czwartek, 16 lipca 2020

2006-03-28 Pociągiem do Bohumina

W rozkładzie jazdy 2005/2006 wiele pociągów osobowych w Województwie Śląskim zostało opatrzonych literką "G" (kursuje do odwołania). Wśród nich znalazły się m.in. wszystkie pociągi lokalne łączące Pszczynę z Rybnikiem czy Racibórz z Chałupkami. Właśnie to skłoniło nas do przejechania kółeczka Kraków - Trzebinia - Czechowice-Dziedzice - Pszczyna - Rybnik - Racibórz - Chałupki - Rybnik - Katowice - Kraków. Ponieważ w Chałupkach znajduje się kolejowe przejście graniczne, postanowiliśmy również wyskoczyć na chwilę do czeskiego Bohumina. Wyprawę zaplanowaliśmy na ostatni wtorek marca, bilety kupiliśmy zapobiegliwie tydzień wcześniej. Niestety nie było to dobre posunięcie, gdyż tuż po zakupie biletów wyczytaliśmy komunikat o pracach torowych na linii Rybnik Towarowy - Sumina. Oznaczało to, że wszystkie pociągi jadące z Rybnika do Raciborza będą kursowały objazdem przez Jejkowice i nie uda nam się zaliczyć klimatycznej trasy przez Rydułtowy. Ale bilety kupione więc trzeba jechać.
 
Wtorek 28 marca, świeci słońce, zapowiada się ładny wiosenny dzień. Na tor przy peronie czwartym dworca głównego wjeżdża ekspres "Ernest Malinowski" prowadzony przez EP05-16.
EP05-16 z pociągiem Ex "Ernest Malinowski" z Warszawy Wschodniej
w Krakowie Głównym
My jednak udamy się osobówką nr 3030 do Oświęcimia (EN57-893), która odjedzie z peronu drugiego. Odjazd o 9:05. Początkowo jedzie nas trzech: Kuba, Tomek i ja. W Łobzowie dosiadł się drugi Tomek i odtąd nasza ekipa jest w komplecie. W tym samym czasie sprawdzano nam bilety. W Trzebini mamy 7 minut przerwy na peta (skomunikowanie z pośpiechami "Galicja" z Przemyśla do Wrocławia i 63100 przeciwnej relacji).
EN57-893 jako pociąg osobowy z Krakowa do Oświęcimia
podczas postoju w Trzebini
ET21-386 oczekuje na zatrudnienie w Trzebini
Oprócz tego na stacji stoi sobie sputnik 386 oczekujący na zatrudnienie. Przed Oświęcimiem mijają nas dwa towarowe prowadzone przez S200 z Nadwiślańskiego Zakładu Transportu Kolejowego. Między Libiążem a Chełmkiem już nie wleczemy się tak jak przed rokiem. Widać świeżo wymienione podkłady i tłuczeń. W Oświęcimiu szybko przesiadka do osobówki 34331 do Czechowic-Dziedzic.
EN57-1802 jako pociąg osobowy do Czechowic-Dziedzic
w Oświęcimiu
Skład to  EN57-1802 z plastikowymi siedzeniami, frekwencja - około 30 osób (nic dziwnego, pociąg "G"). Początkowo nie rozwijamy wielkich prędkości ze względu na szkody górnicze. Na stacji Brzeszcze Jawiszowice dosiada się duża grupa podróżnych podwajająca frekwencję w naszym pociągu. Odtąd pędzimy 100 km/h do Czechowic-Dziedzic. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Podczas całej podróży tym pociągiem nie sprawdzono nam biletów. Na stacji czeka skomunikowana wagonowa osobówka do Żywca, podstawia się też EN57-1797, który za niecałą godzinę odjedzie do Krakowa Gł. Na grupie towarowej stoją sobie S2125 z NZTK i TEM2-173 z PTKiGK Zabrze.
S2125 z NZTK i TEM2-173 z PTKiGK Zabrze na stacji
Czechowice-Dziedzice
EN57-1797 podstawia się w Czechowicach-Dziedzicach jako
osobowy do Krakowa.
Niestety słońce schowało się za chmury i jak się później okazało, więcej się tego dnia nie pokazało. Ponieważ mieliśmy tu pół godziny na przesiadkę, postanowiliśmy przejść się trochę po mieście. Najbardziej spodobało nam się, że w jednym z miejscowych punktów wśród oferowanych usług znalazło się "szarpanie szmat". O 11:52 wjechał na stację pociąg nr 88220 Bielsko-Biała - Racibórz (również "G"), którym odbędziemy zaraz niespełna trzygodzinną podróż. Skład to EU07-309 + 2 zmodernizowane piętrusy Bdhpumn. Siedzenia bardzo wygodne. Frekwencja około 50%. Od mostu na Wiśle do Pszczyny szlakowa 120 km/h. W Pszczynie 9 minut postoju, ponieważ komunikujemy się z przyspieszonym "Goral" z Bratysławy do Katowic prowadzonym słowacką "bobinką" 140-067. Frekwencja w naszym pociagu spada do ok. 20%. Na wyjeździe ze stacji też była "bobina", tym razem w barwach CTL-u.
Słowacka "bobina" 140 067 z pociągiem przyspieszonym "Goral"
z Bratysławy do Katowic podczas postoju w Pszczynie
EU07-309 z pociągiem osobowym z Bielska-Białej do Raciborza
na stacji w Pszczynie
Poczekaliśmy aż "Goral" odjedzie, po czym ruszyliśmy ospale kierując się na jednotorową linię do Rybnika. Prędkość jest fatalna, 30 km/h. Stacja Radostowice, to mijanka położona w środku lasu. Dalej przyspieszamy do 50 km/h. Następna stacja to Suszec, już nieco bliżej cywilizacji. Szlakowa znów spada. Suszec Kopalnia to chyba najsensowniej położony przystanek na tej linii, leży przy osiedlu górniczym. Odsłania się widok na pobliską kopalnię węgla. Zelektryfikowana bocznica do niej, odgałęzia się na posterunku Suszec Rudziczka. Dołącza się do nas linia z Chybia, dwutorowa i używana. Doturlaliśmy się na stację Żory, wymiana pasażerów niewielka. Dalej nasza linia jest już dwutorowa.  Odgałęzia się szlak w kierunku Orzesza, nieczynny i w tragicznym stanie. A na naszej trasie szlakowa dalej mizerna (frekwencja zresztą też), tylko miejscami przyspieszamy. Stacje oczywiście wszystkie położone w lesie. Dopiero za Szczejkowicami przyspieszamy do 60 km/h i tak jedziemy do Rybnika. Przy tamtejszej szopie stoi odmalowany parowóz Ty42-107. Na wachlarzu jest kilka "gagarinów" ST44. Podczas postoju w Rybniku nikt nie poinformował pasażerów jadących do którejś ze stacji między Rybnikiem a Suminą, żeby przesiedli się do komunikacji zastępczej. Wyjeżdżając z Rybnika przyuważyliśmy ET42-030 z bruttem stojące na wyjazdowym. Natychmiast zbiegliśmy do drzwi wyjściowych, żeby mu zrobić zdjęcie, ale niestety nie dało się ich otworzyć. Oprócz tego przemknął nam też "gagarin" M62 w barwach Rail Polska. Następnie toczyliśmy się w ślimaczym tempie po szkodach górniczych linią do Suminy przez Jejkowice. Na dodatek zaczął padać deszcz. W Suminie była kolejna przerwa na peta, tym razem najdłuższa bo 20-minutowa, ponieważ czekaliśmy na kakę jadącą z Rybnika przez Rydułtowy.
Przerwa na peta w Suminie
Na stacji stały sobie trzy byki (244, 415 i 674) z bruttami w kierunku Rybnika.
ET22-244 z talbotami na stacji Sumina
Jedno z nich rusza zaraz po naszym przyjeździe. Podczas tego czekania dogonił nas towar z ET42-030 widziany w Rybniku. Ustawiliśmy się już do sfocenia go, ale znów się nie udało. Tym razem zasłoniło go ruszające brutto z ET22-674. Wreszcie po ponad 20 minutach postoju przyjechała kaka z Rybnika. Ludzie się przesiedli i ruszyliśmy (z 6-miutowym opóźnieniem względem planowego spóźnienia). Wyjeżdżając z Suminy udało się zrobić jeszcze desperackie zdjęcie tej ET42-030.
ET42-030 na stacji Sumina
Za Suminą wreszcie stan torów pozwolił na osiągnięcie przyzwoitej prędkości. Na zewnątrz wciąż pada, co w połączeniu z roztopami powoduje, że w każdym cieku wodnym płynęły ogromne ilości brunatnej wody. W Nędzy na szczęście osobówka z Kędzierzyna-Koźla przepuściła nas, dzięki czemu nie zwiększyliśmy opóźnienia. Na stacji stała też ET40-31 i brutto z ET22-736. 10 minut później wjeżdżaliśmy już do Raciborza. Podczas całej trzygodzinnej podróży tym pociągiem nikt nie sprawdził nam biletów! Na raciborskiej stacji stało mnóstwo wagonów piętrowych (głównie bohunów, ale bipy też były). Na odjazd czekał EN57-636 jako osobowy 99934 do Kędzierzyna-Koźla.
EN57-636 jako pociąg osobowy do Kędzierzyna-Koźla na stacji
w Raciborzu
My przesiadamy się do osobówki 99903 do Chałupek (EU07-539 + 2 bohuny, tym razem nie zmodernizowane z dermowymi siedzeniami). Frekwencja zadziwiająco wysoka jak na pociąg "G", bo prawie 100%. Ale większość pasażerów to młodzież szkolna, czyli same ulgasy. Odjechaliśmy 7 minut po czasie, bo czekaliśmy na pociąg 99929 z Kędzierzyna-Koźla. Nie napawało nas to optymizmem, ponieważ w Chałupkach mamy tylko 6 minut na przesiadkę. Na dodatek mechanikowi niespecjalnie zależało na zgubieniu opóźnienia. Odcinek Racibórz - Chałupki jest w całości dwutorowy, ale za to dość mocno pocięty ograniczeniami prędkości. W tym pociągu także nikt nie raczył nam sprawdzić biletów, bo po co. Przed Rudyszwałdem w oddali było już widać światła kibla 833 z Katowic do Bohumina, na którego mamy się przesiąść w Chałupkach. Nerwowo oglądaliśmy doganiającego nas EN57. Między Rudyszwałdem a Chałupkami trwał zacięty pościg za nim. Na szczęście nasz pociąg wyszedł zwycięsko gdyż kibel został przytrzymany na wjazdowym. Mimo, że zdecydowana większość pasażerów naszego pociągu jechała do samych Chałupek, do pociągu do Bohumina (EN57-085) przesiadło się tylko 5 osób: my i jakiś Koreańczyk, który chciał dojechać do Ostravy i musieliśmy tłumaczyć jak ma tam się dostać.
EU07-539 przybyła do Chałupek z pociągiem osobowym z Raciborza
z lewej wjeżdża EN57-085 jako osobowy z Katowic do Bohumina
Po wejściu do pociągu do Bohumina od razu udaliśmy się zakupić przejściówki. Kierpoć wziął pieniądze, ale przejściówek już mu się nie chciało wypisywać. Przejechaliśmy po moście granicznym na Odrze (której stan wody podchodził już pod alarmowy), minęliśmy z opuszczonymi pantografami odcinek izolowany i znaleźliśmy się w innym świecie, czyli na torach kolei Ceskich Drah. Po 8 minutach jazdy od granicy znaleźliśmy się na stacji w Bohuminie. Jako że mieliśmy tylko 45 minut, szybko udaliśmy się na zakupy. Trwały one dość długo i były obfite, przez co ledwo zdążyliśmy na powrotny pociąg do Katowic.
EN57-085 szykuje się do odjazdu z Bohumina do Katowic
Na focenie w Bohuminie niestety nie starczyło czasu, zresztą i tak pogoda nam nie sprzyjała. Widzieliśmy tylko pociąg towarowy z lokomotywą serii 363, później pojechała lokomotywa serii 163 z pociągiem osobowym do Prerova. Na manewrach uwijała się jakaś spalinówka podobna do naszych T448P. W drodze powrotnej byliśmy jedynymi pasażerami przekraczającymi granicę. Znów udaliśmy się do kierpocia w celu zakupu przejściówek, ale tym razem zażądaliśmy ich wypisania. Nasze żądanie zostało spełnione, ale później okazało się że gość wypisał nam przejściówki ulgowe za 1 zł, a my zapłaciliśmy jak za normalne. Po przekroczeniu mostu na Odrze wróciliśmy do szarej rzeczywistości. Po wizycie na dworcu w Bohuminie, na widok stacji w Chałupkach nasz komentarz był zgodny "prawie jak dworzec". Stały sobie nasze bohuny z EU07-539 jako osobowy 99902 do Raciborza. Poczekaliśmy na przyjazd osobowego 835 z Katowic (EN57-1081+1408) i mogliśmy ruszyć na szlak w kierunku Rybnika. Na moście nad Odrą strażacy nerwowo patrzyli na bardzo wysoki stan wody. Szlakowa całkiem przyzwoita, krajobraz za oknem typowo dolnośląski. Przed Wodzisławiem Śląskim dochodzi linia z Jastrzębia-Zdroju. Jest niemal całkowicie rozkradziona, szyny zachowały się tylko w okolicach przejazdów drogowych. Odcinek Wodzisław Śl. - Rybnik sprawiał najbardziej przygnębiające wrażenie. Ruch odbywał się po jednym torze, który i tak jest w fatalnym stanie. Drugi tor był miejscami porozkradany. Aby nie wpaść w depresję, rozpoczęliśmy konsumpcję towarów zakupionych w Czechach.
 
Od Rybnika frekwencja w naszym pociągu całkiem przyzwoita, nawet bilety nam sprawdzono (!). W Leszczynach krzyżujemy się z osobowym 839 Katowice - Chałupki zestawionym z EU07 z bonanzami. Dalej linia jest jednotorowa i szlakowa 30km/h. I tak przez następne 10 km. Od stacji Orzesze Jaśkowice przyspieszamy. W Mikołowie krzyżowanko z kiblem 843 Katowice - Wodzisław Śl. (EN57-1284, frekwencja 100 %). Do Katowic dotarliśmy planowo o 18:45. Mieliśmy tu 35 minut na przesiadkę, więc przeszliśmy się na chwilę na dworzec autobusowy. Wsiadając już do kibla 4338 do Krakowa (EN71-01) skierowaliśmy się do przedziału służbowego z tyłu składu. Początkowo niezbyt podobał mi się ten pomysł, ale z czasem zmieniłem zdanie. W przedziale służbowym było wyłączone światło, ułatwiało nam to patrzenie po ciemku za okno. Za Mysłowicami przyszedł do nas kierpoć sprawdzić bilety (!), po czym włączył nam świetlówkę. Ponieważ woleliśmy żeby było ciemno, to wyłączyliśmy ją zaraz po tym jak wyszedł. Wtedy to wrócił drąc ryja kto pozwolił wyłączyć światło? Zaczęliśmy uzasadniać, że wolimy żeby było ciemno, że świetlówka się zużywa itp. Na to kierpoć twierdził, że świetlówka wcale się nie zużywa ;D Włączył światło z powrotem i obserwował nas z sąsiedniego przedziału czy przypadkiem znów go nie wyłączamy. No cóż, przynajmniej dowiedzieliśmy się, że świetlówki w pociągach to coś w rodzaju perpetum mobile i nie zużywają się. W Jaworznie Szczakowej z kolei dosiadł się nieco nawiany gość, który co chwilę pytał się jaka będzie następna stacja. W końcu za którymś razem zapytał się ...czy daleko jeszcze do Dąbrowy? Wtedy to zaczęliśmy mu uświadamiać, że jedzie niewłaściwym pociągiem i poszukaliśmy dla niego jakiś połączeń. Wysadziliśmy go w Trzebini i kazaliśmy mu poszukać jakiegoś autobusu (a jak nie znajdzie to za 2 godziny ma połączenie kolejowe. Za Trzebinią atmosfera w naszym przedziale służbowym była tak wesoła, że nazwaliśmy go "przedziałem muzycznym". O 20:51 osiągnęliśmy Kraków Łobzów, gdzie się pożegnaliśmy.
 
Wyprawę można uznać raczej za udaną. Co prawda przez większą część wyprawy padał deszcz, ale jechaliśmy bardziej zaliczać linie niż focić. Nie zdążyliśmy porobić zdjęć taboru Ceskich Drah, gdyż jechaliśmy tam głównie na zakupy. Zresztą już rodził nam się w głowach pomysł na całodzienne kółeczko kolejowe po Czechach. Jedynym mankamentem jaki zauważyliśmy było to, że w żadnym z pociągów "G" jakimi jechaliśmy nikt nie sprawdził nam biletów. Jazdę z Krakowa do Chałupek mogliśmy spokojnie odbyć na bilecie strefowym aglomeracji Krakowskiej za 1,45 zł, gdyż jedyną kontrolę mieliśmy w Łobzowie. Widocznie jak jakiś pociąg ma literkę "G", to już z góry jest uznawany za nierentowny i nie ma sensu nawet tego udowadniać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz