środa, 22 kwietnia 2020

2005-09-09 Wyprawa w Bieszczady

Po bardzo udanej lipcowej inspekcji samochodem wzdłuż trasy Chabówka - Dobra koło Limanowej, zdecydowaliśmy się z Marcinem i Kubą zorganizować podobną wyprawę we wrześniu. Tym razem naszym celem były Bieszczady. Główny nacisk położyliśmy na dwie najbardziej malownicze linie kolejowe tego regionu, a mianowicie Zagórz - Krościenko i Zagórz - Łupków. Na obydwóch liniach kursowały wówczas tylko po dwie pary pociągów osobowych i wielokrotnie przymierzano się do ich zawieszenia. Na linii Zagórz - Krościenko już od 4 lat utrzymywał się stały rozkład jazdy z dwiema parami pociągów do Chyrowa na Ukrainie. Od grudnia 2004 r. pociągi te kursowały z Sanoka, omijając Zagórz łącznicą. Było to moim zdaniem dobre posunięcie, ponieważ Sanok generuje trochę większe potoki podróżnych niż Zagórz. Ruch towarowy na tej linii był niewielki i odbywał się tylko sporadycznie do kombinatów drzewnych w Lesku Łukawicy, Uhercach i Ustjanowej oraz do Ustrzyk Dolnych. Natomiast linia Zagórz - Łupków ma dużo bardziej urozmaiconą historię. Po wojnie przez 50 lat linia kończyła się ślepo w Łupkowie i kursowały nią 4 pary pociągów. W 1994 roku otwarto tunel graniczny ze Słowacją dla ruchu towarowego. Pięć lat później przez przejście ruszyły także pociągi osobowe. Uruchomiono połączenia bezpośrednie Sanok - Humenne (a przez 2 lata nawet dalekobieżne Rzeszów - Koszyce). Niestety nie trwało to długo. Od 2003 roku kursowały już tylko 3 pary Zagórz- Łupków. W następnym roku zaczęto się przymierzać nawet do zawieszenia ruchu pasażerskiego, co stało się 1 kwietnia 2004 r. Na szczęście po miesiącu przywrócono dwie pary pociągów. W 2005 r. w rozkładzie jazdy figurowały już tylko dwie pary Zagórz - Łupków kursujące od 1 maja do 2 października. Jakby tego było mało, to od czerwca 2005 r. termin ich kursowania został jeszcze bardziej okrojony tj. do piątków, sobót i niedziel. Od strony Słowackiej przyjeżdżały dwie pary pociągów Humenne - Łupków obsługiwane wagonami motorowym serii 810. Niewątpliwie te dwie pary pociągów kursujące trzy razy w tygodniu nie były zbyt atrakcyjną ofertą, toteż należało się spodziewać, że linia Zagórz - Łupków nie będzie miała przed sobą długiego żywota. Przewozy towarowe przez granicę w Łupkowie były wówczas spore. Bieszczadzkie szlaki kolejowe były niegdyś zdominowane przez lokomotywy SP32. Prowadziły one niemal wszystkie pociągi pasażerskie kursujące do Zagórza. W 2005 r. w ruchu pozostało tylko kilka zmodernizowanych pojazdów tej serii. Większość pociągów osobowych prowadziły wówczas przydelegowane lokomotywy SU42. W ruchu towarowym dominowały pojazdy serii ST43.
 
W piątek 9 września 2005 r. odbyła się inspekcja samochodem z fotostopami wzdłuż linii do Krościenka i Łupkowa. Pojechaliśmy we trzech z Marcinem i Kubą. Ponieważ pierwszy pociąg do Chyrowa wyjeżdża z Sanoka o 5:34, to z Krakowa musieliśmy wyjechać przed 2 w nocy. Pojechaliśmy przez Tarnów i Pilzno do Jasła, gdzie zajechaliśmy pod stację kolejową. Była godzina 4:20. Stała już podstawiona pierwsza osobówka do Zagórza (SU42-521+Bh+B) i manewrowała SP32-205 z dwiema zdeklasowanymi jedynkami. Po chwili podstawiła się także pierwsza osobówka do Rzeszowa, którą był nowy nabytek Podkarpackiego Zakładu Przewozów Regionalnych czyli szynobus SA103-001 produkcji PESY.
Stacja Jasło o godzinie 4:20. SA103-001
podstawił się jako osobowy do Rzeszowa
Krótka sesja zdjęciowa i ruszyliśmy czym prędzej w dalszą drogę, żeby zdążyć na pociąg do Chyrowa. Na polu ciemno strasznie, co nas mocno niepokoiło. Dopiero przed Sanokiem zaczęło świtać. Gdy minęliśmy miasto, na polu było jasno, ale mgliście. Pojechaliśmy drogą nr 28 do Załuża, gdzie skierowaliśmy się na miejscową stację kolejową. Jest ona położona dwa kilometry za wsią i oczywiście jest nieczynna, Budynek stacyjny zabity dechami, a tory dodatkowe toną w trawie. Była godzina 5:50, do przyjazdu pociągu zostały dwie minuty. Wreszcie zjawił się 6 minut po czasie. Skład pociągu był całkiem długi (SU42-527+B+B+Bh), niestety żywej duszy w środku nie dostrzegliśmy. Zdjęcie niestety nie wyszło, bo parametr był jeszcze za słaby. Dalej pociąg jedzie przez malownicze rozlewiska u podnóża góry, na której znajduje się zamek Sobień. Mimo, że jechaliśmy najszybciej, jak tylko się dało, to nie udało się nam dogonić pociągu przed stacją Lesko Łukawica (prędkość na tym odcinku jest dość wysoka). Jazdę do przystanków Jankowce i Uherce Tunel odpuściliśmy sobie ze względu na garbate drogi. Pomknęliśmy do centrum Leska, skąd drogą krajową nr 84 podążyliśmy na stację w Uhercach. Stacja ta jest czynna i semafor wjazdowy był już podany. Na peronie czekali pierwsi pasażerowie.
Stacja Uherce o poranku
Chwilę później pociąg wjechał na stację, ludzie wsiedli i skład zanurzył się w porannej mgle.
SU42-527 z pociągiem osobowym z Sanoka
do Chyrowa wjeżdża na stację w Uhercach...

...i po zabraniu pasażerów odjeżdża
zanurzając się w porannej mgle
Odtąd nie musieliśmy już się spieszyć aby wyprzedzić pociąg, ponieważ za Uhercami szlakowa spada do 30 km/h. Następne zdjęcia wykonaliśmy na przystankach Olszanica i Ustjanowa. W Olszanicy znajdują się co najmniej dwa tory dodatkowe, oczywiście mocno zarośnięte. A przed Ustjanową odgałęzia się bocznica szlakowa do kombinatu drzewnego.
Postój w Olszanicy
Pomiędzy tymi przystankami spostrzegliśmy majaczący we mgle wysoki most nad dolinką. Natychmiast zatrzymaliśmy się na fotki.

Skład na moście w Stefkowej

Przystanek Ustjanowa
Kolejny nieplanowy fotostop odbył się na przejeździe za Ustjanową.
Przy przejeździe w Ustjanowej
Punktualnie o godzinie 7 zajechaliśmy na stację w Ustrzykach Dolnych, gdzie wykonaliśmy pierwsze fotki w blasku wschodzącego słońca. Stacja ta jest zamknięta, co widać po semaforach przekreślonych białymi krzyżami. Pociąg wjeżdża punktualnie o 7:04. Wsiada około 5 osób, wysiada jedna (co rozwiało nasze teorie jakoby z pociągów Sanok - Chyrów korzystali wyłącznie obywatele Ukrainy).
Wjazd na stację Ustrzyki Dolne

Postój w Ustrzykach Dolnych
Stąd już tylko 8 kilometrów do granicznej stacji w Krościenku. A tam semafor wjazdowy już czekał z podniesionym ramieniem na wjazd pociągu. Na budynku stacyjnym wiszą dwa zegary. Jeden pokazuje czas polski (środkowoeuropejski) a drugi czas ukraiński (wschodnioeuropejski). Pociąg wjechał prawie planowo, granicę przekracza kilka osób.
Wjazd na stację graniczną  Krościenko

Oczekiwanie na odjazd w Krościenku
Ponieważ nie zanosiło się na to, że pociąg prędko odjedzie, postanowiliśmy dłużej tu nie czekać. Podążyliśmy w kierunku drugiej bieszczadzkiej linii, na spotkanie osobowego z Łupkowa do Zagórza. W międzyczasie mgła opadła i rozpoczął się całkiem ładny dzień. Trzeba przyznać, że krajobraz okolic linii Zagórz - Krościenko wyglądał zupełnie inaczej, niż jak jechaliśmy tędy w drugą stronę. Nie było już mgły i odsłoniły się piękne widoki. Aby skrócić sobie drogę postanowiliśmy nie jechać przez Zagórz, ale z Leska przedostaliśmy się na drugi brzeg Sanu do Huzeli, skąd pojechaliśmy na skróty do Tarnawy. O ile rzeczywiście zaoszczędziliśmy trochę kilometrów to na pewno nie zaoszczędziliśmy na czasie, ponieważ droga była dziurawa i nie dało się jechać szybciej niż 40 km/h. W Tarnawie Dolnej włączyliśmy się na drogę nr 892 Zagórz - Komańcza, która biegnie równolegle do linii kolejowej. Jedyny odcinek, gdzie przebieg drogi nie pokrywa się z przebiegiem toru, to odcinek Czaszyn - Szczawne Kulaszne. Linia kolejowa biegnie doliną rzeki Osławy, a droga idzie na skróty po zboczu, po czym malowniczymi serpentynami schodzi do stacji Szczawne Kulaszne. Jazda cały czas wzdłuż torów jest niemożliwa z powodu braku drogi między Czaszynem a Morochowem. Zjechaliśmy drogą nr 892 do stacji Szczawne Kulaszne. Jako że do przyjazdu pociągu było jeszcze 20 minut, postanowiliśmy podjechać jeden przystanek dalej do Rzepedzi. Poczekaliśmy 10 minut, dróżniczka opuściła szlabany na przejeździe i nadjechał pociąg osobowy do Zagórza. Skład to SU42-511 z jedną przedziałową dwójką, w niej 6 osób.
SU42-511 z pociągiem osobowym z Łupkowa
do Zagórza dojeżdża do Rzepedzi
Pociąg ruszył z przystanku, a my za nim. Kolejne zdjęcia wykonaliśmy na przejeździe i na wjeździe do stacji Szczawne Kulaszne.
Na szlaku między Rzepedzią a Szczawnem
Kulasznem

Wjazd na stację Szczawne Kulaszne
Kawałek dalej zatrzymaliśmy się za serpentynami w Kulasznem w celu uwiecznienia osobliwego przystanku PKS. Za miejsce siedzące pod wiatą służy tam ...stara wersalka ;)). Następne miejsce, gdzie stanęliśmy na zdjęcia było przed Czaszynem. Roztaczał się stąd piękny widok na dolinę Osławy i na linię kolejową. Był to też jeden z najbardziej wyczekanych fotostopów. Od przyjazdu w to miejsce do przejazdu pociągu upłynęło co najmniej 10 minut.


Skład na szlaku przed Czaszynem
Po wykonaniu zdjęć ruszyliśmy dalej w stronę Zagórza robiąc zdjęcia z przejazdu przed stacją Tarnawą Dolną.
Na szlaku przed Tarnawą Dolną
Potrzymały nas jeszcze szlabany w Zagórzu i skierowaliśmy się na miejscową stację kolejową. Tam już szykował się do odjazdu pociąg pospieszny "Bieszczady" do Gliwic z lokomotywą SP32-205.
Stacja Zagórz. Pociąg pospieszny "Bieszczady"
do Gliwic z SP32-205
W maleńkiej lokomotywowni stał "polsat" 521 i jakaś inna SP32. Był też drugi z podkarpackich "pesobusów" SA103-002.
SA103-002 oczekuje na zatrudnienie
w Zagórzu
Na tutejszej stacji naszą uwagę zwrócił osobliwy szalet, którym była dziura w ziemi (i jeszcze za korzystanie z niego trzeba było płacić złotówkę). Kolejnym naszym celem była jazda na spotkanie pociągu wracającego z Chyrowa. Pomknęliśmy drogą nr 84 na stację w Uhercach. Do planowego przyjazdu pociągu została niecała godzina, więc zrobiliśmy inspekcję po terenie stacji. Na wschodniej głowicy odchodzi bocznica do kombinatu drzewnego, która niestety nie wygląda na używaną. W ogóle wszystkie tory stacji poza głównym zasadniczym są słabo przetarte. W końcu dochodzi godzina 11:50, o której pociąg planowo ma wjechać na stację. Niestety obsługa stacji poinformowała nas, że pociąg dopiero stoi na granicy i jest poddawany kontroli (granicę przekracza około 100 osób!). Panowie z obsługi stacji byli bardzo mili i cierpliwie odpowiadali na nasze pytania. Uherce są obecnie jedyną czynną stacją między Zagórzem a Krościenkiem. Czasem w zimie otwierane są Ustrzyki Dolne. Na szlaku Uherce - Ustrzyki Dolne szlakowa wynosi 30 km/h i występuje tam aż 16 ograniczeń do 20 km/h. Na niektórych łukach w Stefkowej główki szyn są tak pościnane, że jazda szybsza niż 20 km/h grozi wykolejeniem pociągu i katastrofą. W pociągach osobowych frekwencja istnieje praktycznie tylko między Chyrowem, a Ustrzykami Dolnymi i większość pasażerów stanowią ukraińscy handlarze. Dwugodzinne opóźnienia pociągów nie są tu ponoć niczym niezwykłym. Natomiast ruch towarowy odbywa się bardzo nieregularnie, głównie jesienią i zimą. Przyszłość linii pracownicy widzą raczej w czarnych barwach. Ponieważ nie wiedzieliśmy jak długo może potrwać odprawa celna, postanowiliśmy przejechać się w międzyczasie na przystanek Uherce Tunel. Cofnęliśmy się 2 km w stronę Zagórza do miejsca gdzie droga przechodzi nad tunelem, po czym niesamowicie dziurawym duktem zjechaliśmy do przystanku. Gdy go ujrzeliśmy, to zdziwiliśmy jaki był sens jego wybudowania. W okolicy oprócz dwóch domów nie ma dosłownie nic. Jest to typowe miejsce, gdzie Bozia w południe mówi dobranoc. Ale jak się później okaże są przystanki położone na większych odludziach. Wróciliśmy na stację w Uhercach, gdzie obsługa poinformowała nas, że pociąg jest już w Krościenku i drużyna pytała się o wolną drogę. Co prawda nim pociąg tu dojedzie upłynie jeszcze prawie godzina, ale przynajmniej już wiedzieliśmy kiedy mniej więcej możemy się go spodziewać. Postanowiliśmy poczekać tu na niego. Niektórym z nas zmęczenie po nieprzespanej nocy dawało się we znaki. W końcu po jakiś 45 minutach zauważyliśmy podniesione ramię semafora wjazdowego. Zajęliśmy więc upatrzone miejsca do focenia. Czekaliśmy jeszcze z kwadrans, aż wreszcie zza zakrętu wyłonił się opóźniony 108 minut znajomy "polsat" 527 z "bonanzą" i dwiema dwójkami. W nich jakieś 7 osób.
SU42-527 z opóźnionym ponad 100 minut
osobowym Chyrów - Sanok rusza z Uherzec
Potem postanowiliśmy złapać pociąg na moście nad Sanem przed Nowym Zagórzem. Pomknęliśmy więc drogą nr 84 do pierwszych zabudowań Zagórza, gdzie skręciliśmy w boczną drogę, która zaprowadziła nas pod semafor wjazdowy do Nowego Zagórza, skąd był kawałeczek na piechotę do mostu. Obok głównego toru przez przejazd przechodziły trzy zarośnięte, zaasfaltowane i częściowo rozkradzione tory (zapewne kolejna bocznica do kombinatu drzewnego). Podeszliśmy jak najbliżej mostu na Sanie i poczekaliśmy. Po chwili pociąg przejechał po moście, ale zaraz potem stanął pod semaforem.
Na moście na Sanie przed Nowym Zagórzem

Skład oczekuje na wjazd do Nowego Zagórza
Postanowiliśmy to wykorzystać i złapać go jeszcze na moście na Osławie. Niestety szukanie drogi "na czuja" nie powiodło się. Ostatecznie cofnęliśmy się na krajówkę nr 84, przejechaliśmy Osławę i skręciliśmy w stronę mostu kolejowego, ale spóźniliśmy się. Pociąg przejechał tuż przed naszym przejazdem (jego opóźnienie w Sanoku wynosiło już prawie 2 godziny). Przenieśliśmy się na stację w Zagórzu, ponieważ wkrótce miały zjawić się "Bieszczady" z Gliwic. Wcześniej jednak przyjechała osobówka z Jasła (SU42-508 + dwie zdeklasowane jedynki).
SU42-508 z pociągiem osobowym z Jasła
wjeżdża do Zagórza
Zauważyliśmy, że na stacji pojawił się skład towarowy oraz "rumun" ST43-116. Mieliśmy nadzieję, że wkrótce to pojedzie to na Łupków. Poszliśmy więc zasięgnąć informacji u dyżurnej ruchu. Bardzo miła pani poinformowała nas, że skład ten pojedzie do Łupkowa już ...jutro o 8:04 ;/. Niestety to przekreśliło nasze nadzieje na upolowanie jakiegoś brutta. Na dodatek podczas robienia zdjęć zostaliśmy upomniani przez sokistę, który powiedział że możemy robić zdjęcia tylko z peronu, inaczej musimy mieć zezwolenie. Tymczasem zbliżał się popołudniowy szczyt. Do odjazdu przygotowywały się osobówki do Jasła (SU42-508+B+Bh) i do Łupkowa (SU42-511+B). W pociągu do Łupkowa siedziało już kilkanaście osób. O 15:11 miały przyjechać "Bieszczady", a zaraz potem miał wyruszyć osobowy do Jasła. Ale nagle zauważyliśmy, że pociąg do Jasła dostał wolną drogę, a to oznacza, że "Bieszczady" mają spóźnienie. Ponieważ nie chcieliśmy wpaść znów w konflikt z sokistami zdecydowaliśmy zafocić "Bieszczady" kilometr wcześniej, w Nowym Zagórzu. Tym bardziej, że 10 minut po nich jedzie osobowy do Chyrowa, który nie przejeżdża przez Zagórz. W Nowym Zagórzu znajdują się tory postojowe dla składów pasażerskich. Stoją tam zarówno wagony mające właśnie obrządzanie, jak i wagony odstawione (m.in. trzy bipy). W oddali pod semaforem wyjazdowym stał osobowy do Jasła, a w drugą stronę nadjechały opóźnione "Bieszczady" prowadzone przez SU42-533.
SU42-533 z pociągiem pospiesznym
"Bieszczady" z Gliwic do Zagórza mija
stację Nowy Zagórz
Skoro "Bieszczady" mają spóźnienie, to zapewne Chyrów również będzie opóźniony. Toteż postanowiliśmy wrócić do Zagórza aby zdążyć na odjazd pociągu do Łupkowa. Minęliśmy Zagórz i Tarnawę Dolną, dopiero w Czaszynie zjechaliśmy na stację kolejową. Frekwencja w pociągu do Łupkowa - około 30% (niemal w każdym przedziale ktoś jechał).
SU42-511 z pociągiem osobowym z Zagórza
do Łupkowa na przystanku w Czaszynie
Następnie wróciliśmy na drogę nr 892 i pomknęliśmy na stację Szczawne Kulaszne, gdzie poczekaliśmy kilka minut do przyjazdu pociągu. Jest to jedna z dwóch czynnych stacji na tej linii (drugą jest Komańcza), oba tory dość intensywnie jeżdżone.
Stacja Szczawne Kulaszne
Ścigając poranny pociąg z Łupkowa wypatrzyliśmy kolejny ciekawy motyw do zdjęć na łuku przed Rzepedzią. Ponieważ oświetlenie było idealne, to nie mogliśmy sobie odmówić fotek w tym miejscu.

Na szlaku przed Rzepedzią
Po drodze denerwował nas autobus PKS do Maniowa, który cały czas jechał przed nami i mieliśmy ogromne problemy z jego wyprzedzeniem. A jak już udało nam się go wyprzedzić, to na najbliższym fotostopie on nas znów wymijał i ponownie musieliśmy za nim się wlec. Na przejeździe koło przystanku w Rzepedzi zatrzymały nas szlabany, więc wykorzystaliśmy to na kolejne fotki pociągu.
Postój na przystanku w Rzepedzi
Podjechaliśmy następnie pod przystanek Komańcza Letnisko, gdzie wdrapaliśmy się na peron w celu wykonania zdjęć.
Przystanek Komańcza Letnisko
Na stację Komańcza nie wjeżdżaliśmy, ale za to sfociliśmy pociąg kawałeczek dalej na ładnym moście nad potokiem Barbarka i drogą do Dukli.
Skład na moście w Komańczy
Potem ruszyliśmy drogą nr 897 w kierunku Nowego Łupkowa. Stan nawierzchni wyraźnie się pogorszył, ale za to odsłaniały się coraz ładniejsze widoki. Kolejny postój zrobiliśmy przed przystankiem Osławica. Przystanek ten leży praktycznie w szczerym polu i nie ma nawet dojazdu do niego. Wieś Osławica została zlikwidowana przez UPA i pociąg zatrzymuje się tam praktycznie bez celu. W okolicy tego przystanku znajduje się tylko bacówka i dwa gospodarstwa. Ale za to w tym miejscu linia kolejowa obfitowała w wiele malowniczych motywów fotograficznych, których nie mogliśmy sobie odpuścić.
Na łukach przed Osławicą
Stąd jazda do Nowego Łupkowa nie zajęła nam dużo czasu. Tamtejsza stacja była niegdyś główną stacją przeładunkową między PKP, a Bieszczadzką Kolejką Leśną. Odpuściliśmy sobie fotostop na tej stacji, ponieważ chcieliśmy zdążyć na czas do Łupkowa. Odtąd rozpoczął się najtrudniejszy odcinek dla naszej brygady. Czekały nas cztery kilometry jazdy kamienistą drogą gruntową, cały czas obawiając się czy nie zostaniemy zatrzymani przez Straż Graniczną, albo czy nie wjedziemy na teren miejscowego zakładu karnego. Szczęśliwie dojechaliśmy na miejsce bez żadnych przygód. Stacja Łupków leży na kompletnym odludziu. W okolicy stacji nie ma absolutnie żadnych zabudowań (wieś Łupków nie istnieje, także została zlikwidowana przez UPA). Na stacji stał już słowacki wagon motorowy 810-354 do Humennego. Kilka osób czekało już na przyjazd polskiego pociągu, który zjawił się 5 minut po czasie. Do Łupkowa przyjechało nim parę osób, które przesiadły się na "motoraczka" do Humennego.
Pociąg z Zagórza kończy bieg w Łupkowie

Słowacki wagon motorowy 810 354 jako
pociąg osobowy do Humennego


Szczyt popołudniowy w Łupkowie
"Polsat" natychmiast rozpoczął oblot wagonu, co zajęło dokładnie 10 minut. A więc w drugą stronę pociąg odjechał również z pięciominutowym opóźnieniem. Tuż przed odjazdem składu do Zagórza ruszyliśmy w drogę powrotną. Ze względu na fatalny stan drogi pociąg dość szybko nas wyprzedził. Udało się go dogonić dopiero w Osławicy.
Powrotny pociąg z Łupkowa do Zagórza
w Osławicy
Słonce już powoli chyliło się ku zachodowi, więc liczba fotostopów była już zdecydowanie mniejsza niż w drugą stronę.
W ostatnich promieniach słońca pociąg
mija Rzepedź
Od stacji Szczawne Kulaszne nie jechaliśmy już w stronę Zagórza, lecz postanowiliśmy zaliczyć nie odwiedzany jeszcze odcinek do Morochowa. Pojechaliśmy drogą na Rymanów, a później skręciliśmy w lokalną drogę na Morochów.
Okolice przystanku Wysoczany
Za przystankiem Wysoczany znaleźliśmy kolejny bardzo malowniczy motyw do zdjęć. Jest tu jeden z najwęższych odcinków doliny Osławy i linia kolejowa, droga oraz rzeka biegną bardzo blisko siebie. Na tym odcinku droga jest strasznie wąska i wyminięcie samochodu z naprzeciwka mogłoby być problemem.
W dolinie Osławy między Wysoczanami
a Mokrym Małopolskim
Kawałek dalej znajduje się zdegradowana stacyjka Mokre Małopolskie.
Mokre Małopolskie
Ostatni pożegnalny fotostop odbył się przed przystankiem Morochów, dalej nie ma drogi biegnącej wzdłuż torów.
 

Pożegnalne zdjęcia pociągu w Morochowie
Pożegnaliśmy się z pociągiem i zaczęliśmy się powoli kierować w stronę domu. Chcieliśmy pojechać drogą przez Niebieszczany i Markowce do Pisarowców, gdzie planowaliśmy włączyć się na drogę nr 28. Niestety uniemożliwił nam to podmyty most na Sanoczku w Markowcach (nie było żadnych znaków "objazd"). Musieliśmy pojechać okrężną drogą przez Sanok Dąbrówkę. Jadąc już drogą nr 28 postanowiliśmy "zboczyć" nieco w Miejscu Piastowym w stronę Rzeszowa, aby zaglądnąć na stację Targowiska. Świecące semafory kształtowe o zmierzchu bardzo nas urzekły i wykonaliśmy tam krótką sesję zdjęciową.
Stacja Targowiska o zmierzchu
Gdy już nacieszyliśmy się widokiem świecących kształtówek, wróciliśmy z powrotem do Miejsca Piastowego, po czym zajechaliśmy do Krosna na krótki postój. Podczas pobytu w tym mieście wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że jest to jedno z najbardziej "zapyziałych" byłych miast wojewódzkich (bez urazy dla mieszkańców tego miasta). Jednym z dowodów podtrzymujących nasze zdanie, jest fakt że jedynym miejscem w Krośnie, gdzie toczy się życie nocne jest McDonald. Było już po godzinie 20, więc zdecydowaliśmy jeszcze zajechać na krośnieńską stację w celu złapania "Wetliny" do Warszawy Wschodniej. Bez większych trudności odnaleźliśmy stację kolejową. Gdy weszliśmy na peron, to od strony Zagórza rozległ się kilka razy odgłos syreny niskotonowej, niespotykanej w "polsatach". W związku z czym byliśmy pewni, że jedzie SP32. I faktycznie, po chwili w perony wjechał pociąg pospieszny do Warszawy w składzie SP32-205+B+B+A+A+B+B. Wsiadło tu do niego około 20 osób. "Wetlina" jest obecnie jedynym całorocznym pociągiem pospiesznym jadącym w Bieszczady i w wakacyjne weekendy prowadzi także kuszetkę. Wykonaliśmy parę nocnych fotek "Wetliny".
SP32-205 z pociągiem pospiesznym "Wetlina"
z Zagórza do Warszawy podczas postoju
w Krośnie
I były to ostatnie zdjęcia w dniu dzisiejszym. Wsiedliśmy w naszą brygadę i pojechaliśmy już prosto do Krakowa, gdzie byliśmy po 23. Ogólnie wyprawa, choć niezwykle męcząca, była bardzo udana. Wszyscy byliśmy zadowoleni ze zdjęć i po raz kolejny potwierdziła się opinia, że gonienie pociągów samochodem jest rewelacyjnym pomysłem. Zapowiadane są już kolejne imprezy tego typu. Natomiast co do dwóch bieszczadzkich linii, które mieliśmy przyjemność dziś odwiedzić, to obie są niezwykle malownicze i obfitują w wiele ciekawych plenerów fotograficznych. Niestety ich przyszłość nie jest zbyt optymistyczna. W końcu jedna linia, gdzie pociągi notorycznie spóźniają się 2 godziny i druga linia, gdzie pociągi kursują 5 miesięcy w roku i 3 razy na tydzień po prostu nie mają prawa się utrzymać. Na szczęście mimo tych utrudnień linie te są dość popularne wśród turystów także zza granicy, więc jest jakaś szansa, że jeszcze będziemy mogli oglądać pociągi na tych trasach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz