jeżdżenie za dzieciaka PKS-ami z Krakowa do Szczawnicy, oczywiście z
obowiązkowymi przerwami na peta po 20 minut w Myślenicach i Mszanie
Dolnej. Z klamkowymi Autosanami mam jeszcze jedno ciekawe wspomnienie. W pierwszej klasie liceum jechaliśmy takim na obóz do Niedzicy. Po dotarciu na miejsce kolega co wychodził jako ostatni chciał zamknąć drzwi. Przy czym robił to delikatnie jakby zamykał drzwi w limuzynie. Niestety drzwi nie chciały się zamknąć i za każdym razem same się otwierały. Oczywiście ze strony całej klasy na bidnego kolegę cisną się słowa "zepsuł!", "ty psuju!". Wtem przyszedł kierowca i śmiał się mówiąc, że to nie jest Mercedes. Po czym cisnął drzwiami z całej siły aż zatrzęsło całym autobusem. I zamknęły się!
 |
Dworzec PKS w Ostródzie. Imprezowy
Autosan oczekuje na uczestników |
Pogoda dopisuje, zapowiada się upalny dzień. Na szczęście brak klimy
nie był aż tak dokuczliwy. Otworzyliśmy luki dachowe i przepływ powietrza był. Na
początek kierowaliśmy się lokalnymi drogami na południe. Przez wsie Kajkowo
i Lichtajny dotarliśmy do Grabinka, gdzie odbył się pierwszy fotostop, w
sielskim krajobrazie warmińskiej wioski.
 |
Fotostop w Grabinku |
W Grabinie wyjechaliśmy na dawną
krajową siódemkę, którą pojechaliśmy kawałek na południe, po czym zaraz
skręciliśmy w lewo do wsi Ostrowin. Tam nawróciliśmy i w drodze powrotnej
odbyły się dwa leśne fotostopy.
 |
W drodze powrotnej ze wsi Ostrowin |
Wróciliśmy na dawną siódemkę i zatrzymaliśmy
się na stacji benzynowej po uzupełnienie napojów, które przy tym upale znikają
bardzo szybko.
 |
Sklepostop w Grabinie |
Stare przebiegi krajówek sprawiają przygnębiające wrażenie.
Pamiętam czasy jak się jeździło nimi nad morze. Co kawałek stały restauracje,
motele, zajazdy, gdzie można było zjeść obiad czy przenocować. Teraz jak obok
pobudowano ekspresówki czy autostrady i na starych krajówkach został tylko ruch
lokalny, większość z tych obiektów przestała być potrzebna i straszą
nieużytkowane. Kojarzy mi się to trochę ze słynną amerykańską Route 66. Po
uzupełnieniu zapasów wróciliśmy dawną siódemką do węzła drogowego w Ostródzie.
Miasto to ma znacznie lepsze połączenie drogowe niż kolejowe. Spotykają się tu
3 drogi krajowe: nr 7 Warszawa – Gdańsk i nr 16 Grudziądz – Olsztyn, oraz swój
początek ma droga nr 15 do Torunia. A kolejowo był to lokalny węzeł, a obecnie
jest tu tylko stacja przelotowa. Miejscem na kolejne zdjęcia był wiadukt starej
drogi nr 7 nad drogą nr 16. Falujące gorące powietrze dawało tu ciekawe efekty.
 |
Wiadukt nad drogą nr 16 w okolicach Ostródy |
Kierując się dalej na północ jechaliśmy drogą wzdłuż ekspresówki S7 do Gdańska
zatrzymując się jeszcze raz na zdjęcia.
 |
Droga wzdłuż ekspresówki S7 |
Kawałek
dalej zjechaliśmy do miasteczka Miłomłyn, gdzie zabawiliśmy nieco dłużej.
Najpierw zaglądnęliśmy do centrum zatrzymując się pod kościołem św.
Bartłomieja, na placu wyłożonym tzw. kocimi łbami.
 |
Przy kościele św. Bartłomieja w Miłomłynie |
Kolejnym naszym celem było
poszukiwanie pozostałości po kolei w tej miejscowości. Ja zawsze przejeżdżając
przez miejsca gdzie niegdyś była kolej, wypatruję z archeologiczną żyłką jej
pozostałości w terenie. Jak jechaliśmy do centrum Miłomłyna wypatrywałem stacji
i wydawało mi się, że widziałem budynek stacyjny, ale nie pasowała mi stacja
benzynowa obok. Jak wróciliśmy w to miejsce okazało się, że dobrze obstawiałem
budynek stacyjny. Stacja paliw została wybudowana w śladzie dawnych torów
kolejowych. Był to bardzo smutny widok, zważywszy na to że w Miłomłynie był
niegdyś węzeł kolejowy. Za czasów, gdy były tu Prusy Wschodnie w 1893 Niemcy
wybudowały linię z Ostródy przez Miłomłyn do Myślic, skąd można było pojechać
dalej do Elbląga, Malborka i Kwidzyna. W 1909 dobudowane zostało
odgałęzienie z Miłomłyna do Morąga. W 1945 r. Armia Radziecka poczyniła
prawdziwe spustoszenie w tych terenach i zlikwidowała wiele lokalnych linii, w
tym wszystkie wybiegające z Miłomłyna. Jednakże Polacy odbudowali linię Ostróda
– Miłomłyn – Morąg. Pociągi osobowe kursowały po nim do 1992 r. Już rok później
budowa obwodnicy Miłomłyna spowodowała likwidację odcinka do Morąga i pozostał
tylko krótki kikut do Ostródy. Przetrwał on jeszcze 10 lat po czym ruch
całkowicie ustał i w 2006 r. tory zostały całkowicie rozebrane. Przykro na to
patrzeć, jak Niemcy włożyli tyle mrówczej pracy sypiąc groble przez jeziora,
żeby doprowadzić tu kolej, a my potrafiliśmy to tylko rozpieprzyć. A teraz
także PKS się zwija z tych stron przyczyniając się do ich wykluczenia
komunikacyjnego. Przejechaliśmy koło zabudowań stacyjnych, lecz żeby mieć gdzie
zawrócić pojechaliśmy dalej szutrową drogą aż dotarliśmy pod opuszczony tartak.
Wykorzystaliśmy to miejsce jako plener do kolejnych zdjęć.

 |
Przy ruinach tartaku w Miłomłynie |
Wracając koło stacji
kolejowej zatrzymaliśmy się przy zachowanym magazynie towarowym oraz budynku
stacyjnym udając kolejową komunikację autobusową.
 |
Miłomłyn, ulica Kolejowa |
 |
Przy dawnym magazynie towarowym |
 |
Przy budynku stacyjnym w Miłomłynie |
W
dalszej części imprezy udaliśmy się lokalną drogą w kierunku północno-wschodnim.
Po kilku kilometrach jazdy przez las znaleźliśmy się w urokliwej wsi Tarda.
Zatrzymaliśmy się tam dwa razy: najpierw przy wiacie przystankowej i stodole,
potem na niewielkiej polance.
 |
Fotostopy we wsi Tarda |
Kierując się dalej równolegle do starotorza linii
kolejowej Ostróda – Morąg dotarliśmy do wsi o wdzięcznej nazwie Słonecznik. Tam
do zdjęć pozował nam także Autosan A0909 „Tramp”, czyli następca modelu H9.
Całemu wydarzeniu z zaciekawieniem przyglądał się bocian w gnieździe.
 |
Spotkanie z Trampem w Słoneczniku |
Przy
okazji dowiedziałem się, że jest jeszcze jedna Wenecja oprócz tych we Włoszech
i na Pałukach.
 |
Słonecznik |
Parę minut później byliśmy już w Morągu, gdzie zajechaliśmy na
dworzec autobusowy. Stało tam kilka różnej maści wozów z ostródzkiego
PKS-u. Tuż obok jest dworzec kolejowy, z którego 7 razy na dobę można pojechać
pociągiem regio do Olsztyna lub Elbląga. Jest też kilka połączeń
dalekobieżnych. Do 1992 roku można było stąd pojechać pociągiem do Ostródy, a
za Niemca także do Ornety.
 |
Spotkanie z innymi autobusami PKS
Ostróda na dworcu w Morągu |
Z Morąga pojechaliśmy parę kilometrów drogą wojewódzką
prowadzącą do Pasłęka, a potem zjechaliśmy na lokalną drogę obsadzoną
dorodnymi drzewami. Tam też wykonaliśmy kolejne zdjęcia.
 |
Przed Królewem |
Następnie minęliśmy
wieś Królewo po czym jadąc dalej północnymi rubieżami Powiatu Ostródzkiego znaleźliśmy
się w Chojniku. Tam Autosan pozował do zdjęć z bocianimi gniazdami
oraz z drewnianym domem.
 |
Ujęcia z Chojnika |
Na niebie zaczęło się pojawiać coraz więcej chmur
zwiastujących zmianę pogody. Pojechaliśmy dalej na zachód do wsi Sambród, gdzie
skręciliśmy na południe, Parę minut później byliśmy w Małdytach. Znajduje się
tu niegdyś węzłowa stacja kolejowa położona na linii Olsztyn – Elbląg. Do 1999
r. kursowały stąd także pociągi do Malborka przez Myślice. Jako plener do kolejnych
zdjęć posłużyła nam ciekawa ośmiokątna kolejowa wieża ciśnień.
 |
Dojazd do stacji w Małdytach |
 |
Przy wieży ciśnień w Małdytach |
Dalej
skierowaliśmy się na południe wzdłuż ekspresówki S7. Zboczyliśmy z niej na
chwilę do klimatycznej wsi Liksajny. Droga z kocich łbów, stare ceglane domy,
na co drugim słupie bocianie gniazdo, coś pięknego! Jedynie te samochody trochę
tu nie pasują.
 |
Liksajny |
Jadąc
dalej na południe znaleźliśmy się ponownie w Miłomłynie, który tym razem
minęliśmy bez postoju. Skierowaliśmy na lokalną drogę do Samborowa. Na zdjęcia
zatrzymaliśmy się w Liwie, kolejnej urokliwej warmińskiej wsi.
 |
Liwa |
Jako że na
imprezach autobusowych często jest moda na motywy „off-route”, przejechaliśmy
też kawałek szutrową drogą.
 |
Off-route w Liwie |
Z Liwy skierowaliśmy się z powrotem w kierunku
Miłomłyna zatrzymując się dwa razy w celach foto. Pierwszy postój odbył się na
moście nad Kanałem Elbląskim, słynącym z rejsów statkami z wykorzystaniem
pochylni, gdzie są one wciągane po szynach.
 |
Most nad Kanałem Elbląskim między
Liwą a Miłomłynem |
Drugi postój odbył się przy ruinach
przyczółka wiaduktu kolejowego linii Ostróda – Morąg. Za czasów istnienia linii
kolejowej droga przeciskała się tu pod nią bardzo wąskim i ciasnym wiaduktem.
Domyślam się więc że po rozbiórce toru, parcie żeby rozkopać nasyp i wyprostować
drogę było ogromne.
 |
Pozostałości po wiadukcie kolejowym
przed Miłomłynem |
Dla porównania tak to miejsce wyglądało w 2003 r. https://www.bazakolejowa.pl/foto/1036/1118078481.jpg
To było na razie tyle, jeżeli chodzi o część fotograficzną imprezy i w
kolejnym etapie przewidziany był grill. W Miłomłynie wskoczyliśmy na
ekspresówkę w kierunku Ostródy. Jednak jeszcze przed miastem skręciliśmy w
drogę wojewódzką prowadzącą w kierunku Łukty. Po kilkunastu kilometrach jazdy
przez las dotarliśmy na polankę nad jeziorem we wsi Tabórz. Przez następną
godzinę część z uczestników imprezy zajęła się pieczeniem kiełbasek, a część
siedziała nad jeziorem delektując się ciszą.
 |
Grillostop w Tabórzu |
Gdy
pogoda zaczęła się zmieniać i pojawiły się pierwsze krople deszczu, podjęliśmy
decyzję o powrocie do Ostródy. I dobrze, bo chciałbym w Iławie zdążyć na
ostatnie Pendolino do Krakowa. Około godziny 17 byliśmy pod dworcem. W planie
imprezy był jeszcze jeden fotostop, jednak część z nas, w tym ja postanowili
już zakończyć imprezę. Przejazd mi się podobał, fajnie było pozwiedzać Warmię i
przypomnieć sobie jazdę kultowym Autosanem H9. Na stacji w Ostródzie uroku
dodają kształtowe semafory i tarcze ostrzegawcze. Nie omieszkałem więc
sfotografować z nimi osobówki z Bydgoszczy do Olsztyna zestawionej ze
zmodernizowanej „edyty” ED72A-003.
 |
ED72A-003 wjeżdża na stację w Ostródzie |
Chwilę później przyjechała moja osobówka z Olsztyna
do Gdyni Chyloni w postaci dwóch EN57AP. Gdy opuszczaliśmy Ostródę rozpadało
się na dobre, jednakże przestało jeszcze przed dotarciem do Iławy.
Wykorzystując chwilę czasu na przesiadkę wyszedłem na miasto i moim oczom
ukazał się ostatni już Jelcz w tutejszym ZKM, 120M o numerze 010. Rok wcześniej
mieli na stanie jeszcze jednego PR110M. Udało mi się go złapać w 2017 r., też
podczas oczekiwania na przesiadkę. Wykonałem dwa zdjęcia „kwadrata”: jak stoi
na przystanku i przejeżdża obok dworca kolejowego. Pełnoletni Jelczu wygląda na
bardzo zadbanego, ciekawe ile jeszcze pojeździ.
 |
Jelcz 120M #010 z ZKM Iława przy dworcu PKP |
Tym optymistycznym akcentem
zakończyłem dzisiejsze zdjęcia. No może nie do końca, bo z peronu zrobiłem
jeszcze zdjęcie gagara i siódemki PKP Cargo.
 |
EU07-538 i ST44-1229 na stacji Iława Główna |
Zaraz potem przyjechało Pendolino
z Gdyni do Krakowa i ruszyłem w drogę do domu. Spokojna jazda została niestety
brutalnie przerwana w Warszawie Centralnej, gdy zobaczyłem na peronie grupkę
dziwnych ludzików w kolorowych strojach. Wyglądali jakby wracali z marszu
równości albo innych środowisk LGBT. I jeszcze oczywiście część z nich musiała
mieć miejscówki obok mnie. Ja to mam szczęście, że jak widzę jakiś dziwolągów
na peronie, to później muszą oni dosiadać się akurat do mnie. Miejsca obok mnie
zajęła trójka młodziaków, chłopak i dwie dziewczyny. Darli się na cały wagon.
Gdy tylko opuściliśmy Warszawę, uznałem więc że to odpowiedni moment na pójście
do Warsu na kolację i piwo. Gdy wracałem na miejscówkę, chłopaczek oczywiście
rozsiadł się na dwa miejsca. Jak mnie zobaczył, to przepraszał, bo myślał że ja
poszedłem już „tak definitywnie”. Przez jakiś czas dalej zachowywali się
głośno, ale w końcu jedna pasażerka do tego młodziaka i porozmawiała z nim na
spokojnie. Powiedziała mu, że ma syna w jego wieku i zawsze wychowywała go żeby
cicho się zachowywał w miejscu publicznym. Na szczęście podziałało to na niego
i do końca podróży zachowywał się już spokojnie. Kraków przywitałem z ulgą po
godzinie 22.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz