środa, 2 czerwca 2021

2009-06-07 Melonem off-route cz. 2

"Melonem OFF-Route" to cykl imprez podczas których miłośnicy komunikacji miejskiej podróżują midibusem Autosan H6 poza trasami dostępnymi dla pełnowymiarowych autobusów. Pierwszy odcinek tego cyklu odbył się w ostatnią sobotę sierpnia 2008 roku, kiedy to zaliczaliśmy drogi i bezdroża na północny-wschód od Krakowa oraz na wschodnich rubieżach Nowej Huty. Drugą część koledzy z Krakowskiego Klubu Modelarzy Kolejowych zaplanowali na pierwszą niedzielę czerwca roku następnego i trasa obejmowała zachodnią część Krakowa: od Olszanicy przez Bielany, Bodzów, Skotniki po Tyniec. Ze względu na niewielką pojemność Autosana H6 pierwotne plany zakładały wynajęcie dwóch melonów. Jednak ze względu na niewielką liczbę Autosanów pozostałych w czynnej służbie oraz ich duży wskaźnik wykorzystania w ruchu liniowym, pomysł ten nie przeszedł. Pojawiła się więc idea, żeby drugim imprezowym pojazdem był najmłodszy wówczas autobus we flocie MPK Kraków, czyli Jelcz M083C "Libero". Ze względu na obawy organizatorów przed wpuszczaniem nowego autobusu na najtrudniejsze odcinki, część trasy pokonywał sam melon. Libero wówczas oczekiwało w dogodnym miejscu jego powrót. Impreza rozpoczęła się o godzinie 9 pod zajezdnią Wola Duchacka. Pół godziny przed rozpoczęciem imprezy, na uczestników imprezy czekał już Jelcz M083C #DA103 oraz Autosan H6 #BA118.

Melon i libero przed rozpoczęciem imprezy. Zajezdnia Wola Duchacka

Za kierownicą pierwszego autobusu zasiadł nasz kolega Darek znany z poprzedniego odcinka imprezy "Melonem OFF-Route". Natomiast melona tym razem poprowadził kolega Piotrek, również miłośnik komunikacji miejskiej, a od pół roku kierowca MPK z zajezdni w Bieńczycach. Pierwszym punktem imprezy miała być pętla linii 409 pod zamkiem w Przegorzałach. Tuż przed rozpoczęciem imprezy musieliśmy nieco zmienić plany, ponieważ jeden z uczestników nagle źle się poczuł. Postanowiliśmy, że libero wyjedzie nieco przed czasem i zahaczy po drodze o Szpital MSWiA przy ulicy Kronikarza Galla, a następnie wróci na swoją trasę, a melon wyjedzie planowo i podąży normalną trasą. Ruszyliśmy więc liberem kilka minut przed godziną 9. Wyjeżdżając na ulicę Kamieńskiego ujrzeliśmy spóźnialskiego uczestnika imprezy odprowadzającego wzrokiem nasz autobus. Wysadziliśmy chorego pasażera przy szpitalu, po czym skierowaliśmy się na Salwator, a następnie do Przegorzał na skrzyżowanie ulic Księcia Józefa i Jodłowej. Poczekaliśmy kilkanaście minut na przyjazd melona, po czym ruszyliśmy na podbój najtrudniej dostępnej pętli na sieci MPK, czyli Przegorzały UJ. Był to jeden z ostatnich bastionów Autosanów H6, które do niepodzielnie panowały na kursującej tam linii 409. Ze względu na duże pochylenie i nienajlepszy stan drogi prowadzącej pod zamek w Przegorzałach inne typy autobusów miały tu zakaz wjazdu i musiały zawracać dole, na ulicy Jodłowej. Nawet w przypadku dużego napełnienia w Autosanach H6, kierowcom zdarzało się że musieli wysadzać ludzi na dole i jechać pod górę na pusto. Tak też się stało i tym razem. Kierowca wolał nie ryzykować jazdy z tyloma osobami pod górę i poszliśmy na piechotę. Nikt nie narzekał, gdyż można było przy okazji wykonać zdjęcia. 

W drodze na pętlę Przegorzały UJ

Manewrowanie liberem między zaparkowanymi samochodami na pętli przy zamku nie było zadaniem łatwym, ale na szczęście obyło się bez zarysowań. Wśród osób czekających na liniowe 409 słychać było komentarze o naszych autobusach "ten pierwszy tu nie jeździ, ten drugi jeździ" 😉. 

Nawrotka pod zamkiem w Przegorzałach

Drogę powrotną z Przegorzał również większość z nas przebyła pieszo robiąc zdjęcia autobusom. Nawinął się także liniowy melon na 409. 

W drodze powrotnej z Przegorzał

Po dojechaniu do ulicy Jodłowej skręciliśmy nie w prawo jak to czyni 409, lecz w lewo. Wyjechaliśmy na szczyt wzniesienia, gdzie organizatorzy zrobili punkt poboru opłat za imprezę, a następnie zjechaliśmy ulicą Starowolską do trasy linii 134 kursującej do zoo. Mieliśmy się następnie udać na skróty do alei Kasztanowej, lecz ponieważ mieliśmy dobry czas, chcieliśmy jeszcze zajrzeć pod Babę Jagę. 

Fotostop pod Babą Jagą

Po szybkim fotostopie zjechaliśmy do ulicy Leśnej, a następnie na skróty przez ulicę Jeleniową przedostaliśmy się na aleję Kasztanową. Na kolejne zdjęcia zatrzymaliśmy się na przystanku Kopalina. 

Na alei Kasztanowej

Następnie niemal wszyscy uczestnicy przesiedli się do melona, ponieważ kolejny punkt imprezy był dostępny tylko dla niego. Libero w tym czasie miało pojechać na postój na pętli w Olszanicy. Melon natomiast udał się przez centrum Olszanicy na ulicę Podkamyk. Zdziwiłem się nieco, jak zobaczyłem tę ulicę w planie wycieczki, gdyż jak w 2008 roku odwiedzałem to miejsce, to była ona zwykłą szutrową drogą. Okazało się jednak, że została ona kilka miesięcy wcześniej wyasfaltowana. Uliczka ta doprowadziła nas do przejazdu przez tor, którym kursowały szynobusy do lotniska w Balicach. Nie obrazilibyśmy się jakby akurat coś pojechało. Los się do nas uśmiechnął, ponieważ zaraz po naszym przyjeździe zaczął dzwonić gong na przejeździe. Tak się złożyło, że jeden z szynobusów SA133 obsługujących zwykle tę trasę był w przeglądzie i zamiast niego wyjechał poczciwy "osiołek" SA101-001 znany z dwóch imprez Stowarzyszenia Miłośników Kolei. 

Fotostop z szynobusem do Balic na przejeździe w ulicy Podkamyk

Niestety część uczestników imprezy nie zdążyła się odpowiednio ustawić do zdjęcia i uprosili oni organizatorów, żebyśmy poczekali aż szynobus będzie wracał. Trwało to trochę czasu, przez co część osób czekających na nas w libero już myślała że akurat dziś jeździ KKA 😉. 

Autosan na świeżo wyasfaltowanej ulicy Podkamyk

Na ulicy Majówny czekał już na nas Jelcz Libero

Na dodatek w drodze powrotnej z Olszanicy natrafiliśmy na koniec mszy w miejscowym kościele, przez co utknęliśmy w niewielkim korku. Ulicą Leśmiana dotarliśmy na skróty do Zakamycza, skąd omijając od zachodu Lasek Wolski zajechaliśmy pod cmentarz w Bielanach. Tam poczekaliśmy na melona, który został nieco z tyłu i wykonaliśmy im zdjęcia z kaplicą cmentarną.

Melon podąża ulicą Marszałka Wolskiego w Bielanach

Postój pod cmentarzem w Bielanach. Libero zastępuje karawan
pogrzebowy.

Ponieważ wciąż mieliśmy dobry czas, chcieliśmy dołożyć jeszcze jeden ponadprogramowy punkt imprezy. Ktoś rzucił hasło, żeby wjechać pod klasztor Ojców Kamedułów na Bielanach. Propozycja została przyjęta i po chwili jechaliśmy już pod górę aleją Wędrowników w stroną Lasku Wolskiego. Planowaliśmy przyjechać tu tylko na parę fotek, po czym nawrócić na skrzyżowaniu dróg leśnych. Nikt z nas nie spodziewał się jednak, że cała alejka będzie zastawiona samochodami krakowian, którzy przyjechali sobie pospacerować w niedzielę po lesie. 

W Lasku Wolskim nieopodal klasztoru Ojców Kamedułów. Organizatorzy
nie spodziewali się takiej liczby samochodów

Próby trójkątowania nie powiodły się, więc część z nas poszła w głąb lasu sprawdzić, czy gdzieś dalej nie dałoby się zawrócić. Okazało się, że najbliższe miejsce, gdzie może to się udać jest pod samą bramą klasztoru. Jako pierwszy podjechał tam melon. Próba zawrócenia udała się, a skoro byliśmy już przy samej bramie klasztoru Kamedułów, to nie mogliśmy sobie odmówić zdjęć autobusu miejskiego w tym miejscu, gdyż nieprędko nadarzy się kolejna okazja. Kierowcy melona udało się nawet częściowo wjechać tyłem na teren klasztoru. 

Najbliższe miejsce, gdzie udało się zawrócić było pod samą bramą
klasztoru

Próby dalszego cofania nie podejmował, gdyż groziło to urwaniem lusterek. Jedyną możliwością przejścia przez bramę było przechodzenie ...przez autobus, gdyż pierwsze drzwi były jeszcze przed bramą, a tylne już za 😉. Parę osób skorzystało z tego niecodziennego przejścia. Problem pojawił się, gdy na teren klasztoru chciały wejść dwie osoby z rowerami, ale i one dali sobie radę. Problemem nie do przejścia okazał się za to jeden dziadek, który najwyraźniej wchodzenie na teren tego świętego miejsca przez autobus miejski uważał za profanację i żądał natychmiastowego usunięcia go z tego miejsca twierdząc że to jest niezgodne z prawem itp. Życzenie zostało spełnione, melon odjechał i jegomość mógł swobodnie wejść do klasztoru. Tyle że mieliśmy jeszcze drugi autobus, który też potrzebował zawrócić i musiał w tym celu skorzystać z placyku przed bramą klasztoru. 

Jelcz Libero podąża się nawrócić pod bramą klasztoru

Jelcz Libero jest nieco większy niż Autosan H6, ale przy pomocy uczestników imprezy i jemu udało się nawrócić bez żadnego zarysowania. 

Libero zawraca pod bramą klasztoru

Jak libero stał przed bramą, to z klasztoru akurat wychodził ten dziadek, któremu nie spodobał się melon. Powiedzieliśmy mu, że zrozumieliśmy że nie chciał przechodzić przez starego Autosana, więc wychodząc na przeciw jego oczekiwaniom podstawiliśmy mu nowiutki półroczny autobusik z niską podłogą. Gość najwyraźniej miał jeszcze większe wymagania, ponieważ sprawiał wrażenie śmiertelnie obrażonego i później za każdym razem jak nas widział, to ostentacyjnie odwracał się tyłem. Niektórym ludziom to już naprawdę się w głowach poprzewracało. My tu stajemy na głowie żeby im dogodzić, a oni się na nas obrażają 😉. Ale nie psuliśmy sobie tym humoru i pojechaliśmy dalej. Jak zjeżdżaliśmy z powrotem w kierunku Bielan zatrzymaliśmy się na jeszcze jeden szybki fotostop na alei Wędrowników. 

Libero w drodze powrotnej z klasztoru, aleja Wędrowników

Zwiedzanie Bielan zajął nam trochę więcej czasu niż przypuszczaliśmy, a w planie imprezy mieliśmy jeszcze odwiedzenie terenów na południe od Wisły. Zatem już bez postojów podążyliśmy przez ulicę Mirowską do węzła z obwodnicą Krakowa, którą przedostaliśmy się na drugi brzeg Wisły. Na skrzyżowaniu ulicy Tynieckiej z Kolną zaliczyliśmy dłuższy postój techniczny, ponieważ drzwi w melonie odmówiły posłuszeństwa. Próby ich naprawy nie powiodły się, więc żeby nie marnować czasu, podczas następnych fotostopów otwieraliśmy je ręcznie. 

Postój techniczny na ulicy Kolnej

Następny odcinek również był dostępny tylko dla melona, więc ponownie większość uczestników przesiadła się do niego. Przekroczyliśmy starorzecze Wisły oraz obwodnicę Krakowa i zatrzymaliśmy się na zdjęcia przy wale Wisły. W tle pozował odwiedzony niedawno klasztor na Bielanach. Mało kto zdawał sobie sprawę, że znajdowaliśmy się już poza granicami Krakowa. Miejsce, w którym byliśmy to przysiółek Kąty należący do Piekar. Granica Krakowa przebiega po starorzeczu Wisły. W latach 90-tych wybudowano stopień wodny Kościuszko i wyprostowano przebieg Wisły, a granica Krakowa została bez zmian, przez co przysiółek Kąty został odcięty od reszty wsi. 

Melon w przysiółku Kąty należącym do Piekar

Po dwóch fotostopach wróciliśmy do Krakowa na ulicę Kolną, którą podążyliśmy do przystanku wariantowych kursów linii 112 przy Torze Kajakowym. Tam czekał na nas już Jelcz Libero. 

Postój przy Torze Kajakowym

Po szybkim wspólnym fotostopie udaliśmy się ulicą Tyniecką w stronę centrum Krakowa. W Pychowicach odbiliśmy w ulicę Widłakową prowadzącą do nieobsługiwanego wówczas przez komunikację miejską osiedla Bodzów. Na zdjęcia chcieliśmy zatrzymać się na wale wiślanym, z którego rozciągał się ładny widok na położony po drugiej stronie rzeki zamek w Przegorzałach. Miało być tu zdjęcie obu autobusów razem, jednak ze względu na ciasne skrzyżowanie i duży ruch samochodów musieliśmy zadowolić się zdjęciem samego libero. 

Libero chwilowo zastępujące tramwaj wodny na ulicy Widłakowej
w Bodzowie. W tle widać zamek w Przegorzałach, który odwiedziliśmy
na początku imprezy.

W następnej części imprezy był długi odcinek dostępny tylko dla melona. Libero pojechało w stronę zalewu Zakrzówek, który był planowany na dalszą część imprezy, a melon przemierzył dalszy ciąg ulicy Widłakowej zatrzymując się w ciekawych plenerach, których tu nie brakowało. Ulica na przemian wjeżdżała do lasku i wyjeżdżała na otwartą przestrzeń, skąd roztaczał się widok na zamek w Przegorzałach i klasztor w Bielanach. 

Melon na ulicy Widłakowej między Bodzowem a Kostrzem

Na ulicę Tyniecką powróciliśmy przy szkole w Kostrzu. W czasie gdy jechaliśmy w kierunku Pychowic, koledzy z Jelcza Libero przekazali nam, że droga do zalewu Zakrzówek jest kompletnie zastawiona samochodami i lepiej tam nie jechać, żeby nie powtórzyła się sytuacja z Bielan. Uczestnicy imprezy od dłuższego czasu domagali się postoju przy jakimś sklepie. Skierowaliśmy się więc z Pychowic w stronę Kauflandu na Ruczaju, gdzie czekał na nas już libero. Nasz kierowca jednak przegapił jedyny skręt do tego sklepu i ostatecznie zakupy zrobiliśmy w markecie koło pętli Kampus UJ. Po drodze zaliczyliśmy fotostop na ulicy Łojasiewicza, którą wówczas kursowała linia 104 z Ronda Grunwaldzkiego do Kampusu UJ. 

Ulica Łojasiewicza na Ruczaju

Po dotarciu pod market przy pętli Kampus UJ kierowca chciał postawić melona tak, żeby nie utrudniał ruchu innym pojazdom. Zaparkował więc tyłem między samochodami. Miny klientów wychodzących ze sklepu widzących autobus miejski zaparkowany przed sklepem między samochodami - bezcenne 😀. 

Manewry na placu przed marketem nieopodal pętli Kampus UJ

No i zaparkował

Gdy już wszyscy uzupełnili zapasy, podążyliśmy przez ulicę Mochnaniec do pętli linii 106 w Skotnikach, gdzie już od dłuższego czasu czekał na nas Jelcz Libero. W trakcie fotostopu na tej pętli podeszła do nas jedna babcia, która prosiła nas żebyśmy podziałali, żeby puścić 106 przez ulicę Mochnaniec i Kampus UJ, bo ma dość jeżdżenia naokoło przez Babińskiego. "Mogą nawet jeździć takie małe autobusy jak te Wasze, ale byleby jeździły" 😉. ZIKiT jednak uparcie nie chciał puszczać żadnego autobusu przez Mochnaniec twierdząc, że jest ona za wąską ulicą. Nawet w trakcie przebudowy pętli w Skotnikach linia zastępcza jeździła przez równie wąską ulicę Szymonowica. 

Libero i melon na pętli Skotniki Szkoła

Z pętli w Skotnikach podążyliśmy do skrzyżowania z ulicą Babińskiego, gdzie skręciliśmy w prawo w ulicę Kozienicką. Po 100 metrach libero zaczekało na chwilę, a melon pojechał na szybki fotostop w boczną uliczkę Starzyńskiego, z której roztaczał się ładny widok na Skawinę. 

Melon na ulicy Starzyńskiego na tle Skawiny

Następnie oba autobusy pojechały razem ulicą Kozienicką, żeby wjechać od tyłu na pętlę linii 162 w Podgórkach Tynieckich. Tu również asfalt położony został stosunkowo niedawno, najdalej kilka lat temu. Za ostatnimi zabudowaniami Skotnik droga malowniczo opada, by po chwili wznieść się na wiadukt nad obwodnicą Krakowa. I właśnie z tego wiaduktu chcieliśmy zrobić Jelczowi Libero zdjęcie jak zjeżdża z górki a potem wspina się na wiadukt. Nie było łatwo, ponieważ ciągle przeszkadzały nam rowery i samochody. 

Libero wjeżdża na wiadukt nad obwodnicą autostradową w ciągu
ulicy Kozienickiej

Kolejne wspólne zdjęcie obu autobusów wykonaliśmy na pętli Podgórki Tynieckie. 

Pętla Podgórki Tynieckie

Impreza zbliża się do końca, ale najciekawszy punkt dopiero przed nami, oczywiście ze względu na trudności terenowe był on dostępny tylko dla melona. Chcieliśmy przejechać do Tyńca na skróty przez Lasy Tynieckie, szutrową ulicą Obrony Tyńca. Libero zaś miało pojechać naokoło przez Kostrze. Na pierwszym fotostopie w lesie ze zdziwieniem zauważyliśmy, że Libero jednak jedzie za nami. Okazało się, że kierowca przegapił skręt na Kostrze i też wjechał do lasu. Ale i tak jazda przez las poszła mu całkiem nieźle i ani razu się nie zakopał (czego nie można powiedzieć o kierowcy melona). 

Melon na ulicy Obrony Tyńca prowadzącej przez Lasy Tynieckie

Libero znalazło się tu nieplanowo, ale pokonało ten odcinek bez
większych trudności

Korzystając z tego, że uczestnicy są w komplecie postanowiliśmy zrobić sobie zdjęcie grupowe z naszymi autobusami w tym niecodziennymi miejscu. Wcześniej jednak musieliśmy przepuścić korek samochodów jaki się za nami utworzył. W ogóle jak na taką drogę ruch jest tu strasznie duży, nawet chyba większy niż pieszych. 

Postój w Lasach Tynieckich

Po dotarciu do centrum Tyńca nasze autobusy rozdzieliły się na dłużej. Plan był taki, że melon jedzie w stronę dawnej przeprawy promowej pod Opactwem Benedyktynów, a libero na drugą stronę Wisły, do Piekar. Zamiarem organizatorów było sfotografowanie obu autobusów na przeciwległych brzegach Wisły i z opactwem w tle. W trakcie jazdy do Piekar jeden z uczestników imprezy ostrzegał, że na drodze z Piekar w stronę promu jest drzewo w skrajni i nad Wisłą nie ma gdzie nawrócić. Wysiedliśmy więc pod szkołą w Piekarach i podeszliśmy na piechotę do dawnej przeprawy promowej. Okazało się jednak, że drzewo zostało przycięte, a nad rzeką jest gdzie nawrócić, ale nie kazaliśmy już kierowcy wracać do autobusu. Zrobiliśmy zdjęcie samego melona pod opactwem, ale za to z drugiego brzegu Wisły. 

Melon pod Opactwem Benedyktynów w Tyńcu widziany z drugiej
strony Wisły

A tu Jelcz Libero na tle opactwa

To był już ostatni punkt imprezy. Oba autobusu podążyły przez obwodnicę autostradową do zajezdni Wola Duchacka. Tam nastąpiło oficjalne zakończenie imprezy, po którym melon zjechał do swojej zajezdni w Bieńczycach rozwożąc do domów niektórych uczestników imprezy.

Impreza uczestnikom się bardzo podobała. Była co najmniej tak samo udana jak jej poprzedni odcinek. Przejazd drogami niedostępnymi dla normalnych autobusów dostarczył nam wspaniałych wrażeń. Dziękuję kolegom z Krakowskiego Klubu Modelarzy Kolejowych za ciekawy pomysł na imprezę oraz dyrekcji MPK za to że powierzyła nam dwa autobusy (w tym jeden, który kilka miesięcy temu wyszedł z fabryki). Największe podziękowania należą się jednak naszym kierowcom, Darkowi i Piotrkowi za to że zgodzili się poprowadzić autobusy po drogach, którymi nigdy wcześniej żadne autobusy nie jeździły. Szczególne podziękowania należą się koledze Piotrkowi, który mimo krótszego stażu za kierownicą autobusu musiał radzić z większymi trudnościami, jak np. nawrotki na ulicy Podkamyk czy pod Opactwem w Tyńcu. Oczywiście nie można zapomnieć o innych uczestnikach imprezy, bez pomocy których nasi kierowcy nie poradziliby sobie z zawracaniem w wielu miejscach, zwłaszcza pod klasztorem w Bielanach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz