wtorek, 24 marca 2020

2020-02-02 Kryniczanka A.D. 2020


Linię kolejową do Krynicy od dziecka darzę dużym sentymentem, którego korzenie sięgają początku lat 90-tych. Wówczas z klasą z podstawówki byłem na zielonej szkole w Żegiestowie. Kręta górska linia biegnąca wzdłuż Popradu, za którym było już obce terytorium strzeżone wrogimi tablicami „Granica państwa, przekraczanie zabronione”, tunel w Żegiestowie, odstawione parowozy w Andrzejówce, wszystko to wywarło na mnie duże wrażenie. Kolej miała duży udział w tym wyjeździe, ponieważ przyjechaliśmy tam z Krakowa pociągiem, mieliśmy wycieczkę również pociągiem do Krynicy, oraz sam pensjonat mieliśmy tuż przy linii kolejowej.

Po latach, jak jeżdżę z Marcinem na zdjęcia, staramy się przynajmniej raz w roku odwiedzić kryniczankę. Dodatkowo była ona również celem moich dwóch ostatnich wyjazdów na wakacyjny urlop. Oferta przewozowa po latach kryzysu jaki nastąpił po powodzi w 2010 r. odbiła się od dna. Obecnie Piwniczna i Muszyna posiadają całkiem bogatą ofertę połączeń regionalnych, a od grudnia 2019 r. także PKP Intercity rozszerzyło siatkę połączeń wprowadzając po raz pierwszy od wielu lat codzienne pociągi do Krynicy. Chociaż o składach z wagonami sypialnymi i kuszetkami możemy na razie zapomnieć. Kolejną ubiegłoroczną nowością było wznowienie sezonowych przewozów pasażerskich z Muszyny na Słowację. Ruch towarowy na linii nr 96 również jest spory. Co prawda poczciwe „sputniki” ET21 kojarzone głównie z tą linią odeszły już do historii, ale jeżdżą „jamniki”, zarówno polskie ET41, jak i słowackie serii 131, a także „skody” Lotosu czy Dragony Freightleinera.

Korzystając z dobrodziejstwa inwentarza, w jakie obfituje kryniczanka postanowiliśmy odwiedzić ją z Marcinem w niedzielę 2 lutego. Wyruszyliśmy z Krakowa około godziny 6. Pogoda paskudna, ponuro i deszczowo. Zanim obraliśmy kierunek na Muszynę, skierowaliśmy się najpierw na linię nr 108, aby udokumentować powrót pociągów PKP Intercity do Zagórza. Z powodu braku lokomotyw spalinowych, spółka przez 2 lata na tej trasie zlecała przewozy przewoźnikowi SKPL. Od grudnia 2019 r. PKP IC uznało, że sytuacja z dieslami się na tyle ustabilizowała, że mogą tę trasę obsługiwać samodzielnie.

Autostradą A4 pojechaliśmy do Wierzchosławic, skąd skierowaliśmy się drogami wojewódzkimi przez Zakliczyn i Gromnik do Ciężkowic. W Stróżach w tym czasie zameldował się już TLK „Pogórze” z Wrocławia, który dzieli się tu na część do Krynicy i Zagórza. My na tę drugą grupę postanowiliśmy się zaczaić w okolicach Woli Łużańskiej. Parametr był wyjątkowo nikczemny. Wczesna godzina w połączeniu z parszywą aurą nie dawała szans na zrobienie dobrego zdjęcia. Na dodatek linia jest tu świeżo po remoncie, a co za tym idzie szlakowa przyzwoita. Na szczęście coś tam wyszło. Skład prowadziła SU160-003 a na haku standardowo jak na tą trasę 2 pudła z mizerną frekwencją.
SU160-003 z pociągiem TLK "Pogórze"
z Wrocławia do Zagórza mija Wolę Łużańską
Następnie postanowiliśmy w miarę najkrótszą drogą przemieścić się do Krynicy. Lokalne drogi zaprowadziły nas do Gorlic, skąd krajówką przemieściliśmy się do Ropy, a następnie lokalnymi drogami na południe. Przemieszczaliśmy się przez urokliwe wsie Beskidu Niskiego zatrzymując się na zdjęcia starej zabudowy czy kapliczek. Stopniowo zaczęło się pojawiać coraz więcej śniegu. Gdy z Banicy chcieliśmy skręcić w drogę w kierunku Mochnaczki Wyżnej, natrafiliśmy na znak zakazu ruchu z tablicą „droga nieutrzymywana w okresie zimowym”. Postanowiliśmy jednak zaryzykować i skorzystać z niej. Od razu poznaliśmy przyczynę postawienia tej tablicy. Droga jest poprowadzona otwartą przestrzenią i utrzymywanie jej zimą byłoby syzyfową pracą. Pomimo niewielkiej ilości śniegu co chwilę natrafialiśmy na jego pryzmy nawiane przez wiatr. Początkowo przebijaliśmy się przez nie bez problemów. Jednakże pod sam koniec, gdy już widzieliśmy skrzyżowanie z inną ważniejszą drogą, wpadliśmy w taką zaspę, że utknęliśmy na dobre kręcąc kołami w miejscu. Szczęściem w nieszczęściu było to, że tuż obok było gospodarstwo, gdzie najpierw poszliśmy pożyczyć łopatę na ratunek. A gdy to nie pomagało, gospodarz wyjechał ciągnikiem i wyratował nas z opresji. Podziękowaliśmy i z ulgą ruszyliśmy w dalszą drogę. Aż strach pomyśleć co by było, gdybyśmy utknęli gdzieś w szczerym polu. Wyjechaliśmy na krajówkę nr 75 w Mochnaczce Wyżnej, po czym skierowaliśmy się do Tylicza, a następnie na spotkanie z linią kolejową w Powroźniku. W Muszynie zameldowała się w tym czasie krynicka grupa pociągu TLK „Pogórze”, więc trzeba było się zdecydować nad wyborem motywu. Tym razem odpuściliśmy sobie oklepane miejscówki z drogi i korzystając z mojej znajomości tych terenów nabytej w wakacje, wyjechaliśmy na górkę na pograniczu Powroźnika i Muszyny. W tym czasie też przestał padać deszcz i momentami zaczęło nawet przebijać się słońce. „Pogórze” przyjechało zestawione z EP07-312 i dwóch wagonów. Niestety póki co wszystkie składy PKP IC do Krynicy to takie dwuwagonowe kuśtyki. Ale ważne, że kursują one codziennie, a nie przez 60 dni w roku.
 
EP07-312 z TLK "Pogórze" z Wrocławia
do Krynicy na szlaku Muszyna - Powroźnik
 
Tymczasem czekały na nas kolejne atrakcje. Do Muszyny zbliżała się „Jaworzyna” Polregio, na którą oczekiwał już słowacki wagon motorowy do Popradu. A my skierowaliśmy się na kolejną miejscówkę obczajoną przeze mnie na zeszłorocznym urlopie. Krętą drogą z płyt betonowych wyjechaliśmy na wysoki pagór, skąd roztaczał się piękny widok na miasto. Przy dobrej widoczności widać stąd nawet Tatry. My zaś wypatrzyliśmy na stacji inny rarytas w postaci Dragona Freightleinera z bruttem. Wykonaliśmy zdjęcia „Jaworzyny” wjeżdżającej do miasta,

EN57-840 jako "Jaworzyna" z Krakowa do
Krynicy wjeżdża do Muszyny
 
a następnie czym prędzej zjechaliśmy do centrum i ruszyliśmy w kierunku Leluchowa upolować szynobus do Popradu. Przejeżdżając koło stacji wypatrzyliśmy na niej dwa brutta. Dragon stał ustawiony do wyjazdu w kierunku Nowego Sącza, a w kierunku granicy oczekiwał skład ze słowackim jamnikiem serii 131. Po raz kolejny bazując na mojej znajomości okolicy z wakacji udaliśmy się w okolice leśniczówki Majdan, gdzie znajduje się klimatyczny przejazd drogowy. Tu uwieczniliśmy słowacki wagon motorowy serii 840 zmierzający do Popradu.
840 001-4 jako pociąg z Muszyny do Popradu
minął przed chwilą przystanek Muszyna Poprad
Następnie czym prędzej wróciliśmy na stację w Muszynie sprawdzić czy w międzyczasie Dragon nam nie zwiał. Okazało się że stało się tak jak się obawialiśmy. W trakcie gdy my czekaliśmy na szynobus do Popradu, Dragon został wyprawiony w kierunku Nowego Sącza. Nie tracąc nadziei ruszyliśmy za nim w pościg. Po dotarciu do Żegiestowa oczom naszym ukazały się opadnięte szlabany na przejeździe przez boczną drogę. No to od razu zjechaliśmy na pobocze i obstawialiśmy czy może wyprzedziliśmy Dragona, kiedy on jechał tunelem, czy może miał w Żegiestowie krzyżowanie z innym bruttem. Okazało się, że prawdziwa była ta druga opcja, gdyż zza łuku zaraz wyłonił się ET41-137 ze składem cystern do przewozu gazu.

ET41-137 ze składem gazówek mija Żegiestów


No to dobra nasza, w takim razie Dragon nie może być daleko. Ruszyliśmy w dalszą drogę i dogoniliśmy go jak wyjeżdżał ze stacji w Żegiestowie. Mając go już praktycznie w garści zastanawialiśmy, gdzie go tu ustrzelić. Zaplanowaliśmy, że z Popradem koło kamieniołomu w Wierchomli. Najpierw jednak musieliśmy pokonać „złośliwy” przejazd w Zubrzyku ze szlabanami opuszczanymi z dużym wyprzedzeniem. Na wszelki wypadek daliśmy więc znów gaz do dechy. Przejazd zdążyliśmy pokonać w porę, ale w ostatniej chwili zmieniliśmy plany co do miejscówki wybierając łuk w Zubrzyku. Przyczyną było to, że momentami przebijało się słońce, a motyw w Wierchomli o tej porze był niekorzystny do kąta padania jego promieni.
E6ACTd-105 z bruttem mija Zubrzyk
 
 Po wykonaniu dobrych zdjęć ruszyliśmy dalej do Piwnicznej. Tam z kolei chcieliśmy złapać brutto z mostu na Popradzie w centrum miasta. Okazało się jednak, że prędko się go tu nie doczekamy. Dyżurny ruchu z Piwnicznej postanowił bowiem przytrzymać Dragona i wpierw wypuścić osobówkę do Nowego Sącza, która z kolei w Rytrze będzie miała krzyża ze zmierzającą z Krakowa „Doliną Popradu” Kolei Małopolskich. W związku z powyższym zmieniliśmy miejscówkę na taką bardziej pod Acatusa EN99. Szybko znaleźliśmy takową z ulicy Kościuszki. Była tam akurat przerwa między krzakami z widokiem na kościół w Piwnicznej. Wpasowaliśmy w nią elegancko EN99-001 zmierzającego w kierunku Nowego Sącza.
EN99-001 rusza z Piwnicznej jako osobowy
do Nowego Sącza
 
Następnie wyjechaliśmy na spotkanie „Dolinie Popradu”, która w niedziele zestawiana jest z dwóch czteroczłonowych Impulsów. Jest to więc najdłuższy skład pasażerski na tej linii. Kuśtyki PKP IC wyglądają przy nim jak karykatury pociągów. Tym razem brak czasu nie pozwolił na bardziej wyszukany motyw i złapaliśmy Impulsy na znanej miejscówce przed przystankiem w Młodowie.
EN78-005+007 jako "Dolina Popradu"
z Krakowa do Krynicy wjeżdżają do Młodowa
 
Potem cofnęliśmy się do Piwnicznej, gdyż wnet w dalszą drogę ruszy Dragon. Ustawiliśmy się na wcześniej zaplanowanej dla niego miejscówce z mostu na Popradzie, jednakże wyjazd pociągu nastąpił w mocno niesprzyjającej aurze.
E6ACTd-105 po przepuszczeniu dwóch
osobówek ruszył ze stacji w Piwnicznej
 
Ale w nagrodę zaraz potem wyszło słońce i wypogodziło się na dobre. Mieliśmy szansę złapać Dragona jeszcze w Starym Sączu, lecz droga zaczęła być pełna niedzielnych kierowców wracających z ferii, więc woleliśmy nie szaleć. Korzystając z chwili przerwy między pociągami zajechaliśmy na rynek w Starym Sączu upolować jednego z nowych MANów z MPK Nowy Sącz.

MAN NL293 #153 z MPK Nowy Sącz
na Rynku w Starym Sączu
Zbliżała się pora, kiedy w Rytrze miały spotkać się na mijance dwie TLKi: „Małopolska” z Krynicy i „Malinowski” z Warszawy. Tu dla odmiany postanowiliśmy wykorzystać jedną z miejscówek, jakie obczaiłem podczas urlopu z roku 2018. Skręciliśmy w drogę do Roztoki Ryterskiej, a następnie kolejną boczną drogą wyjechaliśmy do przysiółka, skąd roztaczał się piękny widok na szlak w kierunku Barcic. Najpierw upolowaliśmy na nim „Malinowskiego”, a chwilę później „Małopolskę”.
EU07-353 z TLK "Malinowski" na pomiędzy
Barcicami a Rytrem
EP07-312 z TLK "Małopolska" z Krynicy
do Gdyni
 
 Potem od strony Nowego Sącza nastała dłuższa przerwa między pociągami pasażerskimi, za to od Krynicy jechała w naszym kierunku osobówka. Postanowiliśmy przeciąć jej drogę w Wierchomli, na urokliwym odcinku przy kamieniołomie.
EN57-840 jako osobowy z Krynicy do Tarnowa
hamuje przed przystankiem Wierchomla Wielka
 
Ruszyliśmy kawałek za nią w pościg. Mając na uwadze, że słońce już zakończyło współpracę na dzisiaj, nie szukaliśmy nowego motywu, lecz wykorzystaliśmy znaną i lubianą prostą w Młodowie.
Osobowy z Krynicy do Tarnowa ruszył
z przystanku Młodów
 
Tymczasem z Krynicy wyruszyła już „Dolina Popradu”, którą postanowiliśmy upolować w okolicach Żegiestowa. Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy dla niej w miarę dobre miejsce, gdzie zmieścił się bez problemu cały skład Impulsów. Pociąg ten cieszy się w niedziele dużą popularnością, więc podwójny skład jest tu jak najbardziej zasadny.
EN78-007+005 jako "Dolina Popradu"
z Krynicy do Krakowa na szlaku za Żegiestowem
 
Parametr się już pomału pogarszał, ale w programie zostały jeszcze dwa pociągi TLK: powrotny „Malinowski” z Krynicy oraz „Małopolska” z Gdyni. Mieliśmy ambitny plan złapać tego pierwszego w Muszynie, a potem śmignąć na skróty do Grybowa na drugiego. „Malinowskiego” udało się złapać zgodnie z planem,

EU07-353 z TLK "Malinowski" ruszył
z przystanku Muszyna Zdrój

jednak mieliśmy obawy czy uda się zdążyć na „Małopolskę”. Przebijanie się przez Krynicę zajęło nam dużo czasu z powodu dużej liczby pieszych. Na dodatek drogą do Grybowa jechaliśmy w peletonie niedzielnych kierowców wracających z ferii. Wjeżdżając do miasta widzieliśmy w oddali „Małopolskę” pokonującą most nad Białą. Ma ona jednak przed sobą do pokonania pętlę grybowską, więc niespiesznie podążyliśmy do Ptaszkowej, gdzie złapaliśmy ją na spokojnie na wjeździe do stacji. Prowadziła ją Cargowska EU07-1522 a w dwóch wagonach całkiem ładna frekwencja.

EU07-1522 z TLK "Małopolska" z Gdyni do
Krynicy mija Ptaszkową

I to już by było tyle na dzień dzisiejszy. Lokalnymi drogami podążyliśmy na północ przez Korzenną, Gródek nad Dunajcem i Zakliczyn do Wierzchosławic, skąd śmignęliśmy autobaną do Krakowa. Wyprawę zakończyliśmy około godziny 18.
 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz