piątek, 23 grudnia 2022

2012-09-05 Pożegnanie Lata 2012

 

Na początku września 2012 roku Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Komunikacji Rzeczypospolitej Polskiej zorganizowało kolejną, już piątą edycję wyjazdu techniczno-integracyjnego pn. Pożegnanie Lata. Podobnie jak w poprzednich latach uczestnicy przejazdu zwiedzali wiele ciekawych zakątków kraju, podróżując na pokładzie autobusu Scania 113CLL z MPK Kraków. Po jednym Pożegnaniu Lata, gdzie wyjątkowo jechaliśmy na Mazury, w 2012 r. ponownie zmierzaliśmy nad polskie morze. Tym razem naszym celem była Łeba. Po drodze zwiedziliśmy różne miejsca, nie tylko związane z transportem. W planie przejazdu znalazła się Kopalnia Węgla Brunatnego w Koninie wraz z tamtejszą koleją zakładową, Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, akwedukty w Foujtowie czy dawna baza wojsk radzieckich w Kłominie. W samej Łebie oglądaliśmy wydmy ruchome a w drodze powrotnej odwiedziliśmy jeden z najmłodszych polskich zamków, znajdujący się w Łapalicach. Tradycyjnie było też zwiedzanie komunikacji nocnej w jednym z miast. Byliśmy nawet w Wenecji, Szkocji i Tajwanie, ale po kolei.

 

Dzień 1. Środa, 5 września 2012 r.

Z Krakowa wyjechaliśmy około godziny 19 i kierowaliśmy się przez Olkusz do Dąbrowy Górniczej, a następnie krajową jedynką na północ. Pierwszy przystanek mieliśmy w Częstochowie. Na Pożegnaniach Lata staramy się odwiedzać miasta, które otwierają nowe trasy tramwajowe. Komunikacja tramwajowa miała swoje wzloty i upadki. Były czasy, kiedy uważano ją za przeżytek, który przeszkadza w rozwoju transportu samochodowego. Na szczęście w większości krajów europejskich (w tym w Polsce) tramwaje przeżywają obecnie swój rozkwit i nowe trasy powstają w wielu miastach. Zalicza się do nich także Częstochowa, która w 2012 r. wybudowała linię tramwajową do pętli Stadion Raków. Nas jako miłośników transportu publicznego bardzo cieszą takie wydarzenia, dlatego na Pożegnaniach Lata staramy się odwiedzać nowo otwarte linie tramwajowe i urządzać tam Ceremonię Całowania Torów 😀. Nawiązujemy w ten sposób do pielgrzymek Papieża Jana Pawła II do Polski, kiedy Ojciec Święty wizyty zaczynał zawsze od całowania ziemi ojczystej. My zaś całujemy nowe szyny tramwajowe 😛. Po Ceremonii Całowania Torów na częstochowskiej pętli Stadion Raków, ruszyliśmy dalej krajową jedynką na północ. Około północy zameldowaliśmy się w Łodzi i tam z kolei odbyła się tradycja jazdy po trasie linii nocnej z zabieraniem pasażerów. Tu też mieliśmy jedyną dotychczas sytuację, kiedy podczas takiego przejazdu zainteresował się nami miejscowy nadzór ruchu. Uświadomiliśmy jednak, że nie pobieraliśmy żadnych opłat od pasażerów. Za Łodzią zjechaliśmy na autostradę A2 kierując się na zachód.

 

Dzień 2. Czwartek, 6 września 2012 r.

Przed świtem zameldowaliśmy się w Koninie, gdzie spędziliśmy dłuższy czas. Na początek zatrzymaliśmy się w starej części miasta, gdzie znajduje się najstarszy zachowany drogowskaz w Polsce. Jest to kamienny słup wyznaczający połowę drogi między Kaliszem a Kruszwicą. Ustawiony został w 1151 roku. Nasza Scania po drodze złapała drobną usterkę, którą pasowałoby usunąć. Mieliśmy takie szczęście, że Konin jest jednym z niewielu miast w Polsce, który także eksploatował Scanie 113CLL. Istniała więc szansa że mechanicy z zajezdni naprawą nasz autobus. Warsztat zgodził się usunąć usterkę, a my przez ten czas poczekaliśmy przed bramą fotografując konińskie autobusy wyjeżdżające na linie. Trafiły się Scanie oraz MAN-y NL222 i NL283. 

Scania 113CLL #222 z MZK Konin na bramie zajezdni przy
ulicy Dąbrowskiej

MAN NL222 #241 wita się z nami przy bramie zajezdni

MAN NL222 #243 na ulicy Dąbrowskiej w Koninie

MAN NL263 #281 oczekuje na zatrudnienie w zajezdni

Spędziliśmy tu w sumie 1,5 godziny, ale przynajmniej mieliśmy nasz pojazd naprawiony. 

Spotkanie krakowskiej Scani 113CLL z konińską w zajezdni
MZK Konin

Dalszy plan wycieczki zakładał zwiedzanie Kopalni Węgla Brunatnego Konin zlokalizowanej na północ od miasta. Główna siedziba kopalni znajduje się w Kleczewie. Po dotarciu na miejsce zabraliśmy na pokład przewodnika, który oprowadzał nas po zakładzie. Kopalnia została założona w czasie II wojny światowej, kiedy to Niemcy rozpoczęli budowę kopalni wraz z zakładem przeróbczym – brykietownią. W 1945 roku na bazie istniejącej infrastruktury rozpoczęto eksploatację odkrywki Morzysław, początkowo dla potrzeb miejscowej ludności, a od 1946 roku także dla potrzeb brykietowni. W 1953 roku swoją działalność zaczęła odkrywka Niesłusz. Oficjalną nazwę Kopalnia Węgla Brunatnego „Konin” zakład otrzymał w roku 1955. W oparciu o złoża węgla brunatnego zaczęła działać w 1958 roku elektrownia „Konin” a w latach 1967-1969 powstała dodatkowo elektrownia Pątnów. Wraz z wyczerpywaniem się złóż węgla bliżej Konina, powstawały stopniowo nowe odkrywki coraz dalej na północ od miasta. Tym samym działalność zakładu zbliża się coraz bardziej do terenu Pojezierza Gnieźnieńskiego, co wzbudza protesty ekologów. Na początek pojechaliśmy na punkt widokowy na odkrywkę węgla brunatnego zlokalizowaną w okolicy wsi Sławoszewek. 

Nasza Scania nieopodal odkrywki węgla brunatnego koło wsi
Sławoszewek

Podziwialiśmy rozległą dziurę w ziemi oraz ogromne koparki wydobywające węgiel. Aż trudno uwierzyć, że zbudował je człowiek. 

Widoki na odkrywkę węgla brunatnego

Koparka wykorzystywana do wydobywania węgla brunatnego

Do przewozu takich ilości węgla z kopalni do elektrowni w Pątnowie niezbędny jest transport kolejowy. Dlatego też Kopalnia Węgla Brunatnego Konin posiada własną zelektryfikowaną sieć kolejową łączącą odkrywki z elektrowniami Pątnów i Konin. Napięcie w sieci trakcyjnej jest tu inne niż na sieci PKP PLK i wynosi 2,4 kV. Na kopalnianej sieci w Koninie eksploatowane są niespotykane nigdzie indziej w Polsce lokomotywy elektryczne serii EL2, wyprodukowane we wschodnioniemieckim zakładzie LEW (Lokomotivbau Elektrotechnische Werke) w Hennigsdorfie, zwane popularnie krokodylami. Dzięki temu sieć ta jest często odwiedzana przez miłośników kolei. Naczytałem się niegdyś dużo opowieści miłośników kolei jak to uciekali przed ochroną kopalni, niezbyt przychylnie nastawioną do fotografów kolejowych. My na szczęście mieliśmy uzgodnione zwiedzanie stacji kolejowej w Pątnowie. 

Przy stacji kolejowej w Pątnowie

Mogliśmy zobaczyć wnętrze nastawni, skąd steruje się ruchem pociągów kopalnianych, a także wejść do „paszczy krokodyla”, czyli do kabiny elektrowozu EL2. 

Wnętrze nastawni w Pątnowie

Ruch pociągów na sieci KWB Konin odbywa się na dość specyficznych zasadach. Sformowane są stałe 10-wagonowe składy wagonów samowyładowczych, z których ostatni jest wyposażony w kamerę. Dzięki temu lokomotywa ciągnie wagony tylko w kierunku ładownym, tj. z odkrywek do elektrowni. W kierunku próżnym składy są pchane, a maszynista obserwuje szlak przez kamerę. 

Lokomotywa EL2-10 ze składem wagonów samowyładowczych
na stacji w Pątnowie

Kolejny skład z lokomotywą EL2-30

Gdy już zapoznaliśmy się z pracą Kopalni Węgla Brunatnego Konin oraz jej koleją zakładową, ruszyliśmy dalej na północ. Kolejnym przystankiem na naszej trasie było Muzeum Archeologiczne w Biskupinie. Biskupin zaistniał w dziejach polskiej archeologii jako zjawisko wyjątkowe. To tu, w małej wiosce na Pałukach, polska nauka o pradziejach rozpoczęła nowy etap swojego rozwoju. Duża skala badań, nowatorskie metody, a przede wszystkim znakomicie zachowane drewniane konstrukcje – wszystko to sprawiło, że sława Biskupina sięgnęła poza granice kraju. Początki muzeum sięgają 1933 roku, kiedy podczas prac melioracyjno-irygacyjnych nad Jeziorem Biskupińskim odkryto pozostałości umocnień starej osady. Przy uprawie torfu mieszkańcy odkrywali coraz to nowe konstrukcje, nie zdając sobie sprawy z ich wartości archeologicznej. Jednym z nich jest misa z ciekawym ornamentem, przedstawiającym scenę polowania konnych myśliwych na jelenie. Jeden z jelonków z tego ornamentu stał się z czasem logo biskupińskiego muzeum. 

Muzeum Archeologiczne w Biskupinie

Dojazd do biskupińskiego muzeum możliwy jest m.in. turystyczną koleją wąskotorową kursującą ze Żnina do Gąsawy. Tak się złożyło, że podczas naszej wizyty przyjechał pociąg z Gąsawy do Żnina. 

Pociąg z Gąsawy do Żnina prowadzony lokomotywą Lyd2-67
przystanął na przystanku Biskupin Wykopaliska

Nasza Scania przy muzeum w Biskupinie

Na trasie tej kolejki jest też Wenecja, gdzie mieści się założone w 1972 roku muzeum kolei wąskotorowych gromadzące zabytkowy tabor wąskotorowy na tor o szerokości 600 mm. Nie mogliśmy sobie odmówić zdjęcia naszej Scani w Wenecji 😃. 

Krakowska Scania w Wenecji

Jak się później okazało pół godziny drogi od Wenecji leży Szkocja 😁. Chodzi oczywiście o Szkocję położoną między Szubinem a Bydgoszczą J Wykonaliśmy zdjęcie przy wiacie przystankowej z napisem „Szkocja” po czym ruszyliśmy dalej na północ. Wieczorem dotarliśmy do wioski Fojutowo w Borach Tucholskich, gdzie mieliśmy przewidziany pierwszy stacjonarny nocleg.

 

Dzień 3. Piątek, 7 września 2012 r.

Zanim ruszyliśmy w dalszą drogę, poszliśmy zwiedzać unikatowy zabytek architektury hydrotechnicznej zlokalizowany nieopodal Fojutowa. 

Scania przy naszym noclegu w Fojutowie

Jest nim wzorowany na antycznych rzymskich budowlach akwedukt, będący skrzyżowaniem dwóch cieków wodnych. Wielki Kanał Brdy przepływa tu góra nad Czerską Strugą. Budowla ma 75 m długości, co czyni z niej najdłuższy taki obiekt w Polsce. Akwedukt wzniesiono w latach 1845-49 w celu doprowadzenia wody z Brdy do kompleksu Łąk Czerskich. Budowla powstała z kamieni i żółtej cegły łączonych wapnem, w dnie uszczelnionych watą szklaną i lepikiem. W latach 70. XX wieku podczas remontu sklepienia, część cegieł zastąpiono płytami żelbetonowymi, które naruszyły pierwotny wygląd obiektu i bardzo go zeszpeciły. Dopiero podczas kolejnego remontu w 2002 roku, płyty zostały pokryte płytkami na wzór cegły. Pod sklepieniem tunelu biegnie kładka, którą można przejść wzdłuż Czerskiej Strugi. Różnica poziomów obydwu cieków wynosi 11 metrów. Pod sklepieniem kanału jest również kładka, którą to można przejść wzdłuż Czerskiej Strugi na drugą stronę kanału.

Akwedukt w Fojutowie. Dołem płynie Czerska
Struga, górą Wielki Kanał Brdy.

Scania przegląda się w wodach Wielkiego Kanału Brdy

Zwiedziliśmy akwedukty i zrobiliśmy sobie na nich grupowe zdjęcie z naszą Scanią. 

Na akwedukcie w Fojutowie

Potem ruszyliśmy w drogę i po około 20 minutach znaleźliśmy się w Tajwanie 😁. Kilkanaście kilometrów od Fojutowa jest zlokalizowana malutka, ledwie zauważalna na mapach wioseczka o tak egzotycznej nazwie J 

W drodze do Tajwanu

Po wykonaniu sesji zdjęciowej w Tajwanie zatrzymaliśmy się w Stobnie, najbliższej wsi gdzie mogliśmy zrobić zakupy. 

Sklepostop w Stobnie

Następnie kierowaliśmy się na zachód przez Chojnice, Człuchów i Szczecinek. Kolejnym punktem na naszej trasie były położone wśród lasów miejscowości Borne Sulinowo i Kłomino. Zostały one wybudowane w latach 30. XX wieku jako bazy wojskowe obsługujące poligon Wehrmachtu. Stacjonowały tu niemieckie oddziały Służby Pracy, a później zorganizowano obozy jenieckie. W 1945 roku po ewakuacji Niemców, teren przejęła Armia Radziecka, która utworzyła tu swoją bazę. Przez następne 47 lat teren ten był wyłączony z polskiej administracji i nie był wykazywany na mapach Polski. Gdy Polacy penetrowali okoliczne lasy, natrafiali na ogrodzenia z drutu kolczastego i żołnierzy radzieckich nakazujących zawracać. Dopiero w 1992 roku po rozpadzie Związku Radzieckiego, żołnierze rosyjscy opuścili te tereny i rok później Borne Sulinowo i Kłomino przekazano administracji Polskiej. O ile Borne Sulinowo zostało zasiedlone przez Polaków i dziś jest miasteczkiem urokliwie położonym w lesie nad jeziorem, o tyle Kłomino pozostało opuszczone i stało się miastem widmo, przyrównywanym do ukraińskiego miasta Prypeć położonego przy elektrowni w Czarnobylu. Dojazd do Kłomina nie był łatwy. Konieczna była jazda po wyboistych leśnych drogach. W pewnym momencie dla dobra naszego autobusu wysiedliśmy i szliśmy przed nim pieszo. Nie chcieliśmy go dociążać, bo mógł zaryć podwoziem o muldy. 

W drodze do Kłomina

W końcu osiągnęliśmy Kłomino i oczom naszym ukazały się opuszczone osiedla bloków mieszkalnych. Mogliśmy do woli je zwiedzać, toteż delektowaliśmy się możliwością penetrowania ruin. Pozostałości miasta były już wówczas sukcesywnie likwidowane. Wyburzano bloki oraz demontowano oświetlenie uliczne i poniemiecką kostkę brukową. W momencie publikacji tego wpisu prawdopodobnie po budynkach nie ma już śladu. 

Wizyta w Kłominie

Ruiny bloków w Kłominie

Zwiedzanie miasta widmo

Kolejny opuszczony blok w Kłominie

Jeszcze jeden motyw blokowy z Kłomina

Po spenetrowaniu pozostałości Kłomina ruszyliśmy do Bornego Sulinowa, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę obiadową oraz posiedzieliśmy na plaży nad Jeziorem Pile. 

A to już Borne Sulinowo

W pierwotnym planie dalszej podróży do Łeby mieliśmy jeszcze przejazd pociągiem na trasie Szczecinek – Słupsk. Pobyt w Kłominie nam się jednak przedłużył i z Bornego Sulinowa wyjechaliśmy już po godzinie 17. Niby na ostatni pociąg ze Szczecinka byśmy zdążyli, ale uznaliśmy że jednak jedziemy już prosto do Łeby. I tak do celu dotarliśmy już grubo po zmierzchu, bo około godziny 22.

 

Dzień 4. Sobota, 8 września 2012 r.

Tradycyjnie jeden dzień Pożegnania Lata poświęciliśmy na wypoczynek nad morzem. W końcu naszym kierowcom również należy się trochę wolnego. Wybraliśmy się na spacer do Słowińskiego Parku Narodowego na wydmy ruchome zlokalizowane między Morzem Bałtyckim a Jeziorem Łebsko. Jest to największy w Europie pasm ruchomych wydm. Zlokalizowane one są około 7 kilometrów od Łeby, więc spacer nam się nieco dłużył. Śmialiśmy się, że wydmy nam uciekły 😂 W rzeczywistości nam to nie groziło, prędkość wydm wynosi około 5 metrów na rok 😉. Część dystansu między Łebą a wydmami można pokonać meleksem. Nam się jednak nie spieszyło i przeszliśmy się pieszo. Po dwugodzinnym marszu oczom naszym ukazały się wysokie na 40 metrów wydmy. 

Wydmy ruchome w Łebie

Podziwialiśmy chwilę z ich szczytu panoramę okolicy a potem posiedzieliśmy chwilę na plaży. Drugą połowę dnia spędziliśmy na wypoczynku w centrum Łeby.

 

Dzień 5. Niedziela, 9 września 2012 r.

Ostatni dzień poświęciliśmy na powrót do Krakowa. Zależy nam wtedy, żeby w miarę wcześnie wrócić, więc za dużo atrakcji na dzień powrotu nie planujemy. W planie ostatniego dnia Pożegnania Lata 2012 uwzględniliśmy jednak jeden punkt. Był w nim jeden z najmłodszych polskich zamków, zlokalizowany w Łapalicach na Kaszubach. Obiekt jest samowolką budowlaną. W 1983 roku prywatny inwestor otrzymał pozwolenie na budowę domu jednorodzinnego z pracownią rzeźbiarską. Zamiast niego wzniesiona została jednak ogromna budowla o powierzchni 5 tys. m2. Na początku lat 90 z powodu problemów finansowych inwestora budowa została wstrzymana. Odtąd trwają przepychanki prawne mające na celu albo zalegalizowanie budowli i jej dokończenie z przeznaczeniem na pensjonat, albo rozbiórkę. Wjazd na teren obiektu prowadzi przez budynek bramny. Zamek miał mieć tyle wież, ile miesięcy w roku, tyle sal, ile tygodni, a liczba okien miała odpowiadać liczbie dni w roku. Obiekt składa się z czterech skrzydeł, z czego w jednym miał się znajdować basen i kaplica. W trakcie gdy podziwialiśmy budowlę zastanawialiśmy się jak duże inwestor musiał mieć zniżki w betoniarni 😄. 

Tu zapewne miała powstać kaplica

Widok na budynek bramny

A tu miał być basen

Ujęcia zamku w Łapalicach

Budynek bramny raz jeszcze

Widoki na zamek w Łapalicach

Po penetracji obiektu ruszyliśmy w dalszą drogę do Krakowa. Od okolic Trójmiasta jechaliśmy głównie autostradą A1. Nie był jeszcze wówczas gotowy jej odcinek omijający Łódź i musieliśmy jechać przez miasto. Zgadaliśmy się z miejscowymi miłośnikami komunikacji miejskiej dysponującymi zabytkowym Ikarusem i udało nam się wykonać wspólne zdjęcie z naszą Scanią. 

Spotkanie z łódzkim Ikarusem

Za Łodzią zatrzymaliśmy się jeszcze w dużej przydrożnej karczmie na obiad, po czym cisnęliśmy dalej do Krakowa. Większość z nas miała w pamięci przygody jakie nasza Scania miała podczas powrotu z Pożegnania Lata 2010, kiedy to do Krakowa dotarliśmy około godziny 2 w nocy. Tym razem na szczęście autobus sprawował się bezproblemowo i wszyscy do domów wróciliśmy o ludzkiej porze J.

wtorek, 13 grudnia 2022

2019-08-09 60 lat tramwajów w Częstochowie

 

Tramwaje w Częstochowie ruszyły 8 marca 1959 roku i jest to jedyne polskie miasto, w którym ten środek transportu pojawił się po II wojnie światowej. Impulsem do budowy linii tramwajowej w Częstochowie było dążenie do zapewnienia sprawnego dowozu do Huty Bolesława Bieruta, wówczas głównego zakładu pracy w mieście. Początkowo tramwaje kursowały spod huty i z Rakowa do ulicy Worcella. Odgałęzienie z Rakowa zostało zlikwidowane już po 12 latach w 1971 roku. Pozostała linia była przedłużana na północ, aż w 1984 r. doprowadzono ją do pętli Fieldorfa Nila. Przez kolejne 28 lat kształt częstochowskiej sieci nie ulegał zmianie, aż w 2012 r. powstała nowa linia prowadząca od skrzyżowania alei Niepodległości i ulicy Jagiellońskiej przez Błeszno do pętli Stadion Raków. Jeżeli chodzi o tabor tramwajowy w Częstochowie, to początkowo reprezentowały go wagony typu 4N. Kursowały one po mieście do 1988 roku. W roku 1970 zaś pojawiły się wagony 102Na, które woziły częstochowian do końca lat 90-tych. Z kolei od roku 1975 po Częstochowie kursują wagony 105Na. Przez kilkanaście lat były one jedynym typem liniowego taboru tramwajowego w tym mieście. Dopiero w 2012 r. w celu obsługi nowej trasy do Stadionu Raków, zakupiono tramwaje niskopodłogowe Twist 2010N. Jeżeli chodzi o tabor wycofany już z ruchu liniowego, to MPK Częstochowa zachowało po jednym wagonie typu 4N i 102Na przebudowując je na techniczne. Na szczęście z czasem przywrócono im wygląd fabryczny, przekwalifikowując je na zabytkowe. Co więcej, do eNki została sprowadzona doczepa typu ND z Warszawy. Na przypadającą w 2019 r. 60 rocznicę uruchomienia komunikacji tramwajowej, Częstochowa mogła więc się już pochwalić trzema wagonami zabytkowymi. Na tę okazję miały się w mieście także pojawić nowe niskopodłogowe Twisty drugiej generacji, ale niestety ich dostawa się opóźniła. Na sobotę 9 marca 2019 r. były zaplanowana parada wszystkich typów wagonów tramwajowych jakie kursowały po Częstochowie (czyli: 4N+ND, 102Na, 2x105Na i Twist 2010N) po trasie linii 3 ze Stadionu Raków do Fieldorfa Nila. Podjąłem spontaniczną decyzję, że przejadę się wykonać jej zdjęcia. Przy okazji chciałem połapać sprowadzone świeżo z Krakowa używane Solarisy U18. Zastąpiły one również pochodzące z Krakowa Jelcze M181MB i M121MB sprowadzone jesienią 2017 r.

Do Częstochowy przyjechałem przed godziną 14 pociągiem IC „Hetman”. Pogoda tego dnia była w kratkę. Raz padał obfity deszcz, raz wychodziło słońce. Z dworca na Stradomiu przeszedłem pieszo w okolice dworca głównego próbując połapać ex-krakowskie Solarisy. Udało się upolować wozy #222 (ex Kraków #BR720) i #223 (ex Kraków #BR729). 

Skład 105Na #603+604 na alei Wolności

Solaris U18 #222 (ex MPK Kraków #BR720) na alei Kościuszki

Solaris U18 #223 (ex MPK Kraków #BR729) na alei Najświętszej
Marii Panny

Potem wsiadłem w tramwaj i pojechałem w kierunku pętli Fieldorfa. Wysiadłem przy pętli pośredniej Promenada Niemena i tu postanowiłem zaczekać na zabytki. Akurat wyszło słońce, więc wykonałem trochę zdjęć liniowych Twistów i składów stopiątek. Częstochowskie wagony 105Na nie przechodziły żadnych większych modernizacji i zachowały wygląd zbliżony do oryginału.

Twist 2010N #626 na alei Wyzwolenia

Skład 105Na #641+636 na alei Wyzwolenia

Skład 105Na #615+616 na alei Wyzwolenia

Twist 2010N #626 mija pętlę pośrednią Promenada Niemena

Po 15 minutach nadjechała parada. Co ciekawe skład eNek nawrócił na Promenadzie Niemena, a stodwójka, skład stopiątek i Twist pojechały do końca trasy. 

Skład 4N+ND #202+253 nawraca na pętli Promenada Niemena

Spotkanie wagonu 102Na #628 i składu 4N+ND #202+253 na
pętli Promenada Niemena

Skład eNek rusza z Promenady Niemena w drogę powrotną do
zajezdni

Pierwotnie nastawiałem się, że tylko tu wykonam kilka zdjęć zabytkom i tyle. Ale tak się złożyło, że spotkałem Artura, mojego kolegę z pracy. Wiedziałem, że jeździ on co sobotę do rodziny pod Częstochową, więc rzuciłem mu info o paradzie tramwajów. Nie spodziewałem się, że go to zainteresuje, bo on jest bardziej miłośnikiem kolei. A tu okazało się, że jednak się zmotywował J Jechał samochodem i zaoferował mi pogoń za paradą zjeżdżającą do zajezdni. Dzięki temu zupełnie nieplanowo udało mi się wywieźć kilka bonusowych zdjęć parady J Mimo trudności ze znalezieniem na szybko miejsca do zaparkowania, udało się paradę dorwać na trasie w dwóch miejscach. Najpierw złapaliśmy skład eNek i stodwójkę na alei Armii Krajowej przed skrzyżowaniem z aleją Jana Pawła II. 

Skład 4N+ND na alei Armii Krajowej

Stodwójka na alei Armii Krajowej

Kolejne zdjęcia wykonaliśmy z wieżą jasnogórską w tle na alei Niepodległości. 

Skład eNek na alei Niepodległości

102Na na alei Niepodległości

Ostatnie ujęcia już całej parady, łącznie ze stopiątkami i Twistem, zrobiliśmy przy zjeździe do zajezdni. 

Parada zjeżdżająca do zajezdni. Skład 4N+ND #202+253

102Na #628

Skład 105Na #675+676

Na końcu parady jechał Twist 2010N #621

Na koniec Artur odwiózł mnie pod dworzec. Podziękowałem za wspólną pogoń za tramwajami. Do powrotnego pociągu miałem chwilę czasu, toteż próbowałem zapolować jeszcze na jakieś ex-krakowskie autobusy. Trafił mi się Solaris U18 #226, który w Krakowie nosił numer #BR724. 

Solaris U18 #226 (ex MPK Kraków #BR724) skręca z alei
Kościuszki w aleję Najświętszej Marii Panny

Potem udałem się na dworzec Stradom i pociągiem IC „Hetman” wróciłem do Krakowa.