sobota, 13 sierpnia 2022

2022-07-27 Urlop 2022: Mielno i Bory Tucholskie

 

Wakacyjny urlop 2022 roku spędziłem nad morzem, ale wyjątkowo nie w Gdańsku. Uznałem, że zwiedziłem już tam wszystko co chciałem zwiedzić. Chociaż pewnie jeszcze kiedyś tam wrócę, bo nowe atrakcje już są szykowane (m.in. budowana jest kolejna linia tramwajowa oraz elektryfikuje się Pomorską Kolej Metropolitalną). Ale póki co tym razem dla odmiany przemieściłem się na Pomorze Zachodnie, konkretnie do Mielna. Tam moim celem były szynobusy do Koszalina a także kolej wąskotorowa z Koszalina do Rosnowa. Drugi tydzień urlopu spędziłem zaś w Borach Tucholskich jeżdżąc rowerem po lasach i fotografując pociągi Arrivy.

Wyjazd do Mielna zaplanowałem w środę 27 lipca. Wyjechałem przed godziną 12 na pokładzie pendolino do Kołobrzegu a w Koszalinie miałem przesiadkę na ostatni w dobie szynobus do Mielna. Na przesiadkę miałem 13 minut, a analiza punktualności tego pendolino z ostatniego miesiąca nie napawała optymizmem. Infopasażer pokazywał, że regularnie przyjeżdżało ono z opóźnieniem rzędu 20-40 minut. Ale jest to przesiadka na ostatni pociąg w dobie, a takie z tego co konduktorzy mówią są traktowane priorytetowo. Z Krakowa wydostaliśmy się nawet sprawnie mimo dużej skali remontów. Potem jednak wlekliśmy się za pociągiem TLK „Lubomirski”, bo trzymano nas w Kozłowie, Sprowie i Psarach w celu zachowania odstępu. W Opocznie Południowym go wyprzedziliśmy i w Warszawie byliśmy planowo. Pojawił się więc cień nadziei, że dalszą część trasy przejedziemy planowo. Niestety prysnął on niczym mydlana bańka, gdy zatrzymaliśmy się nieplanowo w Ciechanowie. Obsługa pociągu nadawała komunikaty, że trwa ustalanie przyczyn przerwy w ruchu i jak będzie diagnoza, to powiadomią oddzielnym komunikatem. Z tym że inne pociągi jeździły normalnie, więc przyczyna musiała być po stronie taboru. Po 20 minutach postoju poszedł kolejny komunikat, że nadal trwa ustalanie przyczyny zatrzymania. I tak czekaliśmy zrezygnowani, aż w końcu z półgodzinnym opóźnieniem ruszyliśmy bez żadnego komunikatu. Niby do Koszalina był jeszcze kawał drogi, ale wszędzie mieliśmy krótkie postoje i szanse na nadrobienie były nikłe L. Widać jednak, że obsługa pociągu robiła co mogła, żeby zapewnić podróżnym skomunikowania. W Malborku informowali że z tego samego peronu odjedzie pociąg do Elbląga a w Gdyni przekazali informację o możliwości przesiadki w kierunku Helu. Przy czym nie były to połączenia ostatnie w dobie, co dawało nadzieję że o przesiadkę w Koszalinie na Mielno mogę być spokojny. Gdy wyjeżdżaliśmy z Gdyni udałem się do kierowniczki pociągu zgłosić chęć przesiadki. Okazało się, że w tym samym celu udała się też grupka podróżnych z rowerami. Ale kierpocini powiedziała, żeby się przypomnieć bliżej Koszalina. Gdy za Słupskiem poszedłem się przypomnieć, kierpocini odbywała akurat rozmowę z której nie wynikało nic dobrego. Okazało się, że Polregio odmówiło skomunikowania. Nie podaruję im tego. Jak na przyszłość od kogoś usłyszę, że przesiadki na ostatnie pociągi w dobie są traktowane priorytetowo, zawsze będę prostował i mówił że to nieprawda. Będę podawał jako przykład Zachodniopomorski Zakład Polregio, który takich skomunikowań nie trzyma i zostawia podróżnych samych sobie. Szczęściem w nieszczęściu było, że akurat tuż po przyjeździe do Koszalina sprzed dworca odjeżdżał bus do Mielna. Nie chciało Polregio dodatkowych przychodów z biletu, do dostał je busiarz. Około godziny 20:30 zakwaterowałem się w moim pensjonacie, gdzie spędziłem kolejne 6 dni.

Znajomi reagowali z politowaniem na wieść, że jadę do Mielna. Słyszałem komentarze, że to polska Ibiza, że tam są ciągłe imprezy i się nie wypocznie. Ja jednak nie narzekałem. Nocleg sobie wybrałem blisko przystanku kolejowego a nie plaży i na hałas nie narzekałem. Nie będzie relacji z Mielna z podziałem na dni, gdyż nie każdy dzień spędzałem transportowo. Po prostu nie ma tam aż tylu atrakcji z tego zakresu. Dwa dni poświęciłem częściowo na zdjęcia szynobusów na szlaku Mścice – Mielno Koszalińskie. Szlak ten liczy nieco ponad 5 kilometrów i w Mścicach łączy się z linią Koszalin – Kołobrzeg. Otwarcie linii nastąpiło w 1905 roku a w roku 1989 została ona zelektryfikowana. Pociągi elektryczne do Mielna kursowały jednak tylko przez 5 lat, bo w 1994 roku zawieszono tu ruch pasażerski. W drugiej połowie lat 90-tych jeździłem czasem z rodziną do Unieścia i pamiętam sieć trakcyjną nad linią do Mielna. Po 2000 roku nieużytkowana sieć padła łupem złodziei. Na szczęście torowisko doczekało się zmiłowania. Ogromne zatory na równoległej drodze kołowej w wakacyjne weekendy spowodowały, że dostrzeżono zalety pociągów do Mielna i w 2008 roku szlak został oczyszczony z krzaków. Od tego czasu linia jest czynna przez 2 miesiące w roku i kursują spalinowe szynobusy do Koszalina. Pociągi cieszą się dużą popularnością. Niemal każdy widziany przeze mnie kurs miał frekwencję 100%.

SA103-009 jako pociąg z Koszalina do Mielna Koszalińskiego
zbliża się do przystanku końcowego

Ten sam pojazd niedługo po ruszeniu w drogę powrotną do
Koszalina

Kolejny pociąg z Koszalina do Mielna Koszalińskiego zbliża
się do przejazdu we wsi Strzeżenice

Wieczorny pociąg z Koszalina do Mielna Koszalińskiego około
kilometra przed przystankiem końcowym

SA103-009 jako pociąg z Mielna Koszalińskiego do Koszalina
mija Strzeżenice

Najbardziej kolejowo spędziłem sobotę 30 lipca, kiedy wybrałem się na przejazd wąskotorówką z Koszalina do Rosnowa. Zarządza nią Towarzystwo Koszalińskiej Kolei Wąskotorowej, które naprawdę prężnie działa. Zostało ono zarejestrowane w 2005 roku w celu ratowania porzuconej przez PKP linii wąskotorowej. Od 2008 roku TKKW rozpoczęło uruchamianie pociągów turystycznych początkowo trakcją spalinową. Na tym operator nie poprzestał i dekadę później podjęte zostały działania w sprawie pozyskania parowozu. Muzeum Narodowe w Szczecinie użyczyło towarzystwu parowóz Px48-3901, jednak wymagał on przeprowadzenia naprawy głównej. Na szczęście dzięki pozyskaniu środków z budżetu obywatelskiego miasta Koszalin, TKKW doprowadziło go do stanu czynnego i od jesieni 2021 r. dodatkowo uatrakcyjnia on pociągi turystyczne do Rosnowa. W sezonie letnim 2022 roku koszalińska wąskotorówka kursuje przez 5 dni w tygodniu (oprócz poniedziałków i wtorków), przy czym parowóz kursuje co drugi tydzień. Ja się akurat tak wstrzeliłem z urlopem, że trafiłem na tydzień kiedy kursował parowóz. Po szybkim śniadaniu wyszedłem na pierwszy pociąg z Mielna do Koszalina wyjeżdżający o godzinie 9:45. Szynobus SA103-008 był już pełen, dorwałem jedno z ostatnich miejsc siedzących. W Koszalinie miałem godzinę przerwy do odjazdu wąskotorówki, toteż niespiesznie udałem się w stronę stacji wąskotorowej. Mijałem po drodze wiejący pustką dworzec PKS. Na jednym ze stanowisk było napisane m.in. „kierunek Połczyn-Zdrój”, więc z ciekawości zobaczyłem jaką PKS oferuję liczbę połączeń w tym kierunku. Jest cały jeden kurs o 14:00 w dni robocze 😂. Na stacji wąskotorowej jeszcze nic się nie działo. 

Wagony szutrówki na transporterach na stacji Koszalin Wąskotorowy
a obok na stacji normalnotorowej EN63A-036

Udałem się w kierunku zaplecza, gdzie trwało już formowanie składu pociągu do Rosnowa. Na chwilę lokomotywa Lxd2 wyjechała ze składem za bramę. 

Lokomotywa Lxd2 manewruje na stacji Koszalin Wąskotorowy

Kolej wąskotorowa w Koszalinie jest obecna od 1898 roku. Sieć wąskotorowa stopniowo się rozrastała i w szczytowym momencie oplatała znaczną część Pomorza Zachodniego obsługując m.in.: Bobolice, Białogard, Gryfice, Trzebiatów czy Stargard Szczeciński. Pamiętam w Białogardzie towarowe pociągi wąskotorowe w postaci lokomotywy Lxd2 i wagonów normalnotorowych na transporterach. Jako dzieciak się wtedy dziwiłem jak taka mała lokomotywa jest w stanie uciągnąć dużo większe od niej wagony. Od lat 80-tych XX wieku poszczególne odcinki były zamykane, aż w 2001 roku na Pomorzu Zachodnim pozostały tylko trzy czynne odcinki wąskotorowe: Koszalin – Świelino, Gryfice – Pogorzelica i Stargard Szczeciński – Dobra Nowogardzkie. Wówczas w PKP zapadła decyzja o likwidacji Dyrekcji Kolei Dojazdowych zarządzającej kolejami wąskotorowymi w Polsce, a co za tym idzie PKP lekką rączką pozbyło się wszystkich kolei o rozstawie szyn węższym niż 1435 mm. O ile koleje o rozstawie szyn 600 czy 750 mm nie oferowały czasu przejazdu konkurencyjnego w stosunku do transportu drogowego (szczególnie przy niedoinwestowanej infrastrukturze kolejowej), o tyle na torze o szerokości 1000 mm (a taki jest m.in. na kolejach pomorskich), pociągi mogły rozwijać prędkość 60 km/h, co już było akceptowalne dla podróżnych. Oczywiście lokalne samorządy miały możliwość przejmowania kolei wąskotorowych od PKP. W ten sposób uratowana została linia Gryfice – Pogorzelica. Koleje w Koszalinie i Stargardzie miały mniej szczęścia i oczekiwały na zmiłowanie. W 2005 roku po czterech latach od porzucenia linii wąskotorowych przez PKP zarejestrowane zostało Towarzystwo Koszalińskiej Kolei Wąskotorowej, które rozpoczęło dźwiganie wąskotorówki z ruin. Miało ono sporo pracy, bo tabor stacjonujący w Koszalinie został przez te 4 lata doszczętnie zdemolowany przez wandali (aż się płakać chciało). Sprowadzony został tabor z kolei stargardzkiej stacjonujący w Dobrach Nowogardzkich. Od 2008 roku operator uruchamiał pociągi na 12-kilometrowym odcinku Koszalin – Manowo, a od roku 2016 kursują one na liczącej 20 kilometrów trasie do Rosnowa, turystycznej miejscowości położonej nad jeziorem. Kolejnym uatrakcyjnieniem było wspominane już wcześniej pojawienie się na kolejce czynnego parowozu od września 2021 r. Po sfotografowaniu manewrów udałem się do budynku stacyjnego, gdzie już pojawiła się kolejka, ale jeszcze nie wąskotorowa tylko po bilety i to całkiem długa. Chętnych na przejazd pociągiem do Rosnowa uzbierało się całkiem sporo. W budynku stacyjnym zgromadzono liczne pamiątki po koszalińskiej wąskotorówce. Gdy już zakupiłem bilet pociąg jeszcze nie był podstawiony. Do odjazdu było już tylko kilka minut, więc dzieciaki już dopytywały się gdzie pociąg. I w tym momencie znad drzew rosnących przy zapleczu uniosły się kłęby dymu i zaraz po tym nasz skład podstawił się. Parowóz Px48-3901 poprowadził wagon osobowy produkcji rumuńskiej, trzy letniaki oraz brankard. 

Px48-3901 z pociągiem do Rosnowa szykuje się do odjazdu
z Koszalina Wąskotorowego

Do Rosnowa pojechałem w wagonie rumuńskim. Tego dnia uruchamiane były dwie pary pociągów, więc zdecydowałem że nie będę wracał od razu z Rosnowa, tylko zostanę tam do przyjazdu drugiej pary. Początkowo jedziemy przez południowe osiedla Koszalina, potem przez działki a następnie przez cmentarz. Przy przejeździe przez drogę krajową nr 11 procedury TKKW wymuszają wstrzymanie ruchu przez obsługę pociągu. Kierowcy przyjaźnie machali i kręcili filmiki telefonami. Gdy już opuściliśmy granice administracyjne Koszalina, parowóz dziarsko cisnął 60 km/h, a na równoległej krajówce samochody praktycznie stały w korku. Po 8 kilometrach jazdy zatrzymujemy się na pierwszym przystanku w Bonine. Cztery kilometry dalej jest stacja Manowo. Przez pierwsze lata kursowania pociągów pod banderą TKKW tu była stacja końcowa. Niegdyś była to stacja węzłowa. Jak z niej wyjeżdżaliśmy, dało się zauważyć czytelny nasyp po odgałęzieniu do Polanowa. Zwinięte zostało ono przez armię czerwoną w 1945 r. Kawałek dalej ponownie przekraczamy drogę krajową nr 11. Przejazd ten został niedawno zmodernizowany. Takiego stanu pozazdrościł by mu niejeden przejazd na normalnym torze. Odcinek Manowo – Rosnowo biegnie w całości przez las i po porzuceniu linii przez PKP, został on rozkradziony do cna. TKKW musiało ten szlak odbudowywać od zera. Dlatego tak długo pociągi musiały kończyć bieg w Manowie. Bardzo dobrze, że odcinek do Rosnowa został odbudowany. Jest on bardzo klimatyczny. Oj będę miał trudny orzech do zgryzienia, żeby wybrać miejscówkę na sfotografowanie popołudniowego pociągu. Po kilkunastu minutach jazdy przez las wyjechaliśmy na zaporę wodną na rzece Radew i zaraz osiągnęliśmy stację Rosnowo. Pasażerowie pociągu zdecydowanie nie będą się tu nudzić. Obok jest plaża nad Jeziorem Rosnowskim, miejsca do gry w piłkę i lokale gastronomiczne. Jest też możliwość przejażdżki drezynami rowerowymi w kierunku Manowa (szkoda że nie w kierunku Świelina, to bym skorzystał 😉). 

Na stacji w Rosnowie

Nasz pociąg ma tu 1,5 godziny postoju i wraca do Koszalina. O 16 przyjedzie druga para pociągów. Zdecydowałem, że sfotografuję pociąg do Koszalina na zaporze, wrócę do Rosnowa na obiad, po czym przejdę się do lasu na spotkanie z pociągiem z Koszalina. Aby nie kolidować z ruchem drezyn rowerowych, parowóz wykonał oblot składu dopiero tuż przed samym odjazdem do Koszalina. Przez to ledwo zdążyłem dojść na zaporę. 

Parowóz w trakcie oblotu składu w Rosnowie

Powrotny pociąg z Rosnowa do Koszalina mija zaporę wodną
w Rosnowie

Po obiedzie ruszyłem na szlak w kierunku Manowa na spotkanie z parowozem zmierzającym z drugim tego dnia pociągiem do Rosnowa. Po dłuższym spacerze po lesie wybrałem miejscówkę na wykonanie kilku ujęć. 

Px48-3901 z drugim tego dnia pociągiem z Koszalina do Rosnowa
pokonuje leśny odcinek Manowo - Rosnowo

Gdy wróciłem do Rosnowa, do odjazdu pociągu powrotnego do Koszalina była jeszcze prawie godzina. Wykorzystałem ten czas na spacer wzdłuż szlaku w kierunku Świelina. Za stacją w Rosnowie tor nie jest jeszcze zbyt zarośnięty, drezyną rowerową by się przejechało. Jednak po przecięciu drogi prowadzącej do ośrodków wypoczynkowych, ginie on w zaroślach. Gdy do odjazdu pociągu zostało 20 minut, zająłem już miejsce w letniaku. Dosiadło się do mnie dwóch miłośników kolei, którzy też wybrali się zaliczyć tę kolejkę. Jeden był z Łodzi drugi z Piotrkowa Trybunalskiego. Byli starszej daty ode mnie i podzielili się wspomnieniami z wąskotorówek w swoim rejonie. W Województwie Łódzkim były trzy koleje wąskotorowe: Kujawska, Rogowska i Piotrkowska. Po tej ostatniej pozostała tylko sama stacja Piotrków Trybunalski Wąskotorowy. W Rogowie kolej prężnie działa i tabor jest sukcesywnie odnawiany, ale ruch prowadzony jest tylko na 8-kilometrowym fragmencie trasy.. Natomiast koleje kujawskie, to była kiedyś rozległa sieć obejmująca większy zasięg niż koleje pomorskie. Można było z Łodzi jechać tramwajem do Ozorkowa, tam się przesiąść do pociągu wąskotorowego i przejechać nim przez Krośniewice, Izbicę Kujawską i Sompolno aż do Gniezna. Wszystko to doprowadzono do ruiny jednym podpisem, o likwidacji Dyrekcji Kolei Dojazdowych PKP w 2001 roku.. Z czasem nasz pociąg zapełnił się pasażerami i ruszyliśmy w drogę powrotną do Koszalina. Na sporej części trasy cisnęliśmy 60 km/h. Przy takich parametrach ta kolej mogłaby pełnić też normalną rolę dowozową do pracy czy szkoły, nie tylko turystyczną. Tuż przed stacją końcową w Koszalinie przejeżdżaliśmy koło bazy miejscowego PKS-u. Owszem stało tam kilka autobusów, ale sporą część placu wykorzystywały inne firmy transportowe do parkowania ciężarówek. Widać, że PKS Koszalin też już lata świetności ma za sobą. W Koszalinie miałem ponad godzinę do pociągu do Mielna. Udało się ustrzelić jeden autobus MZK na ulicy Zwycięstwa. 

MAN NL283 #2009 z MZK Koszalin na ulicy Zwycięstwa

Potem czekałem już na peronie na szynobus do Mielna. Na sąsiednim peronie tłum ludzi oczekiwał na pociąg IC „Przemyślanin” z Ustki do Przemyśla. Przyprowadził go rodzynek w postaci pomarańczowej świnki EP08-001. Dla takiego okazu pośpiesznie wyciągnąłem aparat. 

EP08-001 z pociągiem IC "Przemyślanin" z Ustki do Przemyśla
zatrzymuje się w Koszalinie

Tak się składa, że do Mielna pojadę tym samym kursem, którego mi nie przytrzymali w środę jak jechałem pendolino z Krakowa. Byłem bardzo ciekaw czy tym razem będzie czekał. Nie ma prawa czekać, bo przecież Zakład Zachodniopomorski Polregio ma skomunikowania w głębokim poważaniu. Zresztą dziś ten kurs nie jest ostatnim w dobie do Mielna (godzinę później jest jeszcze jeden, który kursuje tylko w piątki, soboty i niedziele). Akurat tym razem pendolino przyjechało spóźnione tylko 5 minut, jeszcze przed planową godziną odjazdu mojego szynobusu. Z tym że stało w Koszalinie dłużej niż przewidywał rozkład jazdy (wysiadały osoby niepełnosprawne). Potem musieliśmy czekać aż dojedzie ono do Mścic i zwolni szlak. Złapaliśmy przez to 10 minut opóźnienia. Do Mielna dotarłem nieco po godzinie 20.

 

Wtorek, 2 sierpnia 2022 r.

Tego dnia przemieszczałem się z Mielna w Bory Tucholskie, gdzie miałem zaplanowany drugi tydzień urlopu. Najkrótsza trasa wiedzie przez Białogard, Szczecinek i Chojnice, jednak nędzna oferta między Szczecinkiem a Chojnicami zakładająca tylko 3 pary pociągów spowodowała, że nie byłem w stanie tą trasą pokonać tego odcinka. Postanowiłem więc pojechać nieco naokoło, tj. z Mścic przez Kołobrzeg do Szczecina, a stamtąd przez Stargard i Piłę do Bydgoszczy i dalej w Bory Tucholskie. Nie ukrywam, że po przygodach przy podróży z Krakowa do Mielna miałem stresa czy uda mi się szczęśliwie zrealizować plan. Zwłaszcza, że w Szczecinie Dąbiu miałem tylko 13 minut na przesiadkę. Mój pociąg relacji Koszalin – Szczecin startował z Mścic o godzinie 7:53. Pierwszy pociąg z Mielna jest dopiero o 10, więc musiałem skorzystać z busa. Dla świętego spokoju wyjechałem z Mielna już kilka minut po godzinie 7. Układ mijanek na odcinku Koszalin – Kołobrzeg przypomina mi trochę linię Sucha Beskidzka – Żywiec. Zaraz za Koszalinem jest jedna w Mścicach, potem długo długo nic i przed samym Kołobrzegiem druga w Ustroniu Morskim. Mój pociąg do Szczecina ma w Mścicach krzyżowanie z pociągiem regio „Kotwica” z Kołobrzegu do Poznania przez Koszalin. Tego dnia obsługiwała go jednostka EN57AL-1528. 

EN57AL-1528 jako pociąg osobowy "Kotwica" z Kołobrzegu
do Poznania zatrzymuje się w Mścicach, gdzie zaliczy krzyżowanie

Chwilę później zjawił się i mój pociąg w postaci dwutrakcyjnego Impulsa EN63H. Pomorze Zachodnie jest rejonem, gdzie te pojazdy nadają się idealnie. Najlepszą trasą dla nich jest Koszalin – Szczecin przez Kołobrzeg (do Kołobrzegu pod drutem, potem do Goleniowa spalinowo i dalej do Szczecina znów elektrycznie). Świetnie się nadają też na trasy Szczecin – Szczecinek (ze zmianą trakcji w Runowie Pomorskim) i Szczecin – Piła (zmiana trakcji w Ulikowie). Podczas jazdy co chwilę widzę na monitorach Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego zachwalającego ile to ścieżek rowerowych wybudował. Przy czym na filmie widać gołym okiem, że niektóre powstały na dawnych liniach kolejowych. Aż mnie skręca jak widzę coś takiego. Zachodniopomorskie jest rejonem, gdzie praktycznie wszystkie nieczynne linie kolejowe zostały już fizycznie polikwidowane. Gdyby nie więzy rodzinne łączące mnie z tym rejonem, zapewne już bym tu nie przyjeżdżał. Nie mogę się doczekać aż obudzą się z ręką w nocniku jak ceny paliw poszybują jeszcze bardziej w górę. W Ustroniu Morskim krzyżujemy się z pendolino z Kołobrzegu do Krakowa. Co ciekawe ono jest postawione do krzyża, a nasza osobówka przejeżdża płynnie. Potem w Kołobrzegu mamy planowe 26 minut postoju. Nasz Impuls opuszcza pantograf i załącza silnik spalinowy. Kilka przystanków za Kołobrzegiem nagle złapaliśmy 4 minuty opóźnienia. Już zacząłem dostawać zawału, że będziemy je dalej zwiększać aż ucieknie mi przesiadka. Ale na szczęście opóźnienia już nie zwiększyliśmy. Im bliżej Szczecina tym więcej ludzi. W każdym mieście dosiada się spora grupka podróżnych. W pewnym momencie zaczęło brakować miejsc siedzących. W Gryficach jest punkt styczny z czynną koleją wąskotorową przez Trzęsacz do Pogorzelicy. Z kolei w Płotach był niegdyś węzeł z linią kolejową Worowo – Wysoka Kamieńska. Pociągi osobowe kursowały tu do 1992 roku. Odcinek do Worowa potem dość szybko zamarł i został fizycznie zlikwidowany. Nieco więcej szczęścia miał szlak do Wysokiej Kamieńskiej, gdzie tor leży do dziś. Jednak kilka lat temu obok Płot ciągłość linii została brutalnie przerwana przez budowę drogi ekspresowej. W Płotach krzyżujemy się z pociągiem relacji Szczecin – Kołobrzeg obsługiwanym innym hybrydowym Impulsem. Na posterunku Mosty przed samym Goleniowem zjeżdżamy na oddaną w 2013 roku 4-kilometrową linię do Portu Lotniczego Szczecin Goleniów. Zmieniamy tam kierunek jazdy i kierujemy się do Goleniowa. Tam mamy 2 minuty postoju na podniesienie pantografu i dalej już elektrycznie jedziemy do Szczecina. W Szczecinie Dąbiu jesteśmy planowo i na spokojnie przechodzę na sąsiedni peron. Najpierw ma pojechać pociąg IC „Rybak” do Białegostoku a kilka minut później mój TLK „Staszic” do Lublina. Jednak „Rybak” ma zapowiedziane 10 minut opóźnienia i mój „Staszic” zjawia się pierwszy. Na czele lokomotywa SU4210-001 a skład liczy cztery wagony. Linia ze Szczecina do Poznania jest w trakcie modernizacji. Stacje są totalnie rozgrzebane. Przed samym Stargardem stajemy, bo dogonił nas „Rybak”, a w stacji nie ma wolnych krawędzi peronowych. Nie przejmuję się już tym, bo w dalszej części dnia mam duże rezerwy czasowe. Za Stargardem jedziemy jeszcze parę kilometrów linią na Gdańsk, po czym w Ulikowie zjeżdżamy na spalinową linię do Piły przez Kalisz Pomorski i Wałcz. Trasa ta była przez pewien czas nieczynna. W 2000 roku tak się zagalopowano przy wycinaniu linii kolejowych, że zamknięto całą tą 130-kilometrową trasę tworząc ogromną białą plamę bez czynnych linii kolejowych. Potem stopniowo naprawiano ten błąd reaktywując najpierw odcinek od Ulikowa do Kalisza Pomorskiego a potem z Piły do Wałcza. Środkowy odcinek Kalisz Pomorski – Wałcz zdążył jednak w międzyczasie zostać porządnie zdewastowany i jego przywrócenie wymagało większych nakładów finansowych. Na szczęście wyremontowano go i od 2012 r. cały ciąg jest znów przejezdny. Pojawiły się na nim także pociągi dalekobieżne (przed zawieszeniem ruchu w 2000 roku jeździły tu wyłącznie osobówki). Nasz pociąg ma wyznaczone postoje we wszystkich miastach położonych przy tej trasie. Pierwszy postój za Stargardem jest w Reczu Pomorskim. Linia kolejowa jest malowniczo poprowadzona z ładnym widokiem na miasteczko. Kolejny postój jest w Kaliszu Pomorskim. Jest tu stacja węzłowa. Nasza trasa styka się tu z linią z Choszczna przez Drawno i Mirosławiec do Złocieńca. Ruch pasażerski nie jest tu prowadzony od 1996 roku, ale z uwagi na poligony wojskowe położone w jej pobliżu, linia została dostrzeżona przez Ministerstwo Obrony Narodowej, które obecnie ją rewitalizuje na odcinku Drawno – Złocieniec. Oczywiście poszło przy okazji zapytanie do Marszałka czy odbudować przy okazji infrastrukturę pasażerską, ale ten nie wyraził zainteresowania (pewnie, po co..). Pomimo znacznego oddalenia stacji Kalisz Pomorski od miasta, wymiana pasażerska w naszym pociągu była. Za Kaliszem Pomorskim na naszej trasie są dwa okazałe mosty nad rzeczkami. Na 44-kilometrowym odcinku Kalisz Pomorski – Wałcz nie ma obecnie żadnej czynnej mijanki. Są plany odbudowy stacji w Tucznie Krajeńskim, ale póki co nie są one realizowane. W ogóle liczyłem, że Województwo Zachodniopomorskie pozgłasza jakieś projekty do programu rządowego „Kolej +”. Początkowo widziałem, że zgłosili kilka linii. Potem z nich zrezygnowali z nich ale zgłosili odbudowę mijanki właśnie w Tucznie Krajeńskim. Ostatecznie jednak żaden projekt u nich nie przeszedł (żenua). Wjeżdżając do Wałcza mijamy najpierw dawną stację Wałcz Raduń, gdzie odgałęziała się niegdyś linia do Wierzchowa Pomorskiego zlikwidowana w 2013 r. Żal ściska, bo pamiętam tę linię jak była czynna. Co ciekawe stacja Wałcz Raduń dłużej miała status węzłowej niż główna stacja w Wałczu. Wychodziła stamtąd linia do Płytnicy zwinięta jeszcze przez wojska radzieckie w 1945 r. oraz linia do Krzyża, która dotrwała do roku 1994. Kolejny postój za Wałczem mieliśmy w Pile. Staliśmy tam planowo pół godziny z powodu zmiany trakcji i dołączania dodatkowych dwóch wagonów. W dalszą drogę poprowadził nas Griffin EU160. W Bydgoszczy mam ponad pół godziny na przesiadkę na pociąg Spółki Arriva RP do Chojnic. Tematem moich zdjęć przez kolejny tydzień będą właśnie pociągi tego przewoźnika. Spółka realizuje przewozy na niezelektryfikowanych liniach Województwa Kujawsko-Pomorskiego z wykorzystaniem dzierżawionych od województwa szynobusów serii SA106 i SA133 oraz własnych serii SA134 i sprowadzonych z Niemiec używanych pojazdów serii 628/928 (człon silnikowy ma oznaczenie serii 628 a doczepny sterowniczy serii 928). Do niedawna spółka użytkowała też duńskie zespoły serii MR/MRD, jednak zmuszona była je wycofać, bo były za stare i nie spełniały wymogów umowy z województwem. Mój pociąg do Chojnic był zestawiony z zespołu SA133-023 należącego do województwa. Naprzeciwko mnie usiadła matka z dzieckiem ok. 10-letnim. Gadał do mnie na ty, pytał się dokąd jadę itp. (oj, wyrośnie na pewnego siebie). W czasie jazdy nawet nie przejmował się tym, że mam słuchawki na uszach i dalej do mnie zagadywał. Początkowo jedziemy zelektryfikowaną trasą na Tczew, a na stacji Maksymilianowo odbijamy na spalinową linię w kierunku Kościerzyny. Kolejną czynną stacją jest Serock. Krzyżujemy się tu z pociągiem przeciwnej relacji zestawionym z zespołu SA134-002 stanowiącego własność Arrivy. Świekatowo z kolei posiadało niegdyś dwie stacje kolejowe zlokalizowane na dwóch różnych liniach. Nasza trasa przecina się tu ze zlikwidowaną już linią Złotów – Terespol Pomorski, na której istniała stacja Świekatowo Wschodnie. Aby dostać się na przystanek położony najbliżej mojej kwatery, muszę na węźle Wierzchucin przesiąść się na pociąg do Czerska. Wierzchucin, to położony w środku lasu węzeł kolejowy, gdzie spotykają się linie kolejowe Bydgoszcz – Kościerzyna – Gdynia i Działdowo – Laskowice Pomorskie – Chojnice. Zachował klimat starej zakonserwowanej kolei z sygnalizacją kształtową i teletechniką. Zaraz po tym jak wysiadłem z pociągu Bydgoszcz – Chojnice, zjawił się niemiecki zespół 628/928-619 obsługujący połączenie przeciwnej relacji oraz przyjechał SA106-010 z Czerska, który zaraz zmienił czoło i ruszył ze mną na pokładzie w drogę powrotną. 

SA106-010 jako pociąg osobowy z Czerska kończy bieg
w Wierzchucinie i zaraz ruszy w drogę powrotną do Czerska

Krzyżowanie pociągów relacji Bydgoszcz - Chojnice (SA133-023)
i Chojnice - Bydgoszcz (628/928-619) na stacji Wierzchucin

Pierwszym przystankiem za Wierzchucinem jest Zielonka Pomorska a drugim Małe Gacno i tam wysiadłem. Przy przystanku czekał na mnie gospodarz ośrodka, w którym będę mieszkał i zawiózł mnie na miejsce. Kolejny tydzień spędziłem w gospodarstwie położonym we wsi Wielkie Budziska. Bardzo urokliwe miejsce, gdzie można wypocząć w absolutnej ciszy nad jeziorem pośród lasów (wstęp mają tu tylko dorośli, dzieci niet). Jedynie kumkanie żab albo krzyki ptactwa wodnego od czasu do czasu przerywało ciszę. Jedyny minus, że do sklepu trzeba było podjechać rowerem 3 kilometry.

 

Środa, 3 sierpnia 2022 r.

Kolejne 5 dni spędziłem głównie jeżdżąc rowerem po lasach i fotografując pociągi na szlakach Wierzchucin – Lipowa Tucholska oraz Wierzchucin – Tuchola. Niedaleko stąd jest też Tleń leżący przy linii Czersk – Laskowice Pomorskie, jednak tu akurat trwało zamknięcie torowe. Linie kolejowe biegnące przez Bory Tucholskie przez lata opierały się fali zawieszeń połączeń. Na liniach przebiegających przez węzeł w Wierzchucinie przed laty kursowały skomunikowane ze sobą pociągi relacji Bydgoszcz – Kościerzyna – Gdynia oraz Działdowo – Laskowice Pomorskie – Chojnice. Pociągi tych relacji były jednak bardzo nierównomiernie zapełnione. Od Bydgoszczy główny potok podróżnych był zorientowany na Tucholę i Chojnice. Dalej na odcinku Wierzchucin – Kościerzyna zapełnienie było niewielkie i od Kościerzyny do Gdyni znów duże. Z tego powodu z czasem pozmieniano relacje pociągów. Pojawiły się bezpośrednie kursy Bydgoszcz – Tuchola i Bydgoszcz – Chojnice oraz zrobiono skomunikowania w Wierzchucinie w kierunku Kościerzyny i Laskowic Pomorskich. W kolejnych latach połączenia Wierzchucin – Kościerzyna skierowano do Czerska a na dalszym odcinku do Kościerzyny ruch pasażerski ustał w 2012 roku. Z kolei w roku 2018 zamarł ruch na odcinku Wierzchucin – Laskowice Pomorskie. Jak nastał covid w 2020 r. Arriva zawiesiła także pociągi relacji Wierzchucin – Czersk. Na szczęście połączenia te uratowano i przywrócono w marcu 2022 r. Jednocześnie bardziej dopasowano ofertę do potrzeb mieszkańców. Mając na uwadze fakt, że większość z nich pracuje i uczy się w Tucholi, pojawiły się pociągi nowej relacji Czersk – Tuchola. Ze swojej kwatery najbliżej miałem do szlaku na Czersk, ale jeździłem też na obiady do Cekcyna położonego przy szlaku na Tucholę. Tego dnia wyruszyłem w trasę po godzinie 11 i pierwszym moim celem były pociągi relacji Chojnice – Bydgoszcz i nazad, krzyżujące się w Wierzchucinie przed godziną 12:30. Przez Wielkie Budziska i Krzywogoniec kierowałem się do Cekcyna. Widzę że w każdej tutejszej wiosce jest remiza strażacka. Może nie być sklepu spożywczego, ale musi być remiza. Jest to spowodowane koniecznością zabezpieczenia się przed niestety częstymi nawałnicami nawiedzającymi te strony. Przy drodze zachowało się też sporo przystanków autobusowych ze starym logo PKS-u (charakterystyczną żółtą kierownicą). Zajrzałem na rozkład z ciekawości czy coś dziś pojedzie, ale wszystkie kursy są w dni nauki szkolnej. Szkoda, bo w Wielkich Budziskach jest gniazdo bocianie przy samej drodze. Jakbym miał czekać do września na pierwszy kurs autobusu, to bociany w międzyczasie pewnie odlecą do ciepłych krajów. Z Cekcyna ruszyłem drogą do Brzozia biegnącą wzdłuż szlaku w kierunku Wierzchucina. Pierwotnie planowałem wykonać zdjęcia z miejsca gdzie droga przecina linię kolejową. Niestety w tym miejscu nie zachowała się teletechnika, a zależało mi żeby była ona na zdjęciu. Ruszyłem więc leśną drogą dalej wzdłuż torów. Dotarłem prawie do przystanku Wierzchucin Stary, ale znalazłem satysfakcjonującą mnie miejscówkę. Czekanie tu na pociągi było istną męczarnią. Powodem były wszechobecne mrówki. Nie dało się nawet na chwilę przycupnąć w miejscu. Co ciekawe rano gospodyni w mojej kwaterze zalecała żeby oddawać się lasoterapii i chłonąć las wszystkimi zmysłami. Super, szczególnie w takich warunkach. Na szczęście w końcu zjawiły się oczekiwane pociągi, oba obsługiwane niemcobusami serii 628/928. Potem czym prędzej opuściłem to nieprzyjazne miejsce. 

628/928-659 jako pociąg z Chojnic do Bydgoszczy zbliża się
do przystanku Wierzchucin Stary

628/928 jadący z Bydgoszczy do Chojnic ruszył z przystanku
Wierzchucin Stary

Za godzinę jechał szynobus relacji Czersk – Tuchola, którego miałem w planie złapać na szlaku od Lipowej Tucholskiej. Przystanek Wierzchucin Stary położony jest w środku lasu. W sąsiedztwie jest tylko kilka gospodarstw. Szeroka leśna droga doprowadziła mnie do przejazdu przez tor w kierunku Lipowej Tucholskiej. Po jednej stronie miałem zaraz kształtowy semafor wjazdowy do Wierzchucina a po drugiej również kształtową tarczę ostrzegawczą. Semafor wjazdowy znajdował się w dość trudno dostępnym miejscu, więc spróbowałem podjechać w pobliże tarczy ostrzegawczej. Znalazłem dobry widok na szlak, ale nie wziąłem poprawki że jak tarcza się obróci podając sygnał „wolna droga”, nie będzie z takiej odległości widoczna. Ale byłem tak uradowany, że udało mi się znaleźć miejsce wolne od mrówek, że naprawdę nie chciało mi się już zmieniać miejscówki i leżałem beztrosko na trawie. Punktualnie o godzinie 13:30 zjawił się SA106 jadący z Czerska do Tucholi. 

SA106-005 jako pociąg z Czerska do Tucholi zbliża się do stacji
w Wierzchucinie

Potem korzystając z dłuższej przerwy w ruchu, udałem się na poszukiwania miejscówki z lepszym widokiem na tarczę ostrzegawczą. Znalazłem takową z przejazdu na skraju wsi Brzozie. Przyjadę tu w któryś dzień. Zbliżała się pora obiadowa, toteż zmierzałem pomału do Cekcyna. Po godzinie 15 wybrałem się na dalszą część fotografowania, tym razem na szlak za Cekcynem w kierunku Tucholi. Po minięciu przesmyku między Jeziorami Główka i Cekcyńskim Wielkim skręciłem w polną drogę prowadzącą w kierunku linii kolejowej. Po chwili ukazał mi się piękny widok na szlak z Jeziorem Skąpym na pierwszym planie. No to już wiedziałem gdzie złapię szynobus relacji Tuchola – Czersk odwożący po pracy mieszkańców wsi zlokalizowanych przy szlaku Wierzchucin – Lipowa Tucholska. 

SA106-005 jako pociąg relacji Tuchola - Czersk zbliża się do
Cekcyna

Zbliżając się do torów znalazłem kolejną świetną miejscówkę na przedpołudniowy pociąg od Tucholi (to już wiedziałem gdzie zacznę focenie następnego dnia). Od strony Cekcyna tor zatacza tu eskę, która stanowi dobry plener zarówno na porę około południa jak i popołudniowe. Niebawem miał jechać pociąg z Bydgoszczy do Tucholi i zostałem tu do jego przyjazdu. Pojechał zespół SA133-022 z wagonem doczepnym sterowniczym SA123-005. 

SA133-022+SA123-005 jako pociąg z Bydgoszczy do Tucholi
ruszyły kilka minut temu z przystanku w Cekcynie

Następnego dnia około południa też tu zajrzę. Nie chciało mi się już wracać do Cekcyna i próbowałem polami dostać się do wsi Nowy Sumin. Drogi jednak albo urywały się w polach albo zakręcały z powrotem w kierunku linii kolejowej. Przy okazji dowiedziałem się że dalsza część szlaku w kierunku Tucholi również jest klimatyczna, z dobrze zachowaną teletechniką. W końcu wylądowałem na samym końcu Nowego Sumina i przebijałem się przez całą wieś w kierunku przystanku w Cekcynie. W rejon przystanku dotarłem tuż przed przyjazdem kolejnego pociągu z Bydgoszczy do Tucholi. Tym razem pojechał skład niemcobusów 628/928-657+619. 

628/928-657+619 jadące z Bydgoszczy do Tucholi opuszczają
Cekcyn

Tymczasem z Czerska wyruszył już szynobus do Wierzchucina. Podjąłem próbę przecięcia mu drogi w Małym Gacnie jadąc przez Krzywogoniec i Wielkie Budziska. Niestety brakło mi sił w nogach żeby zdążyć, ale nic straconego bo szynobus zaraz jedzie z powrotem do Czerska. Zahaczyłem w międzyczasie o sklep, po czym ulokowałem się na miejscówce za przystankiem Małe Gacno. 

SA106-005 jako pociąg z Wierzchucina do Czerska ruszył przed
chwilą z przystanku Małe Gacno

Tym optymistycznym zakończyłem dzisiejsze focenie.

 

Czwartek, 4 sierpnia 2022 r.

Tak jak planowałem, rozpocząłem zdjęcia od odcinka Cekcyn – Tuchola. Tym razem zebrałem się nieco wcześniej i moim pierwszym celem był pociąg relacji Tuchola – Bydgoszcz startujący przed godziną 11. Złapałem go na upatrzonej wcześniej miejscówce nieopodal Jeziora Skąpego. Pojechał SA134-002. 

SA134-002 jako pociąg z Tucholi do Bydgoszczy zbliża się do
Cekcyna

Kolejny pociąg jest za godzinę i wyjechałem mu na spotkanie do lasu kawałek dalej w kierunku Tucholi. Ten rejon na szczęście nie był opanowany przez mrówki i można było usiąść sobie na spokojnie. Ciszę przerwał na chwilę dzięcioł szukający pożywienia w slupie teletechnicznym. 

Dzięcioł buszujący w słupie teletechnicznym

Kilka minut po godzinie 12 zjawił się niemcobus 628/928-692 obsługujący kurs Chojnice – Bydgoszcz. 

628/928-692 jadący z Chojnic do Bydgoszczy na odcinku
Tuchola - Cekcyn

W Wierzchucinie krzyżuje się on z pociągiem przeciwnej relacji, dla którego również miałem już upatrzoną miejscówkę na esce za Cekcynem. Tu również trafił się pojazd serii 628/928. 

628/928-652 jako pociąg z Bydgoszczy do Chojnic na szlaku
za Cekcynem

Kolejny w planie był szynobus z Czerska do Tucholi, którego tym razem planowałem złapać z semaforem wjazdowym do Wierzchucina. Znaną już z poprzedniego dnia trasą zmierzałem z Cekcyna przez Wierzchucin Stary. Na wysokości przystanku Wierzchucin Stary zacząłem mieć wrażenie, że powietrze mi ucieka z tylnego koła. Ale już byłem prawie na miejscu to doczłapałem pod semafor. 

SA106-005 jako pociąg relacji Czersk - Tuchola wjeżdża na
stację Wierzchucin

Gdy po wykonaniu zdjęcia ruszyłem w drogę powrotną do Cekcyna, potwierdziły się moje obawy że złapałem kapcia 😠 Korzystając z tego, że szynobus zmieniał czoło w Wierzchucinie, podjąłem próbę podjechania nim z Wierzchucina Starego do Cekcyna, ale niestety nie zdążyłem. No to jechałem dalej lasem licząc że jeszcze trochę powietrza mi starczy. Tuż przed wyjechaniem na asfalt już niestety dętka zaczęła mi się wyłazić na wierzch, więc dalej musiałem już rower prowadzić. Byłem ciekaw czy któryś kierowca zaproponuje podwózkę, ale niestety znieczulica totalna. Tylko jeden dzieciak skomentował „o rany”. I tak w Cekcynie muszę zjeść obiad więc trzeba iść. Przynajmniej przy jedzeniu nie musiałem co chwilę zerkać na rower, bo wiedziałem że nikt go nie ukradnie. Po obiedzie spróbowałem rozeznać temat, czy w Cekcynie jest jakiś serwis rowerowy. Pasowałoby żeby był, w końcu to miejscowość turystyczna gdzie jeździ dużo rowerzystów. Bazując na tym, że na wsiach wszyscy się znają, zapytałem w miejscowym serwisie samochodowym, czy jest tu ktoś kto może wymienić dętkę w rowerze. Powiedzieli, że jest facet który się tym zajmuje i podali jego adres. Dotarłem na miejsce, a tam gość powiedział że nie ma na ten moment dętek rowerowych i że będzie miał na jutro. Zaproponował zostawienie roweru u niego i odebranie jutro. Nie uśmiechało mi się to raz, że musiałbym 7 kilometrów do kwatery zasuwać na nogach a dwa, że to nie jest mój rower tylko wypożyczony. Próbowałem się dodzwonić do gospodarzy mojej kwatery ale nie odbierali. No to uznałem, że będę zmierzał w kierunku stacji i jak nie dodzwonię się, to jadę pociągiem do Małego Gacna, skąd są już tylko 2 kilometry do kwatery. Za którymś razem w końcu odebrał syn gospodarzy. Mówił, że rodzice wyjechali i wrócą późno. Na dodatek nie jest pewien czy jego samochód odpali. Powiedział, że rozezna sprawę i da znać. No to czekałem przy stacji w Cekcynie, żeby w razie czego mieć wyjście awaryjne. Po paru minutach gość zadzwonił, że już jedzie ratować mnie z opresji. Przyjechał, załadowaliśmy rower do auta i zawieźliśmy na kwaterę. Dochodziła akurat godzina 17 i zaraz w Małym Gacnie miał się zjawić szynobus z Czerska do Wierzchucina. No to wziąłem spontanicznie drugi rower i podjechałem na przejazd w rejon osady Mikołajskie.

SA106-005 jako pociąg z Czerska do Wierzchucina zbliża się
do przystanku Małe Gacno


Piątek, 5 sierpnia 2022 r.

Tego dnia postanowiłem dokończyć penetrację szlaku między Cekcynem a Wierzchucinem. Chociaż po przygodach z poprzedniego dnia wolałem unikać dróg gruntowych. Podobnie jak we czwartek zacząłem od pociągu relacji Tuchola – Bydgoszcz z godziny 11. Znalazłem dla niego ujęcie z drogi Cekcyn – Brzozie. 

Pociąg relacji Tuchola - Bydgoszcz ruszył z przystanku Cekcyn

Kawałek dalej w miejscu, gdzie droga przecina linię kolejową, zaczekałem na pociągi relacji Chojnice – Bydgoszcz i z powrotem jadące po godzinie 12. 

628/928-659 jadący z Chojnic do Bydgoszczy ruszył z Cekcyna

628/928-657 jako pociąg relacji Bydgoszcz - Chojnice zbliża
się do przystanku Cekcyn

O ile między Wierzchucinem a Cekcynem (a nawet kawałek za Cekcyn) większość miejscówek miałem już zaliczone, o tyle mało spenetrowany miałem odcinek Wierzchucin – Małe Gacno. Szynobus relacji Czersk – Tuchola jadący po godzinie 13 postanowiłem tym razem złapać z przejazdu przez drogę Cekcyn – Zielonka Pomorska przez Leśniczówkę Wrzosy. Aby się tam dostać podjechałem asfaltem do Brzozia, a następnie musiałem skierować się kawałek na północ polną drogą. Na większości odcinka droga była świeżo wyasfaltowana, ale końcowym odcinkiem musiałem jechać po piasku. Na szczęście rower nie doznał uszczerbku. Miejscówka z przejazdu bardzo mi się podobała. Klimatyczna prosta z teletechniką. 

SA106-019 jako pociąg z Czerska do Tucholi na szlaku między
przystankami Małe Gacno i Zielonka Pomorska

Potem zjechałem na obiad do Cekcyna a moim kolejnym celem była para pociągów relacji Czersk – Wierzchucin – Czersk jadąca po godzinie 17. Miałem dużą rezerwę czasową, więc złapałem jeszcze w rejonie przystanku w Cekcynie jadący po godzinie 15 pracowniczy szynobus relacji Tuchola – Czersk oraz zestaw SA133+SA123 jadący z Bydgoszczy do Tucholi. 

SA106-019 jadący z Tucholi do Czerska hamuje przed przystankiem
Cekcyn

SA133-022+SA123-002 jako pociąg z Bydgoszczy do Tucholi
zatrzymuje się w Cekcynie

Następnie niespiesznie udałem się przez Brzozie do przystanku Zielonka Pomorska, gdzie planowałem zaczekać na pociąg z Czerska do Wierzchucina. Czekanie się nieco przedłużyło, gdyż szynobus spóźnił się aż 15 minut. To najwięcej ze wszystkich pociągów Arrivy, jakie fotografowałem na tym urlopie. 

SA106-019 jako pociąg relacji Czersk - Wierzchucin hamuje
przed przystankiem Zielonka Pomorska

Powrotny kurs łapałem na upatrzonym wcześniej przejeździe z widokiem na słonecznik, czyli kształtową tarczę ostrzegawczą. Jest to już naprawdę unikat. O ile stacji z semaforami kształtowymi na naszej sieci jest jeszcze około 200, to posterunków z czynnymi kształtowymi tarczami ostrzegawczymi uchowało się nie więcej niż 50. 

Powrotny pociąg z Wierzchucina do Czerska opuszcza stację
początkową mijając kształtową tarczę ostrzegawczą

To by było na tyle jeżeli chodzi o zdjęcia, ale potrzebowałem jeszcze wstąpić na zakupy. Najbliższy sklep czynny o tej godzinie był w Krzywogońcu, do którego najkrótsza trasa wiodła leśnymi drogami. Po przygodach z poprzedniego dnia nie uśmiechało mi się tak jechać, ale też nie było czasu na nadkładanie drogi bo nadciągały burzowe chmury. To akurat dobrze, bo w tych okolicach było strasznie sucho i deszcz bardzo by się przydał (tylko może bez tornada w pakiecie). Szczęśliwie udało się przejechać bez przygód całą trasę i zdążyć na kwaterę przed burzą.

 

Sobota, 6 sierpnia 2022 r.

Rozkład jazdy pociągów na odcinku Czersk – Wierzchucin w weekendu jest zupełnie inny niż w dni robocze. Nie ma pociągów Czersk – Tuchola – Czersk przyjeżdżającego po godzinie 13 i wracającego po 15 ani pociągu Czersk – Wierzchucin po godzinie 17. Jest zwrotny pociąg Wierzchucin – Czersk po 17 i dodatkowo dochodzi pociąg Czersk – Tuchola przed godziną 10. Rower którym złapałem kapcia we czwartek miałem już naprawiony, ale w weekend postanowiłem się więcej relaksować nad jeziorem. Wyjechałem do Cekcyna dopiero w porze obiadowej. Celowałem przy tym tak, żeby przy okazji w Cekcynie upolować pociąg z Bydgoszczy do Chojnic jadący przed godziną 15, a po obiedzie pojechać na pociąg z Wierzchucina do Czerska jadący po godzinie 17. Jeżdżenie rowerem w weekend to była czysta przyjemność. Po nocnej burzy zmieniło się powietrze i zrobiło się bardzo przyjemnie. W poprzednich dniach było ponad 30 stopni, co nie było sprzyjającymi warunkami do jazdy. Jadąc do Cekcyna na obiad postanowiłem zrobić zawijasa przez Nowy Sumin i Cekcynek i upolować pociąg z drogi łączącej te miejscowości. Leśna droga, a samochody jeździły prawie że jeden za drugim. Po nocnych deszczach wszyscy rzucili się na zbieranie grzybów. Pociąg z Bydgoszczy do Chojnic planowy odjazd z Cekcyna o 14:55 obsłużył zespół 628/928-692. 

628/928-692 jako pociąg relacji Bydgoszcz - Chojnice na odcinku
Cekcyn - Tuchola

Gdy wjeżdżałem do Cekcyna od strony Tucholi wzięło mnie na spenetrowanie bocznych uliczek pod kątem sprawdzenia, czy będzie stąd widać Jezioro Skąpe i linię kolejową. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem ulicę Letnią, z której było widać ładnie jedno i drugie. No to już wiem, gdzie zahaczę w niedzielę jadąc na obiad. Po obiedzie zgodnie z planem udałem się na szlak Wierzchucin – Lipowa Tucholska na pociąg do Czerska jadący po godzinie 17. Pierwotnie planowałem ponownie odwiedzić przejazd przez drogę Cekcyn – Zielonka Pomorska przez Leśniczówkę Wrzosy. Okazało się, że z przejazdu nie zrobię satysfakcjonującego ujęcia. Słońce było już dość nisko, a przy torze rosły wysokie drzewa, których cienie kładły się na tor. Na północ od drogi jednak drzewa są niższe i można tam dotrzeć leśną drogą. Podjąłem ryzyko dotarcia tam przebijając się z duszą na ramieniu po mało wyraźnej leśnej ścieżce. Widok jaki ujrzałem owszem był niezły, ale mój wysiłek okazał się nieskuteczny gdyż tuż przed przejazdem pociągu chmura zakryła słońce. Spodziewałem się szynobusu SA106, a tu ku mojemu zdziwieniu pojechał niemcobus 628/928-657 (czyli w weekend na tym odcinku jeździ pojemniejszy tabor niż w tygodniu). 

628/928-657 jako pociąg z Wierzchucina do Czerska między
przystankami Zielonka Pomorska i Małe Gacno

Po wykonaniu zdjęcia leśną ścieżką dotarłem do asfaltowej drogi łączącej Zielonkę Pomorską z Małym Gacnem, którą udałem się na kwaterę.

 

Niedziela, 7 sierpnia 2022 r.

Niedzielny poranek był bardzo przyjemny i słoneczny. Dzięki temu pokusiłem się, żeby przed śniadaniem wyskoczyć przed przystanek Małe Gacno złapać pociąg relacji Czersk – Tuchola meldujący się planowo o godzinie 9:10. Niemcobus skąpany w porannym słońcu wyszedł super. 

628/928-659 jako pociąg z Czerska do Tucholi na szlaku przed
przystankiem Małe Gacno

Po godzinie 14 wyruszyłem do Cekcyna na obiad i zmierzałem tak jak wcześniej planowałem na ulicę Letnią w celu wykonania zdjęcia pociągu Bydgoszcz – Chojnice z Jeziorem Skąpym. Przejeżdżając koło restauracji w Cekcynie postanowiłem zmienić nieco plany i najpierw pójść na obiad. Widziałem, że stoliki na zewnątrz są wolne a na pobliskiej plaży nad jeziorem rozstawiała się akurat jakaś impreza. Zależało mi na stolikach na zewnątrz, żeby obserwować rower a jak się zacznie impreza może być problem z miejscem. Kobieta z obsługi mówi, że już mają dużo zamówień i trzeba będzie czekać godzinę na obiad. Pomyślałem że nigdzie mi się nie spieszy i poczekam. Jednak gdy wertowałem rozkład okazało się że po pociągu Bydgoszcz – Chojnice z godziny 14:55 pół godziny później jest pociąg z Chojnic do Bydgoszczy a kolejny dopiero po 2 godzinach. Na szczęście obsługa trochę zbyt pesymistycznie oceniła czas oczekiwania i wyrobiła się wcześniej z przygotowaniem obiadu, dzięki czemu mogłem na spokojnie zdążyć złapać SA134 relacji Chojnice – Bydgoszcz z Jeziorem Skąpym. 

SA134-002 jako pociąg z Chojnic do Bydgoszczy zbliża się do
Cekcyna

Wracając na kwaterę zaszalałem trochę po drogach leśnych. Jechałem asfaltem przez Leśniczówkę Wrzosy na Małe Gacno, ale nie dojeżdżałem do niego, lecz odbiłem na leśne drogi do Wielkich Budzisk. Następnego dnia czekał mnie już powrót do Krakowa, toteż nie nastawiałem się już na zdjęcia pociągu do Czerska po 17. Jednak wyrobiłem się szybko z pakowaniem i spontanicznie postanowiłem jednak zrobić mu zdjęcie. Dodatkowo zmotywowało mnie to, że zaszło słońce i nie będę musiał szukać odpowiedniego motywu. Tym razem dla odmiany zapuściłem się za Małe Gacno w kierunku Lipowej Tucholskiej. Dojechałem do przejazdu przez drogę z Tucholi do Tlenia w rejonie wsi Wielkie Gacno. Widać, że jest to dość ważna droga, przewijało się dużo samochodów na obcych rejestracjach. Nastawiałem się na zdjęcie bez słońca, a tu nagle w ostatniej chwili ono sobie wyszło. Ale trochę słońca padało na tor, więc zdjęcie nie wyszło takie całkiem ciemne. 

628/928-659 jako pociąg relacji Wierzchucin - Czersk na szlaku
między przystankami Małe Gacno i Zarośle

Potem udałem się na ostatni już nocleg w Borach Tucholskich.

 

Poniedziałek, 8 sierpnia 2022 r.

Powrót miałem zaplanowany pociągiem po godzinie 11 z Cekcyna do Bydgoszczy, tam godzina czekania i IC „Witkacy” już prosto do Krakowa. Gospodarz przywiózł mnie do Cekcyna z dużą rezerwą czasową i miałem okazję dokładnie spenetrować przystanek. Niegdyś była tu stacja, widać miejsce po torach dodatkowych. Budynek stacyjny jest w stanie ruiny, ale na drzwiach jest przypięte pismo Ministerstwa Infrastruktury będące odpowiedzią na wystąpienie jednego z mieszkańców w sprawie remontu budynku. W piśmie jest wskazane, że jest analizowany jego remont ale wszystko jest uzależnione od stanu technicznego a także natężenia ruchu pociągów i przepływu pasażerów. Punktualnie o 11:05 przyjechał zespół SA133-023 obsługujący kurs z Tucholi do Budgoszczy. Podróż upłynęła spokojnie i w Bydgoszczy mam godzinę na przesiadkę. Do Krakowa udam się pociągiem IC „Witkacy” relacji Gdynia – Zakopane. Na stacji Bydgoszcz Główna jeden pojazd zmotywował mnie do wyciągnięcia aparatu. Była to stonka odmalowana w historyczne barwy. Jako bohaterowie drugiego planu załapali się parowóz TKi3 jako pomnik oraz dawne małopolskie wagon silnikowe EN81 stojące na terenie zakładu PESA. 

SM42-462 odmalowana w historyczne barwy oczekuje na
zatrudnienie na stacji Bydgoszcz Główna

Jak kupowałem na „Witkacego” bilet na trasę Bydgoszcz – Kraków mogłem wybrać sobie miejsce na schemacie, z zaznaczonym kierunkiem jazdy. Tyle że to był kierunek jazdy jak pociąg wyjeżdża z Gdyni, a w Bydgoszczy jest zmiana czoła. Tak więc byłem przekonany że będę miał miejscówkę przodem do kierunku jazdy a tu lipa. Mówi się trudno. Stacja w Aleksandrowie Kujawskim powstawała jako stacja graniczna między zaborami rosyjskim i pruskim i Rosjanie wybudowali tu ogromny budynek stacyjny. Oczywiście obecnie obiekt ten zupełnie nie przystaje rozmiarem do potrzeb niewielkiego miasteczka powiatowego i znaczna jego część niszczeje. Starsze panie siedzące naprzeciwko mnie komentowały stan budynku, więc pozwoliłem włączyć się w dyskusję i uświadomić im w jakich realiach ten obiekt ten powstawał. Na to jedna rzuciła propozycję, żeby urządzić w nim plac zabaw :D (prędzej park rozrywki :D). Początkowo jechaliśmy w miarę planowo, ale w Kutnie dokładamy 10 minut opóźnienia. Stacja jest w trakcie modernizacji i już nieaktualne są słowa piosenki zespołu Kult pt. „Polska”, że w Kutnie na dworcu w nocy jest tak brudno i brzydko że pękają oczy :D. W aglomeracji łódzkiej powstało w ostatnich latach sporo nowych przystanków i mijanek. Między Zgierzem a stacją Łódź Widzew mamy postoje na przystankach Łódź Warszawska i Łódź Marysin. Pytanie czy rzeczywiście jest potrzeba, żebyśmy tyle razy stawali w Łodzi. To tak jakby w Krakowie Intercity się zatrzymywały na przystankach Kraków Łobzów i Kraków Bronowice. Początkowo spodziewałem się, że z Łodzi do Krakowa pojedziemy przez Tomaszów Mazowiecki i CMK, tymczasem jedziemy przez Piotrków Trybunalski i Częstochowę. Z Częstochowy do Krakowa do niedawna wszystkie pociągi jeździły przez Koniecpol i Kozłów. Jednak z powodu zamknięć torowych między Niedźwiedziem a Krakowem, zostały przetrasowane przez Zawiercie. Przez to zamarł ruch na odcinku Koniecpol – Starzyny, za to wrócił ruch pasażerski na odcinek Dąbrowa Górnicza Ząbkowice – Jaworzno Szczakowa. Za Częstochową zredukowaliśmy opóźnienie i do Krakowa dojechaliśmy prawie punktualnie. Po godzinie 20 dotarłem do domu. Miałem trochę przygód na tym wyjeździe, ale ogólnie uważam go za udany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz