Mój pierwszy przejazd autobusem z fotostopami w
2021 r. miał miejsce dość daleko od domu, bo w Gnieźnie. Odległość mnie jednak
nie zrażała, bo stęskniłem się już za takimi wycieczkami. Przejazd nosił nazwę
„Powitanie wiosny z Autosanem”, a jego głównym bohaterem był pięknie
odremontowany zabytkowy Autosan H9-35 należący do MPK Gniezno wyprodukowany w
1994 r. Te autobusy zawsze kojarzyły mi się z Gnieznem. W 2004 r. byłem
zwiedzać to miasto i wówczas w ruchu liniowym widziałem tam niemal
wyłącznie miejskie hadziewiątki. Ostatnie z nich wycofano z ruchu liniowego w
2012 r., ale jedną zachowano jako zabytkową i czasem pojawia się na
różnego rodzaju imprezach. Termin przejazdu był wyznaczony na 27 marca i
do ostatniej chwili ważyły się losy czy nie zostanie on odwołany. Powodem była
oczywiście szybująca do góry w zastraszającym tempie liczba nowych
„koronowanych”. Na szczęście organizator poinformował, że przejazd się
odbędzie. Wydarzenie rozpoczynało się o godzinie 11, co wymagało ode mnie
wyjazdu z Krakowa w piątek wieczorem. Wyruszyłem po godzinie 22 pociągiem
IC „Przemyślanin” w wagonie sypialnym. W Poznaniu ten pociąg melduje się po
godzinie 5, więc żeby nie sterczeć tam bezczynnie prawie 5 godzin postanowiłem
wytracić czas i pojechać dalej do Wronek i stamtąd cofnąć się osobówką do
Poznania. Pomimo tego, że zażyłem melatoninę przed podróżą nie powiedziałbym
żebym się wyspał. W moim przedziale spał facet, który mocno chrapał. Co prawda
wysiadł w Poznaniu, ale jakoś nie dałem rady potem już zasnąć. Cała trasa z
Poznania w kierunku Szczecina jest w trakcie modernizacji włącznie ze
stacją we Wronkach. Aby dojść z peronów do budynku dworcowego trzeba przejść
tymczasowym przejściem prowadzącym częściowo pośród drzew, które obsiadły
licznie (nomen omen) wrony. Trzeba było ten odcinek pokonać jak najszybciej,
żeby nie zostać zbombardowanym. Zakupiłem bilet na regio do Gniezna i zaraz
wsiadłem w osobówkę do Poznania zestawioną z jednostki EN57ALc. Jazda
do Poznania była dla mnie raczej przygnębiająca. Niegdyś od odcinka Krzyż –
Poznań odgałęziały się 4 linie lokalne. Obecnie wszystkie są albo rozebrane
albo odcięte w ramach modernizacji magistrali. Aby doszukać się śladów po
bocznej linii z Wronek do Obornik Wielkopolskich trzeba być niezłym
archeologiem kolejowym. A od rozbiórki odcinka minęło dopiero niespełna 10 lat.
Z Wronek do Szamotuł jest niecałe 20 kilometrów, ale ten odcinek to wielki plac
budowy i jedzie się długo. W Szamotułach dołącza się boczna linia
z Międzychodu, która niestety jest urwana przed przebudowywaną stacją.
Jednak w przypadku tej trasy jest nadzieja, że połączenie ze stacją zostanie
odbudowane. Raz, że linia cały czas figuruje w ewidencji PLK a dwa, że jest
zgłoszona do remontu w ramach programu „Kolej +”. Za Szamotułami jedziemy już
nieco sprawniej. W Rokietnicy dołącza się druga linia z Międzychodu, także
odcięta od stacji. I tu niestety szanse na odbudowę połączenia są znacznie
mniejsze, gdyż linia jest wykreślona z ewidencji PLK. Boli mnie to mocno,
bo pamiętam jak jeszcze była ona czynna w ruchu osobowym (wycofano go w 1999
roku). Plus jest taki, że udało się powstrzymać procedurę jej fizycznej
likwidacji. Kilkanaście minut później dotarłem do Poznania Głównego. Do pociągu
do Gniezna miałem 1,5 godziny więc udałem się na śniadanie, a potem korzystając
z ładnej pogody wykonałem trochę zdjęć tramwajów, głównie w okolicach
ulicy Fredry.
|
Solaris Tramino #518 na ulicy Głogowskiej |
|
Solaris Tramino #558 na ulicy Głogowskiej |
|
Dwukierunkowy Moderus Beta #919 na ulicy Roosvelta |
|
Solaris Tramino #547 skręca z ulicy Roosvelta na Most Teatralny |
|
Moderus Beta #420 na ulicy Fredry |
|
Moderus Beta #434 na ulicy Fredry |
|
Moderus Beta #422 na ulicy Św. Marcin |
|
Solaris Tramino #555 na ulicy Św. Marcin |
Do Gniezna udałem się na pokładzie osobówki Polregio do Mogilna
zestawionej z jednostki EN57ALc. Po godzinnej podróży byłem na miejscu. Wyszedłem
na przystanek komunikacji miejskiej przed dworcem i po kilku minutach nadjechał
piękny kremowo-pomarańczowy psiuk.
|
Solaris U10 #041 z MPK Gniezno na ulicy Dworcowej |
|
Solaris U12 #089 na ulicy Dworcowej |
|
Imprezowy Autosan H9-35 #406 podstawia się na przystanek przy ulicy Dworcowej |
Organizator przywitał się z uczestnikami
wydarzenia i poinformował, że w celu zachowania wymaganego przepisami
procentu napełnienia autobusów, w przejeździe wezmą udział dwa pojazdy. Drugim
będzie również zabytkowy Mercedes O405NK2. Jest on o 2 lata młodszy od
Autosana, a MPK Gniezno zakupiło go w 2007 r. jako używanego z niemieckiego
Bünde. Gdy tak czekaliśmy na pociągi którymi docierali uczestnicy przejazdu,
zainteresowała się nami straż miejska (ciekawe, czy ktoś „życzliwy” im na nas
doniósł). Organizator jednak poinformował ich, że wszystkie środki
bezpieczeństwa są zachowane. Autobusy są wyposażone w strefy wydzielone i płyn
do dezynfekcji rąk, a liczba pasażerów nie przekraczała dopuszczalnych norm i
wszyscy mieli maseczki. W przejeździe brał udział także jeden z członków
zarządu Powiatu Gnieźnieńskiego, który ufundował każdemu z uczestników gadżety
promujące Gniezno i okolice (wśród nich ciekawe przewodniki). Tuż po tym jak
wyruszyliśmy w trasę okazało się że nie zabraliśmy części uczestników.
Organizator ustalił więc, że Mercedes zawróci aby ich zabrać, a Autosan poczeka
na pętli przy alejach Reymonta. Aby dodatkowo uatrakcyjnić fotostopy, w
przejeździe towarzyszyły nam trzy zabytkowe samochody, dwa kredensy
i mydelniczka (mowa oczywiście o kultowych polskich Fiatach 125p oraz
NRD-owskim Trabancie).
|
Autosan wraz z Trabantem i dużym Fiatem oczekują na spóźnialskich uczestników przy alejach Reymonta w Gnieźnie |
Poczekaliśmy chwilę aż Mercedes wróci i ruszyliśmy w
trasę na wioski. Pojechaliśmy kawałek ulicą Roosvelta (wylotową na Inowrocław),
ale szybko skręciliśmy w lokalne uliczki Rycerską, ks. Zabłockiego i
Zamiejską. Na tej ostatniej odbył się pierwszy fotostop. Dwa autobusy i trzy
samochody spowodowały mały zator na tej wąskiej uliczce, ale na szczęście udało
się go w końcu rozładować.
|
Pojazdy uczestniczące w przejeździe na ulicy Zamiejskiej w Gnieźnie. Z tyłu Mercedes O405NK2 #033 |
Niedługo potem opuściliśmy granice administracyjne
Gniezna i ruszyliśmy zwiedzać wsie na północny-wschód od miasta. W autobusie
dochodziło czasem do konfliktów wśród uczestników. Była grupka osób co na
takich przejazdach lubi się napić piwa lub czasem czegoś mocniejszego, a były
też matki co zabrały swoje dzieci na przejażdżkę starym autobusem. Minęliśmy
Wełnicę i zatrzymaliśmy się na zdjęcia w miejscowości Strzyżewo Kościelne.
|
Postój we wsi Strzyżewo Kościelne |
Parę
kilometrów dalej przystanęliśmy na wysadzanej drzewami drodze prowadzącej do
Strzyżewa Smykowego.
|
Droga ze Strzyżewa Kościelnego do Strzyżewa Smykowego |
Na większości przejazdów autobusowych z fotostopami dużą
popularnością cieszą się odcinku off-route. Nie inaczej było tym razem. W
rejonie wsi Strzyżewo Paczkowe organizator zafundował przejazd psiukiem po
polnej drodze. Nawet powzniecaliśmy przy tym trochę pyłu.
|
Odcinek off-route koło Strzyżewa Paczkowego |
Kolejne zdjęcia
odbyły się w leśnym klimacie w rejonie Lulkowa.
|
Leśny fotostop między Strzyżewem Paczkowym a Lulkowem |
Kierując się na południe
przecięliśmy drogę krajową nr 15, a następnie osiągnęliśmy linię kolejową Poznań
– Olsztyn w rejonie przystanku Jankowo
Dolne. Linia biegnie tu bardzo malowniczo po wysokim nasypie pośród stawów. Stanęliśmy
na zdjęcie u podnóża nasypu, ale akurat żaden pociąg nie chciał współpracować.
|
Przy linii kolejowej Poznań - Olsztyn nieopodal wsi Wierzbiczany |
Okrążyliśmy stawy i leśną drogą dotarliśmy pod perony przystanku Jankowo Dolne.
Tam postanowiłem przesiąść się z Autosana do Mercedesa. Co prawda Mercedesów
O405 nie darzę specjalnym sentymentem, ale ten gnieźnieński egzemplarz ma
skrzynię biegów ZF wydającą miłe dla ucha „miauczące” dźwięki. Po szybkich
manewrach ruszyliśmy w drogę powrotną i kawałek dalej zatrzymaliśmy się w
celu wykonania zdjęć autobusów pokonujących wąską gruntową drogę.
|
Kolumna uczestników imprezy na najbardziej ekstremalnym odcinku off-route w rejonie przystanku PKP Jankowo Dolne |
Wróciliśmy do
wsi Wierzbiczany, po czym skierowaliśmy się na południe. Dotarliśmy do wsi Kędzierzyn,
gdzie nasze autobusy i samochody ustawiły się na placu przy kościele św.
Andrzeja. Pogoda zaczęła się gwałtownie pogarszać. Zerwał się silny wiatr
wzniecający tumany kurzu i zwiastujący opady deszczu. Nie zrażało nas to jednak
do fotografowania.
|
Przy kościele w Kędzierzynie |
Z Kędzierzyna przemieściliśmy się dwa kilometry na
wschód do Nowej Wsi Niechanowskiej. Tam nasze autobusy i samochody zrobiły
okrążenie wokół małej sadzawki, przy której leżało kilka ciekawych artefaktów
rolniczych.
|
Ujęcia z Nowej Wsi Niechanowskiej |
Stanęliśmy też na fotostop na wyjeździe ze wsi.
|
Jeszcze jeden fotostop w Nowej Wsi Niechanowskiej |
Parę minut później
osiągnęliśmy Niechanowo, gdzie zdjęcia odbyły się przy przejeździe przez
torowisko kolei wąskotorowej. Jeszcze w 2014 r. kursowały tędy pociągi
turystyczne z Gniezna nad Jezioro Powidzkie. Następnie przez kilka lat ruch na
niej zamarł, aż we wrześniu 2019 r. została reaktywowana, ale jedynie na
4-kilometrowym odcinku na terenie samego Gniezna. No cóż, lepsze to niż nic.
|
Przy stacji kolei wąskotorowej w Niechanowie |
Parę minut później zajechaliśmy pod jeden z zabytków opisany w
przewodnikach jakie otrzymaliśmy, mianowicie barokowo-klasycystyczny pałac w
Niechanowie pochodzący z końca XVIII wieku. Gościł w nim m.in. Józef
Wybicki, autor polskiego hymnu narodowego.
|
Przy pałacu w Niechanowie |
Deszcz wzmagał się coraz bardziej,
ale teraz i tak w planie mieliśmy przerwę obiadową. Stanęliśmy na szybkie
zdjęcie we wsi Gurowo, a następnie zajechaliśmy na posiłek do baru w
Cielimowie.
|
Szybki postój w Gurowie |
|
Przerwa obiadowa w Cielimowie |
Ograniczona liczba osób, które mogły przebywać jednocześnie
wewnątrz lokalu spowodowała, że trochę czasu nam tam zeszło. Nie ma jednak tego
złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu udało się przeczekać najmniej
fotogeniczną pogodę. Tuż po tym jak wszyscy pojedli, przestało padać i zaczęło
coraz śmielej przebijać się słońce. Kolejnym etapem wycieczki był przejazd
drogą z płyt betonowych (tzw. trylinki) z Cielimowa do Gębarzewa. Jeden z
uczestników ciekawie się pomylił i określił, że to droga z płyt
tektonicznych 😂.
|
Droga z trylinki łącząca Cielimowo z Gębarzewem |
Wykonaliśmy fotostop i chwilę później osiągnęliśmy stację
Gębarzewo położoną na trasie z Gniezna do Jarocina. Przekroczyliśmy linię
kolejową, przejechaliśmy obok zakładu karnego i po chwili osiągnęliśmy pętlę we
wsi Gębarzewko, gdzie odbyła się sesja zdjęciowa.
|
Pętla w Gębarzewku |
Ciemne chmury przeplatały się
z ostrym słońcem, a uczestnicy przejazdu spragnieni słońca domagali się
częstych fotostopów.
|
W drodze z Gębarzewka do Pawłowa |
W sąsiedniej wsi Pawłowo zaglądnęliśmy pod kolejny zabytek
wzmiankowany w naszych przewodnikach. Jest nim drewniany kościół św. Marcina z
1762 r.
|
Przy drewnianym kościele w Pawłowie |
Sąsiednia wieś Baranowo przywitała nas pięknym słońcem, więc abyśmy
mogli się nim nacieszyć zarządzony został kolejny fotostop.
|
Chwile ze słońcem w Baranowie |
Potem okazało się,
że zgubiliśmy dwóch uczestników pod kościołem w Pawłowie i musieliśmy
wykonać kurs powrotny aby ich zabrać. Parę kilometrów dalej osiągnęliśmy
przystanek kolejowy Pierzyska leżący przy trasie z Gniezna do Poznania.
Szlabany były opuszczone i trafiły nam się dwa pociągi osobowe. Z
Bydgoszczy do Poznania jechało Polregio jednostką EN57ALc-2205 a w drugą stroną
pojechały Koleje Wielkopolskie z Poznania do Gniezna Elfem II 48WE-008.
|
EN57ALc-2205 jako pociąg Polregio z Bydgoszczy do Poznania zatrzymuje się na przystanku Pierzyska |
|
48WE-008 jako pociąg osobowy Kolei Wielkopolskich z Poznania do Gniezna hamuje przed przystankiem Pierzyska |
Kawałek
dalej osiągnęliśmy drogę ekspresową S5. Skręciliśmy w drogę serwisową
okrążającą węzeł Gniezno Południe a następnie biegnącą wzdłuż drogi krajowej nr 5.
Kolejne zdjęcia wykonaliśmy na wiadukcie nad krajówką w rejonie wsi
Braciszewo.
|
Ujęcia z wiaduktu nad trasą S5 w Braciszewie |
Wykonaliśmy zdjęcia, ruszyliśmy dalej w kierunku Gniezna, gdy nagle
jeden kolega kazał natychmiast się zatrzymać i zawracać. Pierwsze skojarzenie
miałem że znów zgubiliśmy jakiegoś uczestnika. Ale gdy wysiedliśmy ujrzałem
piękną tęczę. Mercedes szybko zawrócił, ustawił się ładnie do zdjęcia po czym
ruszyliśmy już prosto do Gniezna, kończąc przejazd tym oto optymistycznym
akcentem.
|
Fotostop z tęczą w Braciszewie był cudownym zwieńczeniem przejazdu |
Pod dworzec dotarłem około godziny 17 i udałem się do Poznania
pociągiem IC „Mamry” relacji Białystok – Wrocław. W Poznaniu byłem przed
godzinę 18, a do pociągu do Krakowa miałem 5 godzin. Wykorzystałem ten czas na
spotkanie z Pamelą, poznanianką poznaną na "twarzoksiążce". Pamela chciała wziąć
udział w całym przejeździe Autosanem, ale w ostatniej chwili okazało się że nie
da rady. Na szczęście wieczorem znalazła dla mnie czas i zaprowadziła mnie na
poznański Stary Rynek. W covidowych czasach to miejsce niestety wiało
pustką. Jedynie w niektórych zakątkach rynku trochę życia dodawali
grajkowie uliczni oraz otwarte punkty sprzedające grzańce na wynos. Skosztowaliśmy
po dwa grzańce, po czym niespiesznym krokiem zmierzaliśmy w stronę dworca. Powrotny
„Przemyślanin” nie raczył przyjechać planowo. Najpierw zapowiadali opóźnienie
15 minut, potem 30. Myślę sobie, no cóż zdarza się. Ale gdy pojawiło się 60 a
potem 100 minut, to już przestało mi się podobać. Po mało przespanej
poprzedniej nocy i intensywnym dniu zaczynał mnie dopadać kryzys. Zwłaszcza że
ta noc i tak będzie o godzinę krótsza z powodu zmiany czasu. Sprawdziłem z
ciekawości na infopasażerze w telefonie, gdzie on złapał to opóźnienie. Okazało
się że aż do Szamotuł jechał planowo i dopiero tam utknął. Mijały kolejne
minuty, opóźnienie dalej rosło mimo że pociąg był raptem 35 kilometrów stąd.
Miło, że Pamela dotrzymywała mi cały czas towarzystwa w tej niedoli. Opóźnienie
sięgało już 120 minut a potem 140. Jak już zbliżało się 140 minut od planowego
przyjazdu zerknąłem jeszcze raz na infopasażera i widzę że opóźnienie przestało
wzrastać. Tak więc była nadzieja, że skład w końcu ruszył. Poszliśmy więc
niespiesznie na peron. Gdy dotarliśmy, megafony zapowiadały że „Przemyślanin”
dorzucił jeszcze 5 minut opóźnienia i finalnie wyniosło ono 145 minut. Ale
w końcu przyjechał. Podziękowałem Pameli za spotkanie i że dotrzymała mi
towarzystwa do przyjazdu pociągu. Wsiadając do sypialki zapytałem się
konwojenta co było przyczyną takiego opóźnienia. Gość jednak nie był zbyt
zorientowany. Powiedział tylko że stali w Szamotułach (tyle to akurat ja
też wiedziałem). Ale teraz już nie było to istotne, ważne że mogłem w końcu się
kimnąć. Facet powiedział, że mam cały przedział dla siebie, więc mogę się
zamknąć (o jak super, nikt nie będzie mi chrapał). Okazało się, że aż tak
dobrze nie było. Ledwo zmrużyłem oczy, jakiś nawiedzony typ zaczął się dobijać
do mnie. Słyszałem głos konwojenta, który tłumaczył mu że to nie jest jego
przedział i żeby się nie tłukł bo jest 3 w nocy i ludzie chcą spać. On jednak
dalej uparcie walił w moje drzwi. W końcu je otworzyłem i popatrzyłem na
niego zaspanym wzrokiem. Przeprosił i poszedł. Potem wreszcie zasnąłem jak
kamień. Obudziłem się jak wjeżdżaliśmy do Katowic. Dochodziła godzina 7. Część
opóźnienia zgubiliśmy i byliśmy koło 100 minut po planie. Potem przekimałem
jeszcze do Trzebini i zacząłem się zbierać do wysiadania. Do Krakowa
dotarłem na godzinę 8 kończąc ten intensywny weekend.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz