środa, 17 maja 2023

2023-05-03 Magistrala przez Bory Tucholskie

 

Jeszcze nie opadły na dobre emocje po imprezie „Fiatem po Podsudeckiej”, a już pojawiły się zapowiedzi kolejnych pociągów specjalnych prowadzonych przez kultową lokomotywę spalinową serii SU45. Zaplanowane były one na długi weekend majowy. Tym razem uruchomił je portal Turkol w ramach projektu „Kujawy 2023”. Mnie i Marcina najbardziej interesował pociąg „Magistrala”, który w środę 3 maja przemierzył dawną magistralę węglową z Kościerzyny przez Bąk, Lipową Tucholską i Wierzchucin do Bydgoszczy przebiegającą przez malownicze krajobrazy Borów Tucholskich. W okresie międzywojennym była to bardzo ważna trasa, którą transportowano węgiel ze śląskich kopalń do portu w Gdyni z pominięciem terytorium Wolnego Miasta Gdańsk. Obecnie jej znaczenie jest niewielkie. Odcinkiem z Kościerzyny do Lipowej Tucholskiej nie kursują żadne pociągi osobowe. Utrzymywany jest niewielki ruch towarowy. Bory Tucholskie przyciągają pasjonatów kolei nie tylko ze względu na piękne krajobrazy, ale i klimat starej kolei w postaci stacji z kształtowymi semaforami i tarczami ostrzegawczymi. O ile oferta Turkolu jest adresowana bardziej dla miłośników „zaliczających” linie kolejowe, to rozkład jazdy pociągu „Magistrala” został specjalnie dostosowany dla fotografów goniących samochodami. Na wybranych stacjach i przystankach wprowadzone zostały wydłużone postoje. Rozłożyliśmy wyjazd na dwa dni wyjeżdżając z Krakowa we wtorek 2 maja koło południa i nocleg wzięliśmy w agroturystyce w Bąku.

 

Wtorek 2 maja, dojazd w Bory Tucholskie

We wtorek SU45 z pociągami Turkolu kręciła się głównie po okolicach Chojnic. Ostatnim pociągiem w planie na ten dzień był „Zając” relacji Chojnice – Kościerzyna przez Czersk i Bąk. Mieliśmy ambicje, żeby wykonać mu zdjęcia w Bąku i mieć tę stację obfoconą tego dnia. Jest bowiem do niej trudny dojazd i przy pogoni za „,Magistralą” w środę już nie musielibyśmy tam jechać. „Zając” ma być w Bąku przed godziną 19, więc ustaliliśmy że z Krakowa wyjedziemy po godzinie 12. Mieliśmy małe utrudnienia spowodowane przebudową węzła drogowego w Brzęczkowicach, przez co musieliśmy kluczyć trochę po Mysłowicach. Ale od Pyrzowic już cisnęliśmy cały czas autostradą A1 zaliczając przy okazji po raz pierwszy odcinek Pyrzowice – Częstochowa. Przy okazji zauważyliśmy że odbudowa linii kolejowej Zawiercie – Tarnowskie Góry jest już praktycznie na ukończeniu. Około godziny 17, czyli z bardzo dobrym czasem zjechaliśmy z autobany w Warlubiu i zmierzaliśmy przez Osie do Czerska. Od Osia towarzyszyła nam linia kolejowa Laskowice Pomorskie – Czersk – Bąk. Na odcinku Laskowice Pomorskie – Czersk kursują tędy szynobusy Arrivy. Bardzo klimatyczna linia, żałowaliśmy bardzo że akurat nic nie jechało o tej godzinie. W Lipowej Tucholskiej z kolei przecięliśmy magistralę, którą następnego dnia przemierzy pociąg Turkolu. W Czersku mieliśmy szanse na trafienie oprócz „Zająca” Turkolu także kilka pociągów planowych. O 17:44 startuje stąd szynobus z Chojnic do Tczewa. Minutę wcześniej dotarliśmy pod nastawnię wykonawczą zlokalizowaną koło kształtowych semaforów wyjazdowych w kierunku Tczewa. Osobówkę obsługiwał małopolski zespół SA133-005. 

SA133-005 jako pociąg regio z Chojnic do Tczewa rusza z Czerska

Z kolei mniej więcej równo z „Zającem” Turkolu miał przyjechać przyspieszony Gdynia – Chojnice obsługiwany często składem wagonowym. Ten niestety był kilka minut opóźniony i uznaliśmy że nie będziemy czekać, bo zależało nam na fotce SU45 w Bąku. Przemieściliśmy się pod semafor wjazdowy od Chojnic, gdzie zaczekaliśmy na „Zająca”. Zjawił się planowo w zestawieniu SU45-079 plus trzy oliwkowe wagony przedziałowe. 

SU45-079 z pociągiem Turkolu "Zając" z Chojnic do Kościerzyny
wjeżdża do Czerska

W Czersku fiat musiał zrobić oblot składu, dzięki czemu korzystając z zapasu czasowego ruszyliśmy czym prędzej w kierunku Bąka. Do Karsina jechaliśmy drogą asfaltową trzykrotnie przecinając szlak kolejowy Czersk – Bąk. O ile w Czersku było jeszcze pochmurno, to w drodze do Bąka zrobiło się ładnie słonecznie. W Karsinie odbiliśmy w boczną drogę do Bąka. Pierwsze 1,5 kilometra do wioski Cisewie jeszcze jechaliśmy po asfalcie, ale dalej już nawierzchnia była szutrowa. Dwa kilometry później osiągnęliśmy wieś Bąk, gdzie będziemy nocować. Jednak do stacji Bąk jest stąd ho ho ho i jeszcze trochę.  Czekało nas jeszcze 6 kilometrów kluczenia leśnymi duktami. Uzbrojeni w mapę papierową i nawigację podjęliśmy wyzwanie dotarcia na stację. W pewnym momencie przecięliśmy czytelne starotorze po bocznicy do lotniska w Borsku. Z lekkim zapasem czasowym osiągnęliśmy stację Bąk, klimatyczny węzeł kolejowy położony w środku lasu. Stacja w ostatnich latach straciła część swojego klimatu, większość semaforów kształtowych została wymieniona na świetlne. Kształty uchowały się tylko na głowicy wyjazdowej w kierunku Lipowej Tucholskiej i Czerska. Marcin postanowił zagadać do dyżurnej ruchu podpytać się czy w ogóle jest tu jakiś ruch na co dzień. Pani odpowiedziała, że jak najbardziej. W poniedziałek miała cztery pociągi towarowe a dziś dwa. Tak więc warto tu przyjechać na kilka dni urlopu i czatować na szlaku. Na peronie czekało już kilka osób chcących sfotografować fiata z ostatnimi ocalałymi semaforami kształtowymi na tej stacji. Później dojeżdżało jeszcze kilku focistów. Jedna grupka była przekonana, że jako jedyni odnaleźli drogę do tej stacji i wyrażali lekkie zdziwienie że jednak nie są tu sami 😅. W pewnym momencie pani dyżurna krzyknęła, że pociąg będzie trochę później. Nie ucieszyło nas to zbytnio, bo słońce było coraz niżej i lada moment schowa się za drzewami. Na szczęście fiat zdążył się jeszcze załapać na przebłyski słońca, choć musieliśmy nieco zmienić koncepcję kadru. 

Pociąg Turkolu "Zając" mija stację Bąk

Korzystając z tego, że zrobiła się ładna pogoda, postanowiliśmy wrócić do Czerska upolować pociąg TLK „Bory Tucholskie” z Kostrzyna do Gdyni, planowo meldujący się o godzinie 19:30. Najpierw ulokowaliśmy się w tym samym miejscu, co robiliśmy pierwsze zdjęcia fiata, czyli przy semaforze wjazdowym od Chojnic. Przyjechał kiosk SU4210-005 z dwoma wagonami. 

SU4210-005 z pociągiem TLK "Bory Tucholskie" z Kostrzyna
do Gdyni wjeżdża do Czerska

Korzystając z tego że przyjechał nieco przed czasem, zdążyliśmy się jeszcze przemieścić pod semafory wyjazdowe i zrobić wyjazd ze stacji. Skład pięknie się zaprezentował oświetlony niskimi promieniami słońca. 

TLK "Bory Tucholskie" opuszcza Czersk

I to wszystko jeśli chodzi o zdjęcia na ten dzień. Wróciliśmy do Bąka, gdzie zakwaterowaliśmy się w gospodarstwie agroturystycznym. Wieś Bąk jest malowniczo położona między rzeką Wdą, a jej kanałem. Warto tu przyjechać nie tylko w celach kolejowych. Wda i Kanał Wdy są świetnymi szlakami kajakowymi a okoliczne lasy są rajem dla grzybiarzy. Miejsce świetne na wypoczynek, ale nie wiem czy bym chciał mieszkać na co dzień tak pośrodku niczego.

 

Środa 3 maja, pogoń za „Magistralą”

Noc była dość zimna jak na maj, ale za to środa zapowiadała się piękna i słoneczna. Pociąg „Magistrala” startował z Kościerzyny o godzinie 10. My wstaliśmy dużo wcześniej i postanowiliśmy najpierw na spokojnie udać się na zapoznanie okolicznych leśnych dróg. Pogoń za „Magistralą” nie będzie łatwa, gdyż od Kościerzyny do Bydgoszczy wzdłuż linii kolejowej przeważnie nie ma równoległej drogi. A jeśli już, to są to drogi lokalne lub leśne. Najtrudniejszy jest odcinek od Olpuchu przez Bąk do przystanku Wojtal, gdzie asfaltem trzeba jechać mocno naokoło przez Wiele i Karsin. Rozważyliśmy więc opcję, aby od Borska przebić się leśnymi drogami przez Bąk (wieś, nie stację) do Wojtala. Rozeznaliśmy temat u gospodarza z naszej agroturystyki i mówi, że bez problemu przejedziemy tymi drogami. Do Wojtala jedzie się cały czas prosto i na pewno trafimy. W takim razie przed godziną 9, czyli ponad godzinę przed startem „Magistrali” z Kościerzyny, ruszyliśmy zapoznać trasę do Wojtala. Zaopatrzeni w mapę i czasomierz poruszaliśmy się trochę piaszczystym, ale przejezdnym duktem mając cały czas po lewej ręce Kanał Wdy a po prawej Wdę. Przekroczyliśmy linię kolejową Bąk – Czersk, minęliśmy leśniczówkę Grzybno i zaraz dotarliśmy do Wojtala. Są tam trzy przejazdy kolejowe. Spenetrowaliśmy wszystkie i uznaliśmy, że najlepszy widok z tego najbardziej na południe. Korzystając z dobrego zapasu czasowego wróciliśmy pod naszą kwaterę w Bąku, po czym rozpoczęliśmy zapoznanie trasy do Borska. Minęliśmy maleńką osadę Żebrowo, gdzie przekroczyliśmy Kanał Wdy i parę minut później osiągnęliśmy asfalt w Borsku. Stamtąd cisnęliśmy przez Wdzydze Tucholskie a potem parę kilometrów lasem aż osiągnęliśmy przystanek kolejowy Olpuch. Nie był on zbyt fotogeniczny, bardziej nam zależy na położonej dwa kilometry dalej dawnej stacji Olpuch Wdzydze. Ona jest już położona bardziej na uboczu, ale mieliśmy dobry czas i mogliśmy sobie pozwolić na obczajenie drogi dojazdowej. Według mapy główna droga do stacji prowadzi ze wsi Nowa Kiszewa. Pojechaliśmy i rzeczywiście prowadziła tam droga z betonowych płyt. Dawna stacja Olpuch Wdzydze ma klimat. Położona w środku lasu z opuszczoną nastawnią i resztkami torów dodatkowych. W drodze powrotnej odnaleźliśmy skrót, który pozwoli nam dalsze gonienie pociągu w kierunku Olpuchu. Zbliżała się już pora wyjazdu „Magistrali” z Kościerzyny i ruszyliśmy przeciąć jej drogę. Wskoczyliśmy na drogę wojewódzką nr 214, którą cisnęliśmy w kierunku Kościerzyny. Do samego miasta nie wjeżdżaliśmy. Pierwsze zdjęcia pociągu planowaliśmy wykonać w Nowym Podlesiu. Nieco na styk dotarliśmy na przejazd kolejowy, przy którym stał już szpalerek focistów. Nie planowaliśmy do niego dołączać. Znaleźliśmy sobie inny plenerek bardziej z profilu. Grupka miejscowych zapytała się na co tak czekamy z aparatami. Powiedzieliśmy że pojedzie pociąg retro i z ciekawości poczekali z nami. Gdy wyłoniła się lokomotywa SU45, to jedna kobieta mówiła że pamięta takie jak jeździły z planowymi pociągami. Bardzo nam się podobały ujęcia z tego miejsca. Cumulusy na niebie dały dużo klimatu. 

SU45-079 z pociągiem Turkolu "Magistrala" z Kościerzyny do
Inowrocławia zbliża się do przystanku Podleś

Dobra, czas goni, trzeba jechać. Pierwszy przystanek za Kościerzyną jest w Podlesiu, przy wiadukcie drogi wojewódzkiej. Pociąg miał tu planowe 10 minut postoju. Myśleliśmy czy by nie zrobić tam fotki, ale nie było za bardzo gdzie zaparkować, a jednak zależało nam żeby zdążyć na stację Olpuch Wdzydze. No to cisnęliśmy dalej i po kilku minutach zameldowaliśmy się na dawnej stacji. Ustrzeliliśmy fiata z nastawnią oraz resztkami torów dodatkowych. 

Wjazd na dawną stację Olpuch Wdzydze

Tu też pociąg miał 10 minut postoju, czyli na luzie ruszyliśmy do przystanku Olpuch. Sam przystanek jest mało fotogeniczny, więc korzystając z zapasu czasowego cofnęliśmy się leśnymi drogami kilometr wcześniej. 

Przed przystankiem Olpuch

Po wykonaniu zdjęcia ruszyliśmy zapoznanym przez nas rano szlakiem przez Borsk i Bąk do Wojtala. Zapas czasowy mieliśmy duży, bo pociąg w Olpuchu stoi 10 minut a w Bąku aż 20. Gdy tak jechaliśmy leśnymi drogami za Borskiem postanowiliśmy zatrzymać się na chwilę uwiecznić trochę krajobrazów. Zarówno moi znajomi jak i Marcina jak dowiedzieli się że jedziemy w Bory Tucholskie, prosili żeby przysłać zdjęcia. No to przecież nie będziemy im przesyłać zdjęć pociągów 😛 Przystanęliśmy na fotki z Żebrowie przy moście na Kanale Wdy. 

Kanał Wdy w Żebrowie

Potem minęliśmy już po raz ostatni naszą kwaterę w Bąku i podążaliśmy dalej do Wojtala. Na miejscu byliśmy w momencie, gdy pociąg stał jeszcze w Bąku. Przystanęliśmy więc jeszcze na fotkę elektrowni wodnej na Wdzie w wiosce Odry. 

Elektrownia wodna na Wdzie w Odrach

Potem już ulokowaliśmy się na przejeździe w Wojtalu. Co ciekawe pociąg spóźnił się aż 6 minut. Później dowiedziałem się, że czekali z wyjazdem z Bąka aż wyjdzie słońce, żeby fociści mogli sobie zrobić ładnie wyjazd z semaforami kształtowymi 😅. Nam to z kolei trochę popsuło szyki, bo przez to my w Wojtalu nie mieliśmy słońca. Na dodatek w ostatniej chwili dwa samochody nam wparowały w kadr, co zmusiło nas do nagłej zmiany koncepcji kadru. 

Na szlaku za przystankiem Wojtal

W Wojtalu pociąg akurat nie miał postoju. Postój był wyznaczony na następnym przystanku, Szałamaje. Szlak Bąk – Lipowa Tucholska w dwóch miejscach przecina się z innymi liniami kolejowymi. W Łągu z ostbahnem Chojnice – Tczew oraz przed Lipową Tucholską z linią Czersk – Laskowice Pomorskie. Wybraliśmy pierwsze z ww. skrzyżowań na kolejne fotki. Pierwotnie planowaliśmy dotrzeć do Łąga przez Czarną Wodę, ale natrafiliśmy na znak oznajmujący, że to droga leśna z zakazem ruchu. No to na wszelki wypadek pokierowałem nas przez Klonowice, Zawadę i Stare Prusy. Marcina na początku trochę przeraziła liczba wsi przez które musieliśmy przejechać, ale kilometrowo jest podobnie. Na dodatek z drogi było ładnie widać przystanek Szałamaje, dzięki czemu mogliśmy wykonać bonusowe ujęcie. 

Postój na przystanku Szałamaje

W Łągu wskoczyliśmy na chwilę na krajówkę nr 22, którą podjechaliśmy w pobliże wiaduktu naszej trasy nad ostbahnem. Zdziwiło nas, że nie spotkaliśmy tu żadnego innego fotografa na takiej miejscówce 😮. 

Przecięcie z linią Chojnice - Tczew w Łągu

Z Łąga skierowaliśmy się na drogę lokalną prowadzącą do wsi o wdzięcznej nazwie Złe Mięso, a potem leśną drogą przez Szlachtę do Lipowej Tucholskiej. W Lipowej Tucholskiej pociąg zmieni czoło i zjedzie łącznicą do stacji Szlachta zlokalizowanej na linii Czersk – Laskowice Pomorskie. Tam nastąpi ponowny oblot składu i pociąg wróci do Lipowej Tucholskiej i potem już pojedzie dalej na południe do Bydgoszczy. Lipowa Tucholska posiada kształtowe semafory wyjazdowe w kierunku Bąka i Szlachty. Z kolei w Szlachcie są kształtowe semafory wjazdowe i wyjazdowe na głowicy od strony Lipowej Tucholskiej i Czerska, a także kształtowe tarcze ostrzegawcze. Przez Szlachtę kursują planowe osobówki Arrivy relacji Laskowice Pomorskie – Czersk i Tuchola – Czersk. Te drugie zmieniają w Szlachcie kierunek jazdy, mimo że istnieje łącznica umożliwiająca bezpośrednią jazdę z Lipowej Tucholskiej do Czerska z pominięciem Szlachty. W Lipowej Tucholskiej dorwaliśmy fiata jak oblatuje skład, po czym szybko ruszyliśmy do Szlachty uchwycić wjazd na stację. 

Oblot składu w Lipowej Tucholskiej

Rosnąca na torach gipsówka dodawała tu dużo klimatu. 

Wjazd na stację Szlachta

Wykonaliśmy fotki oblotu składu w Szlachcie, po czym przemieściliśmy się na łącznicę do Lipowej Tucholskiej. 

Manewry w Szlachcie

Mieliśmy tam upatrzony motyw z kształtową tarczą ostrzegawczą semafora wjazdowego do Szlachty. Słońce ładnie wyszło tuż przed przyjazdem pociągu. 

Na łącznicy Szlachta - Lipowa Tucholska

W Lipowej Tucholskiej pociąg przystanął na kilka minut, więc podjechaliśmy na szybkie zdjęcie. 

Lipowa Tucholska raz jeszcze

Następny planowy postój jest dopiero w Wierzchucinie, toteż trzeba było się sprężać. Zwłaszcza że trzeba trochę kluczyć lokalnymi drogami. Na szczęście to są tereny, które obeznałem w zeszłoroczne wakacje i wiedziałem jak mamy jechać. Stacja Wierzchucin to prawdziwy skansen starej kolei. Wyposażony jest nie tylko w komplet semaforów kształtowych, ale także w kształtowe tarcze ostrzegawcze. Kształtowe tarcze ostrzegawcze, czyli tzw. słoneczniki, to pomarańczowe dyski, które są w pozycji pionowej wtedy gdy semafor wjazdowy wskazuje sygnał stój. Z kolei gdy semafor wskazuje sygnał zezwalający na jazdę, dysk tarczy ostrzegawczej kładzie się w pozycji poziomej. Działające kształtowe tarcze ostrzegawcze to prawdziwy relikt, dużo rzadziej spotykany niż semafory kształtowe. Od początku wiedzieliśmy, że jak do wyboru mamy tylko jedno zdjęcie na szlaku Lipowa Tucholska – Wierzchucin, wybierzemy motyw z podaną kształtową tarczą ostrzegawczą semafora wjazdowego do Wierzchucina. Znałem dobrze jej lokalizację i trafiliśmy bez problemu. Lekkim mankamentem było, że słońce świeciło dokładnie w osi toru i ciężko było wybrać po której stronie nasypu się ustawić. Sprawę rozwiązała wielka chmura, która zakryła słońce niedługo przed przyjazdem pociągu. Trochę dłużyło nam się czekanie. Jeden z miłośników kolei czekających z nami powiedział, że pociąg jedzie z prędkością 40 km/h, bo drużyna nie ma znajomości szlaku. Szkoda, że nie wyłapałem tego wcześniej, to byśmy jeszcze go gdzieś złapali na szlaku. 

Przy podanej tarczy ostrzegawczej przed Wierzchucinem

W Wierzchucinie pociąg ma kilkanaście minut postoju a potem już ciśnie do Bydgoszczy. Tak więc jeszcze jedno zdjęcie i koniec. Za Wierzchucinem jest jeszcze jedna stacja z semaforami kształtowymi, Serock. Pierwotnie zakładałem że tam pojedziemy, ale coś mnie kusiło żeby sprawdzić czy przed semaforem wjazdowym do Wierzchucina od strony Serocka też jest słonecznik. Zobaczyliśmy że jest, więc nie namyślając się długo ustawiliśmy się przy nim. 

Wyjazd z Wierzchucina

Za Wierzchucinem drużyna najwyraźniej już miała znajomość szlaku, bo ewidentnie jechali szybciej niż 40 km/h i później już nie udało nam się dogonić pociągu. Ale i tak pojechaliśmy wzdłuż linii tak żeby obczaić miejscówki pod kątem późniejszego wyjazdu na pociągi planowe. W końcu dojechaliśmy do Bydgoszczy, skąd ruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa. W domu byliśmy po godzinie 19.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz