niedziela, 18 kwietnia 2021

2021-03-27 Powitanie wiosny z Autosanem w Gnieźnie

 Mój pierwszy przejazd autobusem z fotostopami w 2021 r. miał miejsce dość daleko od domu, bo w Gnieźnie. Odległość mnie jednak nie zrażała, bo stęskniłem się już za takimi wycieczkami. Przejazd nosił nazwę „Powitanie wiosny z Autosanem”, a jego głównym bohaterem był pięknie odremontowany zabytkowy Autosan H9-35 należący do MPK Gniezno wyprodukowany w 1994 r. Te autobusy zawsze kojarzyły mi się z Gnieznem. W 2004 r. byłem zwiedzać to miasto i wówczas w ruchu liniowym widziałem tam niemal wyłącznie miejskie hadziewiątki. Ostatnie z nich wycofano z ruchu liniowego w 2012 r., ale jedną zachowano jako zabytkową i czasem pojawia się na różnego rodzaju imprezach. Termin przejazdu był wyznaczony na 27 marca i do ostatniej chwili ważyły się losy czy nie zostanie on odwołany. Powodem była oczywiście szybująca do góry w zastraszającym tempie liczba nowych „koronowanych”. Na szczęście organizator poinformował, że przejazd się odbędzie. Wydarzenie rozpoczynało się o godzinie 11, co wymagało ode mnie wyjazdu z Krakowa w piątek wieczorem. Wyruszyłem po godzinie 22 pociągiem IC „Przemyślanin” w wagonie sypialnym. W Poznaniu ten pociąg melduje się po godzinie 5, więc żeby nie sterczeć tam bezczynnie prawie 5 godzin postanowiłem wytracić czas i pojechać dalej do Wronek i stamtąd cofnąć się osobówką do Poznania. Pomimo tego, że zażyłem melatoninę przed podróżą nie powiedziałbym żebym się wyspał. W moim przedziale spał facet, który mocno chrapał. Co prawda wysiadł w Poznaniu, ale jakoś nie dałem rady potem już zasnąć. Cała trasa z Poznania w kierunku Szczecina jest w trakcie modernizacji włącznie ze stacją we Wronkach. Aby dojść z peronów do budynku dworcowego trzeba przejść tymczasowym przejściem prowadzącym częściowo pośród drzew, które obsiadły licznie (nomen omen) wrony. Trzeba było ten odcinek pokonać jak najszybciej, żeby nie zostać zbombardowanym. Zakupiłem bilet na regio do Gniezna i zaraz wsiadłem w osobówkę do Poznania zestawioną z jednostki EN57ALc. Jazda do Poznania była dla mnie raczej przygnębiająca. Niegdyś od odcinka Krzyż – Poznań odgałęziały się 4 linie lokalne. Obecnie wszystkie są albo rozebrane albo odcięte w ramach modernizacji magistrali. Aby doszukać się śladów po bocznej linii z Wronek do Obornik Wielkopolskich trzeba być niezłym archeologiem kolejowym. A od rozbiórki odcinka minęło dopiero niespełna 10 lat. Z Wronek do Szamotuł jest niecałe 20 kilometrów, ale ten odcinek to wielki plac budowy i jedzie się długo. W Szamotułach dołącza się boczna linia z Międzychodu, która niestety jest urwana przed przebudowywaną stacją. Jednak w przypadku tej trasy jest nadzieja, że połączenie ze stacją zostanie odbudowane. Raz, że linia cały czas figuruje w ewidencji PLK a dwa, że jest zgłoszona do remontu w ramach programu „Kolej +”. Za Szamotułami jedziemy już nieco sprawniej. W Rokietnicy dołącza się druga linia z Międzychodu, także odcięta od stacji. I tu niestety szanse na odbudowę połączenia są znacznie mniejsze, gdyż linia jest wykreślona z ewidencji PLK. Boli mnie to mocno, bo pamiętam jak jeszcze była ona czynna w ruchu osobowym (wycofano go w 1999 roku). Plus jest taki, że udało się powstrzymać procedurę jej fizycznej likwidacji. Kilkanaście minut później dotarłem do Poznania Głównego. Do pociągu do Gniezna miałem 1,5 godziny więc udałem się na śniadanie, a potem korzystając z ładnej pogody wykonałem trochę zdjęć tramwajów, głównie w okolicach ulicy Fredry. 

Solaris Tramino #518 na ulicy Głogowskiej

Solaris Tramino #558 na ulicy Głogowskiej

Dwukierunkowy Moderus Beta #919 na ulicy Roosvelta

Solaris Tramino #547 skręca z ulicy Roosvelta na Most Teatralny

Moderus Beta #420 na ulicy Fredry

Moderus Beta #434 na ulicy Fredry

Moderus Beta #422 na ulicy Św. Marcin

Solaris Tramino #555 na ulicy Św. Marcin

Do Gniezna udałem się na pokładzie osobówki Polregio do Mogilna zestawionej z jednostki EN57ALc. Po godzinnej podróży byłem na miejscu. Wyszedłem na przystanek komunikacji miejskiej przed dworcem i po kilku minutach nadjechał piękny kremowo-pomarańczowy psiuk. 

Solaris U10 #041 z MPK Gniezno na ulicy Dworcowej

Solaris U12 #089 na ulicy Dworcowej

Imprezowy Autosan H9-35 #406 podstawia się na przystanek
przy ulicy Dworcowej

Organizator przywitał się z uczestnikami wydarzenia i poinformował, że w celu zachowania wymaganego przepisami procentu napełnienia autobusów, w przejeździe wezmą udział dwa pojazdy. Drugim będzie również zabytkowy Mercedes O405NK2. Jest on o 2 lata młodszy od Autosana, a MPK Gniezno zakupiło go w 2007 r. jako używanego z niemieckiego Bünde. Gdy tak czekaliśmy na pociągi którymi docierali uczestnicy przejazdu, zainteresowała się nami straż miejska (ciekawe, czy ktoś „życzliwy” im na nas doniósł). Organizator jednak poinformował ich, że wszystkie środki bezpieczeństwa są zachowane. Autobusy są wyposażone w strefy wydzielone i płyn do dezynfekcji rąk, a liczba pasażerów nie przekraczała dopuszczalnych norm i wszyscy mieli maseczki. W przejeździe brał udział także jeden z członków zarządu Powiatu Gnieźnieńskiego, który ufundował każdemu z uczestników gadżety promujące Gniezno i okolice (wśród nich ciekawe przewodniki). Tuż po tym jak wyruszyliśmy w trasę okazało się że nie zabraliśmy części uczestników. Organizator ustalił więc, że Mercedes zawróci aby ich zabrać, a Autosan poczeka na pętli przy alejach Reymonta. Aby dodatkowo uatrakcyjnić fotostopy, w przejeździe towarzyszyły nam trzy zabytkowe samochody, dwa kredensy i mydelniczka (mowa oczywiście o kultowych polskich Fiatach 125p oraz NRD-owskim Trabancie). 

Autosan wraz z Trabantem i dużym Fiatem oczekują na spóźnialskich
uczestników przy alejach Reymonta w Gnieźnie

Poczekaliśmy chwilę aż Mercedes wróci i ruszyliśmy w trasę na wioski. Pojechaliśmy kawałek ulicą Roosvelta (wylotową na Inowrocław), ale szybko skręciliśmy w lokalne uliczki Rycerską, ks. Zabłockiego i Zamiejską. Na tej ostatniej odbył się pierwszy fotostop. Dwa autobusy i trzy samochody spowodowały mały zator na tej wąskiej uliczce, ale na szczęście udało się go w końcu rozładować. 

Pojazdy uczestniczące w przejeździe na ulicy Zamiejskiej w Gnieźnie.
Z tyłu Mercedes O405NK2 #033

Niedługo potem opuściliśmy granice administracyjne Gniezna i ruszyliśmy zwiedzać wsie na północny-wschód od miasta. W autobusie dochodziło czasem do konfliktów wśród uczestników. Była grupka osób co na takich przejazdach lubi się napić piwa lub czasem czegoś mocniejszego, a były też matki co zabrały swoje dzieci na przejażdżkę starym autobusem. Minęliśmy Wełnicę i zatrzymaliśmy się na zdjęcia w miejscowości Strzyżewo Kościelne. 

Postój we wsi Strzyżewo Kościelne

Parę kilometrów dalej przystanęliśmy na wysadzanej drzewami drodze prowadzącej do Strzyżewa Smykowego. 

Droga ze Strzyżewa Kościelnego do Strzyżewa Smykowego

Na większości przejazdów autobusowych z fotostopami dużą popularnością cieszą się odcinku off-route. Nie inaczej było tym razem. W rejonie wsi Strzyżewo Paczkowe organizator zafundował przejazd psiukiem po polnej drodze. Nawet powzniecaliśmy przy tym trochę pyłu. 

Odcinek off-route koło Strzyżewa Paczkowego

Kolejne zdjęcia odbyły się w leśnym klimacie w rejonie Lulkowa. 

Leśny fotostop między Strzyżewem Paczkowym a Lulkowem

Kierując się na południe przecięliśmy drogę krajową nr 15, a następnie osiągnęliśmy linię kolejową Poznań – Olsztyn  w rejonie przystanku Jankowo Dolne. Linia biegnie tu bardzo malowniczo po wysokim nasypie pośród stawów. Stanęliśmy na zdjęcie u podnóża nasypu, ale akurat żaden pociąg nie chciał współpracować. 

Przy linii kolejowej Poznań - Olsztyn nieopodal wsi Wierzbiczany

Okrążyliśmy stawy i leśną drogą dotarliśmy pod perony przystanku Jankowo Dolne. Tam postanowiłem przesiąść się z Autosana do Mercedesa. Co prawda Mercedesów O405 nie darzę specjalnym sentymentem, ale ten gnieźnieński egzemplarz ma skrzynię biegów ZF wydającą miłe dla ucha „miauczące” dźwięki. Po szybkich manewrach ruszyliśmy w drogę powrotną i kawałek dalej zatrzymaliśmy się w celu wykonania zdjęć autobusów pokonujących wąską gruntową drogę. 

Kolumna uczestników imprezy na najbardziej ekstremalnym
odcinku off-route w rejonie przystanku PKP Jankowo Dolne

Wróciliśmy do wsi Wierzbiczany, po czym skierowaliśmy się na południe. Dotarliśmy do wsi Kędzierzyn, gdzie nasze autobusy i samochody ustawiły się na placu przy kościele św. Andrzeja. Pogoda zaczęła się gwałtownie pogarszać. Zerwał się silny wiatr wzniecający tumany kurzu i zwiastujący opady deszczu. Nie zrażało nas to jednak do fotografowania. 

Przy kościele w Kędzierzynie

Z Kędzierzyna przemieściliśmy się dwa kilometry na wschód do Nowej Wsi Niechanowskiej. Tam nasze autobusy i samochody zrobiły okrążenie wokół małej sadzawki, przy której leżało kilka ciekawych artefaktów rolniczych. 

Ujęcia z Nowej Wsi Niechanowskiej

Stanęliśmy też na fotostop na wyjeździe ze wsi. 

Jeszcze jeden fotostop w Nowej Wsi Niechanowskiej

Parę minut później osiągnęliśmy Niechanowo, gdzie zdjęcia odbyły się przy przejeździe przez torowisko kolei wąskotorowej. Jeszcze w 2014 r. kursowały tędy pociągi turystyczne z Gniezna nad Jezioro Powidzkie. Następnie przez kilka lat ruch na niej zamarł, aż we wrześniu 2019 r. została reaktywowana, ale jedynie na 4-kilometrowym odcinku na terenie samego Gniezna. No cóż, lepsze to niż nic. 

Przy stacji kolei wąskotorowej w Niechanowie

Parę minut później zajechaliśmy pod jeden z zabytków opisany w przewodnikach jakie otrzymaliśmy, mianowicie barokowo-klasycystyczny pałac w Niechanowie pochodzący z końca XVIII wieku. Gościł w nim m.in. Józef Wybicki, autor polskiego hymnu narodowego. 

Przy pałacu w Niechanowie

Deszcz wzmagał się coraz bardziej, ale teraz i tak w planie mieliśmy przerwę obiadową. Stanęliśmy na szybkie zdjęcie we wsi Gurowo, a następnie zajechaliśmy na posiłek do baru w Cielimowie. 

Szybki postój w Gurowie

Przerwa obiadowa w Cielimowie

Ograniczona liczba osób, które mogły przebywać jednocześnie wewnątrz lokalu spowodowała, że trochę czasu nam tam zeszło. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu udało się przeczekać najmniej fotogeniczną pogodę. Tuż po tym jak wszyscy pojedli, przestało padać i zaczęło coraz śmielej przebijać się słońce. Kolejnym etapem wycieczki był przejazd drogą z płyt betonowych (tzw. trylinki) z Cielimowa do Gębarzewa. Jeden z uczestników ciekawie się pomylił i określił, że to droga z płyt tektonicznych 😂. 

Droga z trylinki łącząca Cielimowo z Gębarzewem

Wykonaliśmy fotostop i chwilę później osiągnęliśmy stację Gębarzewo położoną na trasie z Gniezna do Jarocina. Przekroczyliśmy linię kolejową, przejechaliśmy obok zakładu karnego i po chwili osiągnęliśmy pętlę we wsi Gębarzewko, gdzie odbyła się sesja zdjęciowa. 

Pętla w Gębarzewku

Ciemne chmury przeplatały się z ostrym słońcem, a uczestnicy przejazdu spragnieni słońca domagali się częstych fotostopów. 

W drodze z Gębarzewka do Pawłowa

W sąsiedniej wsi Pawłowo zaglądnęliśmy pod kolejny zabytek wzmiankowany w naszych przewodnikach. Jest nim drewniany kościół św. Marcina z 1762 r. 

Przy drewnianym kościele w Pawłowie

Sąsiednia wieś Baranowo przywitała nas pięknym słońcem, więc abyśmy mogli się nim nacieszyć zarządzony został kolejny fotostop. 

Chwile ze słońcem w Baranowie

Potem okazało się, że zgubiliśmy dwóch uczestników pod kościołem w Pawłowie i musieliśmy wykonać kurs powrotny aby ich zabrać. Parę kilometrów dalej osiągnęliśmy przystanek kolejowy Pierzyska leżący przy trasie z Gniezna do Poznania. Szlabany były opuszczone i trafiły nam się dwa pociągi osobowe. Z Bydgoszczy do Poznania jechało Polregio jednostką EN57ALc-2205 a w drugą stroną pojechały Koleje Wielkopolskie z Poznania do Gniezna Elfem II 48WE-008. 

EN57ALc-2205 jako pociąg Polregio z Bydgoszczy do Poznania
zatrzymuje się na przystanku Pierzyska

48WE-008 jako pociąg osobowy Kolei Wielkopolskich z Poznania
do Gniezna hamuje przed przystankiem Pierzyska

Kawałek dalej osiągnęliśmy drogę ekspresową S5. Skręciliśmy w drogę serwisową okrążającą węzeł Gniezno Południe a następnie biegnącą wzdłuż drogi krajowej nr 5. Kolejne zdjęcia wykonaliśmy na wiadukcie nad krajówką w rejonie wsi Braciszewo. 

Ujęcia z wiaduktu nad trasą S5 w Braciszewie

Wykonaliśmy zdjęcia, ruszyliśmy dalej w kierunku Gniezna, gdy nagle jeden kolega kazał natychmiast się zatrzymać i zawracać. Pierwsze skojarzenie miałem że znów zgubiliśmy jakiegoś uczestnika. Ale gdy wysiedliśmy ujrzałem piękną tęczę. Mercedes szybko zawrócił, ustawił się ładnie do zdjęcia po czym ruszyliśmy już prosto do Gniezna, kończąc przejazd tym oto optymistycznym akcentem.

Fotostop z tęczą w Braciszewie był cudownym zwieńczeniem
przejazdu

Pod dworzec dotarłem około godziny 17 i udałem się do Poznania pociągiem IC „Mamry” relacji Białystok – Wrocław. W Poznaniu byłem przed godzinę 18, a do pociągu do Krakowa miałem 5 godzin. Wykorzystałem ten czas na spotkanie z Pamelą, poznanianką poznaną na "twarzoksiążce". Pamela chciała wziąć udział w całym przejeździe Autosanem, ale w ostatniej chwili okazało się że nie da rady. Na szczęście wieczorem znalazła dla mnie czas i zaprowadziła mnie na poznański Stary Rynek. W covidowych czasach to miejsce niestety wiało pustką. Jedynie w niektórych zakątkach rynku trochę życia dodawali grajkowie uliczni oraz otwarte punkty sprzedające grzańce na wynos. Skosztowaliśmy po dwa grzańce, po czym niespiesznym krokiem zmierzaliśmy w stronę dworca. Powrotny „Przemyślanin” nie raczył przyjechać planowo. Najpierw zapowiadali opóźnienie 15 minut, potem 30. Myślę sobie, no cóż zdarza się. Ale gdy pojawiło się 60 a potem 100 minut, to już przestało mi się podobać. Po mało przespanej poprzedniej nocy i intensywnym dniu zaczynał mnie dopadać kryzys. Zwłaszcza że ta noc i tak będzie o godzinę krótsza z powodu zmiany czasu. Sprawdziłem z ciekawości na infopasażerze w telefonie, gdzie on złapał to opóźnienie. Okazało się że aż do Szamotuł jechał planowo i dopiero tam utknął. Mijały kolejne minuty, opóźnienie dalej rosło mimo że pociąg był raptem 35 kilometrów stąd. Miło, że Pamela dotrzymywała mi cały czas towarzystwa w tej niedoli. Opóźnienie sięgało już 120 minut a potem 140. Jak już zbliżało się 140 minut od planowego przyjazdu zerknąłem jeszcze raz na infopasażera i widzę że opóźnienie przestało wzrastać. Tak więc była nadzieja, że skład w końcu ruszył. Poszliśmy więc niespiesznie na peron. Gdy dotarliśmy, megafony zapowiadały że „Przemyślanin” dorzucił jeszcze 5 minut opóźnienia i finalnie wyniosło ono 145 minut. Ale w końcu przyjechał. Podziękowałem Pameli za spotkanie i że dotrzymała mi towarzystwa do przyjazdu pociągu. Wsiadając do sypialki zapytałem się konwojenta co było przyczyną takiego opóźnienia. Gość jednak nie był zbyt zorientowany. Powiedział tylko że stali w Szamotułach (tyle to akurat ja też wiedziałem). Ale teraz już nie było to istotne, ważne że mogłem w końcu się kimnąć. Facet powiedział, że mam cały przedział dla siebie, więc mogę się zamknąć (o jak super, nikt nie będzie mi chrapał). Okazało się, że aż tak dobrze nie było. Ledwo zmrużyłem oczy, jakiś nawiedzony typ zaczął się dobijać do mnie. Słyszałem głos konwojenta, który tłumaczył mu że to nie jest jego przedział i żeby się nie tłukł bo jest 3 w nocy i ludzie chcą spać. On jednak dalej uparcie walił w moje drzwi. W końcu je otworzyłem i popatrzyłem na niego zaspanym wzrokiem. Przeprosił i poszedł. Potem wreszcie zasnąłem jak kamień. Obudziłem się jak wjeżdżaliśmy do Katowic. Dochodziła godzina 7. Część opóźnienia zgubiliśmy i byliśmy koło 100 minut po planie. Potem przekimałem jeszcze do Trzebini i zacząłem się zbierać do wysiadania. Do Krakowa dotarłem na godzinę 8 kończąc ten intensywny weekend.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz