środa, 1 czerwca 2022

2011-09-10 Marchewką po pograniczu Województw Mazowieckiego i Świętokrzyskiego

 

Imprezy takim pojazdem nie mogłem przepuścić. Autobusy Jelcz 080 widywałem za dzieciaka wiele razy, ale nigdy dotychczas nie miałem okazji się nim przejechać. Aż w końcu w 2011 r., gdy w ruchu zostały już tylko pojedyncze egzemplarze, miłośnik autobusów z Radomia Konrad Lewandowski, odnalazł czynnego Jelcza 080 pracującego jako gimbus u prywatnego przewoźnika z Wieniawy koło Przysuchy. Dogadał się z właścicielem w sprawie wynajęcia pojazdu na imprezę i w sobotę 10 września 2011 r. miłośnicy autobusów mieli okazję podróżować nim po bezdrożach pogranicza województw Mazowieckiego i Świętokrzyskiego. Produkcja Jelczy 080 ruszyła w 1977 roku i była odpowiedzią na zapotrzebowanie na autobusy klasy midi. Podwozie pochodziło z ciężarówki Star serii 200, natomiast do nadwozia wykorzystano elementy z Jelcza PR110. Najwięcej Jelczy 080 znalazło zastosowanie w roli przewozów pracowniczych i szkolnych. Egzemplarz z Wieniawy, którym podróżowaliśmy na imprezie pochodzi z końca produkcji Jelcza 080, czyli z 1984 roku. Pomalowany jest na pomarańczowo i przez młodzież podróżującą nim do szkoły nazywany jest marchewką. Początek imprezy wyznaczony był w Szydłowcu. Z Krakowa przyjechała trzyosobowa delegacja: Tomek, Łukasz i ja. Przyjechaliśmy pociągiem TLK relacji Kraków – Lublin. 

EU07-190 z pociągiem TLK "Ustronie" z Kołobrzegu do Krakowa
przystanęła na stacji w Szydłowcu. Siódemka przygląda się budynkowi
stacyjnemu

Stacja w Szydłowcu posiada bardzo charakterystyczny budynek stacyjny o nietypowej bryle. Właściwie jest to tylko ćwiartka pierwotnie planowanego dworca. Jego budowę przerwała wojna i taki nieukończony pozostał do dziś. Stacja leży w sporym oddaleniu od miasta, ale organizator zadbał o uczestników imprezy przyjeżdżających koleją i zaplanował podjazd marchewki pod stację. 

Nasz imprezowy Jelcz 080 pozuje przy charakterystycznym budynku
stacji w Szydłowcu

W planie imprezy było sporo odcinków off-route. Pierwsze zdjęcia wykonaliśmy w okolicy wsi Śmiłów. 

Okolice wsi Śmiłów

Chwilę później znaleźliśmy się w gminnej wsi Jastrząb. Tam nasza marchewka pozowała do zdjęć na placu przy cmentarzu oraz z kościołem pw. Św. Jana Chrzciciela. 

Przy cmentarzu w Jastrzębiu

Ujęcie z kościołem w Jastrzębiu

Następnie kierowaliśmy się dalej na północ rzadko korzystając z dróg asfaltowych. Kolejne fotki robiliśmy na szutrowym odcinku we wsi Tomaszów. Ciekawe czy to o tej miejscowości wiele lat temu Ewa Demarczyk śpiewała "A może byśmy tak najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa" 😁

Na szutrowym odcinku w Tomaszowie

W centrum miejscowości skręciliśmy w kolejną wyboistą drogę biegnącą na południe, która doprowadziła nas do linii kolejowej Warszawa – Kraków. 

Przy linii kolejowej Warszawa - Kraków

Następne parę kilometrów jechaliśmy wzdłuż linii kolejowej mijając przystanek Wola Lipieniecka, aż w końcu przejechaliśmy na wschodnią stronę torów. Zasadniczo jeździliśmy po płaskim terenie. Tylko gdzieniegdzie napotykaliśmy pojedyncze pagórki. Na takowy trafiliśmy w wiosce Rzeczków Kolonia. Jest tam wzgórze Kamionka będące lokalnym punktem widokowym. Uczestnicy mieli czas na wdrapanie się na górkę i wykonanie zdjęć naszej marchewki z wyższego pułapu. Widok był super, nawet wyszło słońce, pierwszy raz w tym dniu i załapał się motyw w postaci traktora. No może trochę psuł kompozycję jeden dom w gustownej turkusowej elewacji. 

Widok z górki we wsi Rzeczków Kolonia

Już mamy wracać a tu drogę powrotną odciął nam traktor rozrzucający gnój na pole. Ale jakoś musieliśmy wrócić do autobusu, choćby na paluszkach 😛. Potem przemieściliśmy się do dużej gminnej wsi Wierzbica. Mieliśmy tu możliwość uzupełnienia zapasów w sklepie. Wykonaliśmy też zdjęcia autobusu na ulicy Kościuszki stanowiącej drogę wylotową w kierunku Szydłowca. 

Wierzbica, ulica Kościuszki

Sklepostop w Wierzbicy

Zbyt długo już jechaliśmy po drogach asfaltowych i nadszedł czas aby to zmienić. Na wysokości ruin cementowni w Wierzbicy skręciliśmy w polny dukt. Rzadko się zdarza, żeby na takie drogi wjeżdżać autobusami. Jelcz 080 ma jednak na tyle wysokie podwozie, że mogliśmy sobie na to pozwolić. Oczywiście odcinek ten został bogato udokumentowany zdjęciami. W tle górował komin dawnej cementowni. 

Kolonia Wierzbica, najbardziej ekstremalny off-route

Po kilku minutach wyjechaliśmy znów na asfalt i kierując się na południe osiągnęliśmy wieś Zbijów Mały. Okolica była dość malownicza, toteż zaplanowaliśmy tu kolejny postój i próbowaliśmy łapać naszą marchewkę w słońcu, które na krótkie momenty przebijało się między chmurami. 

Zbijów Mały

Niedługo potem opuściliśmy na chwilę Województwo Mazowieckie wkraczając na teren Województwa Świętokrzyskiego. Dotarliśmy do Skarżyska-Kamiennej, gdzie zaglądnęliśmy na teren Strefy Ekonomicznej. 

Skarżysko-Kamienna, ulica Mościckiego

Najciekawsze jednak jeszcze wciąż było przed nami. Wyjechaliśmy na zachód drogą krajową nr 42 wzdłuż linii kolejowej do Tomaszowa Mazowieckiego. W Bliżynie odbiliśmy na północ w lokalną drogę i po chwili znaleźliśmy się ponownie w Województwie Mazowieckim. Osiągnęliśmy wieś Majdów, gdzie skręciliśmy w lewo do Ciechostowic. Droga zaczęła tu bardzo malowniczo pokonywać głęboką (jak na te rejony kraju) dolinkę. Sprawiało to wrażenie jakby autobus zjeżdżał po skoczni narciarskiej. Budowany obok chodnik z kolei na pierwszy rzut oka wyglądał jak tor kolejowy (tylko profil trochę nie ten). 

Na "skoczni" w Ciechostowicach

Fotostop w tym miejscu był niewątpliwym gwoździem programu. Jak wracaliśmy z Ciechostowic wyszło słońce, co wykorzystaliśmy na kolejne zdjęcia. 

W drodze powrotnej z Ciechostowic

I to by było na tyle. W dobrych nastrojach ruszyliśmy w drogę powrotną do Szydłowca. Autobus ponownie zajechał na stację kolejową odwożąc tych, co wracali transportem kolejowym. Gdy tak czekaliśmy na tej zacisznej stacji, napatoczyła się lokomotywa EP07-1051 w brytyjskim malowaniu, prowadząca pociąg TLK z Wrocławia do Lublina. 

EP07-1051 w brytyjskim malowaniu z pociągiem TLK z Wrocławia
do Lublina zatrzymuje się w Szydłowcu

Kilka minut zjawił się pociąg relacji Lublin – Kraków Płaszów, którym zabraliśmy się w drogę powrotną. Wyjazd bardzo nam się podobał. Warto było przyjechać na przejażdżkę takim sprzętem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz