wtorek, 1 czerwca 2021

2008-08-30 Melonem off-route cz. 1

Latem 2008 roku w głowach kolegów z Krakowskiego Klubu Modelarzy Kolejowych zrodził się pomysł na nietypową imprezę autobusową. Mieli w planie wynajęcie midibusa Autosan H6 i jeżdżenie nim poza trasami dostępnymi dla normalnych autobusów. Stąd też impreza została nazwana "Melonem off-route". Jedynym minusem była mała pojemności Autosana H6 przez co liczba miejsc musiała być ograniczona. W związku z tym wolne miejsca bardzo szybko się skończyły. W planie imprezy było odwiedzenie terenów na północny-wschód od Krakowa oraz wschodniej części Nowej Huty. Na imprezę został wytypowany melon o numerze BA117, który posiadał obok fotela kierowcy dodatkowe miejsce dla pilota. Termin przejazdu został ustalony na ostatnią sobotę wakacji, 30 sierpnia.

Początek imprezy został wyznaczony o 8:40 pod zajezdnią Bieńczyce. Punktualnie o tej godzinie z zajezdni wyjechał imprezowy melon BA117 z gustowną karteczką A4 z ręcznym napisem "BUS" na przedniej szybie. Za kierownicą melona zasiadł nasz kolega Darek, miłośnik komunikacji miejskiej, a od roku także kierowca MPK. Pierwszym naszym celem była trasa linii 260 (dawniej 267) do Pielgrzymowic. Nim opuściliśmy granice Krakowa pojechaliśmy jeszcze na przystanek Wiślicka aby zabrać jednego kolegę. Następnie przedostaliśmy się pod stację PKP Kraków Batowice, skąd skierowaliśmy się drogą, którą kursuje linia 250 do Zastowa a od niedawna także 260 do Pielgrzymowic. Po drodze spodobała nam się kapliczka we wsi Batowice, toteż wybraliśmy to miejsce na pierwszy fotostop. 

Przy kapliczce w Batowicach

We wsi Raciborowice rozstaliśmy się na chwilę z trasą linii 260, by podążyć na skróty przez przysiółek Prawda do Więcławic, gdzie ponownie włączyliśmy się na jej trasę. Na początku imprezy pogoda nas nie rozpieszczała, na niebie wisiały ołowiane chmury. Przed Więcławicami jednak rozpogodziło się, więc jak tylko nasz melon zaczął jechać w kierunku słońca zatrzymaliśmy się przy pierwszym lepszym motywie. Najpierw stanęliśmy pod drzewkiem w Pielgrzymowicach, a potem na pętli linii 260. 

W drodze do Pielgrzymowic

Pętla w Pielgrzymowicach

Po dłuższej sesji zdjęciowej na pętli, cofnęliśmy się do Więcławic skąd podążyliśmy na północ w kierunku wsi Zagórzyce Dworskie. Tam nasz melon pozował do zdjęć przy remizie strażackiej. 

Przy remizie w Zagórzycach Dworskich

Melon na Małopolskim Szlaku Owocowym ;)

Za Zagórzycami postanowiliśmy rozstać się na chwilę z trasami obsługiwanymi przez MPK i pojechać dalej na północ, w kierunku wsi Goszcza. Po drodze odbyły się dwa fotostopy. 

Pozorowany wyjazd z polnej drogi w Zagórzycach Dworskich

W drodze do Goszczy

Bardzo chcieliśmy odwiedzić Goszczę na dzisiejszej imprezie, ponieważ znajduje się tam malowniczo położony przystanek PKP, do którego droga schodzi serpentynami. Ledwo co wysiedliśmy z autobusu, rozległ się gong na przejeździe kolejowym i po chwili od strony Krakowa przemknął ekspres "Szkuner" do Kołobrzegu prowadzony EP08-011. 

EP08-011 z pociągiem Ex "Szkuner" z Krakowa do Kołobrzegu
mija przystanek Goszcza

Po przejeździe pociągu uczestnicy imprezy uwiecznili melona zjeżdżającego w kierunku przystanku. 

Melon zjeżdża do przystanku kolejowego w Goszczy

Do tego miejsca prowadziła też bardzo malownicza polna droga, na której Autosan byłby jak znalazł. Spytaliśmy się nieśmiało kierowcy czy nie spróbowałby wycofać kawałeczek w tę drogę. Prośba została spełniona i po dłuższym manewrowaniu mogliśmy wykonać piękne zdjęcie melona na polnej drodze. 

Melon pośród pól w Goszczy

Do pełni szczęścia brakowało jeszcze tylko pociągu od strony Warszawy. Tak się złożyło że po chwili znów rozległ się gong na przejeździe. Niemal natychmiast uczestnicy imprezy ustawili się wzdłuż torów, a tu gong podzwonił parę minut i przestał. Cóż, widać że po ostatnim remoncie tej trasy pociągi rozwijają takie prędkości, że ani się obejrzysz a już przejechał ☺. W końcu poddaliśmy się i pojechaliśmy dalej. A jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, tuż po naszym odjeździe zza łuku od strony Warszawy wyłonił się ekspres "Tatry" 😕. Ale i tak fotek melona na polnej drodze nic nie przebije ☺. Z Goszczy przemieściliśmy się do wsi Marszowice, gdzie wjechaliśmy na drogę Słomniki - Kocmyrzów. Skręciliśmy w prawo w kierunku Kocmyrzowa. Nie zagrzaliśmy jednak na tej drodze zbyt długo, gdyż zaraz w lesie odbiliśmy w boczną dróżkę prowadzącą do wsi Wilków. Klimat tego lasku bardzo nas urzekł, toteż nie mogliśmy sobie odmówić z nim kilku zdjęć.

Lasek przed Wilkowem

Z Wilkowa wyjechaliśmy do Woli Luborzyckiej, gdzie włączyliśmy się w trasę linii 202 do Łososkowic. Droga ta była opatrzona znakiem o zakazie wjazdu pojazdów o masie powyżej 7 ton z tabliczką "nie dotyczy BUS". Żeby nie łamać przepisów natychmiast przykleiliśmy do przedniej szyby karteczkę ze stosownym napisem ☺. Na kolejne zdjęcia zatrzymaliśmy się w polach na pograniczu wsi Goszyce i Skrzeszowice. 

Wiejski fotostop w Goszycach

W Skrzeszowicach spodobała nam się boczna droga do Szczepanowic, której towarzyszy szpaler wysokich drzew. Postanowiliśmy więc zaglądnąć tam na fotostop. Droga ta co prawda nie miała asfaltu, ale doświadczenia z Goszczy pokazały że to nie stanowi dla melona problemu. Autobus wytrójkątował przy ostatnich zabudowaniach i cofnął się kawałek w kierunku Szczepanowic. 

Na drodze gruntowej w Skrzeszowicach

Następnie wróciliśmy na trasę linii 202 i pojechaliśmy do jej pętli w Łosokowicach. Światło słoneczne w połączeniu z ciemnymi chmurami na niebie tak nam się spodobało, że nie mogliśmy podarować sobie postoju na tej pętli. 

Pętla w Łososkowicach

W Łososkowicach nie zawracaliśmy, lecz pojechaliśmy dalej prosto, nieużytkowaną przez MPK drogą prowadzącą do wsi Biórków Mały. Tuż po odjeździe z pętli słońce schowało się za chmury i jak się później okazało już do końca dnia nie rozpieszczało nas swoją obecnością. Mimo pogorszenia pogody fotostopów było co niemiara. Najpierw zatrzymaliśmy się w polach, potem przy drewnianym kościele w Biórkowie Wielkim. 

Między Łososkowicami a Biórkowem Wielkim

Przy drewnianym kościele w Biórkowie Wielkim

W tej wsi znajdowała się niegdyś stacja kolejki wąskotorowej z Kocmyrzowa przez Proszowice do Kazimierzy Wielkiej. W planach mieliśmy wykonanie zdjęć przy dawnym budynku stacyjnym. Co prawda leży on nieco na uboczu, ale w końcu to ma być impreza po trasach niedostępnych dla pełnowymiarowych autobusów. Asfaltowymi dróżkami o szerokości naszego Autosana dotarliśmy pod sam budynek stacyjny. Nietrudno go rozpoznać, gdyż znajduje się na nim tablica pamiątkowa. Mieszkaniec domu naprzeciwko próbował nam uświadomić, że stoimy na terenie prywatnym i że jak coś nam się stanie to on nie ma zamiaru za to odpowiadać. Żeby nie wdawać się z nim dłużej w kłótnię, zawróciliśmy mu przed domem i sfotografowaliśmy nasz autobus z budynkiem stacyjnym od drugiej strony. 

Przy dawnym budynku stacyjnym kolejki wąskotorowej w Biórkowie
Wielkim

Po wykonaniu zdjęć nie mieliśmy jeszcze zamiaru wracać na główną drogę. Niedaleko znajdują się bowiem stawy rybne, które są równie ciekawym plenerem do zdjęć jak dawna stacja kolejki wąskotorowej. Można śmiało powiedzieć, że fotostop przy stawach był jednym z najlepszych na całej imprezie. 

Przy stawach rybnych w Biórkowie Wielkim

Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Biórkowa Małego. Po drodze można było dostrzec kolejną pamiątkę po kolejce wąskotorowej, jaką są szyny w jezdni, które zachowały się w miejscu dawnego przejazdu kolejowego. Uczestnicy imprezy coraz bardziej domagali się postoju przy sklepie. W Biórkowie Małym postanowiliśmy spełnić ich oczekiwania i zajechaliśmy na parking przy miejscowym sklepie spożywczym.

Sklepostop w Biórkowie Małym

Gdy już wszyscy uczestnicy imprezy uzupełnili swoje zapasy, ruszyliśmy szosą w kierunku Krakowa, by w Pietrzejowicach odbić w boczną drogę w kierunku wsi Karniów. Gdy wyjechaliśmy na szczyt wzniesienia, odsłonił się przed nami piękny widok na Nową Hutę i okolice. Droga była zbyt wąska, żeby obrócić autobus, więc dla odmiany wykonaliśmy zdjęcia melona od tyłu. 

W drodze z Pietrzejowic do Karniowa

Melon na tle kombinatu

Po dotarciu do pętli linii 212 w Karniowie ruszyliśmy pod górę do wsi Czulice, dokąd dociera linia 251 oraz wariantowe kursy 212. Na początek przystanęliśmy na starej pętli autobusowej. 

Na starej pętli w Czulicach

Niedaleko stąd przy drewnianym kościele znajduje się obecna pętla MPK, gdzie również był zaplanowany fotostop. Jednak nim tam doszliśmy, jeden kolega zafundował nam dodatkową atrakcję w postaci zdjęć na placu przy miejscowej remizie. 

Na placu przed remizą w Czulicach

Ogólnie w Czulicach fociliśmy naszego Autosana aż w trzech miejscach. 

Obecna pętla linii 212 i 251 przy kościele w Czulicach

Potem przemieściliśmy się z powrotem w granice administracyjne Krakowa. Przez chwilę jechaliśmy tak jak linia 251, czyli z wjazdem kieszeniowym do Wróżenic. Podczas tego wjazdu kolega zaproponował nam fotostop w odkrytym przez niego kilka lat temu plenerze. Najwyraźniej przez te kilka lat zapomniał on dokładnie w którym miejscu jest ten motyw, gdyż musieliśmy przejść spory kawałek nim go odnaleźliśmy. Było co prawda kilka złośliwych uwag, ale i tak należy się koledze uznanie za przekazywanie innym swoich motywów, gdyż są tacy dla których byłoby to nie do pomyślenia. 

Wróżenice, przed przystankiem "Osiedle Nowe".

Z Wróżenic podążyliśmy do Kościelnik, gdzie rozstaliśmy się z trasą linii 251 i skręciliśmy w wąską drogę prowadzącą w kierunku Węgrzynowic (ulicę Barwną). Szerokość tej drogi jest ewidentnie nie dostosowana do natężenia ruchu. Nawet teraz w sobotę musieliśmy kilka razy zjeżdżać na pobocze, żeby minąć się z samochodem jadącym z przeciwka. Na szczęście udało nam się wykorzystać krótką przerwę w ruchu na fotostop. 

Na ulicy Barwnej pomiędzy Kościelnikami a Węgrzynowicami

Kolejnym naszym celem była wieś Krzysztoforzyce. Najkrótsza droga łącząca Węgrzynowice z tą wsią nie miała jednak asfaltu, a ponieważ nie jesteśmy aż takimi ryzykantami, musieliśmy pojechać naokoło przez Wadów. Mieszkańcy Krzysztoforzyc od dawna domagali się wówczas linii autobusowej MPK. Ostatnio odnaleźliśmy w Krzysztoforzycach nawet świeżo wyasfaltowaną pętlę autobusową. Niestety sprawę cały czas blokował wójt gminy Kocmyrzów-Luborzyca. Podczas jazdy w kierunku pętli w Krzysztoforzycach napotkaliśmy dość nietypową przeszkodę. Przed oczami nagle wyrosła nam ...brama złożona z dwóch długich drewnianych belek oplecionych iglastymi gałęziami. Okazało się, że we wsi odbywa się jakieś wesele i pod tą bramą miała przejechać młoda para. Gdy dziadki trzymające bramę nagle zobaczyły autobus, zapadła lekka konsternacja i nie bardzo wiedziały co robić. Przesunęli bramę dopiero jak kierowca postraszył ich policją. Oczywiście powiedzieliśmy im, że jedziemy tylko na pętlę i zaraz wracamy, żeby nie wpadło im do głowy znów ustawiać tą bramę 😉. Pętla w Krzysztoforzycach jest położona nieco z boku i trzeba uważać żeby jej nie przeoczyć. Gdy dotarliśmy na miejsce, postanowiliśmy zrobić sobie na niej zdjęcie grupowe. Swoją drogą ta pętla chyba nie jest zbudowana pod autobusy MPK, jest tak ciasna że melon ledwo się na niej mieści. 

Na nowej pętli w Krzysztoforzycach

Jadąc z powrotem w kierunku Krakowa byliśmy ciekawi czy dziadki przypadkiem znów nie rozstawiły swojej konstrukcji. Na szczęście przejechaliśmy bez problemu, brama leżała sobie w rowie. Niestety dziadki chyba nie będą zbyt mile wspominać naszej wizyty, gdyż chwilę później minął nas orszak weselny i cała ich praca przy robieniu tej bramy poszła na marne (oj co za pech 😉). W Krzysztoforzycach zrobiliśmy jeszcze jeden fotostop w miejscu, gdzie droga przecinała dolinkę. 

Kolejny fotostop w Krzysztoforzycach. Miejscowemu pieskowi
najwyraźniej melon nie przypadł do gustu.

Wyjeżdżając już ze wsi ujrzeliśmy kolejne dekoracje weselne rozwieszone w poprzek drogi, ale te na szczęście były rozwieszone na sznurkach i łatwiej było je zdemontować na czas naszego przejazdu ☺. W następnej kolejności chcieliśmy przedostać się przez tunel do Ruszczy. Wróciliśmy się do Wadowa, do pętli linii 110, lecz zanim wjechaliśmy do tunelu podążyliśmy pod budynek stacji Kraków Nowa Huta. Przez następne kilka minut zajmowaliśmy się penetrowaniem zdewastowanego budynku stacyjnego oraz peronu. Pociągi osobowe stawały przy nim do 1999, a w 2008 r. zatrzymywały się tu tylko dwie pary pociągów służbowych oraz czasami latem pociągi retro. 

Na placu przy stacji PKP Kraków Nowa Huta

Po odwiedzinach na stacji rozpoczął się jeden z głównych punktów imprezy, czyli przejazd przez tunel w Ruszczy. Składa się on z jednego długiego tunelu po stronie północnej i dwóch równoległych krótkich po stronie południowej. Stan tego tunelu wówczas nie był rewelacyjny i miasto wówczas broniło się przed kierowaniem tędy linii obsługiwanym pełnowymiarowymi autobusami. Z jednorazowym przejazdem melonem nie było problemu i wszystkie 3 tunele zostały zaliczone. Potem wypadałoby jeszcze uwiecznić na zdjęciach to, że byliśmy w tym miejscu. W związku z tym kierowca wysadził nas za tunelami oraz pojechał na pusto do pętli w Wadowie i z powrotem, byśmy mogli dokładnie obfotografować Autosana wyjeżdżającego z tunelu. 

Między tunelami w Ruszczy

Melon wyjeżdża z najdłuższego z tuneli w Ruszczy

Potem kierowca zajechał jeszcze na chwilę na teren stacji PKP Kraków Nowa Huta. 

Kolejna wizyta przy stacji Kraków Nowa Huta

Następnie pożegnaliśmy się już definitywnie z tą stacją kolejową i pojechaliśmy w kierunku Ruszczy. Przejeżdżając koło miejscowego kościoła znów natknęliśmy się na jakieś wesele, ale tym razem na szczęście nikt nie stawiał nam żadnych barykad na drodze ☺. Cała komunikacja na tym osiedlu opierała się wówczas na wariantowych kursach linii 111, 131, 146 i 161 dzięki czemu na przystankach wisiało po 8 rozkładów jazdy i każdy przewidywał po kilka kursów. W dalszej części imprezy mieliśmy kluczyć po bezdrożach terenów "zapleszowskich". Są to tereny dość specyficzne, ponieważ zawsze były ostoją taboru autobusowego, którego spotkanie w innych częściach miasta było już niemożliwe lub graniczyło z cudem. To właśnie tu najdłużej kursowały Jelcze M11 i tak w 2008 r. było z Autosanami H6 i Jelczami 120M. Niskopodłogowe Solarisy były tu dopiero pieśnią przyszłości. Po dotarciu do głównej ulicy Igołomskiej, przekroczyliśmy ją kierując się trasą linii 111 przez Wyciąże w kierunku Wolicy. Po chwili dotarliśmy do wiaduktu dużej obwodnicy kolejowej z Mydlnik przez Nową Hutę do Podłęża. Zrobiliśmy zdjęcia z wiaduktu i już mieliśmy schodzić na dół, gdy nagle zobaczyliśmy jadącego od strony Wolicy liniowego melona! Natychmiast kto tylko mógł zrobił w tył zwrot żeby wdrapać się z powrotem na wiadukt, celem sfocenia mijających się dwóch melonów linii 111.

Na trasie linii 111, ulica Wyciąska

Spotkanie z liniowym melonem na ulicy Drożyskiej

Po uwiecznieniu mijanki melonów ruszyliśmy dalej w kierunku Wolicy. Ale żeby trasa imprezy była adekwatna do jej tytułu przydałoby się zboczyć w jakąś wąską uliczkę. I rzeczywiście, w Przylasku Wyciąskim odbiliśmy w uliczkę o szerokości naszego autobusu (ulica Siejówka), która doprowadziła nas do wału Wisły, a potem wzdłuż niego do pętli linii 146 w Przylasku Rusieckim. Po drodze stanęliśmy na jeden fotostop przy wałach.

W drodze z Przylasku Wyciąskiego do Przylasku Rusieckiego
(ulica Siejówka)

Dojechawszy na pętlę linii 146 nie zawróciliśmy na niej, lecz pojechaliśmy na sam koniec drogi, czyli na koronę wału Wisły. Melon zapozował do zdjęć na wale, po czym wycofał na pętlę, gdzie oczekiwał już liniowy Jelcz vero, który w tych rejonach był wówczas szczytem nowoczesności. 

Na wale Wisły w Przylasku Rusieckim

Spotkanie dwóch autobusów linii 146 na pętli w Przylasku Rusieckim

Wykonaliśmy kilka zdjęć dwóch autobusów linii 146, po czym podążyliśmy na północ. Nie dojeżdżając do głównej ulicy Igołomskiej, skręciliśmy w kolejną wąską uliczkę (Karasiówka). Uliczka ta zaprowadziła nas do Branic, gdzie kursuje linia 131 do Chałupek i tam też się skierowaliśmy. Po drodze zatrzymaliśmy się na zdjęcia na moście w Branicach, który kilka lat wcześniej był przyczyną rekordowo długiej zmiany trasy linii MPK Kraków. W 2004 roku most został zamknięty z powodu złego stanu technicznego i dopiero po przeszło roku zabrano się za jego remont. Ogółem od chwili zamknięcia mostu do jego otwarcia, linia 131 przez prawie 2 lata musiała kursować trasą objazdową. 

Na moście w Branicach

Po dotarciu do pętli w Chałupkach pojechaliśmy dalej ulicą Kłosową, a następnie Łubinową. Ta druga ulica to był nasz gwóźdź programu. Jest to ciągnąca się ponad 2 kilometry wąska droga z betonowych płyt. Niemal na całej długości towarzyszy jej ogrodzony kanał, którym płyną ścieki z oczyszczalni w Kujawach. 

Gwóźdź programu, przejazd ulicą Łubinową

Fotostopów na tej "ulicy" było co niemiara, zatrzymywaliśmy się m.in. na drewnianym moście nad kanałem, a gdy zobaczyliśmy krowy pasące się koło drogi, to aż zjechaliśmy na trawkę, żeby zrobić z nimi zdjęcie. Dla okolicznych mieszkańców autobus miejski był chyba ostatnią rzeczą jaką mogli się tu spodziewać 😉.

Ulica Łubinowa, przejazd po drewnianym moście nad kanałem

Fotostop z krowami

Po 2 kilometrach telepania się po betonowych płytach wyjechaliśmy na ulicę Dymarek, którą kursuje linia 146 do Kujaw. Za pętlą znajduje się zapomniane przez Boga małe osiedle bloków, pod które także postanowiliśmy zajechać. Podczas tego fotostopu wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że cena mieszkań na tym osiedlu musi być chyba poniżej granicy opłacalności, żeby ludzie chcieli tu mieszkać. 

Na osiedlu Kujawy

Impreza już pomału dobiegała końca. Z Kujaw pojechaliśmy najkrótszą drogą do ulicy Igołomskiej, skąd mieliśmy pojechać już prosto do zajezdni. Niektórym jednak było jeszcze mało fotostopów i chcieli zajrzeć na Walcownię. Jako że mieliśmy jeszcze trochę czasu, zajechaliśmy na koniec ulicy Mrozowej, gdzie melon stanął przy naczepie imitując ciągnik siodłowy. 

Walcownia, melon w roli ciągnika siodłowego

Wszyscy byli niemal pewni że to już koniec imprezy, a tu organizatorzy zafundowali nam kolejną niespodziankę, kierując nas pod Biuro Pracy przy ulicy Wąwozowej. Na co dzień zajeżdżał tam tylko prywatny przewoźnik jeżdżący rozlatującymi się busami. Żeby choć trochę "dorównać" standardowi oferowanemu przez tego przewoźnika, narobiliśmy bałagan w kabinie rozrzucając w niej stare gazety i zgromadziliśmy wszystkich pasażerów przy przedniej szybie imitując zapełnienie jakie zwykle panuje w busach. 

Ulica Wąwozowa przy Urzędzie Pracy. Melon imitujący busiarza
kursującego stąd do Rynku Głównego.

I to by było na tyle. Po posprzątaniu kabiny zjechaliśmy już prosto do zajezdni, gdzie byliśmy punktualnie o godzinie 17. Impreza niewątpliwie bardzo uczestnikom się podobała. Przejazd drogami niedostępnymi dla normalnych autobusów dostarczył nam niesamowitych wrażeń. Dziękuję kolegom z Krakowskiego Klubu Modelarzy Kolejowych za wspaniały pomysł na imprezę oraz dyrekcji MPK za udostępnienie autobusu. Największe podziękowania należą się jednak naszemu kierowcy Darkowi, za to że dzielnie radził sobie na drogach często niewiele szerszych od melona, za liczne nawracanie przez trójkątowanie a zwłaszcza za jazdy tyłem po polnych drogach w Goszczy i Skrzeszowicach. Była to jego pierwsza jazda melonem jako kierowca i można śmiało powiedzieć, że poradził sobie świetnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz