Jasło
bardzo długo było bastionem klasycznych Autosanów. Od 1985 roku trzon taboru
tutejszego miejskiego przewoźnika MKS Jasło stanowiły Autosany H9-35, czyli
miejska wersja bardzo popularnego Autosana H9. Popularne „psiuki” były niegdyś
podstawowym środkiem komunikacji miejskiej w mniejszych polskich miastach. O
ile w większości przedsiębiorstw były one poddawane modernizacjom w ramach
których znacznie zmieniał się ich wygląd, o tyle jasielskie psiuki do
końca zachowały się w oryginalnym stanie z harmonijkowymi drzwiami i
dermowymi kanapami. Po 2010 r. stopniowo zaczęły być wypierane przez nowe bądź
używane autobusy, mimo to znaczna ich część dotrwała w liniowej
eksploatacji do roku 2020 dożywając 30 lat, co było już ewenementem na skalę
kraju. Nic jednak nie służy wiecznie i w 2023 roku ostatnie egzemplarze zostały
wystawione na sprzedaż. Spora ich część trafiła w ręce miłośników komunikacji
miejskiej w całym kraju. Samo MKS Jasło również odremontowało jeden pojazd z
zamiarem pozostawienia jako zabytkowy. Do 2023 r. dotrwały już tylko dwa
liniowe psiuki, w związku z czym miłośnik komunikacji Patryk Lis postanowił
zorganizować jednym z nich imprezę „Ostatnim psiukiem przez Karpaty” po
malowniczych górskich terenach koło Jasła. Termin przejazdu był kilkukrotnie przesuwany,
przez co zacząłem mieć obawy czy w ogóle się odbędzie. Na szczęście impreza się
odbyła w sobotę 3 czerwca.
Jak już mieliśmy pewność, że impreza się odbędzie, pozostała jeszcze do rozwiązania kwestia dojazdu do Jasła, co wcale nie jest taką prostą sprawą. Miasto jest takim trochę zaściankiem komunikacyjnym z bardzo ubogą ofertą połączeń zarówno kolejowych jak i autobusowych. Ostatecznie pojechałem samochodem z kolegą Tomkiem. Jechało z nami jeszcze dwóch kolegów z Warszawy, Tomek i Michał. Tak więc jechaliśmy w składzie dwóch Tomków i dwóch Michałów. Nasze auto nie było może wielkich rozmiarów, bo był to Fiat Seicento, ale mieściliśmy się we czterech bez problemu. Tomek napisał, żebym czekał na nich o 7 pod McDonaldem na Bora Komorowskiego. Przyjechałem na miejsce a ich jeszcze nie było, no to wstąpiłem do maca na poranną kawę. Obsługa chyba się nie wyspała, bo zamiast kawy dostałem wrzątek 😂 Ale jak złożyłem reklamację to szybko się poprawili. Zaraz potem koledzy dotarli i ruszyliśmy. Do Tarnowa jechaliśmy autostradą a potem drogami krajowymi przez Pilzno do Jasła. Organizator imprezy Psiukiem wyznaczył start na przystanku przy ulicy Alojzego Metzgera, ale za Chiny ludowe nie mogliśmy na mapie Google znaleźć tej ulicy. Dopiero po dłuższych poszukiwaniach okazało się, że to chodzi o główną ulicę przy dworcu kolejowym. Na mapie była ona oznaczona jako „droga krajowa 28”. Zaparkowaliśmy w centrum i udaliśmy się pieszo na ulicę Metzgera mijając po drodze dworzec autobusowy. PKS Jasło również długo był siedliskiem klasycznych Autosanów. Jednak w 2018 roku firma przekształciła się w PZGK Jasiel i potem w ciągu trzech lat wszystkie Autosany zostały wycięte i zastąpione głównie używanymi SOR-ami. Po chwili znaleźliśmy przystanek, gdzie była wyznaczona zbiórka i podstawił się Autosan H9-35 #142 z MKS Jasło. Trasa imprezy biegła po wioskach na południe i zachód od Jasła. Na początek udaliśmy się drogą wojewódzką nr 992 w kierunku Nowego Żmigrodu. Pięć kilometrów dalej we wsi Majscowa skręciliśmy w lewo w wąską drogę pnącą się stromo do góry. Kawałek dalej skręciliśmy w prawo w drogę, która z kolei bardzo stromo opadała w dół i… z powrotem znaleźliśmy się na drodze wojewódzkiej Jasło – Nowy Żmigród 😆. Na dodatek pochylenie tej drogi było tak duże, że przy skręcaniu w wojewódzką zaryliśmy podwoziem o asfalt 😅. Po co tam skręcaliśmy skoro nie było fotostopu, nie mam pojęcia. Może miał być fotostop tylko coś nie pykło. Kolejną wsią na naszej trasie było Zarzecze. Tam już na dłużej rozstaliśmy się z drogą wojewódzką nr 992 i skręciliśmy w boczną drogę w lewo, która wspinała się na zbocze doliny Wisłoki. Zaraz po skręcie zatrzymaliśmy się na pierwsze zdjęcia. Podeszliśmy kawałek pod górę aby uwiecznić psiuka pokonującego podjazd.
Autosan H9-35 #142 z MKS Jasło pokonuje podjazd w Zarzeczu |
Lokalna droga doprowadziła nas do wsi Nowy Glinik, gdzie po skręcie w kolejną boczną drogę dojechaliśmy do lasu. Tam autobus nas wysadził i pojechał kawałek dalej zawrócić. Gdy wracał, wykonaliśmy mu zdjęcia w leśnym plenerze. Motyw fajny, tylko niestety za Autosanem skradał się samochód.
W lesie koło Nowego Glinika |
Po leśnym fotostopie wróciliśmy do Nowego Glinika, skąd udaliśmy się do sąsiedniej wsi Glinik Polski. Okolice Jasła obfitowały w otwarte przestrzenie i pagórkowate tereny stanowiące piękne plenery do zdjęć.
Pomiędzy Nowym Glinikiem a Glinikiem Polskim |
Z kolei w mijanych wsiach częstym widokiem były stare drewniane chatki. Jedna z nich stała się tłem do zdjęć w Gliniku Polskim.
Glinik Polski |
Dalej kierowaliśmy się na południe mijając wieś Łajsce. Wyjeżdżając z niej przystanęliśmy przy kapliczce. Okolica była istną kopalnią motywów. Szliśmy drogą kilka minut wykonując ujęcia autobusu z kapliczką z bliska i daleka, na podjeździe, z górami. Nawet ciągnik Ursus się napatoczył.
Droga Łajsce - Łężyny |
Potem znaleźliśmy się w miejscowości Łężyny, gdzie zawróciliśmy i minąwszy ponownie kapliczkę w Łajscach, skierowaliśmy się w wąską drogę prowadzącą do wsi Łubienko. Ciągnęła się ona malowniczo 2 kilometry przez pola i najchętniej by się szło cały ten dystans przed autobusem i robiło zdjęcia. Tyle że oczywiście znów do Psiuka musiał w pewnym momencie przykleić się samochód.
A to już odcinek Łajsce - Łubienko |
Okolica była tak piękna, że postanowiliśmy wstawić Autosana w boczną polną drogę, gdzie mogliśmy już do woli fotografować go z belami siana i mleczami.
Wypasanie Autosana na łące koło Łubienka |
Z położonej trochę na uboczu wsi Łubienko udaliśmy się na północ do wsi Łubno Opace, gdzie w planach były zdjęcia z motywem sakralnym. Nasz psiuk pozował do zdjęć na tle kościoła pw. Chrystusa Króla i Najświętszej Marii Panny Królowej. Naszą uwagę zwróciło to, że wieczorna msza święta w tym kościele jest odprawiana o innych godzinie w czasie letnim i innej w zimowym (w letnim o 18 a w zimowym o 16). Czyżby proboszcz chciał zadbać aby parafianie nie musieli po ciemku chodzić do kościoła? 😉 Autobus kręcił się po placu przy kościele dając możliwość wykonania kilku ujęć.
Przy kościele we wsi Łubno Opace |
Mimo to część z nas wybrzydzała na latarnie że przeszkadzają i że lepsze ujęcia by wyszły z sąsiedniej drogi prowadzącej na pola. Kierowca cierpliwie spełnił także tą zachciankę, dzięki czemu nawet najwięksi malkontenci opuścili to miejsce zadowoleni 😀.
Ciąg dalszy motywu sakralnego ze wsi Łubno Opace |
Na imprezach autobusowych tradycją są też motywy off-route i nie zabrakło ich także tu. Na samym końcu wsi Łubno Opace skręciliśmy w szutrową drogę. Po kilkuset metrach autobus nas wysadził i zaczekaliśmy aż będzie wracał.
Odcinek off-route na pograniczu wsi Łubno Opace i Kopytowa |
Po powrocie do drogi asfaltowej skierowaliśmy się do sąsiedniej wsi Kopytowa, gdzie przy tamtejszych delikatesach zaplanowana była przerwa na zakupy. Gdy już wszyscy się zaopatrzyli, ruszyliśmy na północ do położonej na górce wsi Podniebyle. Po dotarciu na szczyt wzniesienia odsłonił się widok na położone w oddali miasto Jedlicze. Powtórzyliśmy więc fotostop z cyklu autobus nas wysadza i czekamy na jego powrót.
Podniebyle |
Następnie wróciliśmy do Kopytowej, minęliśmy centrum wsi gdzie mieliśmy niedawno sklepostop, po czym skierowaliśmy się na zachód wąską drogą malowniczą wznoszącą się. Pojawił się kolejny ciekawy plener do zdjęć, tyle że niestety znów z tyłu przykleił się samochód. Na dodatek nie miał nas jak wyminąć i musieliśmy się sprężać.
Ponownie jesteśmy w Kopytowej |
Za to jak udało się przepuścić auto, przez nikogo nie niepokojeni mogliśmy na spokojnie korzystać z uroków okolicy. Droga zaraz straciła nawierzchnię asfaltową, dzięki czemu trafił nam się kolejny odcinek off-route.
Kolejny odcinek off-route w Kopytowej |
Wzbudzając zdziwienie okolicznych mieszkańców kontynuowaliśmy jazdę szutrową drogą, która z czasem zmieniła kierunek na północny i wyprowadziła nas na asfalt w rejonie znanego nam już kościoła we wsi Łubno Opace. Kontynuując jazdę na zachód odwiedziliśmy ponownie miejscowości Łajsce oraz Zarzecze. W tej drugiej odbyło się kilka fotostopów. Na pierwszym z nich napatoczył się kolejny ciągnik Ursus.
Ponowna wizyta w Zarzeczu |
Drugi postój mieliśmy z kolei przy okazałej hacjendzie z farmą fotowoltaiczną. Jak widać okolice Jasła, to nie tylko stare drewniane chatki 😉.
Przy hacjendach w Zarzeczu |
W Zarzeczu powróciliśmy na drogę wojewódzką nr 992, którą kierowaliśmy się w stronę Jasła. Nie oznaczało to bynajmniej że impreza zmierza do końca. Po paru kilometrach skręciliśmy w lewo aby przedostać się do położonej na drugim brzegu Wisłoki wsi Dębowiec. Stamtąd podążaliśmy na południe. Przed Wolą Dębowiecką trafiliśmy na kolejną otwartą przestrzeń. Dobrze było stąd widać Dębowiec z górującym Sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej.
Droga z Dębowca do Woli Dębowieckiej |
Minęliśmy Wolę Dębowiecką i Załęże, po czym tuż przed Osiekiem Jasielskim skręciliśmy w prawo na zachód do Zawadki Osieckiej. Na wyjeździe z tej wsi pasło się stadu krów i nie mogliśmy sobie odmówić z nimi zdjęć. Modelki z zaciekawieniem przyglądały się któż to postanowił zakłócić im spokój.
Zawadka Osiecka |
Następną miejscowością na naszej drodze była Dobrynia. Tam z kolei zaplanowany był motyw sakralny z kościołem pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Odbyło się tu także zdjęcie grupowe uczestników przejazdu.
Motyw sakralny w Dobryni |
W dalszej części imprezy jechaliśmy dalej na północny-zachód mijając wsie Cieklin i Dzielec. Chwilę później przystanęliśmy na kolejny polny fotostop.
Okolice wsi Dzielec |
Jadąc dalej na zachód znaleźliśmy w miejscowości Bednarka leżącej już na terenie Województwa Małopolskiego. Tu dla odmiany mieliśmy w planie zdjęcia ze starą zabudową. Gdy tak szliśmy na miejscówkę zauważyliśmy, że naszym autobusem zainteresował się miejscowy piesek. Jeden z nas śmiał się, że pewnie zaraz go obszcza. I dosłownie sekundę później wystawił łapę do góry i olał Autosana ciepłym moczem 😅.
W Bednarce Autosanem zainteresował się miejscowy piesiu |
Przy drewnianej chatce w Bednarce |
Sąsiednią wsią na północ od Bednarki jest Pagorzyna i również tam zachowało się parę klimatycznych drewnianych chatek. Niestety tradycji samochodów przyklejających się do psiuka również musiało stać się zadość.
W Pagorzynie również drewnianych chatek nie brakuje |
Kierując się dalej na północ przekroczyliśmy ponownie granicę województw, wracając na teren rodzimego dla naszego autobusu Województwa Podkarpackiego. Kolejny postój mieliśmy we wsi Harklowa przy kiwonie. Jest to żuraw służący do czerpania ropy naftowej, której niewielkie złoża występują w rejonie Gorlic, Jasła i Jedlicza.
Przy kiwonie w Harklowej |
Kawałek dalej był zaplanowany drugi tego dnia fotostop leśny.
Leśny plener w Harklowej |
Przez Harklową jechałem kilkanaście lat temu autobusem PKS Jasło relacji Jasło – Biecz. Teraz po latach cieszę się, że miałem okazję pojechać tym kursem, ale wtedy zupełnie nie było mi do śmiechu. Pojechałem bowiem tym autobusem tylko dlatego, że odwołano mi pociąg relacji Jasło – Stróże i musiałem jakość dostać się na kolejny pociąg, który rozpoczynał bieg w Bieczu. Z Harklowej zjechaliśmy do doliny rzeki Ropy, którą poprowadzona jest linia kolejowa Jasło – Stróże oraz droga krajowa nr 28. W Skołyszynie przekroczyliśmy oba ciągi komunikacyjne i w dalszej części imprezy skupiliśmy się na penetracji wiosek zlokalizowanych na północny-zachód od Jasła. Jechaliśmy na północ do wsi Lisów, gdzie skierowaliśmy się w lewo w wąską drogę. W pewnym momencie prowadziła ona malowniczo skrajem lasu i nie mogliśmy sobie tu odmówić fotek. I znowu w momencie jak robiliśmy zdjęcia zjawił się samochód. Ale tym razem kierowca widząc na co trafił, nie próbował przebijać się na siłę lecz zawrócił (bardzo dobrze, polać mu 😀).
Na skraju Święcan |
Wyjechaliśmy na skraj wsi Święcany, a następnie udaliśmy się do Jabłonicy. Tam wypróbowaliśmy jedną z bocznych dróg wspinających się na zbocze doliny.
Jabłonica |
Po wykonaniu zdjęć wróciliśmy do głównej drogi biegnącej przez centrum wsi i kierowaliśmy się na zachód w stronę Czermnej położonej już w Województwie Małopolskim. Dokładnie na granicy województw znajdował się jednak drewniany mostek o nośności 3,5 tony z dodatkowym zabezpieczeniem uniemożliwiającym jednoczesny wjazd na niego samochodów z obu kierunków. Świadczyło to niewątpliwie o jego nienajlepszym stanie technicznym. O ile należy przyznać, że nie zawsze na imprezach autobusowych przestrzegane są ograniczenia tonażu na drogach, o tyle jak zobaczyłem ten mostek liczyłem że jednak organizatorowi głos rozsądku podpowie, żeby na niego nie wjeżdżać. I na szczęście tak się stało. Zarządzony został odwrót. Ten mostek naprawdę mógłby nie przeżyć wizyty naszego psiuka. Jak widać los nie pozwolił naszemu Autosanowi po raz drugi opuścić swojego macierzystego województwa 😛 . Przez następny czas kręciliśmy się po okolicznych wioskach niczym smród po gaciach. Przez jedno skrzyżowanie przejeżdżaliśmy co najmniej trzy razy. Zdjęcia wykonywaliśmy we wsiach Bączal Górny i Lipnica Górna.
Na pograniczu Bączala i Lipnicy Górnej |
W Lipnicy Górnej |
Gdy już zbliżała się godzina 17 podjęta została decyzja o powrocie do Jasła. Ostatnią wsią z zaplanowanymi fotostopami była Trzcinica. Pierwsze ujęcia wykonaliśmy na zakręcie, z którego było widać Jasło. Aby zrobić zdjęcie autobusu z tym widokiem, konieczne było jednak wcofanie w polną drogę. Kierowca jednak cierpliwie spełniał nasze zachcianki i po chwili mogliśmy wykonać upragnione fotki.
Trzcinica |
Z widokiem na Jasło |
Ostatnie zdjęcia popełniliśmy na tle zabytkowego drewnianego kościoła św. Doroty.
Przy drewnianym kościele w Trzcinicy |
Potem już wskoczyliśmy na drogę krajową nr 28, która zaprowadziła nas do Jasła. Impreza zakończyła się tam gdzie się zaczęła, czyli przy ulicy Metzgera koło dworca. Dziękujemy Patrykowi Lisowi za podjęcie się organizacji przejazdu jednym z ostatnich liniowych Autosanów H9-35 po malowniczych okolicach Jasła, oraz Panu kierowcy za cierpliwe spełnianie naszych zachcianek na fotostopach. W drogę powrotną udaliśmy się nieco inną trasą: przez Biecz, Gromnik, Zakliczyn i Brzesko. Do Krakowa dotarliśmy akurat jak wiara zmierzała na paradę smoków, przez co do domu dotarłem dopiero około godziny 22, zmęczony ale zadowolony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz