poniedziałek, 17 maja 2021

2015-10-17 Dolnośląskie Zakamarki cz. 2

 

Zachęceni sukcesem imprezy „Dolnośląskie Zakamarki” z kwietnia 2015 r., miłośnicy kolei Ziemowit Czerski i Krzysztof Waszkiewicz postanowili pół roku później zorganizować kolejny przejazd mający na celu zaliczanie nieczynnych w ruchu pasażerskim linii kolejowych na Dolnym Śląsku. Tym razem odbyła się ona w południowej części regionu, w okolicach Wałbrzycha. W celu oszczędności czasu potrzebnego na manewry i zmiany kierunku jazdy tym razem organizatorzy zdecydowali wziąć zestaw dwóch spalinowych zespołów trakcyjnych SA134 od Kolei Dolnośląskich. Impreza odbyła się 17 października 2015 r. a trasa przejazdu wyglądała następująco: Legnica – Jaworzyna Śląska – Wałbrzych Główny – Mezimesti – Wałbrzych Główny – Boguszów Gorce Zachód – Czarny Bór – Boguszów Gorce Zachód – Marciszów – Wojcieszów Górny – Marciszów – Wałbrzych Główny – Ścinawka Średnia – Nowa Ruda Słupiec – Ścinawka Średnia – Tłumaczów – Ścinawka Średnia – Wałbrzych Główny – Jaworzyna Śląska – Legnica.

Dojazd na drugą część „Dolnośląskich Zakamarków” był równie ciężki jak na pierwszą, czyli z nocną dwugodzinną przesiadką w Katowicach w obie strony. Z Krakowa wyjechałem z Przemkiem, kolegą z mojej poprzedniej pracy, na pokładzie „Przemyślanina”. W Katowicach dołączył do nas Kuba i poszliśmy do knajpy na piwo dla zabicia czasu przydługawej przesiadki. Około godziny 2 wsiedliśmy do „Karkonoszy” i próbowaliśmy złapać trochę snu. W odróżnieniu od dojazdu na pierwszą edycję „Dolnośląskich Zakamarków” tym razem jechaliśmy do Jaworzyny Śląskiej, więc mogliśmy pospać nieco dłużej. I byłoby pięknie ładnie, gdyby konduktor mnie nie obudził za Wrocławiem, akurat jak złapałem fazę REM :/ Potem już nie opłacało się dalej spać, bo zaraz wysiadka. W Jaworzynie Śląskiej przesiedliśmy się do imprezowego składu SA134-003+007, który przyjechał z Legnicy i po zmianie czoła ruszył w kierunku Wałbrzycha. W odróżnieniu od pierwszego odcinka „Dolnośląskich Zakamarków” tym razem pogoda nie dopisała. Przez niemal cały dzień towarzyszyły nam ołowiane chmury, z których padał deszcz. Dobrze, że drzewa prezentowały piękną paletę jesiennych barw. Przejechaliśmy przez Wałbrzych, dawne górnicze miasto które nie potrafiło się odnaleźć w nowej rzeczywistości po zamknięciu kopalń. Na stacji Boguszów Gorce Wschód rozpoczęło się pierwsze zaliczanie. Wjechaliśmy na linię nr 291 prowadzącą przez Mieroszów do czeskiego miasteczka Mezimesti. Jeszcze na początku XXI wieku kursował tędy pociąg dalekobieżny z Wrocławia do Pragi. Pociągi osobowe kursowały tu do 2004 roku. Utrzymywany jest tu ruch towarowy, jednak pociągi kursują coraz rzadziej. Akurat jesienią 2015 r. linia zyskała na znaczeniu, gdyż remontowane było przejście graniczne w Międzylesiu i trasa przez Mezimesti funkcjonowała jako objazdowa. Po drodze znajduje się tunel o długości ponad 250 metrów. Odcinek pokonaliśmy na biegu i pierwsze zdjęcia wykonaliśmy w Mezimesti. 

Stacja Mezimesti i zestaw SA134-003+007 Kolei Dolnośląskich

Odjazd w drogę powrotną trochę nam się opóźnił, bo uczestnicy rozeszli się po okolicy i trochę czasu minęło nim wrócili. Organizator pouczył, że to był ostatni raz kiedy czekali i następnym razem ci co wrócą po rozkładowej godzinie odjazdu będą łapać stopa. W drodze powrotnej pozwoliliśmy sobie na fotostopy. Zatrzymaliśmy się przy granicy oraz w pięknym jesiennym krajobrazie przed Mieroszowem. 

Okolice granicy Czesko-Polskiej

Na szlaku przed Mieroszowem

Malowanie naszych szynobusów ładnie komponowało się z kolorami drzew. Przystanęliśmy również na samej stacji Mieroszów wyposażonej w semafory kształtowe. 

Stacja Mieroszów

Potem już bez postojów ruszyliśmy do Wałbrzycha Głównego, skąd po zmianie czoła skierowaliśmy się linią w kierunku Jeleniej Góry. 

Postój w Wałbrzychu Głównym

Na szopie stały sobie dwie lokomotywy ST43 z żółtymi czołami. 

ST43-356 i 247 przy lokomotywowni w Wałbrzychu Głównym

Kolejny postój mieliśmy na stacji Boguszów Gorce Zachód, skąd planowaliśmy zaliczyć bocznicę do kopalni kruszywa Czarny Bór. Co prawda na wjazd już oczekiwał gagar M62-1754 ze składem, ale pozwoliliśmy się wepchnąć do kolejki argumentując, że my tylko na chwilę 😛 

Stacja Boguszów Gorce Zachód

M62-1754 ze składem oczekuje na wjazd na bocznicę do kopalni
Czarny Bór

W Czarnym Borze niestety nie mogliśmy wysiadać i robić zdjęć. Wjechaliśmy tylko na zaliczenie. Po powrocie z zakładu zmieniliśmy szybko czoło i ruszyliśmy dalej do Marciszowa. Tu już mogliśmy do woli fotografować infrastrukturę i tabor.

Postój na stacji Marciszów

182 037-2 na stacji Marciszów

SM42-1285 na stacji Marciszów

Po wykonaniu zdjęć na stacji, ruszyliśmy zaliczać kolejną linię. Tym razem skierowaliśmy się na linię nr 312 biegnącą doliną Kaczawy do Jerzmanic-Zdroju. Ruch pasażerski funkcjonował tu do 1995 roku. Obecnie od strony Marciszowa można dojechać tylko do Wojcieszowa Górnego. Kursują tędy pociągi towarowe do kamieniołomu. Ostatnie kilka kilometrów przed Jerzmanicami-Zdrojem również jest czynne jako tor dojazdowy do bocznicy kopalni bazaltu. Środkowy fragment linii nr 312 jest niestety od dawna nieprzejezdny. Za Marciszowem jechaliśmy na biegu i dopiero przy zmianie czoła w Wojcieszowie Górnym mogliśmy wykonać zdjęcia. 

Wojcieszów Górny

Organizatorzy dotrzymali słów wypowiedzianych w Mezimesti i zgodnie z planem nie czekając na spóźnialskich ruszyliśmy w drogę powrotną. Zostawiliśmy przez to na lodzie jednego uczestnika i to nie byle kogo, bo kolegę Warsika, który (jak na większości imprez kolejowych) prowadził w pociągu bufet i sklepik. Biedak poszedł na miasto zaopatrzyć swój sklepik i nie wyrobił się na czas, przez co musiał nas gonić taksówką. Na wszelki wypadek organizatorzy przez nagłośnienie w pociągu oznajmili, że bar jest chwilowo nieczynny 😀. Na szczęście w drodze powrotnej do Marciszowa zaplanowane były fotostopy i na pierwszym z nich Warsikowi udało się nas dogonić i bufet wznowił działalność J. Fotostopy szlakowe na linii nr 312 odbyły się na wyjeździe z Wojcieszowa oraz w okolicy przystanku Płonina. 

Na szlaku za Wojcieszowem Górnym

Okolica przystanku Płonina

Z Marciszowa już na biegu wróciliśmy do Wałbrzycha. Gdy już po raz trzeci znaleźliśmy się na stacji Wałbrzych Główny, na chwilę się wypogodziło i wyszło słońce.

Kolejny postój w Wałbrzychu Głównym. Jedyne tego dnia zdjęcie
ze słońcem

Dalsza część imprezy przewidywała przejazd najpiękniejszą krajobrazowo linią w Polsce, czyli linią nr 286 w kierunku Kłodzka. Znajduje się na niej zarówno najdłuższy górski tunel jak i najwyższy most w Polsce. Fotostopy na tej linii jednak nie były zaplanowane, gdyż pociągi Kolei Dolnośląskich można tu spotkać na co dzień. Nas bardziej interesowały dwie boczne linie towarowe odgałęziające się w Ścinawce Średniej. Nim tam dojechaliśmy musieliśmy się wykrzyżować z szynobusem jadącym z naprzeciwka. Zrobiliśmy to w nietypowy sposób wjeżdżając w Ludwikowicach Kłodzkich na bocznicę do dawnej kopalni i elektrowni „Wacław” oraz do składnicy drewna. Wjechaliśmy najdalej jak się dało. Można więc powiedzieć, że doszedł nam mały bonus do zaliczenia. 

Na bocznicy w Ludwikowicach Kłodzkich

Przepuszczanie szynobusu z Kłodzka do Wałbrzycha w Ludwikowicach
Kłodzkich

Po przepuszczeniu szynobusu mieliśmy już cały szlak wolny i ruszyliśmy do Ścinawki Średniej. Po dotarciu na miejsce udaliśmy się na zaliczanie linii do stacji Nowa Ruda Słupiec. Ten 5-kilometrowy kikut jest ostatnim czynnym fragmentem dawnej Kolei Sowiogórskiej biegnącej niegdyś od Bielawy Zachodniej przez Srebrną Górę, Wolibórz, Nową Rudę Słupiec i Ścinawkę Średnią do Radkowa. Linia przecinała masyw Gór Sowich i miała ekstremalnie trudny profil. Do tego stopnia, że na odcinku Srebrna Góra – Wolibórz musiała być stosowana zębatka ułatwiająca pokonywanie wzniesień. Wysokie koszty eksploatacji sprawiły, że ten odcinek został zamknięty już w 1931 r. Kolejne odcinki Kolei Sowiogórskiej również stosunkowo szybko były zamykane, tak że w latach 90-tych w eksploatacji pozostał już tylko odcinek Ścinawka Średnia – Nowa Ruda Słupiec służący jako dojazd do Kopalni Węgla Kamiennego „Słupiec” oraz kamieniołomu „Gabra”. Kopalnia „Słupiec” została zlikwidowana około 2000 roku i była ostatnią czynną kopalnią węgla kamiennego na Dolnym Śląsku, natomiast kamieniołom „Gabra” wciąż działa i trzyma przy życiu ten krótki odcinek linii kolejowej. Aby dostać się do Nowej Rudy Słupca, musieliśmy w Ścinawce Średniej przemanewrować na mały dworzec. Wiele lokalnych linii na Dolnym Śląsku budowały bowiem prywatne towarzystwa, który miały swoje osobne dworce położone obok dworców kolei państwowej. 

Na małym dworcu w Ścinawce Średniej

Po wykonaniu kilku zdjęć na małym dworcu w Ścinawce Średniej ruszyliśmy szlakiem do Nowej Rudy Słupca wspinającym się ostro pod górę. Po kilkunastu minutach byliśmy u celu. 

Nowa Ruda Słupiec

W drodze powrotnej jako że mieliśmy z górki, mogliśmy sobie pozwolić na fotostop, na tle kolorowych jesiennych drzew. Trafił się dodatkowy nieprzewidywalny motyw w postaci sarenki przebiegającej nam przed aparatami. 

W drodze powrotnej z Nowej Rudy Słupca do Ścinawki Średniej

Po powrocie do Ścinawki Średniej i przemanewrowaniu na dworzec „państwowy” ruszyliśmy na zaliczanie kolejnego ogryzka, do Tłumaczowa. Ten odcinek to ewenement na skalę kraju. Jest to pierwszy od wielu lat odcinek, który po całkowitej rozbiórce został odbudowany. Linia powstała w 1889 roku i prowadziła ze Ścinawki Średniej do Broumova. Po II wojnie światowej została przedzielona granicą Polsko-Czeską i odcinek graniczny został zlikwidowany już w 1968 roku. W 1990 roku rozebrano także odcinek Ścinawka Średnia – Tłumaczów. Jednak kilkanaście lat później zaczął w Tłumaczowie prężnie działać kamieniołom, który usilnie dążył do tego aby surowiec wywozić koleją. Słowa szybko przerodziły się w czyny i na nasypach na 6-kilometrowym odcinku Ścinawka Średnia – Tłumaczów znów położono tory, które w 2010 r. przyjęły pierwsze pociągi. Ech, chciałoby się, żeby w naszym kraju było więcej takich przypadków.. Na szlak do Tłumaczowa wjechaliśmy grubo po godzinie 17, co jak na październik było późną godziną. Na szczęście udało się wykonać kilka zdjęć, zarówno na szlaku jak i na stacji w Tłumaczowie. 

Na szlaku Ścinawka Średnia - Tłumaczów

W Tłumaczowie

Gdyby odbudowano odcinek graniczny pojechalibyśmy przez Otovice i Broumov i znaleźlibyśmy się w Mezimesti, czyli tam gdzie wykonywaliśmy dziś pierwsze zdjęcia. Już w ciemnościach wróciliśmy do Ścinawki Średniej, gdzie zmieniliśmy czoło i udaliśmy się do Wałbrzycha Głównego. Tam po kolejnej zmianie czoła skład wracał przez Jaworzynę Śląską do Legnicy. Ja z Przemkiem i Kubą wysiedliśmy w Wałbrzychu Miasto, gdzie zaczekaliśmy na „Karkonosze”. Mieliśmy niecałe 4 godziny, żeby trochę przekimać podczas jazdy do Katowic. Tam czekała nas dłużąca się dwugodzinna przesiadka na „Przemyślanina”. Kuba dotrzymał nam towarzystwa, po czym udał się do domu, a ja z Przemkiem kimaliśmy dalej w „Przemyślaninie”. Niestety Przemek nie będzie miło wspominał tego odcinka, bo obudził się bez plecaka. Odnalazł go co prawda w WC, ale bez aparatu fotograficznego. Pierwszy raz w życiu (i mam nadzieję że ostatni) spotkałem się z taką sytuacją. Oczywiście współczuję Przemkowi że go spotkała taka przykrość, ale niestety sam się o to prosił. Spał bowiem na siedząco przy korytarzu trzymając plecak między nogami, a drzwi do przedziału były otwarte. Złodziej więc nie musiał się specjalnie wysilać, żeby wyciągnąć plecak, zanieść do kibla i plądrować. Tak więc na sam koniec trafił nam się taki niesmak, co jednak nie zmienia faktu że sama impreza była świetna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz