Zachęceni
sukcesem imprezy „Dolnośląskie Zakamarki” z kwietnia 2015 r., miłośnicy kolei
Ziemowit Czerski i Krzysztof Waszkiewicz postanowili pół roku później
zorganizować kolejny przejazd mający na celu zaliczanie nieczynnych w ruchu
pasażerskim linii kolejowych na Dolnym Śląsku. Tym razem odbyła się ona w
południowej części regionu, w okolicach Wałbrzycha. W celu oszczędności
czasu potrzebnego na manewry i zmiany kierunku jazdy tym razem organizatorzy
zdecydowali wziąć zestaw dwóch spalinowych zespołów trakcyjnych SA134 od Kolei
Dolnośląskich. Impreza odbyła się 17 października 2015 r. a trasa przejazdu
wyglądała następująco: Legnica – Jaworzyna Śląska – Wałbrzych Główny –
Mezimesti – Wałbrzych Główny – Boguszów Gorce Zachód – Czarny Bór – Boguszów
Gorce Zachód – Marciszów – Wojcieszów Górny – Marciszów – Wałbrzych Główny –
Ścinawka Średnia – Nowa Ruda Słupiec – Ścinawka Średnia – Tłumaczów – Ścinawka
Średnia – Wałbrzych Główny – Jaworzyna Śląska – Legnica.
Dojazd
na drugą część „Dolnośląskich Zakamarków” był równie ciężki jak na pierwszą,
czyli z nocną dwugodzinną przesiadką w Katowicach w obie strony. Z Krakowa
wyjechałem z Przemkiem, kolegą z mojej poprzedniej pracy, na pokładzie
„Przemyślanina”. W Katowicach dołączył do nas Kuba i poszliśmy do knajpy
na piwo dla zabicia czasu przydługawej przesiadki. Około godziny 2 wsiedliśmy
do „Karkonoszy” i próbowaliśmy złapać trochę snu. W odróżnieniu od dojazdu na
pierwszą edycję „Dolnośląskich Zakamarków” tym razem jechaliśmy do Jaworzyny
Śląskiej, więc mogliśmy pospać nieco dłużej. I byłoby pięknie ładnie, gdyby
konduktor mnie nie obudził za Wrocławiem, akurat jak złapałem fazę REM :/ Potem
już nie opłacało się dalej spać, bo zaraz wysiadka. W Jaworzynie Śląskiej
przesiedliśmy się do imprezowego składu SA134-003+007, który przyjechał z
Legnicy i po zmianie czoła ruszył w kierunku Wałbrzycha. W odróżnieniu od
pierwszego odcinka „Dolnośląskich Zakamarków” tym razem pogoda nie dopisała.
Przez niemal cały dzień towarzyszyły nam ołowiane chmury, z których padał
deszcz. Dobrze, że drzewa prezentowały piękną paletę jesiennych barw. Przejechaliśmy
przez Wałbrzych, dawne górnicze miasto które nie potrafiło się odnaleźć w nowej
rzeczywistości po zamknięciu kopalń. Na stacji Boguszów Gorce Wschód rozpoczęło
się pierwsze zaliczanie. Wjechaliśmy na linię nr 291 prowadzącą przez Mieroszów
do czeskiego miasteczka Mezimesti. Jeszcze na początku XXI wieku kursował tędy
pociąg dalekobieżny z Wrocławia do Pragi. Pociągi osobowe kursowały tu do 2004
roku. Utrzymywany jest tu ruch towarowy, jednak pociągi kursują coraz rzadziej.
Akurat jesienią 2015 r. linia zyskała na znaczeniu, gdyż remontowane było
przejście graniczne w Międzylesiu i trasa przez Mezimesti funkcjonowała jako
objazdowa. Po drodze znajduje się tunel o długości ponad 250 metrów. Odcinek
pokonaliśmy na biegu i pierwsze zdjęcia wykonaliśmy w Mezimesti.
|
Stacja Mezimesti i zestaw SA134-003+007 Kolei Dolnośląskich |
Odjazd w drogę
powrotną trochę nam się opóźnił, bo uczestnicy rozeszli się po okolicy i trochę
czasu minęło nim wrócili. Organizator pouczył, że to był ostatni raz kiedy
czekali i następnym razem ci co wrócą po rozkładowej godzinie odjazdu będą
łapać stopa. W drodze powrotnej pozwoliliśmy sobie na fotostopy. Zatrzymaliśmy
się przy granicy oraz w pięknym jesiennym krajobrazie przed Mieroszowem.
|
Okolice granicy Czesko-Polskiej |
|
Na szlaku przed Mieroszowem |
Malowanie naszych szynobusów ładnie komponowało się z kolorami drzew.
Przystanęliśmy również na samej stacji Mieroszów wyposażonej w semafory
kształtowe.
|
Stacja Mieroszów |
Potem już bez postojów ruszyliśmy do Wałbrzycha Głównego, skąd po
zmianie czoła skierowaliśmy się linią w kierunku Jeleniej Góry.
|
Postój w Wałbrzychu Głównym |
Na szopie stały
sobie dwie lokomotywy ST43 z żółtymi czołami.
|
ST43-356 i 247 przy lokomotywowni w Wałbrzychu Głównym |
Kolejny postój mieliśmy na stacji
Boguszów Gorce Zachód, skąd planowaliśmy zaliczyć bocznicę do kopalni kruszywa
Czarny Bór. Co prawda na wjazd już oczekiwał gagar M62-1754 ze składem, ale
pozwoliliśmy się wepchnąć do kolejki argumentując, że my tylko na chwilę 😛
|
Stacja Boguszów Gorce Zachód |
|
M62-1754 ze składem oczekuje na wjazd na bocznicę do kopalni Czarny Bór |
W
Czarnym Borze niestety nie mogliśmy wysiadać i robić zdjęć. Wjechaliśmy
tylko na zaliczenie. Po powrocie z zakładu zmieniliśmy szybko czoło i
ruszyliśmy dalej do Marciszowa. Tu już mogliśmy do woli fotografować infrastrukturę i tabor.
|
Postój na stacji Marciszów |
|
182 037-2 na stacji Marciszów |
|
SM42-1285 na stacji Marciszów |
Po wykonaniu zdjęć na stacji, ruszyliśmy zaliczać
kolejną linię. Tym razem skierowaliśmy się na linię nr 312 biegnącą doliną
Kaczawy do Jerzmanic-Zdroju. Ruch pasażerski funkcjonował tu do 1995 roku.
Obecnie od strony Marciszowa można dojechać tylko do Wojcieszowa Górnego.
Kursują tędy pociągi towarowe do kamieniołomu. Ostatnie kilka kilometrów przed
Jerzmanicami-Zdrojem również jest czynne jako tor dojazdowy do bocznicy kopalni
bazaltu. Środkowy fragment linii nr 312 jest niestety od dawna nieprzejezdny.
Za Marciszowem jechaliśmy na biegu i dopiero przy zmianie czoła w Wojcieszowie
Górnym mogliśmy wykonać zdjęcia.
|
Wojcieszów Górny |
Organizatorzy dotrzymali słów wypowiedzianych
w Mezimesti i zgodnie z planem nie czekając na spóźnialskich ruszyliśmy w
drogę powrotną. Zostawiliśmy przez to na lodzie jednego uczestnika i to nie
byle kogo, bo kolegę Warsika, który (jak na większości imprez kolejowych)
prowadził w pociągu bufet i sklepik. Biedak poszedł na miasto zaopatrzyć swój
sklepik i nie wyrobił się na czas, przez co musiał nas gonić taksówką. Na
wszelki wypadek organizatorzy przez nagłośnienie w pociągu oznajmili, że bar
jest chwilowo nieczynny 😀. Na szczęście w drodze powrotnej do Marciszowa
zaplanowane były fotostopy i na pierwszym z nich Warsikowi udało się nas
dogonić i bufet wznowił działalność J. Fotostopy szlakowe na linii nr 312 odbyły się na
wyjeździe z Wojcieszowa oraz w okolicy przystanku Płonina.
|
Na szlaku za Wojcieszowem Górnym |
|
Okolica przystanku Płonina |
Z Marciszowa
już na biegu wróciliśmy do Wałbrzycha. Gdy już po raz trzeci znaleźliśmy się na
stacji Wałbrzych Główny, na chwilę się wypogodziło i wyszło słońce.
|
Kolejny postój w Wałbrzychu Głównym. Jedyne tego dnia zdjęcie ze słońcem |
Dalsza
część imprezy przewidywała przejazd najpiękniejszą krajobrazowo linią
w Polsce, czyli linią nr 286 w kierunku Kłodzka. Znajduje się na niej
zarówno najdłuższy górski tunel jak i najwyższy most w Polsce. Fotostopy na tej
linii jednak nie były zaplanowane, gdyż pociągi Kolei Dolnośląskich można tu
spotkać na co dzień. Nas bardziej interesowały dwie boczne linie towarowe
odgałęziające się w Ścinawce Średniej. Nim tam dojechaliśmy musieliśmy się
wykrzyżować z szynobusem jadącym z naprzeciwka. Zrobiliśmy to w nietypowy
sposób wjeżdżając w Ludwikowicach Kłodzkich na bocznicę do dawnej kopalni i
elektrowni „Wacław” oraz do składnicy drewna. Wjechaliśmy najdalej jak się
dało. Można więc powiedzieć, że doszedł nam mały bonus do zaliczenia.
|
Na bocznicy w Ludwikowicach Kłodzkich |
|
Przepuszczanie szynobusu z Kłodzka do Wałbrzycha w Ludwikowicach Kłodzkich |
Po
przepuszczeniu szynobusu mieliśmy już cały szlak wolny i ruszyliśmy do Ścinawki
Średniej. Po dotarciu na miejsce udaliśmy się na zaliczanie linii do stacji
Nowa Ruda Słupiec. Ten 5-kilometrowy kikut jest ostatnim czynnym fragmentem
dawnej Kolei Sowiogórskiej biegnącej niegdyś od Bielawy Zachodniej przez
Srebrną Górę, Wolibórz, Nową Rudę Słupiec i Ścinawkę Średnią do Radkowa.
Linia przecinała masyw Gór Sowich i miała ekstremalnie trudny profil. Do tego
stopnia, że na odcinku Srebrna Góra – Wolibórz musiała być stosowana zębatka ułatwiająca
pokonywanie wzniesień. Wysokie koszty eksploatacji sprawiły, że ten odcinek
został zamknięty już w 1931 r. Kolejne odcinki Kolei Sowiogórskiej również
stosunkowo szybko były zamykane, tak że w latach 90-tych w eksploatacji
pozostał już tylko odcinek Ścinawka Średnia – Nowa Ruda Słupiec służący jako
dojazd do Kopalni Węgla Kamiennego „Słupiec” oraz kamieniołomu „Gabra”.
Kopalnia „Słupiec” została zlikwidowana około 2000 roku i była ostatnią
czynną kopalnią węgla kamiennego na Dolnym Śląsku, natomiast kamieniołom
„Gabra” wciąż działa i trzyma przy życiu ten krótki odcinek linii kolejowej.
Aby dostać się do Nowej Rudy Słupca, musieliśmy w Ścinawce Średniej
przemanewrować na mały dworzec. Wiele lokalnych linii na Dolnym Śląsku budowały
bowiem prywatne towarzystwa, który miały swoje osobne dworce położone obok
dworców kolei państwowej.
|
Na małym dworcu w Ścinawce Średniej |
Po wykonaniu kilku zdjęć na małym dworcu w Ścinawce
Średniej ruszyliśmy szlakiem do Nowej Rudy Słupca wspinającym się ostro pod
górę. Po kilkunastu minutach byliśmy u celu.
|
Nowa Ruda Słupiec |
W drodze powrotnej jako że
mieliśmy z górki, mogliśmy sobie pozwolić na fotostop, na tle kolorowych
jesiennych drzew. Trafił się dodatkowy nieprzewidywalny motyw w postaci sarenki
przebiegającej nam przed aparatami.
|
W drodze powrotnej z Nowej Rudy Słupca do Ścinawki Średniej |
Po powrocie do Ścinawki Średniej i
przemanewrowaniu na dworzec „państwowy” ruszyliśmy na zaliczanie kolejnego
ogryzka, do Tłumaczowa. Ten odcinek to ewenement na skalę kraju. Jest to
pierwszy od wielu lat odcinek, który po całkowitej rozbiórce został odbudowany.
Linia powstała w 1889 roku i prowadziła ze Ścinawki Średniej do Broumova. Po II
wojnie światowej została przedzielona granicą Polsko-Czeską i odcinek graniczny
został zlikwidowany już w 1968 roku. W 1990 roku rozebrano także odcinek
Ścinawka Średnia – Tłumaczów. Jednak kilkanaście lat później zaczął w
Tłumaczowie prężnie działać kamieniołom, który usilnie dążył do tego aby
surowiec wywozić koleją. Słowa szybko przerodziły się w czyny i na nasypach na
6-kilometrowym odcinku Ścinawka Średnia – Tłumaczów znów położono tory, które w
2010 r. przyjęły pierwsze pociągi. Ech, chciałoby się, żeby w naszym kraju było
więcej takich przypadków.. Na szlak do Tłumaczowa wjechaliśmy grubo po godzinie
17, co jak na październik było późną godziną. Na szczęście udało się wykonać
kilka zdjęć, zarówno na szlaku jak i na stacji w Tłumaczowie.
|
Na szlaku Ścinawka Średnia - Tłumaczów |
|
W Tłumaczowie |
Gdyby
odbudowano odcinek graniczny pojechalibyśmy przez Otovice i Broumov i
znaleźlibyśmy się w Mezimesti, czyli tam gdzie wykonywaliśmy dziś pierwsze
zdjęcia. Już w ciemnościach wróciliśmy do Ścinawki Średniej, gdzie zmieniliśmy
czoło i udaliśmy się do Wałbrzycha Głównego. Tam po kolejnej zmianie czoła
skład wracał przez Jaworzynę Śląską do Legnicy. Ja z Przemkiem i Kubą
wysiedliśmy w Wałbrzychu Miasto, gdzie zaczekaliśmy na „Karkonosze”. Mieliśmy
niecałe 4 godziny, żeby trochę przekimać podczas jazdy do Katowic. Tam czekała
nas dłużąca się dwugodzinna przesiadka na „Przemyślanina”. Kuba dotrzymał nam
towarzystwa, po czym udał się do domu, a ja z Przemkiem kimaliśmy dalej w
„Przemyślaninie”. Niestety Przemek nie będzie miło wspominał tego odcinka, bo
obudził się bez plecaka. Odnalazł go co prawda w WC, ale bez aparatu
fotograficznego. Pierwszy raz w życiu (i mam nadzieję że ostatni) spotkałem się
z taką sytuacją. Oczywiście współczuję Przemkowi że go spotkała taka
przykrość, ale niestety sam się o to prosił. Spał bowiem na siedząco przy
korytarzu trzymając plecak między nogami, a drzwi do przedziału były
otwarte. Złodziej więc nie musiał się specjalnie wysilać, żeby wyciągnąć plecak,
zanieść do kibla i plądrować. Tak więc na sam koniec trafił nam się taki
niesmak, co jednak nie zmienia faktu że sama impreza była świetna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz