niedziela, 8 stycznia 2023

2013-04-27 Majówka w Wolsztynie i okolicach

 

Weekend poprzedzający majówkę roku 2013 spędziłem się z kolegami w okolicach Wolsztyna. Sobotę poświęciliśmy na paradę parowozów, w niedzielę wzięliśmy udział w imprezie Parowozem po Wielkopolsce organizowaną przez Towarzystwo Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni a w poniedziałek zaliczaliśmy drezynami linię kolejową Gostyń – Kościan.

 

Dzień 0, piątek 26 kwietnia 2013 r. dojazd z Krakowa

Wyruszyliśmy z Krakowa przed południem samochodem we czwórkę: Wojtek, Tomek, Szymon i ja. Zmierzaliśmy do Śmigla, gdzie nocowaliśmy w tamtejszym schronisku młodzieżowym. Po drodze mieliśmy jeden przystanek we Wrocławiu, gdzie obejrzeliśmy rzeźbę „Pociąg do nieba” ustawioną przy Placu Strzegomskim. Stanowi ją parowóz Ty2-1035 wyeksponowany w nietypowy sposób, jakby wyjeżdżał spod ziemi. 

Rzeźba "pociąg do nieba" eksponowana we Wrocławiu przy
Placu Strzegomskim

Po wykonaniu kilku zdjęć ciekawego pomnika ruszyliśmy do Śmigla, gdzie zameldowaliśmy się późnym popołudniem.

 

Dzień 1, sobota 27 kwietnia 2013 r. Parada parowozów w Wolsztynie

To była jubileuszowa XX Parada Parowozów, która odbywała się wówczas corocznie w pierwszą sobotę rozpoczynającą długi weekend majowy i ściągała tłumy pasjonatów kolei. Pierwsza edycja odbyła się w roku 1994. Dla mnie natomiast była to czwarta parada. Na pierwszej byłem w 2005 roku i potem przyjeżdżałem co dwa lata do roku 2009. W roku 2011 jakoś zaniedbałem tradycję i nie przyjechałem, ale jubileuszowego XX odcinka już nie przegapiłem. Tego dnia do Wolsztyna zjechało łącznie 14 parowozów. Miejscową parowozownię w Wolsztynie reprezentowały dwie oelki Ol49-59 i 69. Aż cztery maszyny przyjechały ze skansenu w Chabówce: TKt48-191, Ol12-7, TKh49-1 oraz Ty42-107. Co ciekawe Ol12-7 był wówczas najstarszym czynnym parowozem PKP. Wyprodukowany został w roku 1912, czyli liczył aż 101 lat. Natomiast TKh49-1 dla odmiany jest najmłodszym parowozem na PKP. Wyprodukowany został w roku 1961 i pierwotnie służył w przemyśle. Na inwentarz PKP został przyjęty już jako pojazd zabytkowy w roku 1997. Dodatkowo do Wolsztyna na paradę przybył również parowóz TKt48-18 ze skansenu w Jaworzynie Śląskiej oraz TKh0353 będący własnością przewoźnika DB Schenker. Dotarły również parowozy z zagranicy: cztery maszyny z Niemiec (01 0509, 18 201, 23 1019 oraz 52 8177) oraz dwie z Czech (464 008 oraz 498 104). Na poprzednich moich paradach nie miałem szczęścia do niemieckich parowozów. Ówczesne majówki były bardzo ciepłe i suche, przez co niemieckie parowozy nie przyjeżdżały z powodu zagrożenia pożarowego. Wyjątkiem była maszyna 18 201, która jest opalana mazutem i mogła przyjechać. Majówka 2013 roku była zimna i wilgotna, dzięki czemu nic nie stało na przeszkodzie aby mogło przyjechać więcej parowozów z Niemiec. Start parady był wyznaczony na godzinę 14, ale my z racji tego, że nocleg mieliśmy niedaleko, wyjechaliśmy ze Śmigla już po godzinie 8. Jechaliśmy przez Wielichowo i Rakoniewice, a na znacznej części trasy towarzyszył nam tor kolei wąskotorowej Stare Bojanowo – Śmigiel – Wielichowo. Wąskotorówka ta była bardzo popularnym środkiem transportu młodzieży do szkół w Śmiglu. Regularny ruch pasażerski był tu prowadzony do samego końca funkcjonowania kolei wąskotorowych pod szyldem PKP czyli do 2001 roku. Przez kolejną dekadę pociągi kursowały nadal pod szyldem firmy SKPL. Niestety z końcem 2010 r. SKPL wycofał się z obsługi tej kolejki. Miasto Śmigiel było zainteresowane utrzymaniem linii i powierzyło funkcję operatora Zakładowi Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Ten już jednak uruchamia pociągi wyłącznie turystyczne i tylko kilka razy w roku. Nie zapuszczają się one też do samego Wielichowa. Jadąc wzdłuż trasy śmigielskiej wąskotorówki, nie mogłem odżałować że nie zdążyłem jej zaliczyć w ruchu planowym 😢 Tor jest bardzo klimatycznie poprowadzony między drogą a posesjami. Do Wolsztyna przyjechaliśmy około godziny 9. Chcieliśmy jeszcze zrobić zakupy, porobić trochę zdjęć pociągów specjalnych oraz zająć dogodną miejscówkę na paradę. Przed wolsztyńskim marketem dzikie tłumy, więc na wszelki wypadek stanęliśmy dalej. Ale potem okazało się że zwolniło się miejsce do zaparkowania przed samym sklepem, no to Wojtek pobiegł po auto a my trzymaliśmy miejsce. Jakaś kobieta w międzyczasie próbowała je zająć, ale my twardo jej nie wpuszczaliśmy. Potem jak Wojtek zajął trzymane przez nas miejsce, kobieta warknęła do nas że tak się nie robi i pojechała 😂. Zrobiliśmy zakupy, po czym już kulturalnie przeparkowaliśmy bliżej stacji. Na manewrach ze składami pociągów specjalnych pracował kiosk SM42-1262. 

SM42-1262 manewruje na stacji w Wolsztynie

W pobliżu budynku dworca stał sobie zimny parowóz Tr5-65. Na mojej poprzedniej paradzie w 2009 roku jeszcze miałem okazję oglądać go pod parą. 

Parowóz Tr5-65 jako zimny eksponat

Przed paradą uruchamiane były pociągi specjalne do Stefanowa oraz Nowejwsi Moch, które prowadziły parowozy z Chabówki. Kursy do Stefanowa obrabiał TKt48-191. 

TKt48-191 przybył z pociągiem retro ze Stefanowa

Parada tradycyjnie odbędzie się na torach wyjazdowych w kierunku Leszna i Nowej Soli, więc pomału przemieszczaliśmy się za stację. Przy okazji fotografowaliśmy pociągi specjalne przyjeżdżające od strony Poznania. Przyprowadziły je wolsztyńskie parowozy Ol49. Jeden skład zestawiony był z wagonów w malowaniu współczesnym, drugi w malowaniu historycznym. Przyjechał też bardziej współczesny pociąg zestawiony z lokomotywy spalinowej SU45-115 oraz wagonów Przewozów Regionalnych po naprawie głównej. Z kolei na linii do Leszna upolowaliśmy parę pociągów retro do Nowejwsi Moch prowadzoną przez Ol12-7 oraz skład specjalny z Wrocławia przyprowadzony przez gagara STK M62-1242. 

Ol49-69 z pociągiem specjalnym z Poznania zestawionym
z wagonów Przewozów Regionalnych

Ol12-7 rusza w trasę z pociągiem retro do Nowejwsi Moch

Kolejny pociąg specjalny z Poznania. Tym razem zestawiony
z parowozu Ol49-59 i wagonów historycznych

M62-1242 z pociągiem specjalnym z Wrocławia

Powracający pociąg retro z Nowejwsi Moch

Kolejny pociąg z Poznania, tym razem w zestawieniu SU45-115
+ wagony Regio Express

Wyruszyła też planowa osobówka do Leszna zestawiona z podwójnego szynobusu serii SA132. 

SA132-004+009 jako planowy pociąg osobowy do Leszna

Na poprzednich odwiedzanych przeze mnie paradach, parowozy dojeżdżały do okolic pomostu z tarczami ostrzegawczymi. Ulokowaliśmy się więc w jego pobliżu i czekaliśmy na rozpoczęcie parady. Po godzinie 14 usłyszeliśmy donośne gwizdy i po chwili wyłonił się niemiecki parowóz 01 0509 paradujący torem leszczyńskim oraz czeski 498 104 na torze nowosolskim. 

Paradę rozpoczął niemiecki parowóz 01 0509 jadący torem
leszczyńskim

Tuż za nim torem nowosolskim przyjechała czeska maszyna
498 104

Jakież było wielkie zaskoczenie, gdy maszyny zatrzymały się ledwo za semaforami wjazdowymi, około 200 metrów przed miejscem gdzie dojeżdżały w poprzednich paradach. Od razu usłyszeliśmy sygnały zbulwersowania ze strony osób zajmujących dalsze miejscówki. Lokomotyw, który paradowały w dalszej kolejności już w większości nie daliśmy rady sfocić. 

Udało nam się jeszcze złapać niemieckiego 18 201 opalanego
mazutem

Wszystkich zaskoczyło, że parowozy dojechały tylko do tego
miejsca, znacznie bliżej niż w poprzednich paradach

Maszyny spięte w dwie kolumny wróciły na stację, po czym zaczęły paradować dwójkami. 

01 0509+18 201 jadące w parze

Gdy pierwsza para parowozów zatrzymała się znowu ledwie za semaforami wjazdowymi, część fotografów się zbuntowała i krzyknęła do drużyn trakcyjnych „Dalej jeździjcie, węgla wam brakuje?”. Głos ludu na szczęście został wysłuchany i kolejne paradujące lokomotywy już zapuszczały się dalej, prawie do pomostu z tarczami ostrzegawczymi. Dzięki temu ostatecznie udało nam się uwiecznić wszystkie maszyny biorące udział w imprezie. Najwięcej emocji oczywiście wzbudziły wyścigi lokomotyw paradujących równolegle torem leszczyńskim i nowosolskim. 

Podczas wyścigów parowozy już na szczęście zapuszczały się
dalej. Tu czeski 498 104 jedzie łeb w łeb z niemieckim 23 1019

Czeski 464 008 kontra TKh0353 z DB Schenker

Ol49-69 z Wolsztyna i TKh49-1 z Chabówki

Ol49-59 z Wolsztyna i Ty42-107 z Chabówki

TKt48-18 z Jaworzyny Śląskiej i staruszek Ol12-7 z Chabówki

TKt48-191 z Chabówki i niemiecki 52 8177

Na koniec dwie długie gwiżdżące kolumny wróciły na stację

O godzinie 15 parada się zakończyła, a my udaliśmy się z powrotem do auta. W drodze powrotnej zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć składów pociągów specjalnych. 

SA132-009+004 jako planowa osobówka z Leszna do Zbąszynka

SU45-115 ze składem jednego z pociągów specjalnych do Poznania

SA108-010 oraz M62-1242 ze składem pociągu do Wrocławia

Najbardziej zainteresowała nas „bardotka” T478-1201, która przyprowadziła tu konwój z czeskimi parowozami. 

Bardotka T478-1201, która przyprowadziła parowozy z Czech

Po powrocie do Śmigla zajrzeliśmy jeszcze na tamtejszą stację kolei wąskotorowej. 

Parowóz Px48-1755 jako pomnik na stacji w Śmiglu

Lokomotywownia w Śmiglu

Budynek stacyjny w Śmiglu

Jak już wspomniałem wcześniej, ruch odbywa się tu sporadycznie i wyłącznie w formie turystycznej. Najczęściej pociągi kursują do Starego Bojanowa, gdzie jest stacja styczna z linią normalnotorową Poznań – Wrocław. Dużą frajdę nam sprawiało, że we czterech mogliśmy siłą naszych mięśni przepychać wagony o kilka metrów 😁.

 

Dzień 2, niedziela 27 kwietnia 2013 r. Impreza „Parowozem po Wielkopolsce”

Ówczesną tradycją było, że dzień po paradzie parowozów Towarzystwo Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni organizowało imprezę pn. Parowozem po Wielkopolsce. Najczęściej wykorzystywano w nich lokomotywy ze skansenu w Chabówce serii Ty2, Ty42 lub TKt48, a trasy przebiegały w większości po nieużywanych w planowym ruchu pasażerskim liniach w Województwie Wielkopolskim i Lubuskim. Za czasów planowego ruchu parowozów maszyny te licznie obsługiwały pociągi na wielkopolskich liniach, a obecnie w Wolsztynie na co dzień w stanie czynnym się ich nie uświadczy. Do imprezy „Parowozem po Wielkopolsce 2013” zaangażowano parowóz Ty42-107, a trasa była następująca: Wolsztyn – Zbąszynek – Sulechów – Cigacice Port – Sulechów – Czerwieńsk – Gubin – Czerwieńsk – Zbąszynek – Wolsztyn. Tym razem musieliśmy się zebrać ze Śmigla nieco wcześniej. Pociąg specjalny startował z Wolsztyna o godzinie 7:40. Cały skład stanowił tabor ze skansenu w Chabówce, na haku parowozu były 3 wagony ryflaki. Poczekaliśmy aż szlak zostanie zwolniony przez szynobus relacji Zbąszynek – Leszno i ruszyliśmy w trasę przez Zbąszynek do Sulechowa.

Nasz pociąg gotów do odjazdu z Wolsztyna

SA132-015 jako pociąg osobowy ze Zbąszynka do Leszna
wjeżdża do stacji w Wolsztynie

Szlak zwolniony, możemy jechać

Niegdyś można było ten dystans pokonać krótszą trasą przez Kargową. Wprawdzie ruch pasażerski zawieszono tam w 1994 roku, ale później jeszcze przez ponad dekadę odbywał się ruch towarowy i kursowały pociągi specjalne. Niestety w 2005 roku ruch zamarł i linia utraciła przejezdność L. Nieco po godzinie 9 dotarliśmy do Sulechowa, gdzie rozpoczęło się pierwsze zaliczanie odcinka nieczynnego w ruchu pasażerskim. 

181 089-4 na stacji w Sulechowie

Nasz pociąg na stacji w Sulechowie

Stacja w Sulechowie obsługiwała niegdyś ruch w pięciu kierunkach. Od głównej linii Zbąszynek – Czerwieńsk odchodziły tu linie do: Wolsztyna, Konotopu i Świebodzina. Najpierw wycięto ruch na linii do Świebodzina w 1987 roku, potem rok później do Konotopu a w 1994 do Wolsztyna. Ruch towarowy utrzymywał się dłużej na fragmencie linii konotopskiej do Cigacic, gdzie znajdują się bocznice do zakładu Rockwool oraz portu rzecznego na Odrze. Właśnie kawałek do portu udało nam się zaliczyć. Pierwszy fotostop był zaplanowany z semaforami wjazdowymi od strony Czerwieńska i Konotopu. Niegdyś pomiędzy nimi stał trzeci semafor odnoszący się do linii ze Świebodzina, ale niestety został wycięty kilka lat po jej zamknięciu. Najpierw torem do Czerwieńska przemknął EN57-895 obsługujący pociąg regio „Malta” z Poznania do Zielonej Góry, a parę minut później torem do Konotopu przeparadował nasz pociąg. 

EN57-895 jako pociąg regio "Malta" z Poznania do Zielonej Góry
opuszcza Sulechów

Nasz pociąg wyjeżdża z Sulechowa w kierunku Cigacic. Pośrodku
nieczynny tor do Świebodzina.

Po przejechaniu pięciu kilometrów osiągnęliśmy odgałęzienie bocznic do Rockwoolu i portu w Cigacicach. Wykonaliśmy tu zdjęcia jak nasz pociąg zjeżdża na bocznice. Dalszy przebieg linii do Konotopu został rozebrany w 2004 r. 

Cigacice, zjazd z linii Sulechów - Konotop na bocznicę Rockwool
i do portu

Kolejne zdjęcia wykonaliśmy już w cigacickim porcie. Transporty towarów koleją zarówno do zakładu Rockwool jak i do portu były już wówczas coraz rzadsze i nasz pociąg był jednym z ostatnich, jaki przemierzył tę trasę. 

W cigacickim porcie

Manewry na stacji Cigacice Port

Po oblocie składu w porcie wróciliśmy do Sulechowa, a tam po kolejnej zmianie czoła ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Czerwieńska. Przed Czerwieńskiem mieliśmy okazję podziwiać budowę nowej łącznicy kolejowej. Było to duże wydarzenie, gdyż dotychczas w XXI wieku nie powstawało w Polsce zbyt wiele nowych linii kolejowych, a jeśli już to miały one na celu poprawę obsługi portów lotniczych. Łącznica w Czerwieńsku mimo tego, że liczyła zaledwie 2 kilometry była pierwszym od wielu lat nowym szlakiem kolejowym nie mającym nic wspólnego z obsługą lotnisk. Celem jej budowy jest poprawa połączeń Zielonej Góry z północną i centralną częścią kraju. Odcinek Czerwieńsk – Zbąszynek jest dla Zielonej Góry oknem na świat. Tędy kursują pociągi dalekobieżne do Poznania, Warszawy i Gdyni. Dotychczas uwarunkowania infrastrukturalne wymuszały czasochłonne zmiany kierunku jazdy w Czerwieńsku, a nowa łącznica pozwoli na wyeliminowanie tych niedogodności. My w Czerwieńsku nie musieliśmy zmieniać kierunku jazdy, gdyż naszym głównym celem był odcinek do Gubina, stanowiący przedłużenie linii ze Zbąszynka. Ruch pasażerski był tu wówczas zawieszony od 2002 roku, ale prowadzony był intensywny ruch towarowy do przejścia granicznego z Niemcami w Gubinie. Trakcja spalinowa oraz stacje z sygnalizacją kształtową sprawiały, że odcinek Czerwieńsk – Gubin był wówczas chętnie odwiedzany przez miłośników kolei. Towarzystwo Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni bardzo profesjonalnie podchodzi do organizacji fotostopów na imprezach. Uczestnicy tradycyjnie otrzymali broszurki z listą fotostopów wraz instrukcją na którą stroną należy wysiadać. Pierwszy fotostop na odcinku Czerwieńsk – Gubin był przewidziany przy przystanku Laski Odrzańskie. Wdrapaliśmy się na skarpę na wysokości przystanku, a pociąg wycofał do miejsca jak linia kolejowa wychodzi z lasu, po czym zrobił najazd. 

Fotostop przed przystankiem Laski Odrzańskie

Następne zdjęcia były zaplanowane na szlaku w rejonie przystanku Ciemnice. 

Okolice przystanku Ciemnice

Najbliższą stacją jest Krosno Odrzańskie. Linia Czerwieńsk – Guben była wówczas bardzo intensywnie wykorzystywana w ruchu towarowym. Na stacji Krosno Odrzańskie na zwolnienie szlaków oczekiwały dwa pociągi. W kierunku Gubina czekał rumun CTL z gruszkami a w kierunku Czerwieńska skład wagonów krytych. 

ST43-R004 z pociągiem towarowym oczekuje na zwolnienie
szlaku w Krośnie Odrzańskim

W Krośnie Odrzańskim zaplanowane były dwa plenery do zdjęć. Jednym był budynek stacyjny a drugim nastawnia przy wyjeździe ze stacji. Chociaż określenie „w Krośnie Odrzańskim” w przypadku tej stacji jest mocno na wyrost. Do centrum miasta są stąd 3 kilometry. 

Postój na stacji Krosno Odrzańskie

Wyjazd ze stacji Krosno Odrzańskie

Po wyjeździe ze stacji nie rozsiadaliśmy się zbytnio, bo zaraz był zaplanowany fotostop na moście na rzece Bóbr w Starym Raduszcu. 

Most na Bobrze w Starym Raduszcu

Za mostem znajdował się niegdyś posterunek odgałęźny, gdzie swój początek brała linia do Lubska. Zamknięta ona została już w 1986 roku i bardzo szybko została rozkradziona. Ludność z tych rejonów była bardzo „przedsiębiorcza” w tym zakresie. Zresztą w tych rejonach po transformacji ustrojowej zapanowała straszna bieda. Sytuację Polaków w tamtych czasach świetnie opisał Kazik w piosence „Jeszcze Polska”. Próbowałem wypatrzeć w terenie ślady po linii do Lubska i udało się zlokalizować tylko szyny w przejeździe przez polną drogę. Na linii Czerwieńsk – Guben uchowały się dwie stacje z semaforami kształtowymi. Jedną z nich są Wałowice. Obowiązkowo zatrzymaliśmy się tu na zdjęcia. 

Stacja Wałowice

Stacja ta posiada również kształtowe tarcze ostrzegawcze. Na kolejnych fotkach uwieczniliśmy nasz pociąg z tarczą ostrzegającą przed semaforem wjazdowym od strony Gubina. 

Przy kształtowej tarczy ostrzegawczej w Wałowicach

Stacja w Gubinie również jest wyposażona w semafory kształtowe. Jednym ze znaków rozpoznawczych Towarzystwa Przyjaciół Wolsztyńskiej Parowozowni są scenki rodzajowe z udziałem ludzi w strojach z epoki. Takowa była przewidziana właśnie na peronie stacji w Gubinie. I wszystko byłoby pięknie i ładnie gdyby nie stojący obok pociąg towarowy zestawiony z niebieskiego gagarina PKP Cargo i wagonów przewożących nowoczesne samochody 😂. Stacja w Gubinie również jest niezbyt atrakcyjnie ulokowana, na północnych krańcach miasta. Zaraz za stacją linia przekracza Nysę Łużycką stanowiącą granicę z Niemcami i osiąga stację Guben.

Scenka rodzajowa na stacji w Gubinie

Stacja Gubin. Obok ST44-1239 z transportem samochodów

Wykonaliśmy zdjęcia manewrującego parowozu oraz wyjazd pociągu ze stacji w drogę powrotną. 

Oblot składu w Gubinie

Wyjazd z Gubina w drogę powrotną

Pierwszy postój w drodze powrotnej mieliśmy na stacji Krosno Odrzańskie. Na wolną drogę w kierunku Gubina czekały już dwa pociągi towarowe i co ciekawe, oba z klasykami. Jeden to był skład talbotów z pięknym rumunem ST43-357 a drugim był kontenery ze stonką SM42-957, jedną z ostatnich jakie się uchowały w klasycznym zielonym malowaniu. Spowodowało to, że mało kogo interesował parowóz. Niemal wszyscy rzucili się do fotografowania towarów, zwłaszcza że skład z rumunem od razu ruszył na szlak. 

Stacja Krosno Odrzańskie, krzyżowanie z pociągami towarowymi
prowadzonymi lokomotywami ST43-195 i SM42-957

Skład z ST43-195 rusza na szlak w kierunku Gubina

Korzystając z poprawy pogody, na szlaku do Czerwieńska odbyło się kilka fotostopów. Pierwszy był zaraz za stacją Krosno Odrzańskie, we wsi Połupin. Weszliśmy na niewielką skarpę, z której był dobry widok na szlak, dolinę Odry i znajdujące się na jej drugim brzegu miasto Krosno Odrzańskie. 

Fotostop we wsi Połupin. W tle widać Krosno Odrzańskie

Kolejne zdjęcia wykonaliśmy w rejonie przystanku Laski Odrzańskie. Najpierw wyszliśmy kawałek na górkę z widokiem na szlak od Krosna Odrzańskiego, a drugim plenerem do zdjęć były pozostałości po wiadukcie drogowym nad linią kolejową. 

Na szlaku przed przystankiem Laski Odrzańskie

Pozostałości po wiadukcie drogowym w Laskach Odrzańskich

Ostatnim przystankiem przed Czerwieńskiem jest Nietków. Tam tłem do zdjęć był kościół pw. Wniebowstąpienia Pana Jezusa. 

Przy kościele w Nietkowie

To był ostatni fotostop. Z Czerwieńska już bez postojów pomknęliśmy przez Zbąszynek do Wolsztyna, gdzie dotarliśmy nieco po godzinie 18. Godzinę później byliśmy już w naszej bazie w Śmiglu.

 

Dzień 3, poniedziałek 28 kwietnia 2013 r. Krzywińska Kolej Drezynowa

Ostatni dzień naszej majówkowej wyprawy poświęciliśmy na zaliczanie drezynami linii kolejowej Kościan – Gostyń. Dwa lata wcześniej jeździliśmy szynowymi Fiatami 126p na linii Grodzisk Wielkopolski – Kościan, którą opiekuje się towarzystwo Grodziska Kolej Drezynowa. Ze stacji w Kościanie wychodzi jeszcze druga linia lokalna, do Gostynia i również na niej odbywa się ruch drezynowy. Tu z kolei operatorem jest Krzywińska Kolej Drezynowa. Planowy ruch pociągów między Kościanem a Gostyniem odbywał się do 1991 roku. Cała trasa liczy 41 kilometrów, a do ruchu drezyn udostępniony jest 36-kilometrowy odcinek od Gostynia do stacji Racot. Do samego Kościana drezyną się nie wjedzie, gdyż ostatnie 2 kilometry od stacji Kurzagóra do Kościana są (przynajmniej teoretycznie) wciąż czynne w ruchu towarowym. Na stronie Krzywińskiej Kolei Drezynowej jest ogłoszone, że przejazdy na całej trasie organizowane się dla większych grup osób, toteż zależało nam, żeby zebrać jak najwięcej chętnych. Oprócz naszej czwórki z Krakowa jedzie też kolega Tomek z Warszawy i dołączy do nas jeszcze kolega Rafał ze Śląska. Dodatkowo podczas imprezy Parowozem po Wielkopolsce, Tomek chodził po pociągu próbując jeszcze kogoś namówić na przejazd i udało mu się zwerbować jednego kolegę. Tak więc w silnej 7-osobowej grupie stawiliśmy się około godziny 10 na stacji Bieżyń. Jest ona zlokalizowana mniej więcej w połowie odcinka Gostyń – Racot i mieści się tu zaplecze Krzywińskiej Kolei Drezynowej. Na stanie mają dwie drezyny motorowe: większa zbudowana w oparciu o części z samochodu Żuk i mniejsza z silnikiem Fiata 126p oraz kilka drezyn z napędem ręcznym. 

Baza Krzywińskiej Kolei Drezynowej w Bieżyniu. Na pierwszym
planie drezyna zbudowana na bazie samochodu Żuk

Co ciekawe, trzy kilometry dalej znajduje się wieś Cichowo, gdzie działa kolejka lilipucia. Można tam jeździć miniaturowym pociągiem siedząc okrakiem na wagonach. Na nią niestety dziś nie mieliśmy czasu. W Bieżyniu czekał na nas właściciel drezyn i zaprosił na przejazd. Wcześniej jednak zadaliśmy mu pytanie czy cały odcinek od Gostynia do Racotu jest przejezdny. Facet wyraźnie poczuł się zakłopotany, że zadaliśmy mu takie pytanie. Ewidentnie bał się odpowiedzieć że tak nie jest, w obawie że zrezygnujemy całkiem z przejazdu. Mam wrażenie, że w ostatnim czasie przyjeżdżali do niego tylko osoby chcące pojeździć drezynami ręcznymi po przystanku w Bieżyniu. Właściciel próbował jakoś wybrnąć z niekomfortowej sytuacji i tłumaczył, że do Jerki jest na pewno przejezdne, ale utrzymywanie linii w stałej przejezdności to ciężka praca, bo jest dużo przejazdów przez drogi gruntowe i trzeba je odkopywać. No to ponowiliśmy pytanie czy przejezdna jest cała trasa, bo chcemy zapłacić za przejazd do Gostynia i Racotu. Odpowiedział, że w tym roku nie sprawdzał jeszcze całej trasy, ale powinno się dać przejechać, bo jeszcze roślinność się nie rozrosła. No to ustaliliśmy, że jedziemy. Na wszelki wypadek wzięliśmy ze sobą łopatę i sekator. Na początek pojechaliśmy zestawem dwóch drezyn motorowych (żukiem i maluchem) w kierunku Gostynia. Szlak jest malowniczo poprowadzony przez pola. Zdarzają się zjazdy i podjazdy o sporym nachyleniu. Początkowy odcinek za Bieżyniem miejscowi rolnicy lubią wykorzystywać jako skrót na pola. Po 40 minutach jazdy osiągnęliśmy stację Kunowo. Budynek jest tu zachowany w bardzo dobrym stanie a w środku mieści się muzeum prowadzone przez Krzywińską Kolej Drezynową. Krótki postój poświęciliśmy na jego zwiedzanie. Eksponowane są tu pamiątki kolejowe tj. bilety kartonikowe, mundury i odznaki kolejarskie czy stare rozkłady jazdy i piktogramy. 

Drezyny na stacji w Kunowie

W Kunowie pozostawiliśmy żuka i dalej do Gostynia pojechaliśmy już samym maluchem. Pokonanie tego odcinka nie było łatwe. Szlak był kręty i prowadził niemal cały czas stromo pod górę. Nie był też udrażniany od wielu miesięcy i musieliśmy kilka razy się zatrzymać na przycięcie krzaków lub odkopanie przejazdu drogowego. Największa akcja była jak trafiliśmy na fragment toru zasypany przez… lisa, który wykopał sobie norę tuż obok 😂. Tu już w ruch musiała pójść łopata. Minęliśmy dawną stację Dusina, po czym zaczęliśmy jechać w „zielonym tunelu” z zarośli, ale już na szczęście było przeważnie z górki. Ledwo w tych krzakach dostrzegliśmy kształtowy semafor wjazdowy na stację w Gostyniu. Parę minut później osiągnęliśmy głowicę stacji Gostyń i mogliśmy z czystym sumieniem odhaczyć ten fragment linii jako zaliczony. W Gostyniu nasza linia spotyka się z linią Leszno – Jarocin, nieczynną w ruchu pasażerskim od 2010 r., ale wciąż używaną w ruchu towarowym. Wypatrzyliśmy nawet lokomotywę ST43 stojącą na stacji. Linia z Kościana idzie dalej za Gostyń, przez Krobię do Miejskiej Górki. Odcinek ten został zamknięty jeszcze wcześniej niż linia Kościan – Gostyń. Niby na stronie Krzywińskiej Kolei Drezynowej jest wzmianka o możliwości zamawiania przejazdów także w relacjach poza stację Gostyń, nawet do stacji Krobia oraz o planach całkowitego udrożnienia torowiska aż po samą Miejską Górkę. Jednak jak patrzyliśmy na obecny stan infrastruktury i ogrom prac związany z jej utrzymywaniem w przejezdności, nie traktowaliśmy tych informacji jako aktualnych i cieszyliśmy się że chociaż udało się dojechać do Gostynia. Wróciliśmy do Kunowa, gdzie przesiedliśmy się do żuka i udaliśmy się z powrotem do Bieżynia, a następnie na zaliczania odcinka do Racotu. 

Krótki postój w Bieżyniu

Jechaliśmy przez pola i miejscami przez lasy aż osiągnęliśmy stację Lubiń Kościański. Jest to znana miejscowość turystyczna. Mieści się tu Opactwo Benedyktynów. Za stacją paliw w Lubiniu tor przykleja się do drogi wojewódzkiej nr 308 Gostyń – Kościan i biegnie wzdłuż niej do Jerki. Lubię w takich sytuacjach patrzeć na reakcje kierowców i pasażerów samochodów na widok dziwnych pojazdów sunących obok po torze 😀. Jerka była kiedyś największą stacją na linii Gostyń – Kościan. Posiadała cztery tory oraz semafory kształtowe i odbywały się tu krzyżowania pociągów. Niestety po urządzeniach sterowania ruchem kolejowym nie ma już śladu. Pozostawiony został tylko tor główny. Zachował się jeszcze budynek stacyjny, ale doszczętnie zdemolowany. W Jerce ponownie przesiedliśmy się wszyscy do malucha, a żuk został. Wyjeżdżając z dawnej stacji przekroczyliśmy drogę wojewódzką Leszno – Śrem, po czym mieliśmy do pokonania krótki ale dość stromy podjazd. Ale w nagrodę wyjechaliśmy na polanę, z dobrym punktem widokowym. Parę kilometrów za Jerką znajdował się niegdyś przystanek Łuszkowo. Zlokalizowany był on kilometr od najbliższych zabudowań wsi i przez to został zlikwidowany już w latach 60` ubiegłego wieku. Dalszy odcinek do Racotu to już była istna męczarnia. Postojów na przycinanie krzaków już nawet nie liczyliśmy, bo były co kawałek. Często też wplątywaliśmy się w leżące na torze druty linii teletechnicznej. A najgorsza była sterta suchych gałęzi usypanych na torze. Wtedy właściciel nam zaproponował, że może już wystarczy i wracamy. Ale nikt z nas nie chciał o tym słyszeć. Zacięcie, żeby mieć zaliczoną całą linię było silniejsze. Rzuciliśmy się wszyscy do sprzątania gałęzi. Pokaleczyliśmy sobie ręce, ale pojechaliśmy dalej. Chociaż przyznaję, że ja miałem wtedy kryzys, bo pierwotnie planowałem wrócić na wieczór do Krakowa (we wtorek musiałem iść do pracy). A tu się okazało, że będę musiał wracać nocą. Gdy tak mordowaliśmy się z pokonywaniem kolejnych kilometrów trasy, właściciel się przed nami trochę otworzył. Opowiadał, że po ustaniu ruchu pociągów planowych, przy wsparciu Gminy Krzywiń utworzył w Bieżyniu zaplecze drezyn a w Kunowie muzeum kolejnictwa i docelowo planował uruchomić ruch turystyczny na całym ciągu Kurzagóra – Gostyń – Krobia – Miejska Górka. Miał też w planach wyremontowanie zdemolowanego budynku stacyjnego w Jerce. W 2010 roku udało się nawet sprowadzić na stację w Racocie lokomotywę spalinową oraz dwa wagony: platformę i brankard. Docelowo mają one stacjonować w Kunowie i obsługiwać pociągi turystyczne. Niestety właściciel zdradził, że problemy zdrowotne nie pozwolą mu zrealizować całości planów. Robiąc co chwilę postoje z powodu ciągnięcia druta linii teletechnicznej, mijaliśmy przystanki Rogaczewo oraz Choryń. W końcu po godzinie 19 osiągnęliśmy stację Racot i faktycznie zastaliśmy tam tabor kolejowy. Lokomotywę serii SM03 z dwoma wagonami. Ciekawy jaki będzie ich dalszy los. 

Tabor zgromadzony na stacji w Racocie. Lokomotywa SM03
i dwa wagony

W Racocie nasza grupa się rozdzieliła. Ja, Tomek z Warszawy, Rafał i ten kolega zwerbowany na niedzielnej imprezie poszliśmy stąd pieszo do Kościana, a reszta mojej krakowskiej grupy wróciła z właścicielem drezyn po auto do Bieżynia. Podziękowaliśmy właścicielowi za wyrozumiałość i zrozumienie naszej determinacji do zaliczenia całej linii, nagradzając go dodatkowym napiwkiem. Rafał z kolegą postanowili pójść linią kolejową, tak żeby mieć ją całą zaliczoną, a ja i Tomek chcieliśmy być jak najszybciej w Kościanie więc poszliśmy drogą. Na stację w Kościanie dotarliśmy przed godziną 21. Miałem połączenie do Krakowa z przesiadką we Wrocławiu, najpierw pociągiem TLK Gdynia – Wrocław a potem nocnym Wrocław – Zakopane. Chwilę później dołączył do nas Rafał. Przekazał nam że na leśnym odcinku Racot – Kurzagóra jest ubytek w torze L A stacja Kurzagóra była ogrodzona i musiał dalej iść drogą. Pociąg z Gdyni na szczęście przyjechał planowo i udało nam się złapać przesiadkę we Wrocławiu. Rafał z Tomkiem wysiedli w Gliwicach, ale dosiadła się tam do mojego przedziałku rodzinka z małym synkiem jadąca do Zakopanego. To były czasy kiedy pociągiem z Katowic do Krakowa jechało się ponad 2 godziny. Próbując złapać trochę snu słyszałem jak matka narzeka jak ten pociąg się wlecze. A na końcowym odcinku za stacją Kraków Mydlniki, który był wówczas jedynym między Katowicami a Krakowem, gdzie pociąg rozpędzał się do 120 km/h, akurat zbudził się synek i komentował jak szybko jedziemy :D Matka niekoniecznie podzielała jego zdanie. Do Krakowa dotarliśmy przed godziną 6 i pojechałem prosto do pracy. Teraz z perspektywy czasu nie żałuję, że pojechałem na Krzywińską Kolej Drezynową. Zarwaną noc odespałem, ale za to wziąłem udział w najprawdopodobniej ostatniej możliwości zaliczenia całego odcinka Gostyń – Racot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz