Nie
opadły jeszcze wrażenia po imprezie Jelczem D120 po Kujawach, która odbyła się
6 lipca 2019r., a już tydzień później zorganizowany został kolejny przejazd bardzo podobnym modelem Jelcz PR110D. I to całkiem blisko Krakowa, bo w
Pieninach. Nie ukrywam, że było dla mnie wielkim zaskoczeniem, że czynny
egzemplarz tego typu uchował się w Małopolsce, gdzie autobusy
charakterystyczne dla PKS-ów wyginęły bardzo szybko. Bohater imprezy „Jelczem
PR110D po Pieninach” stacjonuje w Trzemeśni, a jego właścicielem jest Pan Józef
Pazdur. Autobus został wyprodukowany w 1986 roku i jeszcze w 2019 r. wykorzystywany był do
przewozu młodzieży do gimnazjum w Myślenicach. Pojazd został namierzony przez
kolegów z Krakowskiego Klubu Modelarzy Kolejowych, którzy podjęli się też
organizacji imprezy „Jelczem PR110D po Pieninach”. Oczywiście nie mogłem
przejść obojętnie wobec ogłoszenia takiej imprezy. Od razu też przekazałem info
o niej Mateuszowi z Osielca, miłośnikowi tych pojazdów. On również zareagował
podobnie jak ja. Parę dni później napisał do mnie kolega Maks, że jedzie na
imprezę z dwoma kolegami i ma miejsce w aucie więc zaproponował mi
wspólny dojazd. Skorzystałem z propozycji i 13 lipca rano wyruszyliśmy we
czwórkę w podróż do Nowego Targu.
Sytuacja
pogodowa się powtórzyła jak w zeszłym tygodniu, czyli w dni robocze upały
a weekend pochmurny i deszczowy. Tak więc wygląda na to, że nici z
fotostopów z Tatrami. Kolega się śmiał, że jedyne Tatry, jakie dziś zobaczymy,
to te w sklepie monopolowym. Po dotarciu do Nowego Targu zaparkowaliśmy w
centrum i udaliśmy się na dworzec autobusowy poczekać na imprezowego Jelcza. Chwile
później dołączył do nas Mateusz, który przyjechał z Makowa Podhalańskiego
pociągiem TLK „Podhalanin” jadącym całą noc ze Szczecina. Mówił, że ludzie w tym
pociągu wyglądali jak żywe trupy. Poczekaliśmy jeszcze chwilę, aż przyjechał
nasz imprezowy Jelcz PR110D wyróżniający się wśród stada busów oraz turystyków
Szwagropolu. A jeszcze 15 lat temu takie pojazdy nie były tu niczym niezwykłym.
W padającym deszczu ruszyliśmy drogą wojewódzką w kierunku Krościenka nad
Dunajcem. Od Dębna po prawej ręce mieliśmy Jezioro Czorsztyńskie, a po lewej
masyw Gorców. Po minięciu wsi Kluszkowce skręciliśmy w lewo w drogę prowadzącą
pod górę. Po małej premii górskiej oczom naszym ukazał się widok na wieś i jezioro. Odbył się tu
pierwszy fotostop.
Fotostop w Kluszkowcach |
Kolejne
zdjęcia dla odmiany wykonaliśmy na dużo niższej wysokości, bo prawie z poziomu
wody w Jeziorze Czorsztyńskim. Cofnęliśmy się do Mizernej, po czym skręciliśmy
w drogę prowadzącą niegdyś do wsi Maniowy. Jednakże w momencie budowy
zbiornika wodnego, cała wieś została przesiedlona, a droga obecnie urywa się w
wodach jeziora. Pan kierowca wycofał autobusem najdalej jak się da, dając
możliwość wykonania niecodziennych ujęć. W tym momencie poprawiła się też pogoda
i momentami przebijało się słońce.
![]() |
Ujęcia znad brzegu Jeziora Czorsztyńskiego w Mizernej |
Następnie wróciliśmy do Kluszkowiec, gdzie
skierowaliśmy się na Półwysep Stychen. Z tego miejsca roztaczał się piękny
widok na Jezioro Czorsztyńskie, położone na jego przeciwległych brzegach zamki
w Czorsztynie i Niedzicy, a także na pasmo Pienin.
Kluszkowce, półwysep Strychen |
Stamtąd wróciliśmy na drogę
wojewódzką, którą już bezpośrednio dotarliśmy do Krościenka nad Dunajcem.
![]() |
Na rynku w Krościenku nad Dunajcem |
Tam
podjęliśmy się trudnego wyzwania logistycznego, jakim był fotostop na moście
przez Dunajec. Jest to ruchliwa droga stanowiąca jedyne połączenie ze
Szczawnicą, więc operacja musiała być przeprowadzona bardzo sprawnie. Uczestnicy
imprezy przeszli na drugi brzeg rzeki i po zajęciu miejsc dali sygnał, że można
jechać. Następnie modląc się żeby jakiś rowerzysta w ostatniej chwili nie
wjechał w kadr, wykonaliśmy zdjęcia po czym szybko żeby nie blokować ruchu powsiadaliśmy
do autobusu.
![]() |
Na moście na Dunajcu |
Kolejne
zdjęcia wykonywaliśmy na początku Szczawnicy w pobliżu przystani flisackiej,
gdzie kończy się słynny spływ tratwami po Dunajcu.
![]() |
W Szczawnicy na ulicy Pienińskiej |
![]() |
Wyjazd z ulicy Pienińskiej w Główną |
Potem przejechaliśmy przez
centrum kurortu docierając na ulicę Szlachtowską. Tam odbył się fotostop
najazdowy. Pasażerowie wysiedli z autobusu a kierowca pojechał zawrócić i w
drodze powrotnej robiliśmy zdjęcia jak jedzie ulicą wzdłuż potoku Grajcarek.
![]() |
Szczawnica, ulica Szlachtowska |
Następnie
jeden z kolegów z Krakowskiego Klubu Modelarzy Kolejowych planował, że
pojedziemy dalej boczną doliną Sopotnickiego Potoku. Niestety okazało się, ze
ulica Sopotnicka jest akurat w przebudowie i autobus nie da rady przejechać.
Kolega był z tego powodu bardzo niepocieszony. Uczestnicy imprezy może trochę
mniej, ale tylko dlatego że większość z nich tam nie była i nie wiedziała co
traci. Na otarcie łez podjechaliśmy pod kaskadę wodną na Grajcarku, gdzie
wykonaliśmy zdjęcie grupowe uczestników imprezy.
Przy kaskadzie wodnej na Grajcarku |
Tymczasem zaczęły nadciągać
granatowe chmury zwiastujące solidną ulewę. Dobrze się składało, bo w planie
akurat była przerwa obiadowa. Wróciliśmy do Krościenka nad Dunajcem, gdzie
uczestnicy imprezy mogli się udać do dowolnego punktu gastronomicznego. Przez
cały okres przerwy przeszło porządne oberwanie chmury. Gdy wracaliśmy do
autobusu deszcz jeszcze padał, ale już pomału przechodził. Mateusz podsunął
organizatorom pomysł, żeby pojechać do Grywałdu. Odwiedził tą miejscowość za
czasów funkcjonowania PKS Nowy Targ i twierdził że jest tam fajnie. Propozycja
została przyjęta. Ruszyliśmy więc drogą wojewódzką w kierunku Nowego Targu i po
paru kilometrach odbiliśmy w prawo zgodnie z prośbą Mateusza . Droga biegła cały czas pod górę
klucząc między domami aż osiągnęliśmy położoną przy ostatnich zabudowaniach
pętlę, gdzie niegdyś docierały autobusy nowotarskiego PKS-u.
![]() |
Na pętli w Grywałdzie |
W
drodze powrotnej uczestnicy imprezy szli przed autobusem robiąc mu zdjęcia jak
zjeżdża klimatyczną wąską drogą wśród zabudowań.
Zdjęcia z Grywałdu |
Następnie wróciliśmy na drogę
wojewódzką, podjechaliśmy nią do Krośnicy, po czym skierowaliśmy się na krętą
trasę biegnącą przez Przełęcz Osice do Sromowiec Wyżnych. Gdy tylko
wyjechaliśmy z lasu autobus się zatrzymał i organizatorzy kazali uczestnikom
wysiadać. Roztacza się stąd bowiem piękny widok jak droga zjeżdża serpentynami
do Sromowiec Wyżnych. Autobus zjechał na pusto do centrum wsi i wracał dając
nam możliwość wykonania wielu ciekawych ujęć.
Na serpentynach w Sromowcach Wyżnych |
A gdy autobus wrócił, to nie
przyjechał po nas, lecz pojechał w kierunku Sromowiec Niżnych. My zaś
przemieściliśmy się na inną miejscówkę, żeby złapać go jak wraca od strony
przystani flisackiej, skąd rozpoczynają się spływy Dunajcem do Szczawnicy.
Wjazd do Sromowiec Wyżnych od strony Sromowiec Niznych |
Gdy
nasz Jelcz przyjechał od strony Sromowiec Niżnych zjechaliśmy pod zaporę wodną
w Sromowcach Wyżnych, a następnie wcofaliśmy w drogę biegnącą wzdłuż
Jeziora Sromowieckiego w celu wykonania zdjęć z zaporą i zamkiem w Niedzicy.
Nad Jeziorem Sromowieckim |
Na
drugim brzegu Dunajca była już granica ze Słowacją. W związku z powyższym
organizatorzy postanowili podjechać pod przejście graniczne, aby umożliwić
uczestnikom zakup słowackich produktów. Przeszliśmy się więc spacerkiem do
sklepu położonego tuż za granicą zakupić produkty z głównym naciskiem na
Borovickę, czyli lokalny trunek ze Spiszu. Gdy wracaliśmy wyszło ponownie
słońce, a autobus stał ładnie do niego ustawiony i to jeszcze z Trzema
Koronami w tle. W takich warunkach grzechem by było nie zrobić zdjęcia.
![]() |
Na tle Trzech Koron w Sromowcach Wyżnych |
Tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy
fotografowanie na dziś. Ruszyliśmy w drogę powrotną przez Kluszkowce do Nowego
Targu, gdzie nastąpił oficjalny koniec imprezy. Dziękuję kolegom z Krakowskiego
Klubu Modelarzy Kolejowych za odnalezienie tego unikatowego już autobusu oraz
zorganizowanie ciekawej imprezy oraz właścicielowi pojazdu, Panu Józefowi
Pazdurowi, za zgodę na udostępnienie autobusu na imprezę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz