środa, 18 marca 2020

2020-02-13 Pogoń za ICkami między Suchą Beskidzką a Żywcem


Nie minął tydzień od owocnej wyprawy do Sieniawy, a już za mną kolejna wyprawa na zdjęcia kolejowe. Tym razem wybrałem się autem z Marcinem, kolegą z którym już od 15 lat najczęściej jeżdżę na ekspedycje fotograficzne. Pierwotnie naszym celem miała być linia zakopiańska, ale ostatecznie główny nacisk położyliśmy na linię Sucha Beskidzka – Żywiec. Przyszłość tej trasy jeszcze kilka lat temu była bardzo niepewna, ale obecnie pomału zaczyna się odradzać. Wprawdzie oferta pociągów osobowych jest na niej symboliczna i ogranicza się do kursów piątkowo-niedzielnych. Jednakże ze względu na liczne prace remontowe w obrębie węzła krakowskiego, linia została doceniona przez PKP Intercity, które skierowało na nią 2 pary swoich pociągów. Dodatkowo sezonowo obsługiwana jest przez Koleje Śląskie kursujące w relacji Katowice – Zakopane.

            Wyprawę zaplanowaliśmy na czwartek 13 lutego i wystartowaliśmy o 7 rano. Mimo że była ona ukierunkowana na kolej, zaczęliśmy od akcentu komunikacyjnego. Zaglądnęliśmy do Sidziny, gdzie Miasto Kraków kilka dni wcześniej zmieniło ofertę autobusową. Linia nr 166 łącząca to osiedle z Łagiewnikami została ograniczona do kilku kursów szczytowych, a w zamian uruchomiona została nowa linia 156 kursująca do najbliższego węzła przesiadkowego Czerwone Maki. Komentarz na temat uruchomienia tej linii został przez Marcina przedstawiony w najnowszym artykule na jego stronie klub428.pl . Punktualność linii była żadna. Ze względu na korki na ulicy Skotnickiej, autobus dotarł na pętlę w Sidzinie już po godzinie odjazdu w kierunku Czerwonych Maków.
Solaris U12 #DU325 linii 156 zbliża się
do pętli w Sidzinie
 

            Po wykonaniu dokumentacyjnych zdjęć ruszyliśmy drogą przez Brzyczynę do Gaja, gdzie wskoczyliśmy na zakopiankę. Jako że najbliższego pociągu pomiędzy Żywcem a Suchą Beskidzką mieliśmy kilka godzin, postanowiliśmy wcześniej upolować coś na linii Kraków – Zakopane. Akurat zmierzał nią pociąg „Kasprowy” Polregio, któremu zdecydowaliśmy się przeciąć drogę w Bystrej Podhalańskiej. Śniegu ubyło w porównaniu z moją sobotnią wyprawą do Sieniawy, ale trochę się go uchowało. Zjechaliśmy z zakopianki w Naprawie i przez Jordanów dotarliśmy do Bystrej Podhalańskiej. Skręciliśmy w jedną z bocznych dróżek prowadzącą w kierunku szlaku do Jordanowa. Mając dużą rezerwę czasową znaleźliśmy zadowalającą nas miejscówkę na łące nieopodal meandrującej Skawy. W obsłudze „Kasprowego” zjawiła się „Edyta” ED72-010.
"Kasprowy" na szlaku pomiędzy Bystrą
Podhalańską a Jordanowem
 

            Do pociągu od strony Żywca wciąż było sporo czasu, więc wcześniej w planach mieliśmy jeszcze jeden pociąg od Krakowa, mianowicie EIC „Tatry”. Jako miejscówkę do wykonania zdjęcia wybraliśmy przysiółek Zarębki położony nad Jeziorem Mucharskim. Skierowaliśmy się więc do Osielca, gdzie włączyliśmy się na drogę krajową nr 28, a następnie przez Maków Podhalański dotarliśmy do Zembrzyc. Nie wjeżdżając do centrum wsi skierowaliśmy się stromą (i nadgryzioną osuwiskami) drogą do przysiółka Zarębki. Widok jest stąd piękny na jezioro i linię kolejową, ale mieszkać tu bym nie chciał. Nic tu nie ma, dostanie się stąd do najbliższego sklepu lub przystanku jest prawdziwą wyprawą. A samo jezioro mimo że od rozpoczęcia jego budowy stuknęło już dawno 30 lat, dalej nie przypomina jeziora. Zaczęto już je napełniać, ale ponoć na skutek nie zabezpieczenia osuwisk na brzegach, proces został przerwany. Obiekt został już nawet przez nas ochrzczony jako „jezioro wstydu”. Po kilkunastu minutach oczekiwania nadjechał ekspres „Tatry”. Z racji środka tygodnia skład pociągu nie był tak okazały jak w sobotę. Liczył „tylko” 8 wagonów i ciągnęła go jedna lokomotywa (EU07-092).

EIC "Tatry" jedzie wzdłuż "Jeziora" Mucharskiego
 

            Tymczasem z Żywca ruszył już ku nam TLK „Oscypek” relacji (Warszawa) Katowice – Zakopane. Skierowaliśmy się więc czym prędzej do Suchej Beskidzkiej i dalej na zachód. W Lachowicach mieliśmy dobry czas, więc postanowiliśmy „Oscypka” upolować w Kurowie Suskim. Zaparkowaliśmy przy przystanku i ruszyliśmy na pobliską łąkę w poszukiwaniu motywu. Szybko znaleźliśmy satysfakcjonującą nas miejscówkę, jednakże ładniejszy widok był w kierunku Suchej Beskidzkiej. Zdecydowaliśmy więc że jak będziemy gonić pociąg w przeciwnym kierunku, również tu zaglądniemy. Słychać było, że „Oscypek” już się zbliża, jednakże niepokoiło nas, że czyste do tej pory niebo zaczęły przesłaniać chmury. Byliśmy przekonani, iż pociąg zdąży się pojawić przed dużą chmurą, ale się przeliczyliśmy.
EP07-390 z pociągiem TLK "Oscypek"
mija przystanek Kurów Suski
 
 
Niskie prędkości sprawiły, że od momentu kiedy pociąg zacznie być słyszalny do chwili pokazania się, mija dobrych kilka minut. Na dodatek gonienie składu pokrzyżował fakt, że Marcin zgubił telefon i parę minut straciliśmy na poszukiwaniu. Ale najważniejsze, że zguba się znalazła. „Oscypka” dogoniliśmy w Lachowicach, ale i tak musieliśmy odstać swoje pod szlabanem na przejeździe w Stryszawie. Udało się go jeszcze dorwać na pograniczu Stryszawy i Suchej Beskidzkiej.
TLK "Oscypek" zbliża się do Suchej Beskidzkiej
 

            Następnie mieliśmy 1,5 godziny na relaks i przerwę posiłkową. Chmury okazały się tylko chwilowe i ponownie pokazał się bluskaj. Leniwie poszliśmy w okolice wyjazdu ze stacji, gdzie planowaliśmy złapać TLK „Halny” z Zakopanego do Bydgoszczy. Skład zjawił się punktualnie i zestawiony był z EP07-1022 i 4 pudeł.
TLK "Halny" z Zakopanego do Bydgoszczy
mija stację Lachowice
 
 
Następnie czmychnęliśmy na wcześniej upatrzoną miejscówkę w Kurowie Suskim. Pomimo że „Halny” nie jechał za szybko, kręte drogi głównie w terenie zabudowanym nie dawały nam tak dużej przewagi czasowej. Na miejsce trafiliśmy praktycznie na styk.
 
"Halny" w Kurowie Suskim
Następnie spróbowaliśmy mu przeciąć drogę przy zlikwidowanej mijance Hucisko. Zdążyliśmy, ale praktycznie w ostatniej chwili.
wjazd do Huciska
 
Następnie przez parę kilometrów linia biegnie przez las z dala od asfaltowych dróg. Mieliśmy więc czas, żeby zostawić pociąg nieco z tyłu. Na kolejne zdjęcia zatrzymaliśmy się w Pewli Wielkiej.
Okolice przystanku Pewel Wielka Centrum
 
 Przez Jeleśnię przemknęliśmy bez zatrzymania, ponieważ mamy tam do pokonania strzeżony przejazd i chcieliśmy zdążyć przed zamknięciem szlabanów. Kawałek dalej we wsi Pewel Mała jest bowiem ciekawy motyw z kościołem. Udało się dotrzeć na miejsce z dużym wyprzedzeniem.
Motyw sakralny we w Pewli Małej
 
 Korzystając dalej z niskiej szlakowej, zaglądnęliśmy jeszcze na fotki na stację Żywiec Sporysz.
 
Tu w obiektyw oprócz pociągu wpadły nam także autobusy komunikacji miejskiej. Żywiec zawsze kojarzył mi się z DABami. Te sympatyczne autobusy produkcji duńskiej odegrały znaczącą rolę w tutejszym MZK. W ubiegłym roku jednak ich służba dobiegła końca i ustąpiły miejsca nowym Solarisom. Poza Żywcem DABy eksploatowane były także w Gliwicach, a do dziś kilka sztuk jeździ w Oświęcimiu. Przy stacji stały akurat 3 Solarisy, dwa nowe zakupione w 2019 r. oraz jeden stary z 2005 r. Marcin był przekonany, że to autobus używany kupiony z MPK Kraków, bo był bardzo podobny do wycofanych już z ruchu naszych Solarisów U12 II generacji. Jest w tym trochę prawdy, gdyż został on zmontowany w Krakowie, jednakże jeździ od nowości w Żywcu.

Solarisy z MZK Żywiec na pętli Fabryka Śrub 
 
Dodatkowo przed obiektywy wpadł nam także jeden z 4 Neoplanów N4411 sprowadzonych jako używane z Augsburga.
Neoplan N4411 #380 na ulicy Grunwaldzkiej
 

            W Żywcu „Halny” z Zakopanego do Bydgoszczy spotyka się ze swoim imiennikiem przeciwnej relacji, którego próbowaliśmy złapać z Jeziorem Żywieckim. Kojarzyłem bowiem stare zdjęcia pociągów z Pietrzykowic Żywieckich z akwenem w tle. Po dotarciu na miejsce okazało się, że drzewa urosły i jeziora nie było już widać, ale i tak postanowiliśmy tu zaczekać. „Halny” z Bydgoszczy przyjechał prowadzony przez EP07-374.
TLK "Halny" z Bydgoszczy do Zakopanego
mija Pietrzykowice Żywieckie
 
Odtąd do Suchej Beskidzkiej będziemy dotrzymywać mu towarzystwa. Zajrzeliśmy na chwilę do McDrive`a na przekąskę, po czym obraliśmy kierunek na Jeleśnię. Przejechaliśmy koło zajezdni MZK, z której spoglądał na nas DABik wycofany z ruchu i zostawiony na zabytek. Myśleliśmy nad zrobieniem mu fotki przez płot, ale zrezygnowaliśmy ponieważ w mieście są godziny szczytu i nie chcieliśmy żeby „Halny” nam zrobił papa.

            Przeprawa przez miasto poszła nam nawet dość sprawnie, jednakże od razu wiedzieliśmy, że temu „Halnemu” nie natrzaskamy tyle zdjęć, co poprzedniemu, ponieważ przez znaczną część trasy jedzie niekorzystnie do słońca. Analizując kąt padania promieni w stosunku do przebiegu linii uznaliśmy, że w miarę dobre zdjęcie powinno się udać wykonać przed Jeleśnią. Ponieważ po drodze mieliśmy 2 przejazdy strzeżone, ruszyliśmy tam bez zbędnej zwłoki. Na pociąg zaczekaliśmy przy przejeździe drogi prowadzącej do lasu o wdzięcznej nazwie Kiełbasów.
"Halny" wjeżdża do Jeleśni
 
 Po wykonaniu dobrych zdjęć pokusiliśmy się jeszcze o ujęcie z profilu loka pokonującego most na Koszarawie z widokiem na Pilsko.
Na moście na Koszarawie w Jeleśni. W tle Pilsko
 
Następnie pokusiliśmy się o ujęcie w Hucisku.
Na dawnej stacji Hucisko
 
Na koniec planowaliśmy zatrzymać się w Lachowicach. Jest tam efektowny most nad potokiem i drogą do Koszarawy, lecz stopień zakrzaczenia jest duży i jak na razie nie udało się nam zrobić tu zadowalającego ujęcia. Tym razem postanowiliśmy zaryzykować i wjechaliśmy w jedną z bocznych dróg naprzeciwko mostu i wyjechaliśmy nią najdalej jak się dało. Coś tam wyszło, rewelacji może nie ma ale ujdzie.
"Halny" wjeżdża do Lachowic
 
Jako że nie planowaliśmy już dalej gonić pociągu, postanowiliśmy jeszcze sprawdzić inną drogę, czy z niej widok nie byłby lepszy. Uznaliśmy jednak że dokonaliśmy lepszego wyboru, bo z tej drugiej drogi widok był gorszy.
            Zaczęliśmy już pomału zmierzać w stronę domu. Dogoniliśmy jeszcze pociąg w Stryszawie, ale nie zatrzymywaliśmy się już na zdjęcia. Prosta między Stryszawą a Suchą Beskidzką biegnąca równolegle do drogi wojewódzkiej jest najbardziej przez nas obfoconym fragmentem odcinka Żywiec – Sucha Beskidzka. Pierwotnie planowaliśmy jechać do Krakowa przez Sułkowice, ale w ostatniej chwili zmieniliśmy koncepcję i skierowaliśmy się wzdłuż linii kolejowej do Kalwarii. Dobrze, że tędy pojechaliśmy, bo obczailiśmy parę nowych ciekawych miejscówek w Stryszowie i Stroniu, jakie pojawiły się po przeprowadzonej rewitalizacji szlaku i wycięciu krzaków. W Brodach wskoczyliśmy na krajówkę, którą pomknęliśmy do Krakowa kończąc tę udaną wyprawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz