Nie minął tydzień od owocnej wyprawy do Sieniawy, a
już za mną kolejna wyprawa na zdjęcia kolejowe. Tym razem wybrałem się autem z
Marcinem, kolegą z którym już od 15 lat najczęściej jeżdżę na ekspedycje
fotograficzne. Pierwotnie naszym celem miała być linia zakopiańska, ale
ostatecznie główny nacisk położyliśmy na linię Sucha Beskidzka – Żywiec. Przyszłość
tej trasy jeszcze kilka lat temu była bardzo niepewna, ale obecnie pomału
zaczyna się odradzać. Wprawdzie oferta pociągów osobowych jest na niej
symboliczna i ogranicza się do kursów piątkowo-niedzielnych. Jednakże ze
względu na liczne prace remontowe w obrębie węzła krakowskiego, linia została
doceniona przez PKP Intercity, które skierowało na nią 2 pary swoich
pociągów. Dodatkowo sezonowo obsługiwana jest przez Koleje Śląskie kursujące w
relacji Katowice – Zakopane.
Wyprawę zaplanowaliśmy na czwartek
13 lutego i wystartowaliśmy o 7 rano. Mimo że była ona ukierunkowana na kolej,
zaczęliśmy od akcentu komunikacyjnego. Zaglądnęliśmy do Sidziny, gdzie Miasto
Kraków kilka dni wcześniej zmieniło ofertę autobusową. Linia nr 166 łącząca to
osiedle z Łagiewnikami została ograniczona do kilku kursów szczytowych, a w
zamian uruchomiona została nowa linia 156 kursująca do najbliższego węzła
przesiadkowego Czerwone Maki. Komentarz na temat uruchomienia tej linii został
przez Marcina przedstawiony w najnowszym artykule na jego stronie klub428.pl .
Punktualność linii była żadna. Ze względu na korki na ulicy Skotnickiej,
autobus dotarł na pętlę w Sidzinie już po godzinie odjazdu w kierunku
Czerwonych Maków.
Solaris U12 #DU325 linii 156 zbliża się do pętli w Sidzinie |
Po wykonaniu dokumentacyjnych zdjęć
ruszyliśmy drogą przez Brzyczynę do Gaja, gdzie wskoczyliśmy na zakopiankę.
Jako że najbliższego pociągu pomiędzy Żywcem a Suchą Beskidzką mieliśmy kilka
godzin, postanowiliśmy wcześniej upolować coś na linii Kraków – Zakopane.
Akurat zmierzał nią pociąg „Kasprowy” Polregio, któremu zdecydowaliśmy się
przeciąć drogę w Bystrej Podhalańskiej. Śniegu ubyło w porównaniu z moją
sobotnią wyprawą do Sieniawy, ale trochę się go uchowało. Zjechaliśmy z
zakopianki w Naprawie i przez Jordanów dotarliśmy do Bystrej
Podhalańskiej. Skręciliśmy w jedną z bocznych dróżek prowadzącą w kierunku szlaku
do Jordanowa. Mając dużą rezerwę czasową znaleźliśmy zadowalającą nas
miejscówkę na łące nieopodal meandrującej Skawy. W obsłudze „Kasprowego”
zjawiła się „Edyta” ED72-010.
"Kasprowy" na szlaku pomiędzy Bystrą Podhalańską a Jordanowem |
Do pociągu od strony Żywca wciąż było
sporo czasu, więc wcześniej w planach mieliśmy jeszcze jeden pociąg od Krakowa,
mianowicie EIC „Tatry”. Jako miejscówkę do wykonania zdjęcia wybraliśmy
przysiółek Zarębki położony nad Jeziorem Mucharskim. Skierowaliśmy się więc do
Osielca, gdzie włączyliśmy się na drogę krajową nr 28, a następnie przez
Maków Podhalański dotarliśmy do Zembrzyc. Nie wjeżdżając do centrum wsi
skierowaliśmy się stromą (i nadgryzioną osuwiskami) drogą do przysiółka
Zarębki. Widok jest stąd piękny na jezioro i linię kolejową, ale mieszkać tu
bym nie chciał. Nic tu nie ma, dostanie się stąd do najbliższego sklepu lub
przystanku jest prawdziwą wyprawą. A samo jezioro mimo że od rozpoczęcia jego
budowy stuknęło już dawno 30 lat, dalej nie przypomina jeziora. Zaczęto już je
napełniać, ale ponoć na skutek nie zabezpieczenia osuwisk na brzegach, proces
został przerwany. Obiekt został już nawet przez nas ochrzczony jako „jezioro
wstydu”. Po kilkunastu minutach oczekiwania nadjechał ekspres „Tatry”. Z racji
środka tygodnia skład pociągu nie był tak okazały jak w sobotę. Liczył „tylko”
8 wagonów i ciągnęła go jedna lokomotywa (EU07-092).
EIC "Tatry" jedzie wzdłuż "Jeziora" Mucharskiego |
Tymczasem z Żywca ruszył już ku nam
TLK „Oscypek” relacji (Warszawa) Katowice – Zakopane. Skierowaliśmy się więc
czym prędzej do Suchej Beskidzkiej i dalej na zachód. W Lachowicach
mieliśmy dobry czas, więc postanowiliśmy „Oscypka” upolować w Kurowie Suskim.
Zaparkowaliśmy przy przystanku i ruszyliśmy na pobliską łąkę w poszukiwaniu
motywu. Szybko znaleźliśmy satysfakcjonującą nas miejscówkę, jednakże
ładniejszy widok był w kierunku Suchej Beskidzkiej. Zdecydowaliśmy więc że jak
będziemy gonić pociąg w przeciwnym kierunku, również tu zaglądniemy.
Słychać było, że „Oscypek” już się zbliża, jednakże niepokoiło nas, że czyste
do tej pory niebo zaczęły przesłaniać chmury. Byliśmy przekonani, iż pociąg
zdąży się pojawić przed dużą chmurą, ale się przeliczyliśmy.
EP07-390 z pociągiem TLK "Oscypek" mija przystanek Kurów Suski |
Niskie prędkości
sprawiły, że od momentu kiedy pociąg zacznie być słyszalny do chwili pokazania
się, mija dobrych kilka minut. Na dodatek gonienie składu pokrzyżował fakt, że
Marcin zgubił telefon i parę minut straciliśmy na poszukiwaniu. Ale
najważniejsze, że zguba się znalazła. „Oscypka” dogoniliśmy w Lachowicach, ale
i tak musieliśmy odstać swoje pod szlabanem na przejeździe w Stryszawie. Udało
się go jeszcze dorwać na pograniczu Stryszawy i Suchej Beskidzkiej.
TLK "Oscypek" zbliża się do Suchej Beskidzkiej |
Następnie mieliśmy 1,5 godziny na
relaks i przerwę posiłkową. Chmury okazały się tylko chwilowe i ponownie
pokazał się bluskaj. Leniwie poszliśmy w okolice wyjazdu ze stacji, gdzie planowaliśmy
złapać TLK „Halny” z Zakopanego do Bydgoszczy. Skład zjawił się punktualnie
i zestawiony był z EP07-1022 i 4 pudeł.
TLK "Halny" z Zakopanego do Bydgoszczy mija stację Lachowice |
Następnie czmychnęliśmy na wcześniej
upatrzoną miejscówkę w Kurowie Suskim. Pomimo że „Halny” nie jechał za szybko,
kręte drogi głównie w terenie zabudowanym nie dawały nam tak dużej przewagi
czasowej. Na miejsce trafiliśmy praktycznie na styk.
"Halny" w Kurowie Suskim |
Następnie spróbowaliśmy mu
przeciąć drogę przy zlikwidowanej mijance Hucisko. Zdążyliśmy, ale praktycznie
w ostatniej chwili.
wjazd do Huciska |
Następnie przez parę kilometrów linia biegnie przez las z
dala od asfaltowych dróg. Mieliśmy więc czas, żeby zostawić pociąg nieco z
tyłu. Na kolejne zdjęcia zatrzymaliśmy się w Pewli Wielkiej.
Okolice przystanku Pewel Wielka Centrum |
Przez Jeleśnię
przemknęliśmy bez zatrzymania, ponieważ mamy tam do pokonania strzeżony
przejazd i chcieliśmy zdążyć przed zamknięciem szlabanów. Kawałek dalej we wsi
Pewel Mała jest bowiem ciekawy motyw z kościołem. Udało się dotrzeć na miejsce
z dużym wyprzedzeniem.
Motyw sakralny we w Pewli Małej |
Korzystając dalej z niskiej szlakowej, zaglądnęliśmy
jeszcze na fotki na stację Żywiec Sporysz.
Tu w obiektyw oprócz pociągu wpadły
nam także autobusy komunikacji miejskiej. Żywiec zawsze kojarzył mi się z
DABami. Te sympatyczne autobusy produkcji duńskiej odegrały znaczącą rolę w
tutejszym MZK. W ubiegłym roku jednak ich służba dobiegła końca i ustąpiły
miejsca nowym Solarisom. Poza Żywcem DABy eksploatowane były także w Gliwicach,
a do dziś kilka sztuk jeździ w Oświęcimiu. Przy stacji stały akurat 3 Solarisy,
dwa nowe zakupione w 2019 r. oraz jeden stary z 2005 r. Marcin był przekonany,
że to autobus używany kupiony z MPK Kraków, bo był bardzo podobny do wycofanych
już z ruchu naszych Solarisów U12 II generacji. Jest w tym trochę prawdy, gdyż
został on zmontowany w Krakowie, jednakże jeździ od nowości w Żywcu.
Solarisy z MZK Żywiec na pętli Fabryka Śrub |
Dodatkowo
przed obiektywy wpadł nam także jeden z 4 Neoplanów N4411 sprowadzonych jako
używane z Augsburga.
Neoplan N4411 #380 na ulicy Grunwaldzkiej |
W Żywcu „Halny” z Zakopanego do
Bydgoszczy spotyka się ze swoim imiennikiem przeciwnej relacji, którego
próbowaliśmy złapać z Jeziorem Żywieckim. Kojarzyłem bowiem stare zdjęcia
pociągów z Pietrzykowic Żywieckich z akwenem w tle. Po dotarciu na miejsce
okazało się, że drzewa urosły i jeziora nie było już widać, ale i tak
postanowiliśmy tu zaczekać. „Halny” z Bydgoszczy przyjechał prowadzony przez
EP07-374.
TLK "Halny" z Bydgoszczy do Zakopanego mija Pietrzykowice Żywieckie |
Odtąd do Suchej Beskidzkiej będziemy dotrzymywać mu towarzystwa.
Zajrzeliśmy na chwilę do McDrive`a na przekąskę, po czym obraliśmy kierunek na
Jeleśnię. Przejechaliśmy koło zajezdni MZK, z której spoglądał na nas
DABik wycofany z ruchu i zostawiony na zabytek. Myśleliśmy nad zrobieniem mu
fotki przez płot, ale zrezygnowaliśmy ponieważ w mieście są godziny szczytu i
nie chcieliśmy żeby „Halny” nam zrobił papa.
Przeprawa przez miasto poszła nam nawet
dość sprawnie, jednakże od razu wiedzieliśmy, że temu „Halnemu” nie natrzaskamy
tyle zdjęć, co poprzedniemu, ponieważ przez znaczną część trasy jedzie
niekorzystnie do słońca. Analizując kąt padania promieni w stosunku do
przebiegu linii uznaliśmy, że w miarę dobre zdjęcie powinno się udać wykonać
przed Jeleśnią. Ponieważ po drodze mieliśmy 2 przejazdy strzeżone, ruszyliśmy
tam bez zbędnej zwłoki. Na pociąg zaczekaliśmy przy przejeździe drogi
prowadzącej do lasu o wdzięcznej nazwie Kiełbasów.
"Halny" wjeżdża do Jeleśni |
Po wykonaniu dobrych
zdjęć pokusiliśmy się jeszcze o ujęcie z profilu loka pokonującego most na
Koszarawie z widokiem na Pilsko.
Na moście na Koszarawie w Jeleśni. W tle Pilsko |
Następnie pokusiliśmy się o ujęcie w Hucisku.
Na dawnej stacji Hucisko |
Na koniec planowaliśmy zatrzymać się w Lachowicach. Jest tam efektowny most nad
potokiem i drogą do Koszarawy, lecz stopień zakrzaczenia jest duży i jak na
razie nie udało się nam zrobić tu zadowalającego ujęcia. Tym razem
postanowiliśmy zaryzykować i wjechaliśmy w jedną z bocznych dróg naprzeciwko
mostu i wyjechaliśmy nią najdalej jak się dało. Coś tam wyszło, rewelacji
może nie ma ale ujdzie.
"Halny" wjeżdża do Lachowic |
Jako że nie planowaliśmy już dalej gonić pociągu,
postanowiliśmy jeszcze sprawdzić inną drogę, czy z niej widok nie byłby lepszy.
Uznaliśmy jednak że dokonaliśmy lepszego wyboru, bo z tej drugiej drogi widok
był gorszy.
Zaczęliśmy
już pomału zmierzać w stronę domu. Dogoniliśmy jeszcze pociąg
w Stryszawie, ale nie zatrzymywaliśmy się już na zdjęcia. Prosta między
Stryszawą a Suchą Beskidzką biegnąca równolegle do drogi wojewódzkiej jest
najbardziej przez nas obfoconym fragmentem odcinka Żywiec – Sucha Beskidzka.
Pierwotnie planowaliśmy jechać do Krakowa przez Sułkowice, ale w ostatniej
chwili zmieniliśmy koncepcję i skierowaliśmy się wzdłuż linii kolejowej do
Kalwarii. Dobrze, że tędy pojechaliśmy, bo obczailiśmy parę nowych ciekawych
miejscówek w Stryszowie i Stroniu, jakie pojawiły się po przeprowadzonej
rewitalizacji szlaku i wycięciu krzaków. W Brodach wskoczyliśmy na krajówkę,
którą pomknęliśmy do Krakowa kończąc tę udaną wyprawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz